Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomasz Stańko Quintet
‹Wooden Music I›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWooden Music I
Wykonawca / KompozytorTomasz Stańko Quintet
Data wydania5 grudnia 2022
Wydawca Astigmatic Records
NośnikCD
Czas trwania55:22
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert, Janusz Stefański, Bronisław Suchanek, Janusz Muniak
Utwory
CD1
1) Piece 103:55
2) Piece 204:57
3) Piece 312:25
4) Piece 403:11
5) Piece 521:58
6) Piece 608:56
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: „Drewniani” muzykanci z Bremy
[Tomasz Stańko Quintet „Wooden Music I” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pół wieku po nagraniu koncertowe nagrania Kwintetu Tomasza Stańki wreszcie trafiają „pod strzechy”. Na dwóch albumach zatytułowanych „Wooden Music” znajduje się muzyka dokumentująca najbardziej rozimprowizowany, freejazzowy okres w twórczości polskiego trębacza. Pierwsza płyta zawiera występ z Bremy; druga, która ukaże się za kilka miesięcy, z Hamburga. Stańce towarzyszą legendy polskiego jazzu.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: „Drewniani” muzykanci z Bremy
[Tomasz Stańko Quintet „Wooden Music I” - recenzja]

Pół wieku po nagraniu koncertowe nagrania Kwintetu Tomasza Stańki wreszcie trafiają „pod strzechy”. Na dwóch albumach zatytułowanych „Wooden Music” znajduje się muzyka dokumentująca najbardziej rozimprowizowany, freejazzowy okres w twórczości polskiego trębacza. Pierwsza płyta zawiera występ z Bremy; druga, która ukaże się za kilka miesięcy, z Hamburga. Stańce towarzyszą legendy polskiego jazzu.

Tomasz Stańko Quintet
‹Wooden Music I›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWooden Music I
Wykonawca / KompozytorTomasz Stańko Quintet
Data wydania5 grudnia 2022
Wydawca Astigmatic Records
NośnikCD
Czas trwania55:22
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert, Janusz Stefański, Bronisław Suchanek, Janusz Muniak
Utwory
CD1
1) Piece 103:55
2) Piece 204:57
3) Piece 312:25
4) Piece 403:11
5) Piece 521:58
6) Piece 608:56
Wyszukaj / Kup
Tomasz Stańko (1942-2018) to – bez wątpienia – jeden z najbardziej wpływowych artystów jazzowych w historii muzyki światowej. Do wielkiej kariery przygotowywał się u boku takich mistrzów, jak Michał Urbaniak, Andrzej Trzaskowski czy Krzysztof Komeda, z którym nagrał legendarny album „Astigmatic” (1966). Ośmielony sukcesami, jeszcze będąc akompaniatorem słynnego pianisty, stworzył pierwszy własny zespół, w którym znaleźli się saksofonista tenorowy Janusz Muniak (1941-2016), kontrabasista Jan Gonciarczyk i perkusista Janusz Stefański (1946-2016). Jesienią 1967 roku kwartet ten zaprezentował się, obok kwintetu Komedy, na warszawskim festiwalu Jazz Jamboree. Kilka miesięcy później pianista opuścił Polskę, udając się do Stanów Zjednoczonych. W tym momencie nic ani nikt nie stał już na przeszkodzie, by Stańko mógł poświęcić się pielęgnowaniu własnej formacji. By wzbogacić brzmienie, przyjęto do kompanii drugiego saksofonistę (tym razem altowego) – Zbigniewa Seiferta (1946-1979), który szybko jednak przerzucił się z instrumentu dętego na skrzypce. Kiedy pod koniec 1968 roku z grupą pożegnał się Gonciarczyk, a zastąpił go Bronisław Suchanek (rocznik 1948) – narodził się najsłynniejszy skład Tomasz Stańko Quintet.
