Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Bowie
‹Live Santa Monica ‘72›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive Santa Monica ‘72
Wykonawca / KompozytorDavid Bowie
Data wydania30 czerwca 2008
Wydawca EMI Music
NośnikCD
Czas trwania74:21
Gatunekkoncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
David Bowie, Mick Ronson, Trevor Bolder, Mick „Woody” Woodmansey, Mike Garson
Utwory
CD1
1) Introduction00:13
2) Hang on to Yourself 02:46
3) Ziggy Stardust 03:23
4) Changes03:27
5) The Supermen 02:55
6) Life on Mars? 03:28
7) Five Years 04:32
8) Space Oddity 05:05
9) Andy Warhol 03:50
10) My Death 05:51
11) The Width of a Circle 10:44
12) Queen Bitch 03:00
13) Moonage Daydream 04:53
14) John, I’m Only Dancing 03:16
15) I’m Waiting for the Man 05:45
16) The Jean Genie 04:00
17) Suffragette City 04:12
18) Rock ‘n’ Roll Suicide 03:01
Wyszukaj / Kup

Ziggy pożera Amerykę
[David Bowie „Live Santa Monica ‘72” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Rok 1972 zaowocował całą masą naprawdę znakomitych płyt. Jednym z najważniejszych albumów wydanych wówczas był „The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars” Davida Bowiego. Po raz pierwszy w historii rocka mieliśmy do czynienia z artystą, który świadomie i celowo wykreował swoje alter ego. Bowie stał się Ziggym Stardustem, androgynicznym kosmitą, na ponad rok. W tym czasie zdążył wywołać rewolucję w popkulturze i stał się jej ikoną. Panie i panowie, oto opowieść o człowieku, który spadł na Ziemię. Tę Ziemię.

Marcin Piwnik

Ziggy pożera Amerykę
[David Bowie „Live Santa Monica ‘72” - recenzja]

Rok 1972 zaowocował całą masą naprawdę znakomitych płyt. Jednym z najważniejszych albumów wydanych wówczas był „The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars” Davida Bowiego. Po raz pierwszy w historii rocka mieliśmy do czynienia z artystą, który świadomie i celowo wykreował swoje alter ego. Bowie stał się Ziggym Stardustem, androgynicznym kosmitą, na ponad rok. W tym czasie zdążył wywołać rewolucję w popkulturze i stał się jej ikoną. Panie i panowie, oto opowieść o człowieku, który spadł na Ziemię. Tę Ziemię.

