Mistyczna Maja z Nowego Sadu [Majamisty TriO „Wind Rose” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Na północ od Belgradu położone jest miasto Nowy Sad, w którym od lat mieszka i pracuje serbska pianistka jazzowa Maja Alvanović. Nie jest może jeszcze postacią szczególnie znaną poza ojczyzną, ale w ostatnich latach intensywnie pracuje na to, aby to się zmieniło. Po świetnym albumie „Organic” sprzed dwóch lat prowadzone przez nią TriO wydaje właśnie nowy longplay – „Wind Rose”. Co najmniej tak samo dobry!
Mistyczna Maja z Nowego Sadu [Majamisty TriO „Wind Rose” - recenzja]Na północ od Belgradu położone jest miasto Nowy Sad, w którym od lat mieszka i pracuje serbska pianistka jazzowa Maja Alvanović. Nie jest może jeszcze postacią szczególnie znaną poza ojczyzną, ale w ostatnich latach intensywnie pracuje na to, aby to się zmieniło. Po świetnym albumie „Organic” sprzed dwóch lat prowadzone przez nią TriO wydaje właśnie nowy longplay – „Wind Rose”. Co najmniej tak samo dobry!
Majamisty TriO ‹Wind Rose›Utwory | | CD1 | | 1) The City of Jewels | 09:04 | 2) Passarola | 04:42 | 3) Echoes | 07:43 | 4) Green Room | 04:31 | 5) With or Without You [for V.] | 05:43 | 6) My Father’s New Guitar | 05:07 | 7) Long Embrance | 07:42 | 8) Wind Rose | 05:24 |
Niewiele było dotąd okazji, aby zająć się w „Esensji” współczesnym jazzem serbskim. W zasadzie pojawiły się na naszych łamach jedynie teksty poświęcone – pochodzącej z Niszu –formacji Eyot („ Similarity”, 2014; „ Innate”, 2017; „ 557799”, 2020). Dzisiaj dołącza do niej grupa Majamisty TriO (tak właśnie pisane!), na czele której od samego początku stoi pianistka Maja Alvanović, córka popularnego w krajach dawnej Jugosławii Blažy Alvanovicia. Zespół działa w stolicy autonomicznej Wojwodiny, czyli w Nowym Sadzie; tam też Maja pracuje jako wykładowczyni na miejscowym uniwersytecie. Wywodzące swoją nazwę od jej imienia trio funkcjonuje od ponad dekady. Debiutancki album, zatytułowany „Mistyland”, ukazał się w 2012 roku, a w jego nagraniu – poza Alvanović – udział wzięli kontrabasista Ervin Malina (najbardziej znany ze współpracy ze skrzypkiem jazzowym Szilárdem Mezeim, Serbem pochodzenia węgierskiego) oraz perkusista Ištvan Čik. W tym samym składzie zarejestrowano również drugi longplay tria – „Love” (2014), którego cyfrowa reedycja pojawiła się przed czterema laty i wyciągnęła grupę z kilkuletniego niebytu artystycznego. Była to zarazem ostatnia płyta, na której usłyszeć możemy Čika, wkrótce bowiem zastąpił go Lav Kovač, do show-biznesu wchodzący jako bębniarz akompaniujący – w różnych składach – swojemu ojcu Borisowi. Ta „odsłona” Majamisty TriO zadebiutowała wysoko ocenionym krążkiem „Organic” (2020), a teraz potwierdza swoją pozycję wydawnictwem „Wind Rose”, który nagrany został w mieszczącym się w Bukovacu (to przedmieścia Nowego Sadu) studiu Kachara. Trafiło na niego osiem utworów, spośród których tylko połowa została zarejestrowana w składzie trzyosobowym; do pracy nad czterema innymi Serbowie zaprosili gości z zagranicy: francuską wokalistkę Anetę George oraz Niemca Ulricha Drechslera, który zagrał na klarnecie basowym i rożku basetowym, który jest zresztą altową odmianą klarnetu. Autorką połowy, bo czterech z ośmiu, kompozycji jest liderka projektu; jedną podarowała triu Aneta, jedną dorzucił Ervin, jedną Maja pożyczyła od ojca, ostatnia natomiast – choć nie w kolejności na płycie – to przeróbka wielkiego przeboju U2 „With or Without You”. I to chyba największe zaskoczenie repertuarowe. Nie dlatego jednak, że jazzmani, niestroniący zresztą także od inspiracji muzyką klasyczną, sięgnęli po utwór rockowy, ale dlatego, że zaaranżowali i zagrali go tak, iż nie słychać specjalnej różnicy w porównaniu z numerami