To jeszcze (free) jazz czy już (post-) rock? Prawdopodobnie sami muzycy mieliby problem, aby odpowiedzieć na tak skonstruowane pytanie. Najbezpieczniej byłoby więc odrzec: mieszanka jazzu z rokiem z dodatkiem elektroniki. Gdzie można trafić na takie cuda? Na wydanym przed niespełna miesiącem drugim albumie formacji Lotto „Elite Feline”.
Tu miejsce na labirynt…: Obstaw Lotto! Wygrana gwarantowana
[Lotto „Elite Feline” - recenzja]
To jeszcze (free) jazz czy już (post-) rock? Prawdopodobnie sami muzycy mieliby problem, aby odpowiedzieć na tak skonstruowane pytanie. Najbezpieczniej byłoby więc odrzec: mieszanka jazzu z rokiem z dodatkiem elektroniki. Gdzie można trafić na takie cuda? Na wydanym przed niespełna miesiącem drugim albumie formacji Lotto „Elite Feline”.
Lotto
‹Elite Feline›
Utwory | |
CD1 | |
1) Rope | 20:25 |
2) Pointing to a Marvel | 20:06 |
Trio Lotto funkcjonuje na obrzeżach polskiego jazzu i rocka. Trudno byłoby nawet stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że jest ono najistotniejszym projektem dla tworzących go artystów. Każdy z muzyków zaangażowany jest bowiem także w działalność innych zespołów, z którymi odnoszą wcale nie mniejsze sukcesy. Początki Lotto sięgają 2012 roku, kiedy to australijski kontrabasista polskiego pochodzenia Mike Majkowski oraz perkusista Paweł Szpura znaleźli się w składzie grupy Mikołaja Trzaski, z którą podczas koncertów prezentował on materiał nagrany na potrzeby ścieżki dźwiękowej dramatu Wojciecha Smarzowskiego „Róża” (2012). Wpadli wówczas na pomysł założenia formacji, która pozwoliłaby im odpocząć od klasycznych freejazzowych improwizacji. Pod szyldem której mogliby zaproponować słuchaczom twórczość spokojniejszą, subtelniejszą, dużo bardziej nastrojową i kontemplacyjną. Poszukiwania „tego trzeciego” nie trwały długo. Szpura zaproponował Mike’owi gitarzystę Łukasza Rychlickiego, z którym znał się nadzwyczaj dobrze z okazjonalnego projektu dedykowanego mistrzowi free jazzu Albertowi Aylerowi. Kandydatura została zaakceptowana i jeszcze w tym samym roku Lotto rozpoczęło pierwsze próby.
Cała trójka muzyków miała już w tym momencie bardzo bogate artystyczne curriculum vitae. Rychlicki od końca lat 90. ubiegłego wieku udzielał się w alternatywno-postrockowym zespole Kristen (z którym nagrał siedem albumów). Szpura znany był natomiast w środowisku jazzowym; grywał z gitarzystą Raphaelem Rogińskim w zespole Cukunft („
Wilde Blumen”, 2013) i z klarnecistą Wacławem Zimplem w Herze („Hera”, 2010; „Where My Complete Beloved Is”, 2011; „
Seven Lines”, 2013), a przed nim były jeszcze wtedy występy w projektach Wovoka („Trees Against the Sky”, 2013; „Sevastopolis”, 2015) oraz Purusha („
Cosmic Friction”). Nie mniej aktywny od swoich polskich kolegów był też Majkowski, którego znaleźć można w składach formacji (free)jazzowych (Blip, Fabric Trio, Strike, Roil) czy też klasycznych i eksperymentalnych (Konzert Minimal, The Splinter Orchestra). Już ta krótka wyliczanka świadczy o tym, jakiego formatu i horyzontów twórcy stworzyli Lotto, a tym samym – czego należało się po nich spodziewać.
Trio zadebiutowało na rynku płytowym wydaną w grudniu 2014 roku przez Lado ABC płytą – wytłoczoną jedynie na winylu (w trzystu egzemplarzach) – „Ask the Dust”. Nie był to jednak materiał najgorętszy; nagrania zostały bowiem zarejestrowane szesnaście miesięcy wcześniej. Na szczęście utwory, które wypełniły drugą płytę Lotto czekały na upublicznienie znacznie krócej – od listopada 2015 roku. „Elite Feline” ujrzała światło dzienne nakładem krakowskiej wytwórni Instant Classic, która ma w swym katalogu wydawnictwa takich grup, jak
Merkabah, Stara Rzeka, Thaw,
Ampacity, Innercity Ensemble, Alameda, Alchimia, MazzSacre i wielu innych. W studiu nagraniowym pojawił się – i to było novum w porównaniu z debiutem – jeszcze jeden muzyk, Przemysław Jankowiak, znany bardziej jako „Etamski” bądź „1988”, wydający płyty solowe, ale ostatnio udzielający się również w hiphopowym duecie Syny. Jego wkład w powstanie „Elite Feline” to wykonanie dubów wsamplowanych do pierwszej (z dwóch) kompozycji na płycie – „Rope”.
