Tu miejsce na labirynt…: Leć w kosmosie jak najdalej, jak najdłużej [Yuri Gagarin „Sea of Dust”, Yuri Gagarin „At the Center of All Infinity” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W dwa lata po debiucie płytowym – pochodzący ze szwedzkiego Göteborga – zespół Yuri Gagarin wystartował ponownie. O ile jednak w 2013 roku niewiele było o nich wiadomo, dzisiaj nasza wiedza jest znacznie szersza. Wiemy już, ile muzyków liczy grupa, a nawet znamy ich nazwiska. Mamy też w garści to, co najważniejsze – nowe płyty, a konkretnie singiel „Sea of Dust” oraz drugi w dyskografii pełnometrażowy longplay „At the Center of All Infinity”.
Tu miejsce na labirynt…: Leć w kosmosie jak najdalej, jak najdłużej [Yuri Gagarin „Sea of Dust”, Yuri Gagarin „At the Center of All Infinity” - recenzja]W dwa lata po debiucie płytowym – pochodzący ze szwedzkiego Göteborga – zespół Yuri Gagarin wystartował ponownie. O ile jednak w 2013 roku niewiele było o nich wiadomo, dzisiaj nasza wiedza jest znacznie szersza. Wiemy już, ile muzyków liczy grupa, a nawet znamy ich nazwiska. Mamy też w garści to, co najważniejsze – nowe płyty, a konkretnie singiel „Sea of Dust” oraz drugi w dyskografii pełnometrażowy longplay „At the Center of All Infinity”.
Yuri Gagarin ‹Sea of Dust›Utwory | | Winyl1 | | 1) Sea of Dust | 06:32 | 2) Psychological Discontinuity | 05:34 |
Debiut powołanej do życia przed trzema laty w nadmorskim Göteborgu formacji Yuri Gagarin (noszący taką samą nazwę, jak zespół) zrobił spore wrażenie – zarówno na krytykach, jak i słuchaczach. Muzyka Szwedów, nawiązująca do dokonań klasyków psychodelicznego space rocka, czyli Brytyjczyków z Hawkwind, urzekała świeżością i potęgą brzmienia oraz – co nie mniej istotne – niemal symfonicznym rozmachem. Nie bez powodu. Artyści nie wahali się bowiem sięgać po inspiracje innymi gatunkami rocka – czy to progresywnym metalem, czy też post-rockiem. Mariaż ten doprowadził do stworzenia może nie zupełnie nowej (takie twierdzenie byłoby mimo wszystko pewną przesadą), ale na pewno jakości, jakiej nie powstydziliby się najwięksi przedstawiciele współczesnej sceny okołoprogresywnej. W ubiegłym roku debiutancki album grupy doczekał się reedycji (i przy okazji nowego miksu), co spowodowane było głównie wzmożonym zainteresowaniem muzyką Skandynawów oraz faktem wyprzedania na pniu pierwszych kilkuset egzemplarzy. Inna sprawa, że tym sposobem management grupy podtrzymywał zainteresowanie nią, wiedzą, że niebawem ujrzą światło dzienne kolejne jej nagrania, tym razem już premierowe. I tak też się stało. Najpierw pod koniec września tego roku w sprzedaży pojawił się, wytłoczony na winylu przez firmę Ultraljud Records (prawdopodobnie należącą do muzyków Yuri Gagarin), singiel z dwoma utworami: „Sea of Dust” oraz „Psychological Discontinuity”, a następnie na początku grudnia – pełnometrażowy (również winylowy) album „At the Center of All Infinity”, sygnowany przez – mającą siedzibę w Malmö – wytwórnię Kommun2 Records (która ma na koncie między innymi tradycyjne edycje płyt Øresund Space Collective oraz Agusy). Wszystkie utwory nagrano podczas tej samej sesji, która odbyła się wiosną 2015 roku w Elementstudio w rodzinnym mieście muzyków (miejsce też nie było przypadkowe, wcześniej rejestrowały tam swoje płyty grupy tej miary, co Goat i Tiamat). Kto