Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Monomyth
‹Orbis Quadrantis›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOrbis Quadrantis
Wykonawca / KompozytorMonomyth
Data wydania13 września 2019
Wydawca Suburban Records
NośnikCD
Czas trwania39:57
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Boudewijn Bonebakker, Peter van der Meer, Selwyn Slop, Tjerk Stoop, Sander Evers
Utwory
CD1
1) Aquilo12:00
2) Eurus09:59
3) Auster08:55
4) Favonius09:03
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Na cztery boskie wiatry
[Monomyth „Orbis Quadrantis” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Trzy i pół roku! tyle kazał czekać na swoją nową płytę holenderski kwintet Monomyth. Zespół, który w swej twórczości łączy wpływy psychodelii ze space- i krautrockiem, a nawet nie unika nawiązań do post-rocka i progresywnej elektroniki w stylu Tangerine Dream. To wszystko znajdziecie na trwającym zaledwie czterdzieści minut concept-albumie „Orbis Quadrantis”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Na cztery boskie wiatry
[Monomyth „Orbis Quadrantis” - recenzja]

Trzy i pół roku! tyle kazał czekać na swoją nową płytę holenderski kwintet Monomyth. Zespół, który w swej twórczości łączy wpływy psychodelii ze space- i krautrockiem, a nawet nie unika nawiązań do post-rocka i progresywnej elektroniki w stylu Tangerine Dream. To wszystko znajdziecie na trwającym zaledwie czterdzieści minut concept-albumie „Orbis Quadrantis”.

Monomyth
‹Orbis Quadrantis›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOrbis Quadrantis
Wykonawca / KompozytorMonomyth
Data wydania13 września 2019
Wydawca Suburban Records
NośnikCD
Czas trwania39:57
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Boudewijn Bonebakker, Peter van der Meer, Selwyn Slop, Tjerk Stoop, Sander Evers
Utwory
CD1
1) Aquilo12:00
2) Eurus09:59
3) Auster08:55
4) Favonius09:03
Wyszukaj / Kup
Tak długie oczekiwanie na nowe wydawnictwo Holendrów da się – w pewnym stopniu – usprawiedliwić. Pod koniec 2017 roku w składzie grupy, który przez ponad sześć lat pozostawał niezmienny, nastąpiła bowiem istotna roszada personalna – z kolegami pożegnał się gitarzysta Thomas van der Reydt, a jego miejsce zajął Boudewijn Bonebakker. To w naturalny sposób opóźniło prace nad nowym materiałem, ale też – bądźmy obiektywni – nie aż na tyle (o czym jeszcze będzie mowa). Wróćmy jednak na moment do początków formacji, którą w 2011 roku w Hadze powołali do życia basista Selwyn Slop oraz perkusista Sander Evers. Obaj dali się już wcześniej poznać na lokalnej scenie. Selwyn wspierał swym talentem alternatywną zespół Incense („Approx 45 Min”, 2001; „On Tip of Wings We Walk”, 2003), natomiast Sander – dwa stonerowo-spacerockowe kolektywy: 35007 („Liquid”, 2002; „Phase V”, 2005) i Gomer Pyle („Idiots Savants”, 2008). Gdy stworzyli Monomyth, u ich boku znaleźli się jeszcze klawiszowiec Peter van der Meer, odpowiadający za efekty elektroniczne Tjerk Stoop oraz wspomniany już van der Reydt.
Grupa zadebiutowała po dwóch latach działalności, czyli w 2013 roku, wydanym przez Burning World Records (będącym „bliskim krewnym” wytwórni Roadburn) albumem „Monomyth”. Krążek spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem fanów i krytyków oraz zaowocował znacznie korzystniejszym dla artystów kontraktem z, mającą siedzibę w holenderskim Haarlemie, firmą Suburban Records. Dla nich muzycy ze stolicy przygotowali trzy kolejne wydawnictwa: „Further” (2014), „Exo” (2016) oraz to najnowsze, opublikowane 13 września tego roku – „Orbis Quadrantis”. To na nim po raz pierwszy w składzie Monomyth można usłyszeć Boudewijna Bonebakkera. On sam jednak wcale nie jest debiutantem. To gitarzysta o ogromnym doświadczeniu i z kilkunastoma płytami na koncie. Na początku lat 90. ubiegłego wieku dołączył do legendy europejskiej sceny deathmetalowej Gorefest, z którym nagrał siedem płyt, a po jego rozpadzie znalazł się w klasycznie rockowym Gingerpig („The Ways of Gingerpig”, 2011; „Hidden from View”, 2013; „Ghost on the Highway”, 2015).
Porównując dokonania Gorefest z Gingerpig, można dostrzec ewolucję muzycznych zainteresowań Bonebakkera – i w tym kontekście jego ostateczny akces do Monomyth absolutnie nie dziwi. Ba! wydaje się naturalną koleją losu. Dołączywszy do kolegów z Hagi, Boudewijn wziął udział w tworzeniu nowego repertuaru, z którym kwintet wszedł latem – pomiędzy czerwcem a sierpniem – 2018 roku do dwóch studiów: Moon Music w limburskim Maasbracht oraz The Void w Eindhoven. I to właśnie może zaskakiwać – że materiał zarejestrowany z myślą o „Orbis Quadrantis” musiał przez rok czekać na publikację. Ta płyta przecież musiała być już gotowa, czyli zmiksowana i zremasterowana, wczesną wiosną. Najważniejsze jednak, że w końcu ujrzała światło dzienne, bo jest to bezsprzecznie powód do radości. Trzyma ona bowiem poziom poprzednich wydawnictw, którymi zresztą Holendrzy bardzo wysoko zawiesili poprzeczkę. Także od strony edytorskiej, która tym razem zachwyca.