Sami muzycy podkreślają jeszcze jedną zasadniczą różnicę pomiędzy oboma albumami: pierwszy powstawał spontanicznie, w dużej mierze rodził się w studiu, przed nagraniem drugiego natomiast muzycy odbywali długie próby, podczas którym „uczyli się cierpliwości”. Nie, to nie żart, choć może – na pierwszy rzut oka – tak właśnie wygląda. Biorąc bowiem pod uwagę fakt, że przede wszystkim Majkowski i Szpura przyzwyczajeni byli – zarówno na scenie, jak i w czterech studyjnych ścianach – do niczym nieskrępowanych improwizacji, praca nad materiałem, który trafił na „Elite Feline”, wymagała od nich olbrzymiego samozaparcia, powstrzymania naturalnych dla artystów z kręgu free jazzu żywiołowych poszukiwań i przekraczających stylistyczne ograniczenia eksperymentów. Tym razem wszystko miało być inaczej! Co jednak wcale nie oznacza, że muzycy postanowili wykastrować własną wyobraźnię, trafniej byłoby stwierdzić, że zdecydowali się wziąć ją w karby, aby tym samym zrodziła się nowa – przynajmniej w ich dorobku – jakość. Dlatego, choć w obu utworach na płycie słyszalne są freejazzowe inklinacje, znacznie bliżej jest im do post-rocka, nawet jeśli nie uświadczymy w nich charakterystycznej dla tego gatunku ściany dźwięku.
Przejdźmy do zawartości płyty. To, jak zostało już wspomniane, tylko dwa utwory, ale każdy z nich trwa nieco ponad dwadzieścia minut. Bądźcie jednak pewni, że w obu przypadkach czas ten przepłynie bardzo szybko. O żadnej nudzie nie może więc być mowy, mimo że trio Rychlicki, Majkowski i Szpura – zamiast na wirtuozerskie popisy solowe – stawia głównie na hipnotyczny trans, na dźwięki, których podstawowym zadaniem jest obezwładnienie słuchacza i oderwanie go od rzeczywistości. Przeniesienie go tym samym w zupełnie inny wymiar, gdzie takie dolegliwości jak upływ czasu tracą jakiekolwiek znaczenie. „Rope” otwierają senne, hipnotyczne dźwięki kontrabasu Mike’a Majkowskiego; za jego plecami skrywa się Paweł Szpura, którego delikatne, rytmiczne uderzenia w werbel podkreślają jeszcze nieziemską transowość utworu. Nawet kiedy do sekcji rytmicznej dołącza gitarzysta, nie stara się wybić przed nią i przedrzeć na plan pierwszy, co nie stanowiłoby przecież dla niego większego problemu; Łukasz Rychlicki postępuje dokładnie na odwrót – idealnie wpasowuje się w motyw zaproponowany przez kolegów, wzbogacając go subtelnymi akordami gitary.
Podobnie służebną rolę odgrywają efekty dograne przez „Etamskiego”, czyli Przemysława Jankowiaka, których celem jest przydanie dźwiękom generowanym przez żywe instrumenty odpowiedniego rezonansu. Sprawia to, że zacierają się granice pomiędzy nimi, a ich powłóczystość jeszcze bardziej podkreśla nierealność muzyki tria. W „Pointing to a Marvel” mamy do czynienia z tą samą poetyką, choć tym razem do snucia opowieści Lotto używa nieco innych słów. Więcej tu psychodelicznej transowości i niemal doommetalowego, spowolnionego do granic wytrzymałości rytmu. Bogatsze jest także – przynajmniej momentami – brzmienie; programowy minimalizm (kłania się tutaj doświadczenie Majkowskiego zdobyte podczas współpracy z Konzert Minimal) zostaje przełamany pełnymi niepokoju dźwiękami harmonijki ustnej (jeśli to akurat ona) oraz perfekcyjnie wpisującymi się w jednostajny lejtmotyw alarmistycznymi tonami. „Elite Feline” wypełniają kompozycje, które na koncertach mogą stać się podstawą do mocno rozbudowanych improwizacji. Może więc jednak grupa wcale nie tak daleko uciekła od jazzu… Tego typu rozważania to jednak sprawa drugorzędna. Najważniejsze, że powstał album, który z powodzeniem będzie mógł za kilka miesięcy kandydować do tytułu najlepszej polskiej płyty 2016 roku!
Skład:
Łukasz Rychlicki – gitara elektryczna
Mike Majkowski – kontrabas
Paweł Szpura – perkusja
gościnnie:
Przemysław Jankowiak „Etamski” vel „1988” – dub