Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Smashing Pumpkins
‹Zeitgeist›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZeitgeist
Wykonawca / KompozytorSmashing Pumpkins
Data wydanialipiec 2007
Wydawca Reprise
NośnikCD
Czas trwania52:22
Gatunekrock
EAN93624997801
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Doomsday Clock 3:44
2) 7 Shades of Black 3:17
3) Bleeding the Orchid 4:03
4) That’s the Way (My Love Is)3:48
5) Tarantula3:51
6) Starz 3:43
7) United States 9:52
8) Neverlost4:20
9) Bring the Light 3:40
10) (Come On) Let’s Go3:19
11) For God and Country 4:24
12) Pomp and Circumstances 4:21
Wyszukaj / Kup

O jedną płytę za dużo
[Smashing Pumpkins „Zeitgeist” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W latach dziewięćdziesiątych nastolatki były w nich wpatrzone jak sroka w gnat. Koszulka z napisem „ZERO”, dekadencki klimat, poetyckie teksty, przebojowe piosenki – Smashing Pumpkins wyznaczali standardy. Lider SP, Billy Corgan postanowił, że reaktywuje zespół, nagra świetną płytę „Zeitgeist” i znów będzie o nim głośno. Udało mu się tylko to ostatnie.

Paweł Franczak

O jedną płytę za dużo
[Smashing Pumpkins „Zeitgeist” - recenzja]

W latach dziewięćdziesiątych nastolatki były w nich wpatrzone jak sroka w gnat. Koszulka z napisem „ZERO”, dekadencki klimat, poetyckie teksty, przebojowe piosenki – Smashing Pumpkins wyznaczali standardy. Lider SP, Billy Corgan postanowił, że reaktywuje zespół, nagra świetną płytę „Zeitgeist” i znów będzie o nim głośno. Udało mu się tylko to ostatnie.

