Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Depeche Mode
‹Playing the Angel›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPlaying the Angel
Wykonawca / KompozytorDepeche Mode
Data wydania17 października 2005
Wydawca EMI Music
NośnikCD
Czas trwania52:43
Gatunekrock
EAN94634057523
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) A Pain That I'm Used To4:11
2) John The Revelator3:42
3) Suffer Well3:50
4) The Sinner In Me4:55
5) Precious4:10
6) Macrovision4:02
7) I Want It All6:10
8) Nothing's Impossible4:21
9) Introspectre1:42
10) Damaged People3:28
11) Lilian4:46
12) The Darkest Star6:55
Wyszukaj / Kup

Prosto z Nieba
[Depeche Mode „Playing the Angel” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To miał być wielki powrót wielkiego zespołu. I rzeczywiście, najnowsze dziecko Depeche Mode pozostawia w tyle ostatnie dokonania grupy: „Ultrę” i „Excitera”. Miliony fanów brytyjskiej grupy czekały z niecierpliwością na ten album i oto jest: jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych tego roku – „Playing the Angel”.

Marek Staszewski

Prosto z Nieba
[Depeche Mode „Playing the Angel” - recenzja]

To miał być wielki powrót wielkiego zespołu. I rzeczywiście, najnowsze dziecko Depeche Mode pozostawia w tyle ostatnie dokonania grupy: „Ultrę” i „Excitera”. Miliony fanów brytyjskiej grupy czekały z niecierpliwością na ten album i oto jest: jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych tego roku – „Playing the Angel”.

Depeche Mode
‹Playing the Angel›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPlaying the Angel
Wykonawca / KompozytorDepeche Mode
Data wydania17 października 2005
Wydawca EMI Music
NośnikCD
Czas trwania52:43
Gatunekrock
EAN94634057523
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) A Pain That I'm Used To4:11
2) John The Revelator3:42
3) Suffer Well3:50
4) The Sinner In Me4:55
5) Precious4:10
6) Macrovision4:02
7) I Want It All6:10
8) Nothing's Impossible4:21
9) Introspectre1:42
10) Damaged People3:28
11) Lilian4:46
12) The Darkest Star6:55
Wyszukaj / Kup
Zaczyna się głośno. Cały album jest zresztą momentami bardzo hałaśliwy, innymi razy z kolei stłumiony do granic słyszalności. Pierwszy utwór i prawdopodobnie drugi singiel, „A Pain that I’m Used to”, rozpoczyna się przeraźliwie przesterowaną gitarą, którą usłyszymy jeszcze nie raz w dalszej części albumu. Po tym ostrym wejściu zaczyna się to, co zawsze było najmocniejszą stroną Depeche Mode – melodyjność, która sprawia wrażenie, że gdzieś się to już słyszało, i niezwykła chwytliwość piosenek zaśpiewanych charakterystycznym głosem Dave’a Gahana. Powoduje to, że piosenki szybko zapadają w pamięć, a noga sama zaczyna podrygiwać do rytmu. Tytuł pierwszego kawałka oddaje jednocześnie tematykę całego „PTAka” (tak popularnie nazywają ten album polscy fani DM), czyli – mówiąc najprościej – ból i cierpienie. Na tylnej okładce znaleźć można zresztą potwierdzający to napis: „pain and suffering in various tempos”. I choć nie jest to płyta w odbiorze ciężka czy przytłaczająca, to jednak mroczna – momentami nawet bardzo. Nie wiem, czy jest w stanie pod tym względem pobić „Songs of Faith & Devotion”, ale z pewnością można oba dzieła ustawić w jednym szeregu.
Słychać na „Playing the Angel” odniesienia do poprzednich płyt zespołu, szczególnie do „Violatora”, z którym często jest porównywany. Wystarczy chociażby spojrzeć na promujący album „Precious”. Nie trzeba być melomanem, żeby dostrzec podobieństwo do uwielbianego przez radio i MTV „Enjoy the Silence”. To właśnie „Precious” wydaje się być najmocniejszym punktem albumu, choć trudno tu o jednostronną opinię, bo „Playing the Angel” jest niezwykle równą płytą. A to, jak wiadomo, nie było normą w twórczości Depeche Mode (może pomijając „Violatora” i „Songs of Faith & Devotion”). Obok „Precious” mamy tu ostro zaśpiewany „John the Revelator”, najmroczniejsze chyba „Nothing’s Impossible” i „The Darkest Star” czy przywołujący na myśl starszą twórczość DM „Lilian”, przy którym można śmiało potańczyć. Zgodnie z tradycją, wokalnie udziela się również Martin Gore. „Macro” i „Damaged People” zaśpiewał w całości, w innych utworach stanowi „tło” dla Gahana. Najmniej ciekawy jest nudnawy „I Want it All”, choć na „Exciterze” byłby zapewne jednym z lepszych kawałków.
„Playing the Angel” może okazać się dla zespołu albumem przełomowym, nie tylko dlatego, że po kilkunastu latach znów wynosi DM na szczyt. Po raz pierwszy część utworów napisał Dave Gahan, powiększając tym swój wkład w twórczość zespołu, niż śpiewając tylko to, co wymyśli i napisze Martin Gore. Trzeba powiedzieć, że skomponowane przez Gahana „Suffer Well” i „Nothing’s Impossible” są mocnym punktem krążka.
Muzycznie jest to niezły album – chociaż gorszy od „Violatora” i „Songs of Faith & Devotion”, to z pewnością lepszy od innych płyt DM. Gore i Fletcher upchnęli tu sporo trzeszczącej elektroniki, mocnego basu, dołożyli gitary (Martin postarał się, aby ich brzmienie było jak najmniej „gitarowe”), a Gahan dopełnił wszystko swoim czasem silnym, czasem melancholijnym głosem. Produkcją zajął się Ben Hilier, facet współpracujący wcześniej m.in. z zespołem Blur. W efekcie powstała płyta, która już narobiła sporo szumu, a wszystko jeszcze przed nią. I pomyśleć, że Depeche Mode było już na krawędzi rozpadu…
Miał to być powrót do korzeni, ale nie oszukujmy się. Bez Alana Wildera Depeche Mode nigdy nie zagra tak, jak to robiło kilkanaście lat temu. W odchudzonym składzie „Playing the Angel” to jednak najlepsze ich dzieło. Nikt nie powinien się spodziewać po nowym krążku, że będzie to druga „Black Celebration” lub „Music for the Masses”, bo i czasy inne, i muzycy dojrzalsi. Któryś z członków DM już zapowiedział, że w żadnym wypadku nie jest to ostatnia płyta zespołu i sądzę, że po najnowszej produkcji wszyscy fani znowu z niecierpliwością będą wypatrywać dnia premiery kolejnego krążka spod znaku róży.
koniec
18 listopada 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Płynąć na chmurach
Sebastian Chosiński

12 IV 2024

Choć ich artystyczna współpraca rozpoczęła się przed ośmioma laty, to jednak dopiero teraz duński duet skonsumował ją poprzez wydanie wspólnej płyty. Album „Clouds” – lokujący się gdzieś na pograniczu jazzu i elektroniki (z elementami awangardy i folku) – sygnują swoimi nazwiskami improwizująca wokalistka Randi Pontoppidan oraz jazzowy wibrafonista Martin Fabricius.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Welcome to the Delta Machine
— Łukasz Izbiński

Tegoż autora

Tam, gdzie kurwy, grzyby i krasnale
— Marek Staszewski

Niech żyje Polska!
— Marek Staszewski

50 minut Curacji
— Marek Staszewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.