własnymi. Ale do Bono i jego kolegów dopiero dojdziemy. Zacząć bowiem trzeba, zgodnie z chronologią, od „The City of Jewels” – dziewięciominutowego utworu, który jest zarówno kompozytorskim, jak i pianistycznym popisem Alvanović. Napisać, że numer ten skłania do kontemplacji, a przy tym urzeka pięknem i subtelnym nastrojem – to nic nie napisać. Efektowna melodia, rozdzielona delikatną improwizacją sekcji rytmicznej, na długo zapada w pamięć, brzmi jak magia – nic więc dziwnego, że trudno się od „The City of Jewels” oderwać. A kiedy to się już udaje, trio proponuje numer o zupełnie innym charakterze. „Passarola” jest lekka i taneczna, optymistyczna i zagrana z większym rozmachem, na dodatek – fragmentami – w stylu retro. Charakter kompozycji przestaje jednak zaskakiwać, kiedy zdamy sobie sprawę, co się za nią kryje. Tytuł nawiązuje bowiem do projektu statki powietrznego, jaki na początku XVIII wieku skonstruował pochodzący z Brazylii portugalski jezuita Bartolomeu de Gusmão. I chociaż jego konstrukcja nigdy nie wzniosła się w przestworza, zapewniła zakonnikowi sławę. Do tego stopnia, że jego – jak się później okazało, wcale nie taki fantastyczny – koncept zaintrygował żyjących trzy wielki później artystów z Bałkanów. W bardzo klasycznym w formie „Echoes” po raz pierwszy słyszymy zaproszonych do nagrań gości. Na tle leniwie snującej się sekcji rozbrzmiewa najpierw zwiewny fortepian Mai, później odpowiadający mu w nastroju śpiew Anety, a na finał – nieco smutnawy – klarnet Ulricha. Całość składa się zaś na nadzwyczaj wzruszającą opowieść. Znacznie więcej energii zespół krzesze z siebie w – ponownie nagranym w trio – „Green Room” (autorstwa Maliny). Więcej miejsca zajmuje w tym utworze kontrabas: w ręce Ervina oddano solową introdukcję, w części środkowej sięga on po smyczek, aby zahaczyć o klimaty dwudziestowiecznej kameralistyki, a na finał – wespół z Kovačem – napędzić dynamiczną improwizację. Maja lojalnie podporządkowała się tutaj koledze z zespołu, subtelnie wieńcząc dzieło. Wspomniane już wcześniej instrumentalne „With or Without You” (zaczerpnięte z wydanego w 1987 roku albumu „The Joshua Tree”) twórczo rozwija dzieło U2, eksponując nade wszystko harmonijną melodię. „My Father’s New Guitar” to numer „podebrany” ojcu Alvanović. Wbrew tytułowi jednak nie słychać w nim gitary: rozbrzmiewają natomiast ponownie głos Anety (na otwarcie i zamknięcie), klarnet w duecie z kontrabasem oraz powłóczysty fortepian, którego dźwięki przeciąga uderzający rytmicznie w perkusyjne talerze Lav. Dwa ostatnie utwory – „Long Embrance” i tytułowy „Wind Rose” – mają dwa wspólne mianowniki: wyszły spod kompozytorskiej ręki Mai i nagrane zostały w składzie pięcioosobowym. Ten pierwszy to najsmutniejszy fragment płyty: z niepokojącą partią fortepianu i natchnioną wokalizą francuskiej pieśniarki, którą w finale wspomaga jeszcze niemiecki klarnecista. Drugi (czyli ostatni na krążku) ma bardziej ilustracyjny charakter. Trzeba jednak przyznać, że z czasem mocno ewoluuje ku niemal folkowemu fusion, o czym przekonują intensywna marszowa perkusja i zahaczający o klimaty klezmerskie, o co w przypadku tego akurat instrumentu nietrudno, klarnet. Dotarłszy po pięćdziesięciu minutach do finału można jedynie żałować, że to już. Nie mam jednak wątpliwości, że każdy, kto choć raz wysłucha „Wind Rose”, szybko wyłuska z niej swoje ulubione kompozycje, do których będzie długo i namiętnie powracał. Przynajmniej przez kolejne dwa lata, bo wtedy – miejmy nadzieję – powinna ukazać się następna płyta serbskiego tria. Skład: Maja Alvanović – fortepian Ervin Malina – kontrabas Lav Kovač – perkusja
gościnnie: Aneta George – śpiew (3,6-8) Ulrich Drechsler – klarnet basowy, rożek basetowy (3,6-8)
|