David Bowie
‹Live Santa Monica ‘72›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive Santa Monica ‘72
Wykonawca / KompozytorDavid Bowie
Data wydania30 czerwca 2008
Wydawca EMI Music
NośnikCD
Czas trwania74:21
Gatunekkoncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
David Bowie, Mick Ronson, Trevor Bolder, Mick „Woody” Woodmansey, Mike Garson
Utwory
CD1
1) Introduction00:13
2) Hang on to Yourself 02:46
3) Ziggy Stardust 03:23
4) Changes03:27
5) The Supermen 02:55
6) Life on Mars? 03:28
7) Five Years 04:32
8) Space Oddity 05:05
9) Andy Warhol 03:50
10) My Death 05:51
11) The Width of a Circle 10:44
12) Queen Bitch 03:00
13) Moonage Daydream 04:53
14) John, I’m Only Dancing 03:16
15) I’m Waiting for the Man 05:45
16) The Jean Genie 04:00
17) Suffragette City 04:12
18) Rock ‘n’ Roll Suicide 03:01
Wyszukaj / Kup
Pomijając całą genialność albumowej kreacji Stardusta, największą siłą tej postaci był jej wizerunek sceniczny. Niesamowita pomarańczowa fryzura, skrzące się od błyskotek i cekinów obcisłe wdzianka, ostry makijaż – to wszystko składało się na obraz istoty panseksualnej, będącej idealnym wzorcem dla szalonej ery początku lat 70. Każdy koncert Bowiego i Pająków wzbudzał niemal bachiczny szał. Wielka Brytania dosłownie ześwirowała na ich punkcie już w połowie roku 1972, Ameryka natomiast czekała. Do USA docierały jedynie szczątkowe relacje z ekstatycznych koncertów, zdjęcia, czasem bootlegi albo jakieś fragmenty transmitowane w radiu. Stany drżały z niecierpliwości, ale Ziggy czekał. Pierwsze tournée Ziggy’ego Stardusta & The Spiders from Mars za oceanem odbyło się jesienią 1972 roku. Ameryka była już wówczas rozpalona, chętna i gotowa na ostre wejście Ziggy’ego.
To tournée Bowiego było bardzo chętnie bootlegowanym okresem w historii rocka. Tym większe zdziwienie budzi fakt, że żaden z tych koncertów nie został wydany oficjalnie za życia Stardusta. Dopiero teraz, dzięki albumowi „Live Santa Monica ‘72”, możemy się zapoznać z fenomenem Ziggy’ego i jego scenicznej magii.
OK, to nie do końca jest tak, że te nagrania wydano po raz pierwszy – w 1994 roku wypuściła je już na rynek mikroskopijna wytwórnia Golden Years Record. Prawdopodobnie nie do końca legalnie i na pewno nie w takiej formie jak EMI. Oto mamy pudełko z grubej tektury, na nim zdjęcie Ziggy’ego oraz biletu wstępu na zarejestrowany koncert. Wewnątrz książeczka wyglądająca jak opakowanie na taśmę nagraniową, cztery promocyjne zdjęcia Stardusta, plakat, reprodukcja relacji z koncertu w Santa Monica Civic Center i płyta zapakowana w kartonową kopertę z odjazdowym rysunkiem.
Nagrania z tego koncertu też były w szerokim obiegu w formie bootlega. Przyczyna była prosta – występ był transmitowany na żywo przez lokalną stację radiową, więc każdy, komu nie było dane wysupłać 5,50 dolara za bilet, mógł chłonąć muzykę przy odbiorniku radiowym. A było czego posłuchać. Zespół wystartował z dynamicznym „Hang on to Yourself” i w siedemdziesiąt minut z okładem przeleciał przez swoje największe ówczesne przeboje. Nie zabrakło ani „Space Oddity”, ani „The Width of a Circle”, w którym swój geniusz jako gitarzysta solowy udowodnił Mick Ronson, ani „Changes”, ani zawsze wspaniałego „The Jean Genie”. Znalazło się też miejsce na dwa cudze utwory: „My Death” z repertuaru Jacques’a Brela oraz „I’m Waiting for the Man” Velvet Underground. Jednak najsilniej reprezentowany był promowany wówczas album „The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars”, pochodzi z niego aż sześć kompozycji. Oczywiście największe wrażenie robią „Ziggy Stardust” oraz zagrany na wielki finał „Rock ’n’ Roll Suicide”. Cały ten występ to wielki żywioł, porywający wspaniale reagującą publiczność. Bowie wspominał po latach, że jest świadom pewnych niedoskonałości wykonawczych na tym koncercie. Że czasem zapominał w scenicznym ferworze słów piosenki. Że prawie nie słychać pianisty. Jednak w zamieszczonej na okładce płyty krótkiej nocie pisze znamienne słowa: „Ziggy w owym czasie nie był już tylko sceniczną kreacją. Ja się nim stałem”. I to słychać w każdym z tych nagrań.
Gdyby album „Live Santa Monica ‘72” był wydany w 1972 albo 1973 roku, byłby ogromnym wydarzeniem. Opublikowany teraz jest fascynujacym dokumentem pewnej epoki. Epoki, w której rządził i dzielił pewien pomarańczowowłosy kosmita w błyszczącym, seksownie obcisłym kostiumie. A najlepsze jest to, że ów kosmita był świetnym showmanem i miał do pomocy kapitalny zestaw muzyków, dzięki którym każdy koncert Ziggy’ego & The Spiders był rockowym wyznaniem wiary i nieprawdopodobnie intensywnym przeżyciem. Sprawdźcie sami, to wciąż działa mimo upływu 36 lat.
koniec
24 września 2008
P.S. Znakomitym uzupełnieniem recenzowanego powyżej albumu są wydane w 2003 roku album oraz płyta DVD „Ziggy Stardust and the Spiders from Mars”, dokumentujące koncert z londyńskiego Hammersmith Odeon z 3 lipca 1973 r. Był to ostatni występ Davida Bowiego w swym najbardziej fascynującym wcieleniu, zakończony symboliczną „śmiercią” sceniczną Ziggy’ego Stardusta.
Skład:
David Bowie – śpiew, gitara;
Mick Ronson – gitara, bas, śpiew;
Trevor Bolder – bas;
Mick „Woody” Woodmansey – perkusja;
Mike Garson – klawisze

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Powrót z podniesionym czołem
— Łukasz Izbiński

Tegoż autora

Rock w opozycji do rocka
— Marcin Piwnik

Ostatni wielki album
— Marcin Piwnik

Stara gwardia umie zaskoczyć
— Marcin Piwnik

W 70 minut dookoła thrashu
— Marcin Piwnik

Okręceni wokół palca
— Marcin Piwnik

Piękno jest okruchem lodu
— Marcin Piwnik

Ocaleni od zapomnienia
— Marcin Piwnik

Intrygujące czekadełko
— Marcin Piwnik

Wciągające tańce-połamańce
— Marcin Piwnik

Najdziwniejsze płyty świata
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Piwnik

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.