Chociaż zmarł kilka lat temu, to w pamięci – nie tylko polskich – wielbicieli jazzu wciąż żyje. I pewnie żyć będzie do końca świata. A przysłużą się temu również takie wydawnictwa, jak „Good Vibes of Milian” Septetu Bernarda Maselego. Jeśli zaliczacie się do fanów wibrafonisty Jerzego Miliana, ta płyta będzie prawdziwym balsamem na Wasze uszy.
Milian od Bacha do Skaldów
[Bernard Maseli Septet, Jerzy Milian, Krzysztof Komeda, Andrzej Zieliński „Good Vibes of Milian” - recenzja]
Chociaż zmarł kilka lat temu, to w pamięci – nie tylko polskich – wielbicieli jazzu wciąż żyje. I pewnie żyć będzie do końca świata. A przysłużą się temu również takie wydawnictwa, jak „Good Vibes of Milian” Septetu Bernarda Maselego. Jeśli zaliczacie się do fanów wibrafonisty Jerzego Miliana, ta płyta będzie prawdziwym balsamem na Wasze uszy.
Bernard Maseli Septet, Jerzy Milian, Krzysztof Komeda, Andrzej Zieliński
‹Good Vibes of Milian›
Utwory | |
CD1 | |
1) Memory of Bach | 07:59 |
2) I Remember Olga | 06:01 |
3) The Miner | 08:04 |
4) Jerks at the Audience | 08:16 |
5) Luciano Coxcomb | 07:05 |
6) Street 2000 | 06:39 |
7) At the Watchmakers | 09:12 |
Jak ten czas szybko leci! W marcu tego roku minęły już trzy lata od śmierci Jerzego Miliana – światowej sławy wibrafonisty jazzowego i dyrygenta orkiestr. Mimo to wciąż ukazują się płyty z niepublikowanymi wcześniej nagraniami Mistrza (przoduje w tym oczywiście wytwórnia GAD Records) oraz nagrane przez innych jazzmanów albumy będące hołdem dla niego. Kolejny taki hołd to opublikowane przez For Tune w połowie czerwca tego roku, a sygnowane przez Septet Bernarda Maselego wydawnictwo zatytułowane „Good Vibes of Milian”. Nie jest to jednak, wbrew pozorom, materiał całkiem nowy. Powstał w czasach, kiedy Mistrz jeszcze żył. Ale po kolei… Zaczęło się bowiem wcale nie od składu siedmio-, lecz czteroosobowego.
W 2013 roku Bernard Maseli – nie bez powodu uważany obecnie za jednego z czołowych wibrafonistów Starego Kontynentu – stworzył projekt Tribute to Jerzy Milian. Do udziału w nim zaprosił trzech innych kolegów po fachu, czyli obsługujących ten sam co on instrument; byli to Ireneusz Głyk, Dominik Bukowski oraz Karol Szymanowski (
Kwartet Pałucki). Z czasem, chcąc wzmocnić siłę przekazu, dokooptowano do niego pianistę Bogusława Kaczmara oraz sekcję rytmiczną, którą stworzyli Michał Kapczuk i Marcin Jahr (znany między innymi ze współpracy z
Teatrem Tworzenia oraz Janem Ptaszynem Wróblewskim). A kiedy na odejście zdecydował się Głyk, Maseli zaprosił do kooperacji Bartosza Pieszkę, swojego studenta z Instytutu Jazzu katowickiej Akademii Muzycznej.
W takim zestawieniu osobowym grupa wystąpiła 22 września 2017 roku na drugiej edycji Love Polish Jazz Festival w Tomaszowie Mazowieckim. Wydana właśnie płyta „Good Vibes of Milian” jest zapisem tamtego występu. Na album trafiło siedem kompozycji, jakie w czasie swej niezwykle długiej kariery, sięgającej początku lat 50. ubiegłego wieku, wykonywał – w różnych składach i z bardzo różnymi wykonawcami – Jerzy Milian. Nie wszystkie utwory wyszły spod jego ręki. Są na „Good Vibes…” dwa takie wyjątki: „The Miner” autorstwa Bartosza Pieszki oraz „Street 2000” Andrzeja Zielińskiego ze Skaldów (nie wiedzieć czemu w opisie krążka przypisane wibrafoniście z Katowic, choć rodem z Poznania). Jest też – i ten właśnie numer otwiera wydawnictwo – „Memory of Bach”, którego współtwórcą był Krzysztof Komeda.
Dobierając repertuar, Maseli postanowił wymieszać kompozycje doskonale znane i bardzo popularne (wspomniane „Memory of Bach” i „Street 2000”) z tymi, które przez wiele lat były zapomniane i tkwiły na archiwalnych półkach. Wielce pomocna w tym względzie była – opublikowana w 2003 roku przez Obuh Records – składanka „Ashkhabad Girl (1967-1972)”, która przypomniała między innymi takie kompozycje Miliana, jak „Jerks at the Audience [Młoty na widowni]” (oryginalna rejestracja: grudzień 1967), „Luciano Coxcomb [Bufon Luciano]” (listopad 1967) oraz „At the Watchmakers [U zegarmistrza]” (maj 1970). Pierwotne wersje były jednak zazwyczaj bardzo krótkie (maksymalnie do trzech minut), w wykonaniu Septetu Maselego rozrosły się natomiast do siedmio-, ośmio-, nawet dziewięciominutowych improwizacji. I to jest ich wartość dodana.
