Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Riverside
‹Schizophrenic Prayer›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSchizophrenic Prayer
Wykonawca / KompozytorRiverside
Data wydania2008
Wydawca Mystic Production
NośnikCD
Czas trwania32:46
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Schizophrenic Prayer (album version) 4:19
2) Rainbow Trip 6:06
3) Behind The Eyelids 6:11
4) Rapid Eye Movement 12:37
5) Schizophrenic Prayer (remix) 3:34
6) 02. Panic Room (video)0:00
Wyszukaj / Kup

Intrygujące czekadełko
[Riverside „Schizophrenic Prayer” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Riverside przyzwyczaili już swoich fanów do tego, że raz na jakiś czas wydają coś, co na własny użytek nazywam „czekadełkiem”. A to singiel, a to fanklubowe DVD. „Schizophrenic Prayer” to też taki umilacz czasu w oczekiwaniu na nowe wydawnictwo grupy – bardzo jednak intrygujący, gdyż zawiera cztery utwory, które nie były wcześniej znane polskim fanom.

Marcin Piwnik

Intrygujące czekadełko
[Riverside „Schizophrenic Prayer” - recenzja]

Riverside przyzwyczaili już swoich fanów do tego, że raz na jakiś czas wydają coś, co na własny użytek nazywam „czekadełkiem”. A to singiel, a to fanklubowe DVD. „Schizophrenic Prayer” to też taki umilacz czasu w oczekiwaniu na nowe wydawnictwo grupy – bardzo jednak intrygujący, gdyż zawiera cztery utwory, które nie były wcześniej znane polskim fanom.

