Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych płyt 2018 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5

Esensja

50 najlepszych płyt 2018 roku

WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jaki jest Judas Priest, każdy widzi. I fani chyba nie chcieliby, aby się zmieniał (choć akurat jestem wyznawcą kontrowersyjnego „Nostradamusa”). I właśnie w trzymaniu się klasycznego stylu tkwi największa siła „Firepower”. Panowie nie kombinują za bardzo, tylko grają to, co umieją najlepiej i co mają w serduchach. A jest to czysty heavy metal. Jednocześnie nie bawią się w udawanie, że przez ostatnich 30 lat nic się w ciężkiej muzyce nie działo. Album, poza tym, że hołduje tradycji i posiada ewidentnie przebojowy potencjał, brzmi nowocześnie. Zachwyca wokalna potęga Roba Halforda, który wydaje się być siłą napędową całości, ale pozostali muzycy również potrafią wykrzesać ogień ze swoich instrumentów, pokazując, kolejnemu już, młodemu pokoleniu, jak powinno się grać miażdżące riffy, nie tracąc przy tym nic z melodyjności.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pierwszą dziesiątkę naszego rankingu charakteryzuje nadzwyczajna wręcz emocjonalność nagrań i bijąca z nich prawda. A jednak nawet w tym zestawie płyta Marianne Faithfull znacznie się wyróżnia. Przy wydatnej pomocy Nicka Cave’a i Warrena Ellisa, nagrała album porażający szczerością. Dominuje na nim atmosfera zadumy i refleksji nad upływającym czasem. Choć przepalony głos Marianne nie wszystkim może się podobać, to wyjątkowo pasuje do charakteru utworów, czyniąc je jeszcze bardziej poruszającymi. Artystka nie oszukuje, że ma mniej lat, niż w rzeczywistości. Sama wspominała, że nie tylko nagrania przychodziły jej z trudem, ale miała problem z samym wejściem do studia. Ten ból i zmęczenie, ale także pogodzenie się z życiem, zostały uwiecznione w czasie nagrań. Nie poprawiano głosu Faithfull, czasem niebezpiecznie balansuje na granicy fałszu, ale właśnie to stanowi największą wartość płyty.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
Przestańmy narzekać na polską muzykę! Bo tak naprawdę wcale nie mamy czego się wstydzić. Należy tylko sięgnąć głębiej, trochę poskrobać, zejść do podziemi. Bo właśnie tam znaleźć można to, co najwartościowsze. Jak na przykład gdyński kwartet Lonker See, który wydał album śmiało mogący stawać w szranki z najwybitniejszymi dziełami europejskiego i światowego free-jazzu i post-rocka. Przed dwoma laty równie intensywnych wrażeń dostarczyły „Elite Feline” Lotto oraz debiut grupy Wacława Zimpla LAM; teraz mamy Lonker See i „One Eye Sees Red”. Zapamiętajcie tę nazwę! Posłuchajcie ich płyt(y)!
Cała recenzja tutaj.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
„Dionysus” to Dead Can Dance na jaki wszyscy czekali w momencie, kiedy ukazał się poprzedni album duetu „Anastasis”. Choć mi jego bardziej piosenkowa formuła całkiem odpowiadała, pojawiły się głosy, że pod względem muzycznym nie jest tak ciekawy, jak „Aion” czy „Spiritchaser”. Teraz malkontenci powinni zamilknąć, ponieważ Dead Can Dance brzmi kolorowo, tajemniczo i intrygująco. Concept album poświęcony Dionizosowi, to jednocześnie najbardziej spójne dzieło grupy, które słucha się na jednym wdechu. Najlepiej w skupieniu, by docenić muzyczne niuanse, pojawiające się w tle. Choć znów więcej słyszymy śpiewu Brendana Perry’ego, to wokale Lisy Gerrad brzmią tajemniczo, jak za czasów najlepszych dokonań zespołu. Bez wątpienia mamy do czynienia z kolejnym arcydziełem grupy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jeden utwór, niespełna dwadzieścia trzy minuty, a energii i pomysłów więcej, niż na niejednym longplayu (Foo Fighters także). Dave Grohl postanowił pokazać, że rock nie umarł i ma się dobrze. Sam zagrał na wszystkich instrumentach, przygotowując rozbudowaną, instrumentalną suitę, której towarzyszył film, ukazujący proces jej tworzenia. Niewątpliwie mamy do czynienia z zabawą i luźnym podejściem do całego zadania. Ale jednocześnie Grohl pokazuje, że kocha muzykę i płynie ona w jego żyłach. I właśnie ta niemal dziecięca fascynacja jest najważniejszym elementem „Play”, które jawi się jako dźwiękowe wyznanie miłości do swojej pasji. A czy gatunkowo bliżej temu do Foo Fighters, czy Rush, to sprawa wręcz trzeciorzędna.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