Panowie z Monomyth od początku działalności stawiają na rozbudowane formy – i nie inaczej jest w przypadku najnowszej płyty. Trafiły na nią cztery kompozycje, których czas trwania oscyluje wokół dziesięciu minut każda. To wystarczająco, aby zbudować odpowiedni nastrój i uzależnić od niego słuchaczy. Na początek podróży – taką interpretację narzuca łaciński tytuł płyty – wybrali wyraźnie dzielący się na dwie części utwór „Aquilo” (zawdzięczający tytuł rzymskiemu bogu Akwilonowi, odpowiednikowi greckiego Boreasza, który uosabiał wiatr północny), odcinek najdłuższy do przemierzenia. Wprowadzają do niego klimatyczne klawisze, do których z czasem dołącza ciepła w brzmieniu gitara barytonowa (zagrał na niej Selwyn Slop). Ta introdukcja ciągnie się przez prawie cztery minuty, po czym następuje wejście całego zespołu. Powolne i majestatyczne, jak w doom metalu, pozbawione jednak jego ciężkości, znacznie bliższe eterycznej i hipnotycznej psychodelii, później natomiast ewoluujące w stronę monotonnego, lecz przyjaznego uszom słuchacza post-rocka.
W drugiej części na plan pierwszy wybija się motoryczna gitara Tjerka Stoopa (tym razem odłożył on na bok swoje elektroniczne zabawki), obok której wyrasta z biegiem czasu coraz odważniejsza i efektowniejsza partia solowa Boudewijna Bonebakkera. Moc nie odbiera jednak „Aquilo” niemal romantycznego charakteru. Drugi w kolejności „Eurus” (ten tytuł odnosi się z kolei do rzymskiego Wulturnusa, boga uosabiającego wiatr wschodni) jest w warstwie rytmicznej zaskakująco jednostajny. Wiele jednak dzieje się na pierwszym planie, choć zmiany zachodzące w eksponowanych partiach gitary i syntezatorów są ewolucyjne, rzucają się więc w uszy dopiero po jakimś czasie. Peter van der Meer po raz pierwszy też sięga tutaj po organy Hammonda, których charakterystyczne, nieco szorstkie i surowe brzmienie znacząco wzbogaca tę kompozycję, jednocześnie stanowiąc kontrast do nadzwyczaj delikatnej gitary Boudewijna wieńczącej całość.
Pewnym zaskoczeniem dla fanów Monomyth, zwłaszcza tych, którzy dobrze znają wcześniejsze albumy kwintetu, może być „Auster” (nawiązanie do rzymskiego boga wiatru południowego, utożsamianego z greckim Notosem), którego pulsujący syntezatorowy początek z miejsca przywodzi na myśl wczesne płyty Tangerine Dream (poza debiutem) i Klausa Schulzego (już po rozstaniu z Edgarem Froese). Kilka pierwszych minut wypełniają głównie klawisze (kłaniają się i Bonebakker ze swoim Moogiem, i van der Meer, i Stoop!) – powłóczyste i chropawe, klimatyczne i przesterowane. W końcówce dochodzą do tego jeszcze Hammondy i wtedy robi się już naprawdę bardzo gęsto od dźwięków. Wszystko to dość jednoznacznie kojarzy się z eksperymentalnym elektronicznym krautrockiem z połowy lat 70. XX wieku (vide Harmonia, Cluster czy Neu!).
Na zakończenie płyty Holendrzy wybrali Fawoniusza („Favonius”), czyli rzymskiego boga będącego odpowiednikiem greckiego Zefira, uznawanego za wcielenie łagodnego wiatru zachodniego. I taki też jest ten numer – psychodelicznie „rozmazany”, utrzymany w wolnym, hipnotycznym tempie, stopniowo przechodzący do świata post-rocka – monotonnego formalnie, ale sukcesywnie zyskującego na dynamice. W ostatnich minutach muzycy skupiają się jednak na złagodzeniu nastroju i wyciszeniu emocji. To znak, że podróż dobiega końca. Podróż ekscytująca i – gdy patrzymy na nią z perspektywy celu, do którego dotarliśmy po czterdziestu minutach – mimo wszystko różnorodna. Jak więc widać, odejście van der Reydta nie przysporzyło zespołowi kłopotów; Bonebakker okazał się godnym jego następcą. Jeśli zagrzeje w Monomyth miejsca na dłużej, za dwa bądź trzy lata (choć może jednak na następcę „Orbis Quadrantis” nie będziemy musieli czekać aż tak długo) możemy doczekać się dzieła jeszcze dojrzalszego i bardziej fascynującego.
koniec
17 września 2019
Skład:
Boudewijn Bonebakker – gitara elektryczna, syntezator Mooga
Peter van der Meer – syntezatory, organy Hammonda, gitara elektryczna
Selwyn Slop – gitara basowa, gitara barytonowa
Tjerk Stoop – syntezatory, gitara elektryczna
Sander Evers – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.