Trzy lata po płytowym debiucie, wydanym przez Miejski Dom Kultury w Wągrowcu albumie „Lilija”, Kwartet Pałucki wydał drugą płytę. Tym razem pod szyldem warszawskiej wytwórni For Tune, co rodzi nadzieje, że muzyka zespołu tym razem dotrze do znacznie szerszego grona słuchaczy. A czego mogą się oni spodziewać? Momentami wręcz porywającej mieszanki folkloru (z terenu Wielkopolski) z jazzem.
Pałuki welcome to…
[Kwartet Pałucki „Na skrzyżowaniu rzek” - recenzja]
Trzy lata po płytowym debiucie, wydanym przez Miejski Dom Kultury w Wągrowcu albumie „Lilija”, Kwartet Pałucki wydał drugą płytę. Tym razem pod szyldem warszawskiej wytwórni For Tune, co rodzi nadzieje, że muzyka zespołu tym razem dotrze do znacznie szerszego grona słuchaczy. A czego mogą się oni spodziewać? Momentami wręcz porywającej mieszanki folkloru (z terenu Wielkopolski) z jazzem.
Kwartet Pałucki
‹Na skrzyżowaniu rzek›
Utwory | |
CD1 | |
1) Świeci miesiąc, świeci | 03:22 |
2) A w niedzielę | 03:28 |
3) Byłem w niebie na obiedzie | 05:01 |
4) Łabędzie | 15:03 |
5) Na stodole sowa siada | 11:10 |
6) Pojołym se żonkę młodą | 04:19 |
Kwartet Pałucki – choć nazwa zapewne większości czytelników „Esensji” nie mówi zbyt wiele – jest swoistą supergrupą. Na rynku muzycznym działa już od dobrych kilku lat, od samego początku w tym samym składzie. Spiritus movens formacji jest mieszkający w Wągrowcu, mieście pretendującym do miana stolicy regionu nazywanego Pałukami (stąd też nazwa grupy), cytrzysta Grzegorz Tomaszewski (w latach 80. XX wieku współtworzył trio Teraz, potem grał w White Garden, by następnie rozpocząć karierę solową). Do współpracy udało mu się pozyskać znanego w środowisku jazzowym poznańskiego kontrabasistę Krzysztofa Samelę, związanego z wieloma wykonawcami spod znaku jazzu, bluesa i muzyki etnicznej bydgoskiego wibrafonistę Karola Szymanowskiego (na co dzień wykładowcę Akademii Muzycznej w mieście nad Brdą) oraz – najbardziej doświadczonego i utytułowanego w tym gronie – warszawskiego saksofonistę i flecistę Michała Kulentego, który już ćwierć wieku temu podejmował udane próby łączenia polskiego folkloru z jazzem (vide płyta „Polska”).
W takim (podstawowym) składzie latem 2010 roku Kwartet Pałucki zagrał kilka koncertów, których fragmenty dwa lata później trafiły na debiutanckie wydawnictwo grupy – sygnowaną przez Miejski Dom Kultury w Wągrowcu (w ramach serii „Żyjąca tradycja”) płytkę „
Lilija”. Zgodnie z nazwą zespołu, znalazły się na niej jazzowo-folkowe opracowania utworów ludowych pochodzących z leżących w północno-wschodniej Wielkopolsce i częściowo w województwie kujawsko-pomorskim Pałuk. Z uwagi na zaangażowanie muzyków w wiele innych projektów artystycznych można było podejrzewać, że ich wspólne występy będą jedynie efemerydą, jednorazową przygodą; tymczasem po kolejnych dwóch latach Kwartet Pałucki nie dość, że istniał nadal, to nawet nabrał wiatru w żagle. Poniekąd dzięki temu, że sejm podjął decyzję, iż rok 2014 będzie – z okazji dwusetnej rocznicy urodzin legendarnego polskiego etnografa, folklorysty i kompozytora – Rokiem Oskara Kolberga. Odbywały się więc niezliczone imprezy, ukazywały płyty.