Dyskografia tej formacji nie była zbyt bogata. Zresztą czego można było oczekiwać, skoro przetrwała ona jedynie kilka lat, do 1973 roku (na koniec występując już z niemieckim kontrabasistą Hansem Hartmannem). W tym czasie ukazały się trzy płyty Kwintetu: poświęcona zmarłemu wiosną 1969 roku Krzysztofowi Komedzie „Music for K” (1970), wydana jedynie w zachodnich Niemczech koncertowa „Jazzmessage from Poland” (1972) oraz zarejestrowana „na żywo” w Monachium – już bez Suchanka – „Purple Sun” (1973). Każda doskonała i każda… inna. Jakby nagrały je różne formacje. Który album był najbardziej reprezentatywny? I tu, poszukując wiarygodnej odpowiedzi, trafiamy na problem: muzyka grupy bowiem w znaczący sposób ewoluowała; w swej „epoce środkowej” (której owocem był „Jazzmessage from Poland”) poświęcała ona uwagę głównie graniu free jazzu – i to takiego free, że już bardziej free nie można było. Jakby Polacy za wszelką cenę chcieli udowodnić, że są w stanie „przekrzyczeć” samego Petera Brötzmanna, uchodzącego za saksofonistę najgłośniej grającego na świecie.
Szczególnie twórczy dla Kwintetu był rok 1972. Grupa mieszkała wówczas w Republice Federalnej Niemiec, niemal każdego dnia grając w stu procentach improwizowane koncerty klubowe. Trzy z nich zostały zarejestrowane: występ na festiwalu jazzowym w nadreńskim Iserlohn (28 maja) został wydany na wspomnianym już „Jazzmessage from Poland”, dwa pozostałe – w Bremie (15 czerwca) i Hamburgu (9 listopada) – trafiły do radiowych archiwów. Tam też zostały odnalezione po latach, dzięki czemu wreszcie będą mogły ujrzeć światło dzienne za sprawą wytwórni Astigmatic Records. Pierwszy z nich ukazuje się już teraz, drugi pojawi się w sprzedaży za kilka miesięcy. Wspólny będzie ich szyld: „Wooden Music”. Co nie jest przypadkiem ani fanaberią; tak bowiem – jako „drewnianą muzykę” – członkowie Kwintetu określali swoją ówczesną freejazzową twórczość. I nie chodziło tu wcale o jej toporność; odnosiło się to do materiału, z jakiego wykonane były ich instrumenty (oczywiście z wyjątkiem trąbki lidera).
Na „album bremeński” trafiła całkiem spora, bo nieco ponad pięćdziesięciopięciominutowa porcja muzyki, podzielonej na sześć rozdziałów. Choć, gwoli ścisłości, spokojnie można było materiał ten podzielić na dwie części: pierwsza od „Piece 1” do „Piece 4”, druga – obejmowałaby dwa ostatnie fragmenty. Dlaczego tak? Ponieważ generalnie utwory te są ze sobą połączone; jedynie „Piece 4” posiada konkretne zakończenie. Dla kogo jest ta muzyka? To zrozumiałe, że przede wszystkim dla wielbicieli free jazzu. Czy także dla fanów Tomasza Stańki? Tu bym się zastanowił. Bo jeśli ktoś zagustował w twórczości wielkiego polskiego trębacza z okresu jego współpracy z monachijskim ECM Records (vide „Litania”, 1997; „From the Green Hill”, 1999; „Soul of Things”, 2002; „Suspended Night”, 2004; „Lontano”, 2006; „Dark Eyes”, 2009; „Wisława”, 2013), słuchając „Wooden Music I” może przeżyć potężny wstrząs estetyczny. Wszak to zupełnie inny Stańko – artysta, dla którego nie istnieją żadne granice, który potrafi wydobyć ze swojego instrumentu dźwięki przyprawiające o palpitacje serca. I który otoczony jest muzykami hołdującymi identycznej wizji.
Siadając do „Wooden Music I”, przygotujcie się więc do muzyki bardzo intensywnej i emocjonalnej, intuicyjnej i – to słowo znacznie częściej wykorzystuje się do opisy twórczości grup metalowych bądź punkowych, ale pasuje tu idealnie – czadowej. Ówczesną twórczość Kwintetu idealnie definiuje już – zaczynający się od środka (całkiem możliwe, że początek nagrania został ucięty, choć może taki też był zamiar artystów, chcących przekonać słuchaczy, że muzyka w pełni wolna nie ma ani początku, ani końca) – „Piece 1”. Solowy popis Zbigniewa Seiferta zaskakuje swą szaloną siłą wyrazu (później chyba już nigdy nie grał on z takim nerwem i zacięciem), a dodatkowo napędzają go Bronisław Suchanek i Janusz Stefański – jedna z najbardziej ekspresyjnych sekcji rytmicznych w historii polskiego jazzu i nie tylko (posłuchajcie zarejestrowanego dwa miesiące po tym występie koncertowego materiału rockowego Klanu „Live Finland 1972”, a będziecie wiedzieć, o co chodzi). Seifert pozwala im nieść się, udowadniając, że był już wtedy prawdziwym wirtuozem swojego instrumentu.
