Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Trio Subliminal
‹Trio Subliminal 2: Cinema Infernale›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTrio Subliminal 2: Cinema Infernale
Wykonawca / KompozytorTrio Subliminal
Data wydania25 lutego 2022
Wydawca Orenda Records
NośnikCD
Czas trwania52:05
Gatunekjazz, metal, noise
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Dan Rosenboom, Jake Vossler, Tina Raymond
Utwory
CD1
1) Spectral Riders22:31
2) Obelisk10:28
3) Kaiju19:05
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Balsam na skołataną duszę
[Trio Subliminal „Trio Subliminal 2: Cinema Infernale” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Amerykański trębacz jazzowy Dan Rosenboom stworzył sobie idealne warunki pracy. Ma domowe studio nagraniowe i oddane grono współpracowników, którzy chętnie angażują się w kolejne jego projekty. Nowe płyty wydaje co parę lat, ale robi to wówczas całymi partiami. Album „Cinema Infernale” – sygnowany nazwą Trio Subliminal – to jego pierwsze tegoroczne wydawnictwo. Oby nie ostatnie!

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Balsam na skołataną duszę
[Trio Subliminal „Trio Subliminal 2: Cinema Infernale” - recenzja]

Amerykański trębacz jazzowy Dan Rosenboom stworzył sobie idealne warunki pracy. Ma domowe studio nagraniowe i oddane grono współpracowników, którzy chętnie angażują się w kolejne jego projekty. Nowe płyty wydaje co parę lat, ale robi to wówczas całymi partiami. Album „Cinema Infernale” – sygnowany nazwą Trio Subliminal – to jego pierwsze tegoroczne wydawnictwo. Oby nie ostatnie!