To już trzecia wspólna płyta Joe’go Bonamassy oraz Beth Hart i wydawać by się mogło, że w momencie, kiedy powiew świeżości nieco przybladł, powinni trochę odpuścić. Nic z tych rzecz, wręcz przeciwnie. Intuicyjna nić porozumienia, jaka wytworzyła się między tą dwójką już przy okazji nagrywania pierwszego albumu, teraz jest jeszcze mocniejsza, a atmosfera luzu, jaka potrzebna jest w czasie wykonywania standardów bluesowych, ewidentnie wyczuwalna. „Black Coffee” to album całkowicie zespołowy. Ani gitarzysta, ani wokalistka nie przyćmiewają innych. Ewidentnie spotkali się, by wspólnie pograć, a że przy okazji wyszła z tego płyta, tym lepiej dla nas, słuchaczy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
Ustaliliśmy już jakiś czas temu, że Zeuhl nie umarł. Że ma się nieźle, choć wciąż, co oczywiste, pozostaje na marginesie sceny rockowej. Ale we Francji nieustannie cieszy się popularnością i nie brakuje muzyków, którzy oddają mu swoje serce. Dowodem na to najnowsze albumy takich formacji, jak Zwoyld, Scherzoo i – nade wszystko – VAK. Ich drugie pełnowymiarowe wydawnictwo – „Budo” – to dzieło niemal wybitne. Jest ono jeszcze ciekawsze, dojrzalsze, bardziej przemyślane i konsekwentne, niż wydany przed trzema laty temu, złożony z dwóch EP-ek, album „Aedividea”. Aż strach pomyśleć, na jaki poziom mogą wznieść się Francuzi, pracując nad kolejną płytą!
Cała recenzja tutaj.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idles to chyba obecnie najbardziej wkurzony zespół, jaki przebił się do mainstreamu. Choć brzmienie jego drugiej płyty odpowiada współczesnym standardom, w samej swojej istocie stanowi archetyp punkowego grania. Jest głośno, wściekle, ale także szalenie przebojowo. O wiele bardziej niż na, świetnym przecież, pierwszym krążku „Brutalism”. W niczym jednak nie przeszkadza to wokaliście w bombardowaniu słuchacza gniewnymi tekstami, zarówno politycznymi i społecznymi („I’m Scum”), jak i osobistymi („June”). Gdyby Idles startowali dziesięć – dwadzieścia lat temu mieliby szansę na miano głosu pokolenia. Dziś nikt już jednak nie szuka odzwierciedlenia swojego buntu w muzyce. Ale jeśli komuś by się chciało, to Brytyjczycy powinni być jego pierwszym wyborem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Przyznam, że wolę Riverside rozmarzone i eteryczne, niż hardrockowe, czy niemal metalowe. A jednak tym razem, pomimo mocniejszego, niż ostatnio brzmienia, nie sposób się nie zachwycić „Wasteland”. Pierwszy w pełni premierowy album nagrany bez udziału zmarłego gitarzysty Piotra Grudzińskiego, pokazuje, że zespół został zbudowany na silnych podstawach i przeżytą traumę potrafi przekuć na bardzo emocjonalną muzykę. W konwencji świetnie odnajdują się także prawie-członek zespołu, gitarzysta Marcin Meller i skrzypek Michał Jelonek, którzy wprowadzają powiew świeżości i iskrę nadziei. Bardzo dojrzała, poruszająca płyta.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
„The Hands” to, jak na współczesne standardy, płyta zaskakująco krótka, niespełna trzydziestosiedmiominutowa; wielu zapewne z tego powodu zaklasyfikowałoby ją jako EP-kę. Sami muzycy patrzą na nią jednak jak na pełnoprawny album. I takim też jest. Bo znacznie istotniejsze w tym przypadku od czasu trwania są z jednej strony siła przekazu, z drugiej – ekspresja i wielowarstwowość muzyki Fire! To oczywiście album freejazzowy, ale tym razem free jazz potraktowany został przez Gustafssona, Berthlinga i Werliina jako punkt wyjścia, swoisty kostium, który wzbogacono o elementy rodem z rocka, gotyku, a nawet – a może nade wszystko – doom metalu. Szwedzi nie są wprawdzie tak ekstremalni, jak chociażby panowie z Burning Ghosts, norweskiego Shining, czy Zu, ale mocy zdecydowanie im nie brakuje. To wydawnictwo jest w stanie sprawić wielką radość zarówno fanom jazzu, jak i tym, którzy na co dzień od podobnych środków artystycznego wyrazu stronią, uznając się za zaprzysięgłych wielbicieli okultystycznego Black Sabbath czy wczesnego Candlemass. „The Hands” to obezwładniająco piękna, urzekająca, ale i uzależniająca płyta. Posłuchacie raz, a nie wyzwolicie się spod jej wpływu przez długie godziny, dni, tygodnie, miesiące… Zresztą po co się wyzwalać?
Cała recenzja tutaj.
koniec
« 1 3 4 5
30 stycznia 2019

