Tu miejsce na labirynt…: Saturnowziętość międzygalaktycznego bóstwa [EABS „Discipline of Sun Ra” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Choć wielu artystów będzie wspominać go jako przeżycie traumatyczne, przez muzyków tworzących zespoły EABS i Błoto 2020 rok zostanie zapewne uznany za nadzwyczaj owocny. Przede wszystkim z powodu publikacji przez nich aż trzech płyt długogrających: „Erozji”, „Kwiatostanu” oraz „Discipline of Sun Ra”. Na tej ostatniej – najciekawszej spośród wszystkich wspomnianych – wrocławscy artyści zamieścili własne przeróbki utworów nagranych przed laty przez legendarnego amerykańskiego jazzmana.
Tu miejsce na labirynt…: Saturnowziętość międzygalaktycznego bóstwa [EABS „Discipline of Sun Ra” - recenzja]Choć wielu artystów będzie wspominać go jako przeżycie traumatyczne, przez muzyków tworzących zespoły EABS i Błoto 2020 rok zostanie zapewne uznany za nadzwyczaj owocny. Przede wszystkim z powodu publikacji przez nich aż trzech płyt długogrających: „Erozji”, „Kwiatostanu” oraz „Discipline of Sun Ra”. Na tej ostatniej – najciekawszej spośród wszystkich wspomnianych – wrocławscy artyści zamieścili własne przeróbki utworów nagranych przed laty przez legendarnego amerykańskiego jazzmana.
EABS ‹Discipline of Sun Ra›Utwory | | CD1 | | 1) Brainville | 08:00 | 2) Interstellar Low Ways | 08:26 | 3) The Lady with the Golden Stockings [The Golden Lady] | 03:18 | 4) Discipline 27 | 05:21 | 5) Neo-Project #2 | 06:11 | 6) Trying to Put the Blame on Me | 05:02 | 7) UFO | 04:27 |
Skąd pochodził Sun Ra? Oficjalna biografia czarnoskórego pianisty jazzowego przekonuje, że urodził się – jako Herman Poole Blount – w maju 1914 roku w miejscowości Birmingham w amerykańskim stanie Alabama. On sam przekonywał jednak, że przybył na Ziemię z… Saturna, aby głosić pokój. Mając trzydzieści osiem lat, urzędowo zmienił imię i nazwisko – od tego momentu w dokumentach miał wpisane: Le Sony’r Ra. Karierę muzyczną zaczął w połowie lat 30. ubiegłego wieku, ale rozgłos zdobył dwie dekady później. Początkowo grał jazz nowoorleański, ragtime i swing, później stał się wyznawcą be- i hard-bopu, artystyczne poszukiwania doprowadziły go ostatecznie do awangardowego fusion i space-jazzu. Jedno jest pewne: był artystą, który wymykał się jakimkolwiek klasyfikacjom. Grywał w składach kameralnych, nawet zdarzało mu się solo, ale najpełniej „wypowiadał” się, mając u swego boku kilkunasto-, a niekiedy nawet kilkudziesięcioosobową orkiestrę, a raczej… Arkestrę. Był aktywnym muzykiem aż do śmierci w 1993 roku. W tym czasie tylko raz odwiedził Polskę, pojawiając się w Kaliszu na siedem lat przed śmiercią – jako gość trzynastej (ale wcale nie pechowej) edycji Festiwalu Pianistów Jazzowych (zaprosił go ówczesny dtrektor artystyczny tej imprezy Sławomir Kulpowicz). Sun Ra nigdy nie cieszył się w Polsce statusem artysty kultowego – pod tym względem nie dorównywał ani Johnowi Coltrane’owi, ani Milesowi Davisowi (nie mówiąc już o wybitnych polskich jazzmanach pokroju Tomasza Stańki, Zbigniewa Seiferta, Zbigniewa Namysłowskiego czy Krzysztofa Komedy). A jednak jego muzyka odcisnęła piętno również na artystach znad Wisły (gwoli ścisłości, należało dodać, że znad Odry); po latach do fascynacji nią przyznali się muzycy wrocławskiej formacji EABS (co jest skrótem od Electro-Acoustic Beat Sessions). To zespół, który zdobył już spore uznanie w świecie dzięki