Trio Subliminal
‹Trio Subliminal 2: Cinema Infernale›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTrio Subliminal 2: Cinema Infernale
Wykonawca / KompozytorTrio Subliminal
Data wydania25 lutego 2022
Wydawca Orenda Records
NośnikCD
Czas trwania52:05
Gatunekjazz, metal, noise
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Dan Rosenboom, Jake Vossler, Tina Raymond
Utwory
CD1
1) Spectral Riders22:31
2) Obelisk10:28
3) Kaiju19:05
Wyszukaj / Kup
To, że przez kilka ostatnich lat nie poświęcałem należytej uwagi amerykańskiemu trębaczowi Dan(iel)owi Rosenboomowi (rocznik 1982), nie oznacza, iż muzyk ten próżnował. Tym bardziej że udał się na wczesną emeryturę. Nic z tych rzeczy! Muzyk ten wciąż jest bardzo aktywny, czego dowodem jego mnożące się projekty artystyczne. Gdy jeden znika, niemal natychmiast na jego miejsce pojawia się nowy. W efekcie bogactwa dyskografii mogłoby pozazdrościć Danowi wielu uznanych twórców. Przyjrzyjmy się jej pokrótce. Już samymi płytami solowymi Rosenboom byłby w stanie obdzielić kilku wykonawców; oto ich – całkiem możliwe, że niepełna – lista: „Bloodier, Mean Son” (2005), „Unsayable Absence” (2013), „Book of Omens” (2013), „Astral Transference & Seven Dreams” (2015), „Resonance” (2015), „Book of Storms” (2015), „Points on an Infinite Line” (2020), „Language” (2020), „Absurd in the Antropocene” (2020) oraz „Ceremony” (2021). A to jedynie wierzchołek góry lodowej.
Do tego należy dodać krążki publikowane pod szyldami DR. MiNT („Visions and Nightmares”, 2008; „Ritual”, 2008/2013; „Kingsize Sessions”, 2013; „Voices in the Void”, 2017; „Beyond the Void”, 2017), Burning Ghosts („Burning Ghosts”, 2016; „Reclamation”, 2017; „American Circus”, 2019) oraz The Daniel Rosenboom Septet („Fallen Angels”, 2011) i Quintet („Fire Keeper”, 2014). Drugie tyle to albumy innych wykonawców, w nagraniu których trębacz wziął udział jako muzyk sesyjny bądź gość specjalny. Robi wrażenie, prawda? A to i tak dla Dana wciąż mało, parę lat temu powołać więc jeszcze do życia Trio Subliminal, do udziału w którym zaprosił gitarzystę Jake’a Vosslera (kolegę z Burning Ghosts) oraz perkusistkę Tinę Raymond (udzielającą się między innymi w zespołach Unsilent Majority, Esthesis Quartet oraz sekstecie Jona Armstronga).
Formacja zadebiutowała udostępnionym w sieci w kwietniu 2019 roku albumem zatytułowanym po prostu „Trio Subliminal”. Cały materiał został zarejestrowany w formie zespołowej improwizacji w ciągu zaledwie jednego dnia (18 listopada rok wcześniej), a odbyła się ona w domowym studiu Rosenbooma (BoomHill) w Los Angeles. W opisie płyty dodano jeszcze informację, że na etapie postprodukcji i masteringu nie zastosowano żadnych dogrywek ani nie ucięto choćby jednego dźwięku; do słuchaczy dotarło więc dokładnie to, co zagrano w czasie sesji. Podobnie przebiegało drugie spotkanie muzyków, jakie Dan wyznaczył w tym samym miejscu na 24 października ubiegłego roku, a którego owocem stał się opublikowany pod koniec lutego album „Trio Subliminal 2: Cinema Infernale”. Tym razem pojawił się on w sprzedaży także na nośniku kompaktowym (za sprawą wytwórni Orenda Records), co zapewne było ukłonem wobec nieco bardziej konserwatywnych fanów.
Choć sama muzyka grana przez Trio Subliminal konserwatywnych ani ortodoksyjnych fanów jazzu raczej nie usatysfakcjonuje. Obojętnie bowiem pod jakim szyldem Rosenboom by nie nagrywał (czy będzie to DR. MiNT, czy Burning Ghosts, czy też pod własnym nazwiskiem), amerykański trębacz pozostaje w zasadzie wierny obranemu na początku kariery stylowi: mieszance free jazzu z heavy metalem i noise’em. Jedyne, co się zmienia, to proporcje poszczególnych gatunków. W przypadku Trio Subliminal wydają się one idealnie wyważone, co oznacza, że „Cinema Infernale” sprawi taką samą przyjemność wielbicielom tych ostrzejszych produkcji Johna Zorna, jak i dokonaniom Matsa Gustafssona do spółki z Merzbowem i Thurstone’em Moore’em.
Na album trafiły zaledwie trzy kompozycje, ale za to rozbudowane tak bardzo, że w sumie trwają ponad pięćdziesiąt minut. Tyle czasu zajęła więc cała sesja. A ile przygotowanie do niej? Bo raczej trudno uwierzyć w to, że muzycy podeszli do nagrania praktycznie z marszu. Aczkolwiek… biorąc pod uwagę fakt, że znali się już wcześniej i niejeden raz ze sobą grali, może wystarczyło tylko ogólne określenie ram stylistycznych i czasowych. I to należałoby uznać za wielce prawdopodobne. Płytę otwiera ponad dwudziestominutowy „Spectral Riders”, w którym od pierwszych sekund trąbka Rosenbooma i gitara Vosslera przemawiają jednym głosem, a jest to głos bardzo przenikliwy i przejmujący. Z czasem drogi obu instrumentalistów rozchodzą się, choć cały czas starają się iść równolegle, nie tracąc siebie nawzajem z oczu. Po intensywnej introdukcji przychodzi właściwy moment na rozbudowane improwizacje i zmieniające się nastroje.
Muzycy chętnie bawią się brzmieniem: stosują sprzężenia i pogłosy, chętnie grają dźwięki powłóczyste, które łatwiej poddają się przeprowadzanej „na żywo” obróbce elektronicznej. Ale potrafią też wykrzesać z siebie potężną dawkę freejazzowego czadu. Zazwyczaj sygnał do tego daje Dan, a w ślad za nim podąża Jake, by następnie wymienić się rolami. Tina z kolei dwoi się i troi za ich plecami, by wszystko to utrzymać w rytmicznych karbach. Nieco oddechu zyskuje w momentach, w których Rosenboom sięga po komputer i „zabawia” się w noise’owego szamana, w czym zresztą lojalnie wspiera go swoją zadziorną gitarą Vossler. Próba opisania tego, czym jest „Spectral Riders”, to ogromne wyzwanie: wiele bowiem w tej muzyce zaskakujących rozwiązań, ulotnych motywów, które przykuwają choć na chwilę uwagę słuchacza swoją melodyjnością, by następnie zniknąć pod lawiną potężnych awangardowych barw i tonów.
Nieco inne oblicze trio prezentuje w „Obelisku”. Zgodnie z tytułem utworu, zaczyna się on bardzo dostojnie i podniośle, w czym największą zasługę ma narzucająca wolny, ale potężny jak walec rytm Tina Raymond. Dopiero z czasem zespół rozkręca się i wskakuje na właściwe sobie freejazzowe tory, nie porzucając tej drogi już do samego końca. Choć to przecież wcale nie koniec, ponieważ pozostaje jeszcze prawie dwudziestominutowy „Kaiju”, którego początek może wprawić – za sprawą melodyjnej partii trąbki – w lekkie osłupienie. W tle jednak nową narrację buduje Vossler, który chociaż także ulega (przynajmniej na krótko) czarowi melodii, to jednak skutecznie „brudzi” ją sprzężeniami, stopniowo wysuwając się na plan pierwszy i spychając z niego Rosenbooma. Dopiero w dalszej części Dan powraca z solówką, która może przyprawić swą przenikliwością o ciarki. Brzmi to jak ostrzeżenie. Ale przed czym? lub przed kim? By jednak nie pozostawiać słuchaczy w stanie nerwowego roztrzęsienia, ostatnie minuty „Kaiju” trio przeznacza na powolne wyciszanie emocji. Nawet jeśli więc przez poprzednie minuty zespół mocno nami poniewierał, to w finale postanowił mimo wszystko podać balsam na skołataną duszę.
koniec
3 maja 2022
Skład:
Dan Rosenboom – trąbka, kornet, efekty elektroniczne
Jake Vossler – gitara elektryczna, gitara barytonowa
Tina Raymond – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Płynąć na chmurach
Sebastian Chosiński

12 IV 2024

Choć ich artystyczna współpraca rozpoczęła się przed ośmioma laty, to jednak dopiero teraz duński duet skonsumował ją poprzez wydanie wspólnej płyty. Album „Clouds” – lokujący się gdzieś na pograniczu jazzu i elektroniki (z elementami awangardy i folku) – sygnują swoimi nazwiskami improwizująca wokalistka Randi Pontoppidan oraz jazzowy wibrafonista Martin Fabricius.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.