Komentarze

28 I 2019   11:19:15

Akurat najlepsza piosenka na poz. 21 to "Always Remember Us This Way" - świetny popis wokalny Lady Gagi w różnych poprockowych stylizacjach. "Shallow" zaraz za nią, na trzeciej jawnie popowe ale sympatyczne "Look What I've Found".

30 I 2019   08:12:50

Wow. Mythic Sunship jest genialne.

30 I 2019   11:01:45

Brakuje mi w rankingu płyty zespołu Daughters "You Won't Get What You Want" az dziwne że jej niema, dla mnie nr 1 2018 roku

30 I 2019   18:04:03

Sleep "the sciences"

30 I 2019   20:07:28

Ale jak to nie ma Resiny i Nanook of the North?

01 II 2019   11:57:27

Jeszcze raz dzięki za to Mythic Sunship! Nie mogę ich przestać słuchać od 2 dni :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Promocja: Przebarwienia na twarzy - jak sobie z nimi radzić?

19 IV 2024

Przebarwienia na twarzy mogą mieć naprawdę różne pochodzenie. Mogą być wynikiem zarówno działania słońca, jak i zmian hormonalnych, stanów zapalnych, a także niewłaściwej pielęgnacji skóry. Zobacz jak sobie radzić z przebarwieniami.

więcej »

Promocja: Z ekranu komputera na dywan – najlepsze LEGO dla graczy

11 IV 2024

W świecie pełnym ekscytujących gier komputerowych LEGO wkracza na scenę, oferując szeroki wybór zestawów, które przenoszą ulubione światy wirtualne prosto na dywan w pokoju malucha. Dla fanów gier, zarówno młodych, jak i tych bardziej dojrzałych, LEGO stworzyło zestawy, które zapewniają godziny wspaniałej zabawy. Jakie jest najlepsze LEGO dla graczy? Wybierz je wspólnie z nami!

więcej »

Promocja: Porównanie wymagań systemowych pomiędzy wersją PC a konsolową gry Wiedźmin 3

2 IV 2024

Gra Wiedźmin 3 dostępna jest na komputery osobiste, a także na takie konsole jak PlayStation 4 i Xbox One. Każda z tych platform ma swoje zalety i wady. Dlatego wybór platformy sprzętowej nie powinien być przypadkowy. Pod uwagę wziąć należy kilka czynników. Przede wszystkim bardzo istotny jest efekt wizualny. Warto zatem poznać różnice w wymaganiach sprzętowych między wersją na PC a wersją na konsolę.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.