Riverside
‹Schizophrenic Prayer›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSchizophrenic Prayer
Wykonawca / KompozytorRiverside
Data wydania2008
Wydawca Mystic Production
NośnikCD
Czas trwania32:46
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Schizophrenic Prayer (album version) 4:19
2) Rainbow Trip 6:06
3) Behind The Eyelids 6:11
4) Rapid Eye Movement 12:37
5) Schizophrenic Prayer (remix) 3:34
6) 02. Panic Room (video)0:00
Wyszukaj / Kup
Riverside bez dwóch zdań jest na fali. Ich kolejne wydawnictwa są sukcesami zarówno komercyjnymi, jak i artystycznymi. Zespół jest już zauważany na Zachodzie, czego najjaśniejszym dowodem była oczywiście wspólna trasa koncertowa z Dream Theater. Oprócz tego warszawiacy gościli na prestiżowych festiwalach w Europie i obu Amerykach. Jeśli dodać do tego wierną i fanatycznie niemal oddaną armię fanów, możemy mieć już w miarę pełny obraz sukcesu osiągniętego przez grupę i jest to coś, co powinno cieszyć. Naprawdę niewiele jest zespołów, którymi możemy się pochwalić za granicą, a Riverside zaczyna być naprawdę rozpoznawalną marką. Na tym nieskazitelnym obrazie są jednak rysy. Trzy wydane dotychczas przez zespół płyty studyjne pokazywały warszawiaków jako formację świetnie czującą się w dość wąskim gatunku muzycznym, gdzieś z pogranicza klasycznego progresywnego rocka i klimatycznego metalu spod znaku Anathemy czy obecnego wcielenia Porcupine Tree. Taka nisza była dla zespołu tyleż bezpieczna (z komercyjnego choćby punktu widzenia), co ryzykowna, bo łatwo tu o pożarcie własnego ogona. To właśnie moim zdaniem przytrafiło się Riverside na płycie „Rapid Eye Movement” – zespół nagrał płytę przewidywalną i wtórną w stosunku do własnej twórczości. Zacząłem się obawiać, czy wystarczy im jeszcze weny na nagranie czegoś oryginalnego, co powali mnie w stopniu równie wielkim jak debiutancki album grupy. Po przesłuchaniu „Schizophrenic Prayer” nie mam już takich wątpliwości.
Historia tego minialbumu jest dość pokrętna. Należy zacząć od tego, że płyta „Rapid Eye Movement” w wersji „zachodniej” (niedostępnej w Polsce) wydana była w formie dwóch płyt CD. Na pierwszej znajdował się „właściwy” album, druga płyta zawierała utwór „Rapid Eye Movement” oraz dwa nagrania z wydanego tylko w Polsce singla „02. Panic Room”. Oczywiście wersja ta szybko stała się rarytasem kolekcjonerskim. Na szczęście Riverside zdecydowali się wydać zarówno „Rapid Eye Movement”, jak i dwa inne nagrania odrzucone z sesji do ostatniego albumu. Dodam jeszcze, że kompozycja „Rapid Eye Movement” – odtwarzana z taśmy – otwierała występy grupy podczas ostatniej trasy koncertowej.
Tytułowy „Schizophrenic Prayer” jest świetnie znany z albumu, a niepublikowany wcześniej remiks tej kompozycji niewiele wnosi poza drastycznym uproszczeniem rytmu, więc nie będę się nad nimi rozpisywał. Warto bowiem zająć się tymi nieznanymi kompozycjami. Na pierwszy ogień poszedł „Rainbow Trip”. Tytuł nawiązuje do dwóch utworów z płyty „Rapid Eye Movement” – „Rainbow Box” i „Ultimate Trip”, jednak muzycznie nie jest to tak oczywista wypadkowa tych tematów. Zaczyna się sennie, łagodnie i leniwie, by rozwinąć się w dynamiczną, wręcz transową kompozycję z mocno wyeksponowanym rytmem, przechodzącą płynnie w „Behind the Eyelids”. Ten numer to z kolei swego rodzaju wariacja na temat „Beyond the Eyelids”, jednak odbiegająca od niej klimatem, przywołującym skojarzenia z wczesnym Porcupine Tree z okresu, powiedzmy, „Up the Downstair”. Dużo elektroniki, wyrazisty puls, ciekawe zagrywki klawiszowe. Słuchając go po raz pierwszy, pomyślałem: „Kurczę, jaki fajny numer, wyróżniałby się na płycie”. A na deser pozostał utwór, który jest dla mnie zagadką. Nie dlatego, że jest nieudany – wręcz przeciwnie. Sekretem jest dla mnie, dlaczego najlepszy utwór stworzony przez Riverside od czasów debiutanckiej płyty nie zmieścił się na regularnym albumie i musi tułać się po jakichś EP-kach. „Rapid Eye Movement” to ponad dwanaście minut transowego, przesyconego elektroniką grania. To zmiany tempa i klimatu, jednak w żelaznych ramach rytmu. Zespół uchodzący za progmetalowy porwał się na ambient? Coś w tym jest. Na dodatek wyszło im wprost fenomenalnie, to kompozycja z rodzaju tych, które mogłyby nigdy się nie kończyć. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego nie znalazła uznania w oczach zespołu. Niemniej istnieje szansa, że grupa pójdzie właśnie w tym kierunku w dalszych poszukiwaniach muzycznych, bo na gruncie klimatyczno-metalowym powiedziała już chyba więcej, niż powinna. Że Riverside stać na bardzo wiele, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jeśli ktoś jest niedowiarkiem, niech posłucha sobie „Rapid Eye Movement”. Utworu, nie płyty. Gwarantuję duże zaskoczenie. W charakterze wisienki na torcie specjalnym dodatkiem na recenzowanym minialbumie jest intrygujący i naprawdę niezwykły wizualnie teledysk do kompozycji „02. Panic Room”. Rzecz naprawdę dziwna i pokręcona.
koniec
28 kwietnia 2008
Skład:
Mariusz Duda – śpiew, gitara akustyczna, bas;
Piotr Grudziński – gitara;
Piotr Kozieradzki – perkusja;
Michał Łapaj – instrumenty klawiszowe

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Rock w opozycji do rocka
— Marcin Piwnik

Ostatni wielki album
— Marcin Piwnik

Stara gwardia umie zaskoczyć
— Marcin Piwnik

Ziggy pożera Amerykę
— Marcin Piwnik

W 70 minut dookoła thrashu
— Marcin Piwnik

Okręceni wokół palca
— Marcin Piwnik

Piękno jest okruchem lodu
— Marcin Piwnik

Ocaleni od zapomnienia
— Marcin Piwnik

Wciągające tańce-połamańce
— Marcin Piwnik

Najdziwniejsze płyty świata
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Piwnik

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.