wziął w niej udział? Jak się okazało, Yuri Gagarin to kwintet, który tworzą: gitarzysta solowy Christian Lindberg (przez przyjaciół zwany „Crille”), gitarzysta rytmiczny Jon Eriksson, klawiszowiec (w tym przypadku obsługujący syntezatory) Robin Klockerman, basista Leif Göransson oraz bębniarz Stefan Johansson (mający ksywkę „Steffo”). To spod ich rąk wyszła jedna z najbardziej ekscytujących płyt ostatnich miesięcy! Zacznijmy jednak od singla, o którym można by powiedzieć, że promował album, gdyby znalazł się na nim choć jeden jego fragment. Tymczasem Szwedzi zdecydowali się umieścić na płytce dwie kompozycje, z których żadna nie powtórzyła się na dużym krążku. Z czego to mogło wynikać? Być może z tego, że przyzwyczajeni do tradycyjnego nośnika, uznali, że byłoby to z jednej strony marnotrawienie miejsca, z drugiej – nakłanianie swoich wielbicieli do płacenia (w pewnym stopniu) po raz drugi za to samo. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że oba wydawnictwa stanowią zwartą całość i tak też należy je rozpatrywać. Komu spodobało się „Sea of Dust”, koniecznie powinien sięgnąć po „At the Center of All Infinity”; kto z kolei zaczął znajomość z sympatycznymi Skandynawami od płyty długogrającej, i tak pewnie zrobi wszystko, aby dotrzeć do nagrań umieszczonych na singlu. Co prowadzi nas do nadzwyczaj przejrzystej konstatacji – że dla fanów Yuri Gagarin oba krążki i tak są lekturą obowiązkową. I że nie powinni zwlekać z zaopatrzeniem się w nie, albowiem oba opublikowane zostały jedynie w nakładach po pięćset egzemplarzy (na szczęście zawsze pozostaje też możliwość zakupu nagrań w formie cyfrowej). Yuri Gagarin ‹At the Center of All Infinity›Utwory | | Winyl1 | | 1) The New Order | 07:50 | 2) Cluster of Minds | 05:42 | 3) In the Abyss | 06:26 | 4) I See No God Up Here | 03:02 | 5) At the Center of All Infinity | 08:07 | 6) Oblivion | 09:10 |
Ale wróćmy do meritum! Singlowe „Sea of Dust” to prawdziwy dynamit. Po nastrojowym początku, w którym słychać nawet dźwięki gitary akustycznej, zespół wprowadza psychodeliczny klimat. Na plan pierwszy wybijają się powłóczyste gitary, w tle natomiast rozlegają się kosmiczne pasaże syntezatorów. Kiedy jednak rozkręca się sekcja rytmiczna, muzycy z miejsca podkręcają tempo – robi się stonerowo, ale jednocześnie wciąż jest bardzo, wręcz zaskakująco, nostalgicznie. Powtarzany nieustannie motyw na gitarze rytmicznej działa wprost hipnotycznie; do tego stopnia, że nie sposób się od niego uwolnić. Pochodzący ze strony B singla „Psychological Discontinuity” zagrany jest szybciej, na większym luzie, z oczywistymi nawiązaniami do Hawkwind z połowy lat 70. XX wieku. Słyszalny jest ten sam rozmach, ale nade wszystko uwagę zwraca znakomite brzmienie. W warstwie instrumentalnej Szwedzi zapędzają się w stronę post-rocka, nie rezygnując przy tym ani na jotę z grania ładnych, zapadających w pamięć melodii. Te z kolei nawet przez moment nie sprawiają, że grupa rezygnuje z siły przekazu. Energia dosłownie rozsadza głośniki. Nie inaczej dzieje się w przypadku albumu. Otwiera go jedna z dłuższych kompozycji na płycie – „The New Order”. I od samego początku nastrój jest pełen niesamowitości. Spora w tym zasługa klawiszowca Robina Klockermana, którego wypełniające drugi plan syntezatory przenoszą nas w przestrzeń