Tu miejsce na labirynt…: Skandynawski klimat sprzyjał SBB [SBB „Karlstad 1975 Plus” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Raczej nie należy mieć co do tego wątpliwości – płyty SBB będą ukazywać się do końca świata i o jeden dzień dłużej. Zespół miał bowiem to szczęście, w przeciwieństwie do wielu innych polskich grup lat 70. XX wieku, że jego liczne koncerty były rejestrowane, a taśmy z nimi przechowywane są do dzisiaj. Na podwójnym wydawnictwie „Karlstad 1975 Plus” znalazły się trzy pełne występy, jakie trio dało w maju 1975 roku podczas trasy po Szwecji.
Tu miejsce na labirynt…: Skandynawski klimat sprzyjał SBB [SBB „Karlstad 1975 Plus” - recenzja]Raczej nie należy mieć co do tego wątpliwości – płyty SBB będą ukazywać się do końca świata i o jeden dzień dłużej. Zespół miał bowiem to szczęście, w przeciwieństwie do wielu innych polskich grup lat 70. XX wieku, że jego liczne koncerty były rejestrowane, a taśmy z nimi przechowywane są do dzisiaj. Na podwójnym wydawnictwie „Karlstad 1975 Plus” znalazły się trzy pełne występy, jakie trio dało w maju 1975 roku podczas trasy po Szwecji.
SBB ‹Karlstad 1975 Plus›Utwory | | CD1 | | 1) Pretty Face | 10:16 | 2) Born to Die | 09:44 | 3) Clouds | 04:38 | 4) Stormy Bay | 04:21 | 5) Wonderful Sky-Ride | 05:31 | 6) Return to the South | 09:43 | 7) I Want Somebody | 07:09 | 8) Swingus | 05:08 | 9) Rock for Mack | 03:21 | 10) Born to Die | 11:12 | CD2 | | 1) Wyjątek z Wolności | 06:34 | 2) Drums | 02:51 | 3) Figo-Fago | 10:27 | 4) I Need You, Baby | 08:08 | 5) Odlot | 15:48 | 6) Wizje | 21:43 |
W ostatnich miesiącach mamy prawdziwy wysyp płyt z archiwalnymi koncertami SBB. Universal postanowił bowiem wznowić (niemal w całości), publikowaną przed dekadą przez nieistniejącą już Silesię, „kolorową serię” (w ramach której ukazał się między innymi album „ Live in Opole 1974. Rock przez cały rok”); swoje „trzy grosze” od czasu do czasu dorzuca też GAD Records, który wcześniej miał już na koncie „ Live Jazz nad Odrą 1975” (2013), „ Warszawa 1980” (2014) oraz „ Hofors 1975” (2016). Ostatnie z wydawnictw zawierało występ śląskiego tria podczas trasy po Szwecji (zatytułowanej „Europop”), w ramach której polska grupa supportowała „gwiazdy” z Zachodu: brytyjskie folkowo-rockowe Jack the Lad oraz szwedzkie freerockowe Splash!. Szybko jednak okazało się, że SBB przewyższa i umiejętnościami, i wizją artystyczną obie formacje – w efekcie od pewnego momentu role się odwróciły. Tym samym koncert z Hofors dołączył do znanej już dobrze polskim fanom Józefa Skrzeka płyty „Karlstad 1975” (z 13 maja), która doczekała się wcześniej dwóch wydań: w 2001 roku nakładem KOCH Poland, a pięć lat później – Metal Mind (z dwoma bonusami). Można było jednak podejrzewać, że skoro koncertów było więcej – ile dokładnie? – to zachowały się też jeszcze inne taśmy. Niestrudzony w poszukiwaniu zaginionych muzycznych perełek Michał Wilczyński z GAD Records zdołał dotrzeć do dwóch kolejnych zapisów: z Kolbäck (14 maja) i Sundsvall (15 maja). I postanowił wydać je razem, dołączając do tego zremasterowane nagrania z Karlstad, które – co było ewenementem – po raz pierwszy zaprezentowano w Polskim Radiu jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku. Gdyby szukać dziury w całym, można by tylko trochę ponarzekać, że szkoda, iż całość nie ukazała się na trzech (a jedynie na dwóch) kompaktach. Skutek tego jest bowiem taki, że koncert z Kolbäck został podzielony na dwie płyty. Wieść gminna niosła, że w czasie trasy po Szwecji w maju 1975 roku SBB codziennie grało inny program. Muzycy mogli sobie na to pozwolić z dwóch powodów. Po pierwsze: mieli już bardzo bogaty repertuar (choć na koncie tylko dwie sygnowane nazwą grupy longplaye: „ SBB” i „Nowy horyzont”); po drugie: znane było ich zamiłowanie do improwizacji. W efekcie ten sam utwór byli w stanie bez najmniejszych problemów zaprezentować dzień po dniu w zupełnie innych wersjach (wystarczy porównać „Born to Die” z Karlstad i Kolbäck). Mając teraz obszerny materiał porównawczy – w sumie cztery pełne występy – można bez najmniejszych wątpliwości stwierdzić, że naprawdę (niemal) za każdym razem płynęły ze sceny – przez mniej więcej czterdzieści pięć minut – inne, chociaż wciąż niezwykle charakterystyczne, dźwięki. Dźwięki, po których z miejsca da się rozpoznać grający zespół. A teraz przyjrzyjmy się materiałowi wypełniającymi nowe wydawnictwo GAD Records. Chronologicznie pierwszy jest koncert z Karlstad, kilkudziesięciotysięcznego miasta położonego w południowo-zachodniej części kraju, nad jeziorem Wener. Józef Skrzek, Apostolis Anthimos i Jerzy Piotrowski wybrali do prezentacji utwory, które zaklasyfikować można jako progresywny jazz-rock (z naciskiem na rock). Ułożyli je w – rozpisaną na sześć części – suitę, w której lider, oprócz śpiewu, skupia się przede wszystkim na grze na instrumentach klawiszowych (wykorzystuje organy Hammonda, fortepian elektryczny Wurlitzera oraz syntezator Davolisint). Dzięki temu kompozycje zyskują na rozmachu, a brzmienie staje się bardziej przestrzenne. Teksty, jakie się pojawiają (nieliczne), Skrzek wykonuje w języku angielskim, choć czasami jest to angielski… mocno naciągany (w każdym razie Józef tak przeciąga sylaby, że trudno zrozumieć, co konkretnie śpiewa, ale o to zapewne chodziło). Otwarcie w postaci „Pretty Face” jest, nie licząc fortepianowej introdukcji służącej jako podkład do zapowiedzenia grupy, niezwykle dynamiczne. Duża w tym zasługa „Kety”, na którego barkach spoczywa dodatkowo cały ciężar utrzymania rytmu i tempa. Na tle mocnego pulsu perkusji pojawiają się partie solowe pozostałych instrumentów: organów, gitary i syntezatorów, które nierzadko wchodzą ze sobą w dyskurs. Chwila wyciszenia staje się natomiast sygnałem do przejścia do części drugiej, czyli „Born to Die”, który to numer „Lakis” ozdabia jedną z najwspanialszych gitarowych solówek. To progrock najwyższych lotów, prawdziwe mistrzostwo świata – Grekowi udaje się bowiem połączyć techniczną wirtuozerię z budowaniem nastroju. W tej partii nie ma ani jednego zbędnego dźwięku, nie ma też progresywnej „sztuki dla sztuki”; są za to najszczersze emocje. Z kolei w „Clouds”, zahaczającym o awangardę typową dla tria z czasów współpracy z Czesławem Niemenem, grupa pozwala sobie na krótki oddech; zwłaszcza Piotrowski ma chwilę, aby zetrzeć pot z czoła. Co jest konieczne, ponieważ chwilę później to