Smashing Pumpkins
‹Zeitgeist›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZeitgeist
Wykonawca / KompozytorSmashing Pumpkins
Data wydanialipiec 2007
Wydawca Reprise
NośnikCD
Czas trwania52:22
Gatunekrock
EAN93624997801
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Doomsday Clock 3:44
2) 7 Shades of Black 3:17
3) Bleeding the Orchid 4:03
4) That’s the Way (My Love Is)3:48
5) Tarantula3:51
6) Starz 3:43
7) United States 9:52
8) Neverlost4:20
9) Bring the Light 3:40
10) (Come On) Let’s Go3:19
11) For God and Country 4:24
12) Pomp and Circumstances 4:21
Wyszukaj / Kup
Jest rok 2007. Światowy rynek muzyczny wciąż huśta się na sinusoidzie wzlotów i upadków, bo to niełatwe czasy dla szołbiznesu. Od ostatniej płyty wydanej przez Smashing Pumpkins, „Machina/The Machines of God”, minęło siedem długich lat. Od ich ostatniej naprawdę dobrej płyty, „Adore”, upłynęło aż dziewięć. Przez ten czas sporo się na muzycznym horyzoncie zmieniło. Mieliśmy nową rockową rewolucję i każdy chciał mieć zespół z „The” na początku. Za sprawą Interpol i Editors do łask powrócił Joy Division, za sprawą Ricka Rubina i Johnny’ego Casha country przestało budzić ironiczny uśmieszek. The Mars Volta reanimowała stęchłego trupa rocka progresywnego, Yeah Yeah Yeahs, Le Tigre i Peaches przywrócili modę na kolorowe lata 80., The White Stripes i Death From Above 1979 oświadczyli: duże zespoły to marnotrawstwo, do robienia dobrej muzyki wystarczą dwie osoby! Naśladowano lata 70., 60., 50., 40., 30., barok, średniowiecze i epokę kamienia łupanego. Kupowanie płyt stało się nieopłacalne – swe rządy rozpoczął iPod. Opłacalne za to stało się organizowanie wielkich koncertów charytatywnych. The Times, They Are A-Changing.
Gdzie wtedy byli idole nastolatków z lat 90.? Ano trochę nie nadążali. Albo siedzieli w domach, ćpali kokainę i wydawali słabe płyty jak Trent Reznor, albo nagrywali coraz więcej albumów, które coraz mniej kogokolwiek obchodziły, jak Pearl Jam, albo próbowały gdzieś zaistnieć, jak Billy Corgan.
Oj, nie szło Billy’emu, nie szło. Jego Zwan okazał się porażką, jego solowego longplaya „The Future Embrace” przyjęto raczej chłodno. Billy był w kropce. Z czegoś trzeba przecież żyć, a skoro samemu nie dawał rady, to może koledzy by pomogli? Zgodził się tylko perkusista, Jimmy Chamberlin, zaś reszta nowego składu to trzecioligowi muzycy, ale co tam, przecież to PRAWIE Smashing Pumpkins. No i mamy wszyscy za swoje: powstał „Zeitgeist”. Miej, Panie, litość nad tą płytą…
Album dostępny jest w pięciu różnokolorowych wersjach – jedne mają zmienioną tracklistę, inne dodatkowe kilka stron wkładki, wszystkie mają cechę wspólną: są wypełnione kiepską muzyką.
Jeśli wydaje się Wam, że singlowy „Doomsday Clock” wyznacza standardy dla całego albumu, to, niestety, mylicie się. To najlepszy utwór na płycie, parafrazując poetę: „reszta jest jazgotem…”. „Zeitgeist” razi brakiem porządnych, chwytliwych melodii, wpadających w ucho riffów, świeżych pomysłów, nowoczesnej produkcji itp., itd.
Podejdźmy do sprawy metodologicznie. Zastanówmy się: co można by zmienić, aby był to dobry krążek.
Hmm… Zabrzmi to może okrutnie, ale… gitarzystę?
Jeff Schroeder (wcześniej The Lassie Foundation) nie zapisał się do tej pory złotymi zgłoskami w historii rocka i chyba już tego nie zrobi, zwłaszcza, jeśli będzie grał tak jak na nowym albumie SP. Schroeder niekiedy próbuje naśladować swego poprzednika Jamesa Ihę, grając długie, przeciągłe dźwięki w wysokich rejestrach i mimo że nudne to i wtórne, to poprawnie wykonane (np. w „That’s the Way «My Love Is»”). Gorzej, kiedy najdzie go chętka na metalowe riffy – wtedy razem z Corganem zagłuszą każdą, nawet dość zgrabną piosenkę („Tarantula”, „Starz”), ale naprawdę źle dzieje się, gdy próbuje wzorować się na Omarze Rodriguezie z The Mars Volta lub Thurstonie Moorze z Sonic Youth. Dysonanse, eksperymenty i pseudopsychodelia to zdecydowanie nie jego działka i skutkuje to czasem niezamierzonym efektem komicznym („United States”, «Come On» Let’s Go!”). A czasami Schroeder gra, tak po ludzku, po prostu źle, jak amator. Za dowód rzeczowy niech posłuży solówka w „Pomp and Circumstances”.
Co dalej? Może wyrzucić z listy płac producentów? Terry Date miał swoje dobre momenty z Panterą i White Zombie, ale bądźmy szczerzy: geniuszem to on nie jest. Podobnie jak Roy Thomas Baker (współpracował m.in. z The Cars i Foreigner). Na „Zeitgeist” panowie pokazują cały wachlarz swych umiejętności – prawdziwe zdobycze inżynierii dźwiękowej: jest ściana gitarowego hałasu i brudu (ktoś powinien im zakazać używania overdrive’a), schowany, nieczytelny bas, nieznośne syntezatory, słodkawe chórki i wyciągnięty przed inne instrumenty zwielokrotniony wokal z pogłosem. I to wszystko w XXI wieku, gdy pierwszy lepszy zespół garażowy potrafi zrobić więcej za pomocą domowego peceta. Jak na ironię, „Zeitgeist” to „duch epoki”…
Na dodatek do konsolety dorwali się Chamberlin i sam Corgan. Czyli mamy czterech producentów. Do tego dochodzą inżynierowie dźwięku, ich asystenci i asystenci asystentów inżynierów dźwięku oraz asystenci asystentów asystentów inżynierów dźwięku. Łącznie czternaście osób! Czy można się dziwić, że z tego całego zmieszania wychodzą potem takie koszmary jak „Pomp and Circumstances”, gdzie klawisze á la lata 80. walczą z gitarą i chórkami o palmę pierwszeństwa w kategorii Najbardziej Kiczowata Produkcja Roku?
Punkt 3. Powstrzymać ambicje. Tematyka płyty ważna jest i wzniosła (obraz zagubionego społeczeństwa USA, marna kondycja ludzka itp.), ale porywanie się na concept album w obecnej sytuacji zespołu to chyba zbyt wiele. Zamiast dramatu powstała farsa. Nie ma powodów, by czepiać się warstwy literackiej – to akurat atut „Zeitgeist”, ale czy naprawdę jeśli artysta cierpi za miliony, to my musimy cierpieć z nim, słuchając nużącej suity „United States”? Prawie dziesięć minut, dziesięć minut, których nikt nam nigdy nie odda. Dziesięć minut słuchania muzyków grających „o siedmiu zbójach”, bez nerwu i konceptu, bez przekonania. Co chcieli nam udowodnić? Że są w stanie dorównać Tool?
Szkoda, że Corgan zdecydował się na reaktywację SP. To (literalnie) nie ten sam zespół, nie ta sama wrażliwość, nie te same umiejętności. Gdzie są ładne, zgrabne piosenki jak 1979, gdzie emocje Disarm, gdzie nowoczesne brzmienie „Ava Adore”? Gdzie teksty, które stawały się symbolem pokolenia? Przepadły, zginęły, nie ma.
– Reeeeevolution!!! – krzyczy Billy Corgan w „United States”. Za takie rewolucje dziękujemy.
koniec
7 sierpnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Płynąć na chmurach
Sebastian Chosiński

12 IV 2024

Choć ich artystyczna współpraca rozpoczęła się przed ośmioma laty, to jednak dopiero teraz duński duet skonsumował ją poprzez wydanie wspólnej płyty. Album „Clouds” – lokujący się gdzieś na pograniczu jazzu i elektroniki (z elementami awangardy i folku) – sygnują swoimi nazwiskami improwizująca wokalistka Randi Pontoppidan oraz jazzowy wibrafonista Martin Fabricius.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Milczenie Boga
— Paweł Franczak

Są wielcy, nie Mali!
— Paweł Franczak

Pokój z Zornem!
— Paweł Franczak

Podsumowanie muzyczne roku 2008 (2)
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zawód: kompozytor
— Paweł Franczak

Na żywo i z prądem
— Paweł Franczak

Pierwszy sort Chopina
— Paweł Franczak

Między arcydziełem a Radiem Maryja
— Paweł Franczak

Quo Vadis, rynku muzyczny?
— Paweł Franczak

Diament nieco zszarzały
— Paweł Franczak

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.