„Piece 2” zaczyna się od nieco spokojniejszych fraz skrzypcowych (z elementami mogącymi kojarzyć się nawet z muzyką ludową), ale – jak się szybko okazuje – to tylko drobny przerywnik, chwila wytchnienia dla Stefańskiego, który wkrótce włącza drugi, trzeci, a nawet czwarty bieg. W mgnieniu oka materia staje się tak gęsta, że powstaje prawdziwa dźwiękowa magma. Dopiero kiedy kontrabasista i bębniarz wyhamowują, powstaje miejsce dla trąbki. Stańko zapewnia sobie tym sposobem mocne, choć wcale nie agresywne (na to dopiero przyjdzie pora) entrée. Zresztą szybko zaprasza do współpracy Janusza Muniaka i w duecie grają z taką mocą, tak przytłaczająco, że potęgi brzmienia mógłby im pozazdrościć niejeden zespół doommetalowy. Dwa w miarę krótkie fragmenty otwierające koncert prezentują się jeszcze w miarę składnie; nieskrępowany popis freejazzowego szaleństwa Kwintet daje dopiero w ponad dwunastominutowym „Piece 3”, opartym głównie na solówkach Stańki (momentami wręcz swingującego) i Seiferta. Dopiero w finale na plan pierwszy wybija się saksofon, dzięki któremu zespół płynnie przechodzi do „Piece 4” – swoją drogą najbardziej ekspresyjnego, lecz także najkrótszego, fragmentu płyty. Napisać, że muzycy grają tu z wściekłością, to wyrazić się bardzo enigmatycznie.
Dla odmiany „Piece 5” to najdłuższa część opowieści. W zasadzie to dwudziestodwuminutowa freejazzowa suita, wielowątkowa, ze zmieniającymi się nastrojami i mnóstwem solówek. O ile we wcześniejszych utworach Muniak trzymał się zazwyczaj na uboczu, ewentualnie uzupełniał partie lidera, tutaj – przynajmniej od pewnego momentu – gra rolę pierwszoplanową. Jakby chciał sobie zrekompensować fakt, że w uprzednio skupiał się przede wszystkim na akompaniamencie. I dobrze się stało, że koledzy z zespołu pozwolili mu wreszcie rozwinąć skrzydła, bo przecież – wiemy to z wielu innych jego nagrań – był fenomenalnym improwizatorem, który granie free miał we krwi (wybaczcie rym częstochowski!). Wystarczy posłuchać wczesnych albumów Andrzeja Trzaskowskiego: „The Andrzej Trzaskowski Quintet” (1965) i „Seant” (1967). Zamykający występ „Piece 6” jest – dla odmiany – kompozycyjnie najbardziej poukładanym kawałkiem, zapowiadającym to, co Kwintet zarejestruje niebawem na „Purple Sun”. Uwagę przykuwa zwłaszcza powłóczysty duet trąbki i skrzypiec oraz mnóstwo perkusyjnych „smaczków” serwowanych przez Janusza Stefańskiego.
Cóż, nie będę ukrywał, że to taki Tomasz Stańko, którego lubię najbardziej. Który wprawia mnie w ekstazę. Przed którym zawsze będę chylił czoła. Dlatego już nie mogę doczekać się „Wooden Music II”.
koniec
1 grudnia 2022
Skład:
Tomasz Stańko – trąbka
Janusz Muniak – saksofon tenorowy
Zbigniew Seifert – skrzypce
Bronisław Suchanek – kontrabas
Janusz Stefański – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Płynąć na chmurach
Sebastian Chosiński

12 IV 2024

Choć ich artystyczna współpraca rozpoczęła się przed ośmioma laty, to jednak dopiero teraz duński duet skonsumował ją poprzez wydanie wspólnej płyty. Album „Clouds” – lokujący się gdzieś na pograniczu jazzu i elektroniki (z elementami awangardy i folku) – sygnują swoimi nazwiskami improwizująca wokalistka Randi Pontoppidan oraz jazzowy wibrafonista Martin Fabricius.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.