Islandczyk Benjamín Gísli Einarsson oraz Norwegowie Andreas Solheim i Veslemøy Narvesen – zapamiętajcie te nazwiska! Za cztery, pięć lat będą najprawdopodobniej dużo bardziej znani i cenieni. Dzisiaj dopiero pracują na swoją markę, ale nie ma wątpliwości, że w świecie nordyckiego jazzu czeka ich świetlana przyszłość. Dowodem na to jest album „Line of Thought”, który ukazuje się pod szyldem Benjamín Gísli Trio.
W drodze na szczyt
[Benjamín Gísli Trio „Line of Thought” - recenzja]
Islandczyk Benjamín Gísli Einarsson oraz Norwegowie Andreas Solheim i Veslemøy Narvesen – zapamiętajcie te nazwiska! Za cztery, pięć lat będą najprawdopodobniej dużo bardziej znani i cenieni. Dzisiaj dopiero pracują na swoją markę, ale nie ma wątpliwości, że w świecie nordyckiego jazzu czeka ich świetlana przyszłość. Dowodem na to jest album „Line of Thought”, który ukazuje się pod szyldem Benjamín Gísli Trio.
Benjamín Gísli Trio
‹Line of Thought›
Utwory | |
CD1 | |
1) Húm | 00:43 |
2) Rókkur | 06:34 |
3) For Carla | 04:22 |
4) Line of Thought | 03:30 |
5) Ida Lupino | 04:02 |
6) Simba | 05:04 |
7) Gospel Song for Andy | 05:38 |
8) It Will Be Alright | 06:30 |
Pianista Benjamín Gísli Einarsson pochodzi z Islandii, ale chcąc podbić jazzowy świat, opuścił przed paru laty rodzinną wyspę i osiadł w Norwegii. Bagaż doświadczeń, jaki zabrał ze sobą, nie był zbyt wielki. Pochwalić mógł się zaledwie jedną płytą nagraną przez działające w Reykjaviku freejazzowe trio Mókrókar („Mók”, 2020). Wcześniej jednak z zespołem tym odbył trasę po Europie Zachodniej. Znalazłszy się w Trondheim, wstąpił do miejscowego Jazz Conservatory i od tej chwili jego kariera zaczęła nabierać tempa. Znalazł się w składzie Bliss Quintet, z którym wiosną ubiegłego roku wydał longplay „Dramaqueen”, oraz w Bento Box Trio, które z kolei jesienią zadebiutowało krążkiem „Boxed”. W tym czasie Gísli stanął również na czele własnej grupy, do której zaprosił kontrabasistę Andreasa Solheima oraz perkusistkę Veslemøy Narvesen.
Wywodzący się z Asker na południu kraju Solheim, choć do tego momentu nie mógł pochwalić się żadnym nagranym albumem, miał już niejedno dokonanie na koncie. Jako student Norweskiego Uniwersytetu Naukowo-Technicznego (NTNU) w Trondheim, zasilił szeregi uczelnianego big bandu, z którego z czasem wyłonił się kwartet kierowany przez perkusistę Steinara Bø. Szybko też po zdolnego młodego muzyka sięgnęli inni liderzy; do współpracy zaprosili Andreasa argentyński gitarzysta Theo Naishtat oraz saksofonista Ask Morris, ale największym wyróżnieniem było dostrzeżenie go przez wielce zasłużonego dla jazzu improwizowanego
Ingebrigta Håkera Flatena, który znalazł dla młodszego kolegi po fachu miejsce w stworzonej przez siebie Kontrabassorkesteret.
W przeciwieństwie do kolegów mieszkająca w Oslo Veslemøy Narvesen w chwili powstania tria miała już czym się pochwalić. Można ją było bowiem wcześniej usłyszeć na albumach eksperymentalno-elektronicznego projektu Kalle („Introducing Kalle”, 2020), jazzowej Ladybird Orchestra („Fly”, 2021), indiepopowego Mall Girl („Superstar”, 2022) oraz freejazzowego Amalie Dahl’s Dafnie („Dafnie”, 2022). Jak widać, jadła chleb z bardzo różnych pieców, co akurat świadczyło na jej korzyść, dowodząc, że praktycznie w każdym gatunku radzi sobie bez problemów. Mimo że Gísli wcześniej nie miał kontaktu artystycznego ani z Andreasem, ani z Veslemøy, w rzeczywistości niczym nie ryzykował. Wiedział przecież, że będzie miał za plecami artystów, na których wcześniej poznali się muzycy bardziej od niego doświadczeni.