Jerzy Milian wkroczył do świata wielkiego jazzu, grając w Sextecie Komedy. Wystąpił z nim chociażby na legendarnym Festiwalu Jazzowym w Sopocie w 1956 roku. I właśnie wtedy po raz pierwszy zarejestrowany został utwór „Memory of Bach”, który następnie wibrafonista włączył do repertuaru swego Tria (longplay „Bazaar” z 1970 roku). W przeróbce Maselego i jego kolegów podkreślono znacząco podwójną warstwę tej kompozycji: z jednej strony mamy więc stricte jazzowy podkład rytmiczny, z drugiej klasyczne Bachowskie wtręty zagrane na wibrafonach i marimbach. Fragmenty taneczne mieszają się z improwizowanymi (vide fortepian i kontrabas). Trudno było wybrać na otwarcie koncertu lepszy utwór! „I Remember Olga” – na płycie Miliana „Jazz” (1995) tytuł ten zapisano nieco inaczej: „I’ll Remember Olga” – przenosi słuchaczy w lata 60. XX wieku. W epokę, w której w Polsce w pełnej symbiozie funkcjonowały jazz i… film. Motyw ten jest więc bardzo filmowy – nastrojowy i subtelny. Słychać w nim wyraźnie wpływy Komedowskiej melodyki i frazowania.
„The Miner” to jedyny współczesny utwór, którego autorem jest zresztą członek Septetu – Bartosz Pieszka. Dlaczego włączono go do repertuaru? Prawdopodobnie z tego powodu, że wpisuje się on w typową dla Miliana narrację, choć zapewne nie bez znaczenia jest również chęć wypromowania młodego artysty przez jego dawnego profesora, czyli Bernarda Maselego. W porównaniu z „Memory of Bach” i „I Remember Olga” więcej tu dynamiki i intensywności, ale też niepokoju. Choć oczywiście instrumentami wiodącymi są cały czas wibrafony, kompozytor zostawia też sporo miejsca na improwizacje pozostałym muzykom. Korzysta z tego zwłaszcza Bogusław Kaczmar i – w mniejszym stopniu – Michał Kapczuk (Marcin Jahr musi jeszcze poczekać na swoje „pięć minut”), których wyeksponowanie za każdym razem otwiera nowy wątek opowieści.
„Jerks at the Audience” pod swoim polskim tytułem, czyli „Młoty na widowni”, przypomniany został pod koniec 2018 roku przez reaktywowaną przez trębacza Macieja Fortunę Poznańską Piętnastkę (patrz: „
Big Club Band”), choć oczywiście chronologicznie Septet Maselego grał tę kompozycję jako pierwszy. W jego wykonaniu różni się ona jednak znacząco od bigbandowej wersji artystów z Wielkopolski. Zamiast szalejących dęciaków mamy bowiem improwizujące na całego wibrafony i marimby; w drugiej części utworu natomiast dodatkowo rozwijają skrzydła Kaczmar i – wreszcie się tego doczekał! – Marcin Jahr. Słychać w ich popisach sporą zadziorność, ale też wielką radość grania, która dominowała także w oryginałach. Podobnie rzecz ma się z „Luciano Coxcomb”, który z dość leniwej kompozycji przeistacza się z czasem w intensywną improwizację, skutecznie napędzaną przez Kapczuka i Jahra.
Pierwsza studyjna wersja „Street 2000” pochodzi z sesji radiowej z 1974 roku. Rok później
Skaldowie zaprezentowali ten utwór na festiwalu w Sopocie, po czym został on wydany na koncertowym singlu. Na dużej płycie – w nieco zmienionej wersji studyjnej – ukazał się on dopiero w 1976 roku (na longplayu „Szanujmy wspomnienia”), czyli kilkanaście miesięcy po tym, jak Jerzy Milian włączył go do repertuaru swojej Orkiestry Rozrywkowej Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach (i wydał na debiutanckiej płycie tego big bandu). W oryginale to mocny, rockowy numer. Septet Maselego, z wyjątkiem rozbudowanej improwizowanej części środkowej, nie „grzebał” przy nim aż tak wiele. I dobrze, bo właśnie zagrany na wibrafonach charakterystyczny motyw przewodni jest tym fragmentem, który wywołuje ciarki ekscytacji na plecach.
Album „Good Vibes of Milian” zamyka kolejna zapomniana staroć Jerzego Miliana – „At the Watchmakers”. To kompozycja o tyle zaskakująca, że oprócz, co oczywiste, jazzu (płynącego przez większość utworu dość leniwie), pojawiają się w niej także – w finale – elementy bluesa i rocka. Co świadczy o tym, jak bogaty i różnorodny, skrzący się niezwykłymi pomysłami jest dorobek Mistrza Jerzego. I z jakim pietyzmem odtworzyli go współcześni artyści. Słuchając „Good Vibes…”, warto jednak zwrócić szczególną uwagę na jeszcze jedną rzecz – to okładka albumu, na której wykorzystano przedstawiający, co nie powinno zaskakiwać, wibrafonistę obraz (w formie ikony) Miliana. Tak, legendarny polski jazzman był również malarzem i poetą.
Skład:
Bernard Maseli – wibrafon, marimba
Bartosz Pieszka – wibrafon, marimba, muzyka (3)
Dominik Bukowski – wibrafon
Karol Szymanowski – wibrafon
Bogusław Kaczmar – fortepian
Michał Kapczuk – kontrabas
Marcin Jahr – perkusja
oraz
Jerzy Milian – muzyka (1,2,4,5,7)
Krzysztof Komeda – muzyka (1)
Andrzej Zieliński – muzyka (6)