właśnie on daje sygnał do ataku. Tak zaczyna się „Stormy Bay”, które zapisuje się w pamięci głównie dzięki dialogowi gitary i perkusji; Skrzek w tym czasie wypełnia tło organami. Zmiana ról następuje w „Wonderful Sky-Ride”, w którym to na plan pierwszy wybijają się majestatyczne Hammondy, całość zaś zamyka szalona gitara Anthimosa. Koncert w Karlstad wieńczy natomiast prawie dziesięciominutowy improwizowany „Return to the South”, z adekwatnym do sytuacji, podniosłym finałem. Następnego dnia (14 maja) zespoły uczestniczące w trasie pojawiły się w położonym na wschód od Karlstad miasteczku Kolbäck. Dzisiaj liczy ono niecałe 2 tysiące mieszkańców. A ile miało ponad cztery dekady temu? W każdym razie można podejrzewać, że i publika w sali koncertowej była odpowiednio mniej liczna. Pewnie dlatego SBB pozwoliło sobie na nieco inne – co wcale nie oznacza, że mniej profesjonalne – podejście do występu. Skrzek, Anthimos i Piotrowski postanowili bowiem przypomnieć sobie czasy, gdy jeszcze przed przystaniem do Niemena grywali w śląskich klubach pod nazwą Silesian Blues Band. Przez pierwszych kilkanaście minut Józef gra tu na basie, a cały zespół prezentuje repertuar stricte bluesowy i boogie („I Want Somebody”, „Swingus”, „Rock for Mack”). Dopiero w „Born to Die” – także zagranym w konwencji bluesowej – siada do organów; w „Wyjątku z Wolności” natomiast eksploatuje – momentami mocno „skrzypiącego” – Davolisinta. Po perkusyjnej solówce – oznaczonej jako… „Drums” – ma miejsce finał, na który trio wybrało rozimprowizowane „Figo-Fago”. Lider sięga tutaj po harmonijkę, na której gra motywy z różnych tradycyjnych utworów. Jednocześnie też walczy z „głuchymi” odsłuchami, co – jak można usłyszeć – niezwykle go irytuje. 15 maja zespoły polski, brytyjski i szwedzki dotarły do położonego na północy (chociaż w środkowej części kraju), nad Zatoką Botnicką, miasta Sundsvall (wielkością porównywalnego z Karlstadem). Ten koncert muzycy oparli o utwory, które znalazły się na debiutanckim albumie koncertowym. Choć oczywiście nie mieli najmniejszego zamiaru wykonywać ich nuta w nutę. Stylistycznie starali się zaś połączyć rock progresywny z bluesem, a więc to, co zagrali w Karlstadzie, z tym, co usłyszeli mieszkańcy Kolbäck. Efekt okazał się, zgodnie z przewidywaniami, rewelacyjny. „I Need You, Baby” z bluesowym fortepianem elektrycznym Skrzeka, dynamiczny „Odlot” ze stonowaną gitarą Anthimosa. wreszcie skrzące się różnymi nastrojami „Wizje”, które zaczynają się lekko orientalnie (możliwe, że to nawiązanie do granego z Niemenem „ Pielgrzyma”), a kończą jak rasowy rock – to tylko część atrakcji, jakie czekały na słuchaczy w Sundsvall. Czegóż można chcieć więcej?! Dla fanów SBB nowe wydawnictwo to po prostu lektura obowiązkowa, dla pozostałych – ciekawostka, dowodząca, że w połowie lat 70. ubiegłego wieku tworzyli nad Wisłą artyści, którzy mogli stawać w szranki z największymi zachodnimi gwiazdami rocka i wcale w tej rywalizacji nie byliby na straconej pozycji. Skład: Józef Skrzek – śpiew, gitara basowa, harmonijka, organy Hammonda, fortepian elektryczny (Wurlitzer), syntezator (Davolisint) Apostolis Anthimos – gitara elektryczna Jerzy Piotrowski – perkusja
|