albumom, na których zaprezentował zupełnie nowe, jak na rodzime standardy, podejście do jazzu i jazzowej klasyki. Po rejestracji trzech materiałów studyjnych – „Puzzle Mixtape” (2016), „Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)” (2017) oraz „Slavic Spirit” (2019) – czterech muzyków oryginalnego składu zdecydowało się na „skok w bok” i stworzyło zupełnie nowy projekt pod nazwą Błoto. Płytowy debiut Błota – „ Erozje” – miał miejsce wiosną tego roku, a już we wrześniu ukazała się jego druga płyta zatytułowana „Kwiatostan”. Tym samym mogło się wydawać, że tak silne zaangażowanie pianisty Marka Pędziwiatra, saksofonisty Olafa Węgiera, basisty Pawła Stachowiaka i perkusisty Marcina Raka w funkcjonowanie nowego zespołu sprawi, iż na czwarty studyjny (a piąty w ogóle) krążek EABS poczekamy przynajmniej do przyszłego roku. A tu – nagle i niespodziewanie! – pod koniec października światło dzienne ujrzał (tradycyjnie wydany przez angielsko-polską wytwórnię Astigmatic Records) album „Discipline of Sun Ra”, na który trafiły nowe, często odległe od oryginalnych, wersje kompozycji Hermana Poole’a Blounta. Oj, przepraszam – miałem oczywiście na myśli Sun Ra, przybysza z Saturna. Muzycy EABS – do wspomnianej powyżej czwórki dołączyli jeszcze trębacz Jakub Kurek oraz perkusjonista i spec od elektroniki Piotr Skorupski – wybrali utwory z różnych okresów kariery Amerykanina: najstarszy („Brainville”) powstał w 1957 roku, natomiast najmłodszy („UFO”) – dwadzieścia dwa lata później. Dzięki temu mogli również zaprezentować całkiem spore spektrum stylistyczne dorobku genialnego i wielce zasłużonego dla jazzu pianisty. Muzycy EABS nie byliby jednak sobą, gdyby nie przepuścili utworów Sun Ra przez własną wyobraźnię. Gdyby nie wzbogacili ich o elementy charakterystyczne dla hip-hopu, funku i spiritual-jazzu. Efekt – absolutnie – zaskakuje. I zachwyca! Można podejrzewać, że gdyby ich twórcy było dane posłuchać poświęconego mu „Discipline of…” – byłby saturnowzięty. Album wrocławian otwiera wspomniany już „Brainville”, który swą premierę miał na wydanym w 1957 roku longplayu „Jazz by Sun Ra”. W wersji oryginalnej był to numer postbopowy, ale zawierający już pierwiastki stylu charakterystycznego w następnych latach dla – wybaczcie, ale nie chcę się powtarzać – Blounta. W wykonaniu Polaków to bardzo dynamiczna kompozycja z niemal psychodelicznym, syntezatorowym tłem, przez które od czasu do czasu przebijają się także dźwięki fortepianu elektrycznego. Plan pierwszy tworzą jednak przede wszystkim dęciaki – czy to grające solo, czy też w duecie. Aby jeszcze głębiej wprowadzić słuchaczy w klimat tworzony przez Sun Ra, muzycy pozwolili sobie wsamplować w niektóre utwory jego głos. Amerykanina słyszymy chociażby na otwarcie „Interstellar Low Ways” (z tak właśnie zatytułowanej płyty wydanej w 1967 roku) i jest to, nie tylko z tego powodu, jeden z najmocniejszych fragmentów całego wydawnictwa. Utwór trwa ponad osiem minut, ale dzieje się w nim tyle, że bogactwem brzmień można by obdzielić godzinną suitę. Po bardzo melodyjnym i optymistycznym początku (vide motyw na saksofonie) kompozycja – za sprawą leniwie snującego się syntezatora Mooga (gra na nim, dla odmiany, Paweł Stachowiak) – nabiera bardzo nastrojowego, a z czasem wręcz „kosmicznego” charakteru. Psychodelia miesza się tutaj ze space rockiem i spirituals-jazzem, a całość wieńczą efekty