Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Galasphere 347

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGalasphere 347
Wykonawca / KompozytorGalasphere 347
Data wydania20 lipca 2018
Wydawca Karisma Records
NośnikCD
Czas trwania41:35
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Stephen James Bennett, Ketil Vestrum Einarsen, Jacob Holm-Lupo, Mattias Olsson, Dave Scragg
Utwory
CD1
1) The Voice of Beauty Drowned10:43
2) The Fallen Angel15:35
3) Barbarella’s Lover15:18
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Wszechświat nie ma przed nimi tajemnic
[Galasphere 347 „Galasphere 347” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nazwa zespołu zapewne nic nie mówi nawet najbardziej zagorzałym wielbicielom rocka progresywnego. Za to nazwiska tworzących go muzyków – Anglika, Szweda i dwóch Norwegów – są jak najbardziej znajome. Przynajmniej tym, którzy cenią takie formacje, jak White Willow, Weserbergland, The Opium Cartel (i wiele innych). Galasphere 347 jest typową supergrupą, a jej debiutancka – i całkiem możliwe, że okaże się jedyną – płyta powinna przypaść do gustu zwłaszcza fanom progresu z lat 70. i 80. XX wieku.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Wszechświat nie ma przed nimi tajemnic
[Galasphere 347 „Galasphere 347” - recenzja]

Nazwa zespołu zapewne nic nie mówi nawet najbardziej zagorzałym wielbicielom rocka progresywnego. Za to nazwiska tworzących go muzyków – Anglika, Szweda i dwóch Norwegów – są jak najbardziej znajome. Przynajmniej tym, którzy cenią takie formacje, jak White Willow, Weserbergland, The Opium Cartel (i wiele innych). Galasphere 347 jest typową supergrupą, a jej debiutancka – i całkiem możliwe, że okaże się jedyną – płyta powinna przypaść do gustu zwłaszcza fanom progresu z lat 70. i 80. XX wieku.