W Wągrowcu rocznicę tę uhonorowano koncertem (6 kwietnia ubiegłego roku), podczas którego na scenie Miejskiego Domu Kultury pojawili się zespół
Macieja Fortuny, jazzowego trębacza z Poznania, oraz właśnie Kwartet Pałucki. Choć w tym przypadku określenie „kwartet” nie jest do końca precyzyjne, albowiem z tej specjalnej okazji formacja rozrosła się do… oktetu. Na scenie poza czterema podstawowymi muzykami pojawiło się bowiem aż czworo gości. Przedstawmy ich (w takiej kolejności, w jakiej wymienieni zostali na płycie): wokalista Zbigniew Zaranek dał się poznać już w latach 80. ubiegłego wieku jako frontman thrashmetalowej (sic!) grupy
(Test Fobii) Kreon;
Maria Pomianowska, grająca na suce biłgorajskiej, jest jedną z najwybitniejszych w naszym kraju przedstawicielek world music; akordeonista Łukasz Mirek to połowa kojarzonego z TVN-owskiego programu „Mam talent”, duetu Bayan Brothers; natomiast perkusjonalistka Julia Rauhut szczególnie lubiana jest przez dzieci, przede wszystkim dzięki jej zaangażowaniu w projekt „bajarski” Baśnie Właśnie.
Kwartet (czy też Oktet) Pałucki prezentował się więc na scenie bardzo okazale. A jak wypadł na dokumentującej występ płycie? Wcale nie gorzej. Album ukazał się w listopadzie nakładem wytwórni For Tune, a zatytułowany został „Na skrzyżowaniu rzek”. Tytuł również jest znaczący, przynajmniej dla mieszkańców Wągrowca, w którym – poza liderem zespołu – mieszka także Zbigniew Zaranek. Miasto położone jest nad dwiema, przepływającymi przez jego centrum, rzekami – Wełną i Nielbą, które w pewnym miejscu przecinają się pod kątem prostym, aby dalej płynąć własnymi korytami, nie mieszając przy tym wód. Przez wiele lat uważano to niecodzienne zjawisko za naturalne (i nazywano bifurkacją), dzisiaj wiadomo już jednak, że powstało ono w pierwszej połowie XIX wieku w wyniku prac melioracyjnych wykonywanych na zlecenie mającego wówczas siedzibę w Wągrowcu zakonu cystersów. Ale nie to jest najistotniejsze – dla muzyków Kwartetu Pałuckiego „skrzyżowanie rzek” ma bowiem znaczenie czysto symboliczne. Oznacza skrzyżowanie kultur, gatunków muzycznych, jakże odległych – zdawałoby się – światów polskiego folkloru i ambitnego jazzu.
Na album nie trafił cały koncert. Wybrano jego obszerne fragmenty, w sumie sześć utworów, których wspólnym mianownikiem jest fakt, że słychać w nich śpiew Zbigniewa Zaranka. Nie da się ukryć, że to było chyba największe zaskoczenie – udział w projekcie muzyka kojarzonego głównie z cięższą odmianą rocka. Gwoli ścisłości należy jednak dodać, że w ostatnich latach wokalista ten dał się poznać także jako bardzo sprawny i profesjonalny interpretator klasyki (zarówno popowej, jak i rockowej). Zalicza się do tego grona artystów, którzy są w stanie zaśpiewać wszystko. I tym pewnie kierował się Grzegorz Tomaszewski, proponując mu dołączenie do Kwartetu Pałuckiego. Czy była to decyzja słuszna? I tak, i nie. Tak, ponieważ Zaranek zrobił to, do czego go wynajęto, na bardzo wysokim poziomie. Nie, ponieważ nie wpasował się w klimat muzyki. Jego głos jest zbyt sterylny, czysty, pozbawiony – mimo że w niektórych utworach śpiewa gwarą – tego charakterystycznego zaśpiewu kojarzonego zazwyczaj z folklorem (
Maria Pomianowska mogłaby na ten temat na pewno wiele powiedzieć).