kosmiczną. Do tego dochodzi wywołująca nie mniejsze ciarki na plecach potężna postrockowa ściana dźwięku budowana przez Jona Erikssona. Na ich tle łatwiej jest wybić się grającemu partię solową Christianowi Lindbergowi, którego duet z Klockermanem na odległość pachnie – i jest to, dodajmy, zapach niezwykle przyjemny – psychodelicznym krautrockiem rodem z lat 70. ubiegłego wieku (spod znaku Amon Düül II, Embryo, Agitation Free czy Guru Guru). W „Cluster of Minds” zespół nie bawi się w żadne introdukcje, od pierwszych sekund uderza z potężną siłą. Na uwagę zasługuje zwłaszcza współpraca gitarzystów: z partii Erikssona z czasem wyłania się bowiem przepiękna, nastrojowa solówka Lindberga, która pobrzmiewa w głowie jeszcze długo po zakończeniu utworu. W „In the Abyss” energia ponownie miesza się z melodyjnością, a melancholijny nastrój po raz kolejny budują do spółki obaj gitarzyści. Na finał Lindberg pozwala sobie jednak na rzecz, której wcześniej skutecznie unikał – dodaje sprzężenia, które powoli cichnąc, wieńczą utwór. Można je potraktować jako symboliczne zamknięcie strony A winylu; oddzielenie „grubą kreską” tego, co usłyszeliśmy od tego, co usłyszymy, kiedy przełożymy krążek na drugą stronę. Otwiera ją najkrótsze w całym zestawie (trzyminutowe) „I See No God Up Here”, które jest w zasadzie efektem kooperacji klawiszowca z gitarzystą (na dalszym planie). Można potraktować ten fragment jako swoisty wstęp do najważniejszej kompozycji na albumie – tytułowego „At the Center of All Infinity”. Tu od początku mamy do czynienia z progresywno-metalowym podkładem; z tego jednogłosu niemal wszystkich instrumentalistów wybija się jedynie Christian, którego partia zahacza o elementy orientalne. Kiedy on milknie, do wytężonej pracy bierze się Eriksson, ponownie wznoszący ścianę dźwięku, niejako rozbijaną od środka przez wiercące w niej dziury pełne świstów i zgrzytów syntezatory. Niesamowite wrażenie pozostawione po kompozycji tytułowej udanie podtrzymuje kończące płytę „Oblivion”. Z jednej strony numer ten idealnie wpisuje się w całość, z drugiej – zaskakuje rozbudowaną, niemal klasycznie progresywną (nawiązującą do lat 70. XX wieku) solówką gitarową Lindberga, której nie powstydziliby się artyści tej miary, co David Gilmour, Steve Hackett czy Steve Howe (oczywiście w odniesieniu do ich dokonań sprzed czterech dekad). Choć przyznać trzeba uczciwie, że Szwed swoją partię nasyca dodatkowo elementami charakterystycznymi dla progmetalu. Z kolei z post-rockiem (czy wręcz post-metalem) łączy muzykę Skandynawów dbałość o odpowiednie budowanie nastroju (obecnego od pierwszej do ostatniej minuty), który dominuje nad całością płyty. Tym samym można odnieść wrażenie – chyba jak najbardziej słuszne – że „At the Center of All Infinity” to tak naprawdę concept-album, muzyczna relacja z kolejnej kosmicznej podróży odbytej pod „patronatem” legendarnego radzieckiego kosmonauty. Obyśmy na kolejną wyprawę nie musieli czekać zbyt długo. I oby powiodła nas ona w coraz dalsze, mniej dotąd eksplorowane i dzięki temu bardziej fascynujące zakątki Wszechświata. Skład: Christian Lindberg „Crille” – gitara elektryczna (solowa), gitara akustyczna Jon Eriksson – gitara elektryczna (rytmiczna) Robin Klockerman – syntezatory Leif Göransson – gitara basowa Stefan Johansson „Steffo” – perkusja
|