Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grinderman

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGrinderman
Wykonawca / KompozytorGrinderman
Data wydaniamarzec 2007
Wydawca Mute
NośnikCD
Czas trwania40:03
Gatunekrock
EAN94638680222
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Get It On3:07
2) No Pussy Blues4:20
3) Electric Alice3:15
4) Grinderman4:33
5) Depth Charge Ethel3:47
6) Go Tell The Women3:24
7) (I Don’t Need You) To Set Me Free4:06
8) Honey Bee (Let’s Fly To Mars)3:18
9) Man In The Moon2:10
10) When My Love Comes Down3:32
11) Love Bomb4:26
Wyszukaj / Kup

Seks przez ubranie
[Grinderman „Grinderman” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nick Cave to niespokojna dusza. Od początku swej muzycznej kariery nie oglądał się na panujące trendy, tylko robił to, co chciał. Założenie nowego zespołu, Grinderman, mogło być więc tylko kaprysem. Z drugiej strony muzyk niedługo będzie obchodził pięćdziesiąte urodziny i może chciał udowodnić światu, a przede wszystkim sobie, że drzemią w nim jeszcze niespożyte pokłady energii. Jakkolwiek by nie było, debiutancki album Grinderman jest najostrzejszą i najbardziej surową płytą, jaką Cave nagrał od czasu rozpadu jego pierwszego zespołu The Birthday Party.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Seks przez ubranie
[Grinderman „Grinderman” - recenzja]

Nick Cave to niespokojna dusza. Od początku swej muzycznej kariery nie oglądał się na panujące trendy, tylko robił to, co chciał. Założenie nowego zespołu, Grinderman, mogło być więc tylko kaprysem. Z drugiej strony muzyk niedługo będzie obchodził pięćdziesiąte urodziny i może chciał udowodnić światu, a przede wszystkim sobie, że drzemią w nim jeszcze niespożyte pokłady energii. Jakkolwiek by nie było, debiutancki album Grinderman jest najostrzejszą i najbardziej surową płytą, jaką Cave nagrał od czasu rozpadu jego pierwszego zespołu The Birthday Party.