Pamiętacie album śpiewaczki operowej (sopranistki) Anity Rywalskiej, na którym opublikowała ona własne wersje utworów z repertuaru klasyków amerykańskiego grunge’u? Zaśpiewała oczywiście nienagannie, ale bez odpowiedniego wczucia się w nastrój brudnych, chropawych i często mocno depresyjnych piosenek. W przypadku „Na skrzyżowaniu rzek” mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem, choć efekt – na szczęście – nie jest aż tak dojmujący. Głównie za sprawą tego, co dzieje się w tle i „obok” śpiewającego Zaranka – wybornych, bogatych aranżacji, które miejscami przekładają się na porywające improwizacje. Większość zaprezentowanych przez Kwartet Pałucki pieśni ma charakter nostalgiczny i kontemplacyjny; na ich tle wyróżnia się w zasadzie tylko jedna – otwierająca płytę „Świeci miesiąc, świeci”, której ton nadaje skoczna melodia grana przez Tomaszewskiego na harmonijce ustnej. Spełnia ona swoje zadanie także jako utwór pozwalający poznać innych członków zespołu, a to za sprawą następujących po sobie partii solowych wibrafonu i akordeonu.
W utworze „A w niedzielę” wkraczamy już na właściwe tory, którymi formacja konsekwentnie podążać będzie aż do końca występu. Wokalna introdukcja Zaranka, zaśpiewana jedynie przy akompaniamencie akordeonu, wprowadza słuchaczy w odpowiedni klimat, który dodatkowo podkreśla jeszcze senna melodia zagrana na saksofonie przez Michała Kulentego. „Byłem w niebie na obiedzie” otwiera z kolei energetyczny duet fletu (Kulenty) i cytry (Tomaszewski), który chwilę później ustępuje miejsca sekcji rytmicznej; Krzysztof Samela (kontrabas) i Julia Rauhut (perkusjonalia) dają zaś sygnał do przejścia w inny wymiar – do świata jazzu. I tu znów mamy do czynienia z zazębiającymi się solówkami – tym razem saksofonu i wibrafonu (Szymanowski). Tym sposobem muzycy zataczają koło i wracają do punktu wyjścia; kończą natomiast, wspomagani przez akordeonistę, zaskakująco mocnym akcentem. Na jeszcze więcej twórczej swobody pozwalają sobie w rozbudowanych do piętnastu minut „Łabędziach”, które otwierają nostalgiczne, ale i trochę zadziorne dźwięki suki biłgorajskiej (Pomianowska).
W dalszym ciągu dzieje się naprawdę wiele. Zmieniają się nastroje i tempa: od subtelnego wokalu Zaranka (z suką i cytrą w tle) do pełnych rozmachu aranżacyjnego improwizacji, w których na plan pierwszy wybijają się kolejne instrumenty solowe – akordeon, saksofon, wibrafon, ponownie suka biłgorajska. Do tego performance’u dołącza także wokalista, choć szkoda, że nie przydaje swemu głosowi bardziej jazzowego zabarwienia. W „Na stodole sowa siada” Kulenty odkłada na bok saksofony, a sięga po flet – dzięki temu z miejsca narzuca (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) kompozycji delikatny charakter. Podtrzymują go, również w nastrojowej części improwizowanej, pozostali instrumentaliści. Całość wieńczy zaś partia cytry. Płytę zamyka natomiast bardzo smutna, co nieco kontrastuje z ironicznym tekstem, ballada „Pojołym se żonkę młodą”. Kwartet Pałucki nadał jej rytm sennego, melancholijnego walczyka, w którym wybijający się na plan pierwszy akordeon brzmi, jakby został żywcem wyjęty z francuskiego szansonu (przywodzi na myśl pieśni Jana Jakuba Należytego).
W porównaniu z debiutancką „
Liliją” album „Na skrzyżowaniu rzek” prezentuje się o klasę lepiej. Wszak zespół tworzą bardzo doświadczeni muzycy, świadomi celu, do którego chcą dotrzeć. Problemem pozostaje chyba jedynie to, że jeszcze do końca nie wiedzą, jak to osiągnąć, którą drogę wybrać. Może odpowie nam na to trzecia płyta formacji, na którą – miejmy nadzieję – nie trzeba będzie tym razem czekać aż trzy lata.
Skład:
Michał Kulenty – saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, flet
Grzegorz Tomaszewski – cytra, harmonijka ustna
Karol Szymanowski – wibrafon
Krzysztof Samela – kontrabas
gościnnie:
Zbigniew Zaranek – śpiew
Maria Pomianowska – suka biłgorajska
Łukasz Mirek – akordeon
Julia Rauhut – instrumenty perkusyjne