Niewiarygodne przygody Polaka w Paryżu [Karol Dobrowolski Ensemble „Bleue Mélancolie” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Debiutancki album zespołu Karola Dobrowolskiego to gratka dla miłośników jazzowych skrzypiec. Zwłaszcza tych, którzy gustują w jazzie inspirowanym tradycyjną muzyką romską. „Bleue Mélancolie” powinna spodobać się głównie wielbicielom dokonań takich tuzów, jak gitarzysta Django Reinhardt i skrzypek Stéphane Grappelli.
Niewiarygodne przygody Polaka w Paryżu [Karol Dobrowolski Ensemble „Bleue Mélancolie” - recenzja]Debiutancki album zespołu Karola Dobrowolskiego to gratka dla miłośników jazzowych skrzypiec. Zwłaszcza tych, którzy gustują w jazzie inspirowanym tradycyjną muzyką romską. „Bleue Mélancolie” powinna spodobać się głównie wielbicielom dokonań takich tuzów, jak gitarzysta Django Reinhardt i skrzypek Stéphane Grappelli.
Karol Dobrowolski Ensemble ‹Bleue Mélancolie›W składzie | Karol Dobrowolski, Roby Lakatos, Alexis Cárdenas, Piotr Sapieja, Raphaël Maillet, Hugues Duchesne, Giovanni Mirabassi, Borys Janczarski, Siegfried Mandacé, Greg Zlap, Sébastien Gastine, Nicolas Favrel |
Utwory | | CD1 | | 1) Petrucciana | 07:51 | 2) La valse bleue mélancolie | 07:53 | 3) La promenade des montagnards | 05:45 | 4) Après la pluie | 06:29 | 5) Ivresse slave | 05:07 | 6) Chopinote | 06:28 | 7) Tangos el dios | 04:35 | 8) Les empreintes polonaises à Paris | 09:14 |
W historii polskiego jazzu i fusion nigdy nie brakowało (i zresztą do dzisiaj ich nie brakuje) doskonałych skrzypków. Panteon najwybitniejszych otwieraliby tacy mistrzowie sprzed dekad, jak Zbigniew Seifert oraz Michał Urbaniak; po nich nastąpili artyści formatu Henryka Gembalskiego, Krzesimira Dębskiego oraz Macieja Strzelczyka; obecnie natomiast honoru bronią między innymi Adam Bałdych, Marcin Hałat i Dawid Lubowicz (z Bester Quartet). Teraz ma szansę dołączyć do nich jeszcze Karol Dobrowolski. Nie jest wprawdzie muzykiem najmłodszym (dobija już niemal pięćdziesiątki), ale wciąż mało znanym. Do tej pory pracował bowiem głównie na innych. Karierę zaczynał w Bydgoszczy, skąd przeniósł się do Katowic, aby studiować na Wydziale Jazzu Muzyki Rozrywkowej tamtejszej Akademii Muzycznej, którą ukończył w 2001 roku. Po studiach nierzadko grywał do „kotleta”: na statku pływającym po Atlantyku bądź w szwajcarskim hotelu. W połowie pierwszej dekady XXI wieku otrzymał stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki i wyjechał do Francji, aby uczyć się dalej na studiach podyplomowych prowadzonych przez Didiera Lockwooda – zmarłego przed czterema laty jednego z najwybitniejszych skrzypków jazzowych i jazzrockowych. We Francji pozostał do dzisiaj; mieszka w leżącym kilkadziesiąt kilometrów od Paryża Le Pecq. Poza koncertami i nagraniami zarabia na życie, pracując jako nauczyciel muzyki i wykładowca; prowadzi warsztaty we Francji i Polsce (w Krakowie, Lublinie, Warszawie). Akompaniował takim tuzom polskiego jazzu, jak Wojciech Karolak, Zbigniew Namysłowski czy Michał Urbaniak; ma również na koncie współpracę z Nigelem Kennedym. Aż dziw, że wydana ostatniego dnia sierpnia tego roku płyta „Bleue Mélancolie” jest jego solowym debiutem. „Solowym” znaczy opublikowanym pod własnym nazwiskiem, a konkretnie pod nazwą Karol Dobrowolski Ensemble. Nagrania nie są najnowsze; zarejestrowano je w ciągu trzech dni marca 2019 roku w Croissy-sur-Seine, leżącej w tym samym departamencie (Yvelines) co Le Pecq. Dobrowolskiemu udało się zgromadzić w studiu prawdziwie międzynarodowy skład, w tym między innymi wenezuelskiego skrzypka Alexisa Cárdenasa, jego węgiersko-romskiego kolegę po fachu Roby’ego Lakatosa oraz polskiego saksofonistę tenorowego Borysa Janczarskiego. Do tej grupy należy doliczyć kilku Francuzów, wśród których prym wiedzie pianista Hugues Duchesne, oraz jednego Włocha, choć na stałe rezydującego w Paryżu – pianistę Giovanniego Mirabassiego. Instrumentem dominującym na „Bleue Mélancolie” są oczywiście skrzypce. Nie tylko dlatego, że gra na nich lider projektu. Dobrowolski zadbał bowiem o stworzenie z zaproszonych do studia muzyków skrzypcowych duetu („Après la pluie”, „Chopinote”), tria („La valse bleue mélancolie”, „Tangos el dios”), kwartetu („Ivresse slave”), a nawet kwintetu („La promenade des Montagnards”). fot. M. Witamborski - polskifr.fr Stylistycznie to muzyka… retro, mocno nawiązująca do jazzu z lat 30., 40. i 50. XX wieku, kiedy to największą popularnością