Na nagranie debiutanckiej płyty Tria Benjamín zaprosił Solheima i Narvesen do Reykjaviku, do studia Sundlauginn, które jest własnością legendy islandzkiego post-rocka – zespołu Sigur Rós. Uwinęli się w dwa dni – 4 i 5 sierpnia 2022 roku; potem przyszło im jednak czekać cały rok na publikację albumu, który ostatecznie ukazuje się w kooperacji norweskiej wytwórni Fjordgata Records (z Trondheim) i Reykjavík Records Shop (nazwa wyjaśnia wszystko). Czego można oczekiwać po „Line of Thought”? Mówiąc najprościej: bardzo charakterystycznej mieszanki klasycznej pianistyki jazzowej spod znaku Amerykanina Billa Evansa (1929-1980) i Szweda Esbjörna Svenssona (1964-2008) oraz freejazzowej awangardy, której hołduje Amerykanka Carla Bley (rocznik 1936). Nie bez powodu jeden z utworów na krążku nosi tytuł „For Carla”, a inny – „Ida Lupino” – jest przeróbką jej kompozycji. Wszystkie pozostałe wyszły natomiast spod ręki lidera.
„Line of Thought” to płyta krótka, ale z tego powodu wcale nie gorsza od takich, które trwają sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt minut. Liczą się bowiem przede wszystkim jakość i emocje, jakie gwarantuje zawarta na krążku muzyka. A tutaj w obu przypadkach jest doskonale. Po krótkim nostalgicznym wstępie fortepianowym w postaci „Húm”, zespół przechodzi do będącego jego rozwinięciem „Rókkur”. Ton nadaje mu subtelnie melodyjny fortepian, delikatnie wspierany przez kontrabas i perkusyjne talerze. Gísli nigdzie się nie śpieszy, spokojnie snuje swoją opowieść, w pewnym momencie pozwalając nawet Solheimowi wybić się na plan pierwszy. Jego kontrabasowa solówka staje się introdukcją do znacznie intensywniejszej gry sekcji rytmicznej, którą z kolei pianista wykorzystuje jako podkład do swojej improwizacji. W finale Trio zatacza koło i wraca do punktu wyjścia – do lirycznych tonów fortepianu.
Wspomniany już wcześniej utwór „For Carla” ma bardzo ciekawą konstrukcję: zaczyna się od mocno skompresowanej gry całego zespołu, która przypomina szykujący się do rozkwitnięcia pączek kwiatu, kiedy to już się dzieje – każdy z instrumentalistów podąża swoją drogą, w efekcie mamy do czynienia z trzema coraz bardziej dynamicznymi improwizacjami. Dotarłszy na szczyt, muzycy starają się ostrożnie z niego zejść, by zaraz potem pomaszerować na romantyczny spacer w postaci tytułowego „Line of Thought”. Tu Benjamín składa hołd przede wszystkim Billowi Evansowi i jego pianistycznej poetyce. „Ida Lupino”, którą Gísli zaczerpnął z repertuaru Carli Bley, została skomponowana – na cześć anglo-amerykańskiej aktorki, reżyserki i piosenkarki – w 1964 roku. Dwa lata później mąż Carli, pianista Paul Bley, wydał ten numer na longplayu „Closer”; na wersję autorską trzeba było natomiast poczekać jedenaście lat, kiedy to ukazała się płyta „Dinner Music”.
Co z miejsca przykuwa uwagę: wersja Paula trwała niespełna trzy minuty, Carli – prawie osiem. Którą drogą podążył Gísli? Jego „Ida Lupino” lokuje się bliżej tego, co zaproponował Paul Bley. Co oznacza, że młody Islandczyk skupił się głównie na melancholijnym ilustracyjno-filmowym lejtmotywie, ograniczając (ale nie rezygnując z niej) część improwizowaną. Mówiąc krótko: dopasował dzieło Carli Bley do swoich potrzeb, nie pozbawiając go jednak najważniejszych elementów. Następujący po „Idzie Lupino” „Simba” wywodzi się z tej samej poetyki i ma podobną konstrukcję do kilku wcześniejszych kompozycji Benjamína, co oznacza, że po nostalgicznym wstępie zespół nabiera intensywności, by w finale spiąć całość subtelną klamrą. Z tego schematu wyłamuje się za to skrojony na modłę amerykańską „Gospel Song for Andy” – energetyczny, optymistyczny, trochę soulowy, trochę bluesowy, z odważniejszą partią perkusji. W rozbudowanym finale – „It Will Be Alright” to, obok „Rókkur”, najdłuższy rozdział tej historii – islandzko-norweskie trio postanawia wyciszyć emocje. Robi to jednak z prawdziwie postbopowym rozmachem, umiejętnie łącząc wodę z ogniem.

Skład:
Benjamín Gísli Einarsson – fortepian, muzyka
Andreas Solheim – kontrabas
Veslemøy Narvesen – perkusja