Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alcest
‹Kodama›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKodama
Wykonawca / KompozytorAlcest
Data wydania30 września 2016
Wydawca Prophecy
NośnikCD
Czas trwania48:18
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Stéphane (Neige) Paut, Jean (Winterhalter) Deflandre, Indria Saray, Kathrine Shepard
Utwory
CD1
1) Kodama09:07
2) Eclosion08:54
3) Je suis d’ailleurs07:20
4) Untouched05:12
5) Oiseaux de proie07:50
6) Onyx03:52
7) Notre sang et nos pensées06:06
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Duch z leśnych ostępów
[Alcest „Kodama” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Po ponad dwóch (a może już nawet „prawie trzech”) latach od publikacji rewelacyjnego album „Shelter” francuska grupa Alcest wydała nową płytę. Nietypową, ponieważ w całości inspirowaną… filmem animowanym. Z Kraju Kwitnącej Wiśni. „Księżniczka Mononoke” Hayao Miyazakiego. Tytuł – „Kodama” – także zresztą nawiązuje do tradycji japońskiej.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Duch z leśnych ostępów
[Alcest „Kodama” - recenzja]

Po ponad dwóch (a może już nawet „prawie trzech”) latach od publikacji rewelacyjnego album „Shelter” francuska grupa Alcest wydała nową płytę. Nietypową, ponieważ w całości inspirowaną… filmem animowanym. Z Kraju Kwitnącej Wiśni. „Księżniczka Mononoke” Hayao Miyazakiego. Tytuł – „Kodama” – także zresztą nawiązuje do tradycji japońskiej.

Alcest
‹Kodama›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKodama
Wykonawca / KompozytorAlcest
Data wydania30 września 2016
Wydawca Prophecy
NośnikCD
Czas trwania48:18
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Stéphane (Neige) Paut, Jean (Winterhalter) Deflandre, Indria Saray, Kathrine Shepard
Utwory
CD1
1) Kodama09:07
2) Eclosion08:54
3) Je suis d’ailleurs07:20
4) Untouched05:12
5) Oiseaux de proie07:50
6) Onyx03:52
7) Notre sang et nos pensées06:06
Wyszukaj / Kup
Początki Alcest, który zaczynał jako grupa blackmetalowa, sięgają roku dwutysięcznego. Pierwotnie bazą wypadową formacji było miasteczko na południu Francji, w historycznej Langwedocji, Bagnois-sur-Cèze. Jej twórcą był wokalista i multiinstrumentalista (grający na gitarach, instrumentach klawiszowych i perkusjonaliach) Neige, czyli Stéphane Paut. Po najwcześniejszym okresie działalności pozostało niewiele, jedynie kilka nagrań wydanych na demonstracyjnej EP-ce „Tristesse Hivernale” (2001), które jednak nie zachwyciły potencjalnych wydawców. W efekcie trio rozpadło się, a jego lider przeniósł się do Avignonu i wstąpił w szeregi konkurencyjnego zespołu – Peste Noire. Tam między innymi poznał perkusistę Jeana Deflandre’a, ukrywającego się pod pseudonimem Winterhalter, który po kilku latach dołączył zresztą do reaktywowanego Alcest (nie rezygnując przy tym z udziału w projektach pobocznych). Gra w Peste Noire sprawiła, że Neige uwierzył w swoje siły i zdecydował się pod starym szyldem spróbować jeszcze raz. Od tej pory, chociaż powoli, wszystko szło już z górki.
Najpierw ukazały się EP-ka „Le Secret” (2005) i debiutancki pełnometrażowy krążek „Souvenirs d’un autre monde” (2007), które Stéphane zrealizował praktycznie w pojedynkę; później na pokładzie okrętu zakotwiczył Deflandre i odtąd Pautowi było łatwiej. Dojście Jeana wpłynęło też na jakość tworzonej przez Alcest muzyki, jak również na jej przynależność gatunkową. Z biegiem czasu bowiem grupa coraz bardziej odchodziła od pierwotnego black metalu, podążając w stronę klimatycznego shoegaze’u i post-rocka. Ewolucję tę można bardzo dokładnie prześledzić na kolejnych albumach Francuzów: „Écailles de Lune” (2010), „Les voyages de l’Âme” (2012) oraz tym, jak do tej pory, najdoskonalszym – „Shelter” (2014) – który prezentował nowe blackgaze’owe oblicze Alcest w stanie czystym. W podobny sposób, przynajmniej od strony muzycznej, skonstruowane zostało również najnowsze wydawnictwo muzyków rodem z Langwedocji, któremu nadano tytuł jednoznacznie kojarzący się z kulturą japońską – „Kodama”.
Tytuł jest znaczący. Kodamy to japońskie duchy, mieszkające w starych, ponad stuletnich drzewach. Najczęściej objawiają się ludziom, którzy zgubili drogę w lesie. Są szybkie, bez najmniejszych problemów poruszają się więc także po górach i dolinach. Często można spotkać je w literaturze oraz filmie, jak chociażby w słynnej animacji Hayao Miyazakiego „Księżniczka Mononoke” (1997). I właśnie do tego, legendarnego już obrazu ze studia Ghibli, nawiązuje najnowszy album Francuzów; historią opowiedzianą w anime inspirowane są w każdym razie teksty autorstwa Stéphane’a, a i strona graficzna wydawnictwa nie pozostawia wątpliwości, wokół jakich tematów obracała się wyobraźnia Pauta, kiedy przystąpił do pracy nad „Kodamą”. Materiał nagrywano od stycznia do kwietnia 2016 roku w – znajdującym się w miasteczku Issé w Kraju Loary (niedaleko wybrzeża atlantyckiego) – studiu Drudenhaus. Płyta ujrzała natomiast światło dzienne ostatniego dnia września, a wydała ją, tradycyjnie, niemiecka wytwórnia Prophecy Productions z nadreńskiego Zeltingen-Rachtig (z którą zesół współpracuje od czasów „Souvenirs d’un autre monde”).