Grinderman

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGrinderman
Wykonawca / KompozytorGrinderman
Data wydaniamarzec 2007
Wydawca Mute
NośnikCD
Czas trwania40:03
Gatunekrock
EAN94638680222
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Get It On3:07
2) No Pussy Blues4:20
3) Electric Alice3:15
4) Grinderman4:33
5) Depth Charge Ethel3:47
6) Go Tell The Women3:24
7) (I Don’t Need You) To Set Me Free4:06
8) Honey Bee (Let’s Fly To Mars)3:18
9) Man In The Moon2:10
10) When My Love Comes Down3:32
11) Love Bomb4:26
Wyszukaj / Kup
Założę się, że co bardziej czepliwi fani Nicka Cave’a od razu wytkną mi, że The Birthday Party wcale nie był jego pierwszym zespołem. Dobrze, niech będzie. Cave debiutował w The Boys Next Door w 1977 roku. Kapela jednak szybko zmieniła nazwę i już w 1980 roku wydawała płyty pod nowym szyldem, czyli The Birthday Party właśnie. Panowie zafascynowani twórczością Roxy Music, Lou Reeda i Davida Bowiego stworzyli własny styl, który można określić jako mroczny postpunk.
Jak łatwo się domyśleć, nie była to łatwa i przyjemna w odbiorze muzyka. Ale i czasy były wtedy inne. Grupa zyskała sobie spore grono oddanych fanów, dla których na pewno sporym ciosem był jej rozpad w roku 1984. Wtedy to Nick Cave powołał do życia swój najbardziej znany projekt, czyli The Bad Seeds.
Największe sukcesy tego bandu przypadają na lata 90., kiedy wydawali tak wyśmienite albumy, jak „Let Love In” (1994) czy „Murder Ballads” (1996), z którego pochodzą rewelacyjne single „Henry Lee” (duet z PJ Harvey) i „Where The Wild Roses Grow” (oczywiście z udziałem Kylie Minogue). Te płyty zapowiadały zmianę podejścia Cave’a do muzyki. W jego twórczości zaczęły przeważać ballady. Nie należy przez to rozumieć, że były to słabe rzeczy. Wręcz przeciwnie. Taki „No More Shall We Part” z 2001 roku to prawdziwe arcydzieło.
Mimo artystycznych sukcesów niespokojny duch Cave’a ponownie dawał o sobie znać. Było to już widoczne na ostatnim albumie z Bad Seeds „Abattoir Blues/The Lyre Of Orpheus”, który składał się z dwóch kompaktów. Na jednym przeważały ballady, a na drugim szybsze dźwięki.
Tego jednak liderowi było mało. Po romansie z muzyką filmową (bardzo interesujący soundtrack „The Proposition”, skomponowany wspólnie z Warrenem Ellisem) w ramach odskoczni Cave wraz z trzema kolegami z Bad Seeds stworzył projekt Grinderman. Pozostali panowie dopełniający skład to Warren Ellis, Martyn P. Casey i Jim Sclavunos. Ponieważ miał to być przyjacielski projekt, Cave podjął decyzję, że nie ma sensu zapraszać dodatkowego muzyka, który grałby na gitarze, dlatego sam sięgnął po ten instrument. Jest to o tyle ciekawe, że do tej pory znany był raczej jako pianista.
Nazwa „Grinderman” pochodzi od utworu „Grinder Man Blues” nieżyjącego już bluesowego pianisty i piosenkarza Memphisa Slima. Chociaż, jak zaznaczają muzycy, nie chodziło im o nawiązanie do tradycji bluesowej, a bardziej do zwrotu „bump and grind”, który oznacza erotyczny taniec, w którym partnerzy stykają się biodrami. Coś na kształt seksu przez ubranie. O wywołanie podobnej erotycznej atmosfery chodziło muzykom w czasie komponowania materiału.
A trzeba przyznać, że zrobili to w prawdziwie ekspresowym tempie. Nagrywanie płyty, nazwanej po prostu „Grinderman”, zajęło im zaledwie pięć dni. Nie ma wątpliwości, że nie zmarnowali czasu. Krążek stanowi bowiem prawdziwy wulkan energii. Słuchając go, nie ma się wątpliwości, że panom wspólna gra sprawiła wiele przyjemności. Każdy z muzyków miał swoją przestrzeń, w której mógł się zaprezentować. I chociaż nie mamy tu do czynienia z popisami wirtuozerskimi, a wręcz przeciwnie, z dość oszczędną formą muzyczną, to jednak gdyby któregoś elementu zabrakło, pozostałaby po nim rażąca ucho dziura.
Płyta zaczyna się mocno. Najpierw Cave rozpaczliwym głosem wykrzykuje tekst, którego pierwszy wers brzmi: „I got to get up to get down and start all over again”1). Następnie wchodzi rozdzierający gitarowy riff. To utwór „Get It On”. Piorunujący początek, zapowiadający, że muzycy Grinderman nie uznają żadnych kompromisów.
Podobnie sprawy się mają z kolejnym utworem, „No Pussy Blues”. Motoryczny motyw basu i równie hipnotyczne dźwięki perkusji towarzyszą głosowi Cave’a, który opowiada o próbie poderwania dziewczyny („I sent her every type of flower / I played her guitar by the hour”2)); wprawiają słuchacza w trans. Wszystko tylko po to, by za chwilę zaatakować kakofonią dźwięków, kiedy okazuje się, że dziewczyna nie jest chętna i nic sobie z zalotów nie robi.
Podobnych mocnych dźwięków na albumie jest więcej, jak choćby nad wyraz zadziorny „Depth Charge Ethel” czy „Honey Bee (Let’s Fly To Mars)”, w którym zamiast tradycyjnego refrenu wokalista bzyczy niczym ogromna osa. Równie porywające jest zakończenie albumu, czyli utwór „Love Bomb”. Ostre dźwięki gitar, ciężka perkusja i głos Cave’a. Nie tak liryczny, jak na ostatnich płytach z The Bad Seeds, a zadziorny, niepokorny, jakby należący do człowieka obłąkanego.
Oczywiście na „Grinderman” znajdziemy też spokojniejsze fragmenty. Wrażenie robi zwłaszcza utwór tytułowy. Jest to esencja minimalistycznej formy. Nie tylko muzycznie. Nawet w tekście powtarzają się wersy: “I’m The Grinderman / In the silver rain / In the pale moonlight / I am open late”3).
Uwagę przykuwa również bardzo nastrojowy “Electric Alice”, mający w sobie coś z szamańskich obrzędów. Być może dzieje się tak za sprawą transowo brzmiących skrzypiec Warrena Ellisa.
Choć Grinderman to osobny projekt, to jednak biorą w nim udział regularni muzycy The Bad Seeds. Ciekawostką jest więc to, że podobieństwa do ich macierzystej formacji są widoczne tylko w przypadku króciutkiego „Man In The Moon”. Ale może to dlatego, że tekst, wyśpiewywany przez Cave’a przy akompaniamencie łagodnych dźwięków elektrycznych organów, jest bardzo osobisty. Opowiada o stracie ojca i choć tu jest on astronautą, który nie chce wrócić z Księżyca, to jednak odnosi się nieodparte wrażenie, że mowa jest o ojcu samego Nicka, który zginął w wypadku samochodowym („My daddy was an astronaut / That’s what I was often taught / My daddy went away too soon / Now he’s living on the moon”4)).
Trudno powiedzieć, czy Grinderman kiedyś doczeka się jeszcze jednego wydawnictwa. Można też dyskutować nad tym, czy takowe byłoby potrzebne. Obawiam się, że podobną atmosferę w czasie sesji nagraniowej można uchwycić tylko raz, co również czyni ten debiut wyjątkowym. Na razie panowie ruszają w trasę koncertową i idę o zakład, że będzie ona sukcesem, ponieważ te kawałki są wprost wymarzone, by grać je na żywo. Jeśli jednak dla kogoś muzyka zawarta na „Grinderman” będzie za ciężka, niech się nie martwi, The Bad Seeds zapowiadają na ten rok kolejne wydawnictwo. Oby było równie udane jak niniejszy projekt.
koniec
13 kwietnia 2007
1) „Musiałem wstać, zejść i zacząć wszystko od nowa”
2) „Wysłałem jej każdy rodzaj kwiatów / Grałem jej na gitarze przez godzinę”
3) „Jestem Szlifierzem / W srebrnym deszczu / W bladym blasku księżyca / Jestem czynny do późna”
4) „Mój tatuś był astronautą / Tak mnie często uczono / Mój tatuś zbyt szybko odszedł / Teraz żyje sobie na księżycu”

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Płynąć na chmurach
Sebastian Chosiński

12 IV 2024

Choć ich artystyczna współpraca rozpoczęła się przed ośmioma laty, to jednak dopiero teraz duński duet skonsumował ją poprzez wydanie wspólnej płyty. Album „Clouds” – lokujący się gdzieś na pograniczu jazzu i elektroniki (z elementami awangardy i folku) – sygnują swoimi nazwiskami improwizująca wokalistka Randi Pontoppidan oraz jazzowy wibrafonista Martin Fabricius.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Dzikość serca na zagubionej autostradzie
— Jakub Stępień

Tegoż autora

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Diabeł rozbiera się u Prady
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.