Galasphere 347

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGalasphere 347
Wykonawca / KompozytorGalasphere 347
Data wydania20 lipca 2018
Wydawca Karisma Records
NośnikCD
Czas trwania41:35
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Stephen James Bennett, Ketil Vestrum Einarsen, Jacob Holm-Lupo, Mattias Olsson, Dave Scragg
Utwory
CD1
1) The Voice of Beauty Drowned10:43
2) The Fallen Angel15:35
3) Barbarella’s Lover15:18
Wyszukaj / Kup
Czterej muzycy, którzy znaleźli się w składzie Galasphere 347 (do pochodzenia tej astronomiczno-kosmicznej nazwy dojdziemy później), znają się doskonale od lat. Ich artystyczne drogi przecinały się w przeszłości wielokrotnie, co owocowało kolejnymi projektami i płytami. Postaciami nadającymi ton zespołowi, wybijającymi się ponad pozostałych, są wokalista, klawiszowiec i gitarzysta Stephen Bennett, który w rodzimej Anglii udziela się w grupach Henry Fool i No-Man oraz blisko współpracuje z Timem Bownessem; z kolei norweski klawiszowiec i flecista Ketil Vestrum Einarsen zaczynał karierę w Jaga Jazzist, by następnie przewinąć się przez Motorpsycho i wreszcie stanąć na czele Wobblera. To spod ich ręki wyszły kompozycje, które trafiły na debiutancki album ich najnowszego projektu. Projektu, do udziału w którym zaprosili jeszcze norweskiego basistę Jacoba Holma-Lupo oraz szwedzkiego perkusistę Mattiasa Olssona, który trwałe miejsce w historii rocka zapewnił sobie występami w Änglagård.
Spyta ktoś: gdzie więc są te wspólne mianowniki? Jest ich aż nadto. Wystarczy wymienić następujące grupy: Weserbergland (cała czwórka!), White Willow (Einarsen, Holm-Lupo, Olsson), The Opium Cartel (Bennett, Einarsen, Holm-Lupo) oraz Kaukasus i Pixie Ninja (Einarsen, Olsson). A jeśli wzięlibyśmy pod uwagę jeszcze występy gościnne, to lista ta musiałaby zostać rozszerzona o kilka kolejnych nazw. W każdym razie nie ma najmniejszych wątpliwości, że ten międzynarodowy (brytyjsko-skandynawski) kwartet zna się doskonale. Do tego stopnia, że może funkcjonować nawet wówczas, kiedy tworzący go muzycy nie widzą się na oczy, przynajmniej na żywo. Ścieżki poszczególnych instrumentów w utworach, jakie ostatecznie trafiły na płytę zatytułowaną po prostu „Galasphere 347”, każdy z nich nagrywał osobno, w swojej ojczyźnie (w latach 2016-2017). Ostateczny szlif nadał tym kompozycjom Jacob w swoim studiu w Oslo, a wydała je mająca siedzibę w Bergen wytwórnia Karisma Records („obsługująca” całkiem liczne grono skandynawskich wykonawców, których muzyka ma swoje korzenie w latach 70. ubiegłego wieku).
Zanim przejdziemy do zawartości płyty, należy jeszcze wyjaśnić nazwę zespołu. W latach 1963-1964 stacja BBC wyemitowała trzy serie animowanego, wykorzystującego kukiełki, filmu przygodowo-fantastycznonaukowego dla dzieci „Space Patrol” (jego o rok wcześniejszy, równie popularny na Wyspach, odpowiednik to „Fireball XL5”), który był na swój sposób prekursorem takich produkcji, jak „Kosmos 1999” czy „Babilon 5”. Astronauci patrolowali w nim przestrzeń kosmiczną na dwóch międzyplanetarnych statkach: Galasphere 347 oraz Galasphere 024. Artyści tworzący grupę są oczywiście zbyt młodzi, aby mogli oglądać pierwszą emisję serialu, ale być może oglądali go później i odcisnął on na nich niezatarte piętno. Co zresztą łatwo zrozumieć, przyglądając się choćby tylko kilku odcinkom umieszczonym na YouTube. Płytę wypełniają trzy rozbudowane utwory, które łącznie trwają ponad czterdzieści jeden minut. Już ta krótka wyliczanka statystyczna wystarczy zapewne, aby serce wielbiciela rocka progresywnego, wychowanego na muzyce sprzed ponad czterech dekad, zabiło szybciej. Tak, „Galasphere 347” to idealne dzieło dla tych, którzy wychowali się na Yes, Emerson, Lake and Palmer, Camel, a nawet Marillion (ze Steve’em Hogarthem w roli głównej).
Album otwiera utwór najkrótszy, ale i tak niemal jedenastominutowy – „The Voice of Beauty Drowned”. Jego początek jest bardzo delikatny i eteryczny, oparty na akustycznych dźwiękach fortepianu i gitary; głos Bennetta wpisuje się w tę konwencję i nie zmienia tego nawet fakt, że od czasu do czasu wspomaga go chórek utworzony przez członków grupy Akaba, czyli Åsę Carild, Tobiasa Ljungkvista i… Matiasa Olssona (tak, tego samego!). Dopiero w połowie trzeciej minuty muzycy dodają mocy, a wszystko za sprawą monumentalnie brzmiących syntezatorów, dla których udanym kontrapunktem jest pojawiająca się nieco później przepiękna partia fletu, na którym gra Ketil Vestrum Einarsen. Wieńczy on pierwszą część utworu; druga rozpoczyna się od kolejnego syntezatorowego sola, do które z czasem dołącza, pozostająca jednak na drugim planie, gitara Stephena Bennetta. W finale kwartet zatacza koło i wraca do punktu wyjścia, stopniowo – głównie za sprawą wokalisty – wyciszając nastroje. Nie jest to może najoryginalniejszy przykład progresywnego grania, ale na pewno angażujący emocjonalnie i zwyczajnie urokliwy.
Te same uwagi można posłać pod adresem drugiego w kolejności „The Fallen Angel”, w którym – przynajmniej z początku – rock miesza się z popem, a gitara solowa i klawisze prześcigają się w konkurencji, którą można by scharakteryzować krótko: kto zagra delikatniej. Dopiero gdy rozlega się dźwięk puzonu (dzięki obecności w studiu kolejnego gościa, Dave’a Scragga), zespół zmienia formułę. Druga część „Upadłego anioła” ma charakter czysto symfoniczny – nie brakuje w niej ani aranżacyjnego rozmachu, ani odpowiedniej mocy. Po pełnym powłóczystych tonów dialogu gitary z klawiszami, krótko przed końcem utworu, kwartet po raz kolejny wkracza na nowe tory, tym razem dbając głównie o melodyjną partię wokalu. Udanym zwieńczeniem krążka jest natomiast „Barbarella’s Lover”. Rozkręca się ten numer bardzo długo, nabierając podniosłości i mocy. Największe wrażenie pozostawia po sobie jego kilkuminutowe zakończenie, któremu puls nadaje marszowa perkusja Matiasa Olssona. Wokół niej w dalszym ciągu budują swoje partie – najlepsze na całym albumie – Einarsen (syntezatory) i Bennett (gitara).
Z jednej strony cała „Galasphere 347” brzmi, jakby powstała w latach 70., z drugiej jednak – wyprodukowana została na wskroś nowocześnie (i to także łączy ją ze współczesnym Marillion). Nawet jeżeli nie jest to wydawnictwo, które ma duże szanse za kilka miesięcy powalczyć w zestawieniach na „najciekawszą płytę 2018 roku”, to i tak sprawi sporą frajdę wszystkim zauroczonym dotychczasowymi produkcjami tworzących go muzyków.
koniec
24 lipca 2018
Skład:
Stephen Bennett – śpiew, instrumenty klawiszowe, gitara elektryczna, gitara akustyczna
Ketil Vestrum Einarsen – instrumenty klawiszowe, programowanie, flet
Jacob Holm-Lupo – gitara elektryczna, gitara basowa
Mattias Olsson – perkusja, instrumenty klawiszowe, gitara elektryczna
Gościnnie:
Dave Scragg – puzon (2)
Akaba (Åsa Carild, Matias Olsson, Tobias Ljungkvist) – chórki (1)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.