elektroniczne. Krótki numer „The Lady with the Golden Stockings (The Golden Lady)” – zaczerpnięty z płyty „The Nubians of Plutonia”, wydanej w 1969 roku, jest w rzeczywistości o dekadę starszy, ponieważ na ten longplay trafił materiał nagrany przez Sun Ra w latach 1958-1959. Wokół rytmu narzuconego przez automat perkusyjny (beat machine) pojawiają się dźwięki syntezatorów i monotonny, zapętlony motyw saksofonu; przebija się również wsamplowany głos patrona Arkestry, który powtarza monotonnie: „I am Sun Ra”. Tu także jazz miesza się z bardzo przestrzenną muzyką, jakby nie z tego świata. Podobnie jak Blountowi, tak i muzykom EABS zdarza się na „Discipline of…” zawędrować na poletko jazzrockowe. Najwyraźniej słychać to w „Discipline 27” (z albumu „Discipline 27-II”, który ukazał się w 1973 roku), gdzie po momentach mocno improwizowanych i „kosmicznych” zespół pozwala sobie na znacznie mocniejsze akcenty (vide rockowa perkusja wzmocniona instrumentami perkusyjnymi, zadziorne dęciaki, wreszcie „kwasowo” brzmiący fortepian elektryczny). Free jazzu nie brakuje także w „Neo-Project #2”, który swoją premierę miał na zatytułowanym adekwatnie do zawartości krążku „Cosmos” (1976). Mimo że tempo jest wolne, a miejscami wręcz leniwe, dzieje się tutaj mnóstwo – podziwiać możemy partię solową trębacza, „przebiegający” w tle fortepian akustyczny, wreszcie pojawiające się w finale saksofony. Zupełnie inny charakter ma postbopowy „Trying to Put the Blame on Me” (opublikowany przed czterema laty na zawierającej archiwalny materiał koncertowej płycie „In Some for Place: Roma ’77”). Jest tak pięknie i nastrojowo, że niewiele brakuje, aby… …wiem, to w przypadku Sun Ra niemal nieprawdopodobne, ale naprawdę niewiele brakuje, aby muzycy EABS ukołysali słuchaczy do snu. A gdyby komuś rzeczywiście zdarzyło się przysnąć, to z pewnością obudzi go zamykające wydawnictwo „UFO” (z tak właśnie zatytułowanego winylowego krążka, który ujrzał światło dzienne w 1979 roku) – mieszanka hip-hopu, funku i soulu z dźwiękową feerią dęciaków, która sprawia, że świat dookoła nas zamiast pogrążać się w mroku, momentalnie się rozjaśnia. Swoje dorzuca jeszcze na koniec Marek Pędziwiatr na syntezatorach, ze smakiem wypełniając tło. Kiedy trzy lata temu wrocławianie opublikowali „Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)”, wielbiciele jazzu, a zwłaszcza Komedy, mieli twardy orzech do zgryzienia. Nikt tak nie podszedł wcześniej do twórczości mistrza jazzowego fortepianu; nikt tak nie porozkładał jego urzekających pięknem melodii na czynniki pierwsze, aby później poskładać z powrotem i przy okazji stworzyć zupełnie nową jakość. Na „Discipline of Sun Ra” mamy do czynienia z podobnym zabiegiem, ale dokonanym z jeszcze większą świadomością. Nie da się też ukryć, że materiał wyjściowy był bardziej podatny na wszelkie de- i rekonstrukcje. Może właśnie dlatego efekt jest tak porywający. Kapitalna płyta! Kolejny murowany kandydat do najlepszych polskich jazzowych płyt roku. Skład: Marek Pędziwiatr (Latarnik) – fortepian, fortepian elektryczny, syntezatory Olaf Węgier (Książę Saxonii) – saksofon altowy, saksofon sopranowy, saksofon tenorowy Jakub Kurek – trąbka Paweł Stachowiak (Wuja HZG) – gitara basowa, syntezator Mooga Marcin Rak (Cancer G) – perkusja, instrumenty perkusyjne, automat perkusyjny Piotr Skorupski (Spisek Jednego) – instrumenty perkusyjne, efekty elektroniczne
|