Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

The Flaming Lips
‹The Flaming Lips and Stardeath and White Dwarfs with Henry Rollins and Peaches Doing The Dark Side of the Moon›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Flaming Lips and Stardeath and White Dwarfs with Henry Rollins and Peaches Doing The Dark Side of the Moon
Wykonawca / KompozytorThe Flaming Lips
Data wydania22 grudnia 2009
Wydawca Warner
NośnikCD
Czas trwania41:00
Gatunekrock
EAN093624966876
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Speak to Me/Breathe5:19
2) On the Run3:55
3) Time/Breathe (Reprise)4:57
4) The Great Gig in the Sky3:57
5) Money5:31
6) Us and Them7:45
7) Any Colour You Like2:42
8) Brain Damage4:42
9) Eclipse2:12
Wyszukaj / Kup

Usta po ciemnej stronie
[The Flaming Lips „The Flaming Lips and Stardeath and White Dwarfs with Henry Rollins and Peaches Doing The Dark Side of the Moon” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Czy można pokusić się o nagranie „Ciemnej strony księżyca”? Czy można podejść do tych nagrań na nowo? Czy można pokazać siebie w cudzych kompozycjach, które setki osób na świecie zna niemalże na pamięć? Można.

Jakub Stępień

Usta po ciemnej stronie
[The Flaming Lips „The Flaming Lips and Stardeath and White Dwarfs with Henry Rollins and Peaches Doing The Dark Side of the Moon” - recenzja]

Czy można pokusić się o nagranie „Ciemnej strony księżyca”? Czy można podejść do tych nagrań na nowo? Czy można pokazać siebie w cudzych kompozycjach, które setki osób na świecie zna niemalże na pamięć? Można.