cieszył się tak zwany jazz manouche, niekiedy określany mianem gypsy jazzu czy gypsy swingu. Jego ojcami chrzestnymi byli romski gitarzysta Django (Jean) Reinhardt (1910-1953) oraz francuski skrzypek Stéphane Grappelli (1908-1997). W swoich kompozycjach Dobrowolski inspiruje się właśnie ich twórczością. Trudno dziwić się więc, że słuchając „Bleue Mélancolie”, możemy poczuć się, jak turyści, którzy skorzystali z wehikułu czasu i przenieśli się o kilkadziesiąt lat wstecz. Choć akurat kompozycja otwierająca album wskazuje na jeszcze inną inspirację. Wiele mówi już jej tytuł – „Petrucciana”, który jest bez wątpienia nawiązaniem do postaci legendarnego francuskiego pianisty jazzowego Michela Petruccianiego (1962-1999), znanego między innymi ze wspólnych projektów z Grappellim. Fortepian staje się więc tutaj instrumentem równie ważnym jak skrzypce. Tak zresztą jest niemal na całej płycie; w zasadzie tylko w jednym utworze („Tangos el dios”) nie słyszymy fortepianu. W „Petrucciana” grający na nim Hugues Duchesne nie tylko wchodzi w melancholijny retro-jazzowy dialog z Dobrowolskim, ale gra również subtelną improwizację. Smaczkiem staje się natomiast partia solowa saksofonu Janczarskiego, aczkolwiek trudno pozbyć się wrażenia, że akurat jego brzmienie średnio pasuje do całości. fot. M. Witamborski - polskifr.fr W nagraniu nostalgicznego „La valse bleue mélancolie” udział wzięło aż trzech skrzypków, co pozwoliło kompozytorowi na zdywersyfikowanie ich roli: od gry unisono (w pierwszej części utworu) przechodzą one do mocno kontrastującego dialogu (w części drugiej). Pomiędzy nimi znajduje się także miejsce na kolejny popis solowy pianisty (ponownie Duchesne). W „La promenade des Montagnards” zmienia się nieco nastrój: robi się skocznie i niemal folkowo, choć etniczną partię skrzypcowego kwintetu skutecznie przełamuje intensywnie jazzowa i bardzo „gęsta” sekcja rytmiczna (w postaci kontrabasisty Sébastiena Gastine’a i perkusisty Nicolasa Favrela). W tym numerze Dobrowolski chyba najbardziej zbliżył się do „cygańskiej” twórczości swoich mistrzów, czyli Reinhardta i Grappelliego. Wyróżniającą się na tle pozostałych kompozycji na pewno jest czwarta w kolejności „Après la pluie” – to jedyne dzieło, jakie nie wyszło spod ręki lidera, lecz kompozytorki (i pianistki) Valérie Sabbah. Stąd zapewne pojawienie się bluesowej partii harmonijki ustnej, na której gra niejaki Greg Zlap, a bardziej swojsko – Grzegorz Szłapczyński. I trudno zresztą się dziwić, wszak to artysta kojarzony we Francji właśnie ze sceną bluesowo-rockową. „Ivresse slave” wskazuje jeszcze jeden kierunek zainteresowań Karola Dobrowolskiego – to muzyka klasyczna, o czym świadczyłaby chociażby finałowa solówka utrzymana w stylu charakterystycznym dla kompozycja Niccolo Paganiniego. Do świata jazzu wracamy natomiast w nieśpiesznym, tanecznym „Chopinote”, w którym ponownie rozbrzmiewa saksofon Janczarskiego (solo i w duecie ze skrzypcami). Urokliwie z kolei prezentuje się „Tangos el dios”, w którym zespół płynnie przechodzi od inspiracji muzyką klasyczną do tanga, nie zapominając o bardziej energetycznych i zadziornych wstawkach. Album wieńczy „Les empreintes polonaises à Paris”. Ta ponad dziewięciominutowa opowieść o polskich śladach w stolicy Francji to jaskrawy dowód patriotycznej postawy lidera. Sam utwór ma różnorodny charakter: pojawiają się w nim zarówno nastrojowe, ale i melodyjne partie fortepianu (tym razem Giovanni Mirabassi) i skrzypiec, nawiązujące do romantycznej twórczości Fryderyka Chopina, jak również wstawki improwizowane, niekiedy bardzo intensywne (jak chociażby popis samego Dobrowolskiego). Całość kończy się jednak, co jest zgodne z przesłaniem płynącym z tytułu, nadzwyczaj sentymentalnie. Karol Dobrowolski ma bez wątpienia zadatki na kolejnego wybitnego skrzypka jazzowego rodem z Polski. Czego mu brakuje w tej chwili, aby być za takiego uznanym? Dorobku solowego! Należy więc trzymać kciuki, by na kolejne jego płyty nie trzeba było czekać zbyt długo. Skład: Karol Dobrowolski – skrzypce, muzyka Roby Lakatos – skrzypce (2,3,5,7) Alexis Cárdenas – skrzypce (2,3,7) Piotr Sapieja – skrzypce (3,5) Raphaël Maillet – skrzypce (3-6) Hugues Duchesne – fortepian (1-3,5) Giovanni Mirabassi – fortepian (4,6,8) Borys Janczarski – saksofon tenorowy (1,6) Siegfried Mandacé – gitara (3,5) Greg Zlap – harmonijka ustna (4) Sébastien Gastine – kontrabas (1-3,5,6,8) Nicolas Favrel – perkusja (1-3,5,6,8)
|