Nowa płyta to niespełna pięćdziesiąt minut muzyki, bardzo bliskiej temu co można było usłyszeć na „Shelter”, ale jednak idącej trochę pod prąd. Przy czym kluczowe jest tutaj słowo „trochę”. Mniej na najnowszym albumie jest wpływów Sigur Rós, nieco więcej za to odniesień do początków Alcest, a i wielbiciele japońskiego Mono na pewno znajdą coś dla siebie. Album otwiera kompozycja tytułowa – piękna, nostalgiczna, zagrana z odpowiednią mocą i rozmachem, w której z zapętlonych dźwięków gitar z czasem przebija się nadzwyczaj urokliwa melodia. Głos Neige’a idealnie wpisuje się w warstwę instrumentalną, jest odpowiednio eteryczny i powłóczysty; nie przebija się na plan pierwszy, aby nie zdominować całości, wypełnia tło, będąc bardzo istotnym smaczkiem. Wokalnie wspomaga go jeszcze Kathrine Shepard, lecz i ona nie wychodzi poza przypisaną jej rolę chórzystki. W drugiej części utworu prym wiedzie natomiast Neige-gitarzysta, grający zarówno partię rytmiczną, jak i solową (chociaż klasyczną solówką nie sposób jej nazwać, wszak mamy do czynienia z post-rockiem).
Dziewięciominutowe „Eclosion” rozwija pewne wątki zapoczątkowane „Kodamą”. Od pierwszych sekund jednak najważniejszym instrumentem jest perkusja Winterhaltera – to ona wyznacza powolny rytm, wokół którego Paut owija swoje, pełne melancholii, dźwięki. Ale spotyka nas tutaj również, oparta na rzucającym się w uszy kontraście, niespodzianka. W pewnym momencie shoegaze’owa muzyka łączy się bowiem z blackmetalowym śpiewem Stéphane’a. Wrażenie jest niezwykłe, choć pewnie byłoby jeszcze większe, gdyby Neige nie zdecydował się przesunąć ścieżki wokalnej na dalszy plan. W niezwykły klimat wprowadza słuchaczy także „Je suis d’ailleurs”, w którym natchniony głos Neige’a płynie powłóczyście na tle chórków, przynajmniej do momentu gdy Jean Deflandre podkręca tempo, dając tym samym wokaliście sygnał do zmiany stylistyki. Gitary pozostają jednak w świecie post-rocka, co prowadzi – po raz kolejny – do specyficznego, ale i przyciągającego uwagę, dysonansu. „Untouched” z kolei łączy w sobie delikatność i subtelność z podniosłością i rozmachem, w czym w dużej mierze zasługa z wyczuciem wykorzystywanych przez Pauta instrumentów klawiszowych.
„Oiseaux de proie” otwiera marszowy rytm perkusji, do którego dostosowują się pozostali, grający z większą energią, muzycy. Neige po raz kolejny udowadnia również, że jest bardzo zdolnym gitarzystą, obdarzonym niezwykłą wręcz sprawnością w kreowaniu nastroju; osiąga to zresztą także innymi środkami, umiejętnie wkomponowując w całość ścieżki wokalne i klawisze. Właściwą część płyty wieńczy najkrótszy, instrumentalny „Onyx”, oparty przede wszystkim na lekko przesterowanych i zabrudzonych dźwiękach gitar i keyboardów. To symboliczne, podkreślone dodatkowo odmienną stylistyką, dużo bliższą noise’u niż shoegaze’u czy post-rocka, zamknięcie opowieści o duchu – kodamie. Nie bez powodu ostatni utwór, „Notre sang et nos pensées”, umieszczono na osobnej płytce, nie przynależy on już bowiem do historii inspirowanej filmem Miyazakiego. Z drugiej strony jest na tyle dobry, że muzykom prawdopodobnie żal było odkładać go – na nie wiadomo jak długo – do archiwum. Mamy w nim do czynienia z postrockową klasyką, zgodnie z którą gitarzysta przez cały czas obraca się wokół jednego tylko motywu, wzbogacając go o kolejne elementy, aby w finale powrócić do punktu wyjścia. Mimo wszystkich zalet „Kodamy”, należy szczerze przyznać, że nie dorównuje ona swej poprzedniczce. Zabrakło na niej kompozycji tak wyrazistych i jednocześnie przejmujących, jak „Opale”, „Away” czy absolutnie zachwycające „Délivrance”. Choć z drugiej strony, gdzie jest powiedziane, że album ten nie będzie „rósł” z biegiem czasu. Że gdy sięgniemy po niego za kilka czy kilkanaście lat, nie odkryjemy w nim ukrytych dzisiaj przed nami „skarbów”.
koniec
1 listopada 2016
Skład:
Neige (Stéphane Paut) – śpiew, gitara elektryczna, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe
Winterhalter (Jean Deflandre) – perkusja
gościnnie:
Indria Saray – gitara basowa
Kathrine Shepard – wokaliza („Kodama”)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.