The Flaming Lips
‹The Flaming Lips and Stardeath and White Dwarfs with Henry Rollins and Peaches Doing The Dark Side of the Moon›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Flaming Lips and Stardeath and White Dwarfs with Henry Rollins and Peaches Doing The Dark Side of the Moon
Wykonawca / KompozytorThe Flaming Lips
Data wydania22 grudnia 2009
Wydawca Warner
NośnikCD
Czas trwania41:00
Gatunekrock
EAN093624966876
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Speak to Me/Breathe5:19
2) On the Run3:55
3) Time/Breathe (Reprise)4:57
4) The Great Gig in the Sky3:57
5) Money5:31
6) Us and Them7:45
7) Any Colour You Like2:42
8) Brain Damage4:42
9) Eclipse2:12
Wyszukaj / Kup
The Flaming Lips w przeciągu całej swojej długiej kariery zaliczyli kilka artystycznie słabszych momentów, ale i parę razy potrafili wznieść się na szczyty niedostępne innym kapelom z kręgu pop-rockowej alternatywy. Wydana w 2009 roku płyta „Embryonic” dowiodła, że zespół Wayne’a Coyne’a jest w świetnej formie – Lips po raz kolejny zaskoczyli zmianą brzmienia, tym razem na bardziej surowe i agresywne. Po zebraniu zasłużonych braw kwartet sprawił fanom nie lada gratkę: pod koniec 2009 ukazała się płyta, na której band zmierzył się z jedną z największych legend w historii muzyki rock. Wraz z Stardeath and White Dwarfs, któremu lideruje bliski krewny Wayne’a – Denis Coyne zarejestrowali swoją wersję albumu „Dark Side Of The Moon”.
Ta opowieść o kruchości i bezcelowości istnienia to pozycja niemalże obowiązkowa w płytotece każdego fana nie tylko rockowych dźwięków. Przesłanie i przede wszystkim muzyka zawarta na krążku jest tematem wielu artykułów; poświęcano jej nie tylko osobne rozdziały, ale i całe książki. Nagranie tej kultowej płyty na nowo mogło być przez wielu poczytane jako świętokradztwo. Z pewnością jeszcze więcej osób jest ciekawych efektu tych nagrań.
Całość jest bardzo jednolita, koncept albumu jest zachowany, panuje schizofreniczo-paranoidalna atmosfera oddająca ducha tekstów, brak jednak czegoś wielkiego, zaskakującego i zarazem godnego wyniesienia na piedestał. Płyta niestety nie mieni się tyloma barwami co oryginał. Nowe aranżacje są zimne i szorstkie, a z całej palety, z jakiej korzystali Floydzi, pozostaje zaledwie kilka kolorów. Nie ma miejsca na choćby odrobinę cieplejszych dźwięków, przez co kompozycje tracą na swojej dramaturgii zyskując momentami zdecydowanie inny charakter.
Mimo potraktowania oryginalnych motywów po swojemu, czasem odważnie, jak chociażby w jednym z najlepszych na płycie, otwierającym „Breathe”, gdzie po spodziewanych odgłosach bicia serca rusza zaskakujący potężny basowy riff, nie sposób uciec jest od porównań. Ciekawostką jest niewątpliwie „Money” w wersji 8-bit. W „On the Run”, dzięki rozedrganym, przesterowanym gitarom i sprzężeniom, udało się uzyskać efekt nerwowego pośpiechu. W roli odtwórcy monologów sprawdza się zaproszony do studia Henry Rollins, choć nie zawsze jest przekonujący. Nie będę ukrywał, że najbardziej oczekiwałem partii wokalnej Peaches w „The Great Gig In the Sky”, którą u Pink Floyd wykonała Clare Torry. Niestety nie udało się jej odtworzyć napięcia i emocji znanych z oryginału. Trzeba przyznać, że miejscami śpiew kanadyjskiej piosenkarki chwyta za serce, często jednak razi niczym krzyki marcowych kotów. Najlepsze, obok „Breathe”, Caynowie zostawili na koniec. „Eclipse” naprawdę rzuca słuchaczem o ścianę, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości – jeśli ktoś miał nagrać ten kawałek dzisiaj, to właśnie oni. Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet z większą siłą niż wcześniej dostajemy smutną prawdą między oczy.
Słabszymi momentami są kawałki nagrane przez kapele w pojedynkę. Pozostawieni samym sobie na dwa numery Stardeath and White Dwarfs lepiej wypadają w „Brain Damage”. Choć ich wersja „Time” (zegarowe tykanie zastąpione zostało przez kaszel i sapanie) podkreśla uczucie bezradności, o którym traktuje tekst, to jednak trochę odstaje od reszty (dzięki czemu jeszcze większe wrażenie robi powrót motywu z „Breathe"; Dom, o którym śpiewają, jawi się już nie jako azyl, w którym czeka chwila wytchnienia – jak u Floydów – lecz jako coś utopijnego, przestrzeń, dla której w dzisiejszych czasach nie ma już miejsca). Starsi koledzy z The Flaming Lips także zaliczają jedną wpadkę. „Money”, mimo interesującego pomysłu, niewątpliwie zaskakującego słuchacza, niestety już po chwili nuży.
Czy zatem próbę można uznać za udaną? Wydaje mi się, że jednak tak. Sam album broni się całkiem nieźle, jednak zestawiony z pierwowzorem z 1973 skazany jest na porażkę. Mimo że Wayne Coyne i spółka nie rozczarowują, naprawdę trudno nagrać to lepiej niż panowie Waters, Glimour, Mason i Wright. Ale czy takie były intencje odtwórców? Słuchając wersji The Flaming Lips można po raz kolejny utwierdzić się w przekonaniu, że płyta Pink Floyd to jedno z największych dzieł muzycznych XX wieku. Zapewne zamiarem The Flaming Lips i Stardeath and White Dwarfs było właśnie oddanie hołdu tej genialnej muzyce, aranżując ją na nowo, nie tracąc nic z jej przekazu – i ta sztuka Amerykanom się udała. Udało im się jeszcze jedno: trudno jest nie rozpoznać charakterystycznego stylu i wrażliwości muzyków z Oklahomy. Ta płyta jest bardzo „flamingowa”, w każdym kawałku wyczuwalny jest wkład własny Coyne’ów i spółki, co w przypadku coverów nie jest wcale takie oczywiste. Dla fanów The Flaming Lips powinna to być rzecz obowiązkowa, również wielbicie Pink Floyd mogą zostać usatysfakcjonowani, bo z pewnością jest to krążek warty uwagi.
Na marginesie muszę przyznać, że mimo sceptycznego podejścia z początku, po kilku przesłuchaniach przekonałem się do tej płyty i „kupuję” ją w całości.
koniec
8 czerwca 2010

Komentarze

09 VI 2010   00:19:15

Nienawidzę tej płyty ;) Nie za treść muzyczną, z tą zapoznałem się jedynie pobieżnie - ale kiedy po dwóch tygodniach oczekiwania i liiicznych perturbacjach, po dwukrotnym 40-minutowym maratonie w ulewnym deszczu, znajduje się ją w przesyłce ze sklepu internetowego, w której miało być moje ukochane Deftones, na które czekałem od dwóch lat... Nienawiść od pierwszego wejrzenia :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wypełnić pustkę
— Przemysław Pietruszewski

Tegoż autora

Anioły są na ziemi. Diabły też
— Jakub Stępień

Fanom – fani
— Jakub Stępień

Jeszcze jedno muzyczne podsumowanie 2011
— Jakub Stępień

Ta Nosowska
— Jakub Stępień

Już nie taki „Antypop”
— Jakub Stępień

…a będzie coraz lepiej
— Jakub Stępień

Wieści z wariatkowa
— Jakub Stępień

Mgiełki (z) Dzikiego Zachodu
— Jakub Stępień

Wycinanki i wyklejanki
— Jakub Stępień

Niektóre rzeczy się nie zmieniają
— Jakub Stępień

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.