Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

George Hencken
‹Soul Boys of the Western World›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSoul Boys of the Western World
ReżyseriaGeorge Hencken
ObsadaTony Hadley, John Keeble, Gary Kemp, Martin Kemp, Steve Norman
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiWielka Brytania
Czas trwania102 min
Gatunekdokument
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Cannes 2014: Opowieść o przyjaźni

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Z pochłaniającą w przerwach między pytaniami batoniki reżyserką filmu „Soul Boys of the Western World” George Hencken i poruszającym się o kulach liderem zespołu Tonym Hadleyem o fenomenie Spandau Ballet, modowych wpadkach i Miley Cyrus rozmawia Marta Bałaga.

Marta Bałaga

Cannes 2014: Opowieść o przyjaźni

Z pochłaniającą w przerwach między pytaniami batoniki reżyserką filmu „Soul Boys of the Western World” George Hencken i poruszającym się o kulach liderem zespołu Tonym Hadleyem o fenomenie Spandau Ballet, modowych wpadkach i Miley Cyrus rozmawia Marta Bałaga.

George Hencken
‹Soul Boys of the Western World›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSoul Boys of the Western World
ReżyseriaGeorge Hencken
ObsadaTony Hadley, John Keeble, Gary Kemp, Martin Kemp, Steve Norman
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiWielka Brytania
Czas trwania102 min
Gatunekdokument
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Zawdzięczający nazwę napisowi w toalecie Spandau Ballet sprzedał na świecie ponad 25 milionów płyt. Kiedy punk i Sex Pistols zmieniali Wielką Brytanię, bracia Gary i Martin Kemp, John Keeble, Steve Norman i Tony Hadley postanowili założyć zespół. Spandau Ballet powstał w 1980 roku, do jego przebojów w stylu stylu New Romantic tańczyło się w kultowym klubie Blitz oraz przed telewizorem oglądając Top of the Pops. Wraz z takimi zespołami jak Duran Duran czy Culture Club zdominował listy przebojów. Na potrzebę trzeciego albumu „True” muzycy zastąpili cienie do powiek i kozackie spodnie pastelowymi garniturami i odnieśli międzynarodowy sukces, którego ukoronowaniem był występ na Live Aid latem 1985 roku. Nikt nie spodziewał się wtedy, że zespół rozpadnie się już po czterech latach.
„Zespoły rozpadają się z trzech powodów: pieniędzy, kobiet lub narkotyków. W naszym przypadku był też czwarty – wybujałe ego” – powiedział po latach członek zespołu. Spandau Ballet zakończył działalność w niesławie; muzycy procesowali się z tekściarzem Garym Kempem o prawa autorskie i obrzucali błotem. Po rozpadzie zespołu bracia Kemp wyjechali do Hollywood by spróbować sił w aktorstwie. Martin trafił do ekipy najpopularniejszej brytyjskiej opery mydlanej EastEnders, a Gary zagrał u boku Whitney Houston w „Bodyguard” i… w „Papierowym małżeństwie” z Joanną Trzepiecińską. John Keeble grał z Tony’m Hadleyem, który postawił na karierę solową, Steve Norman zainteresował się natomiast muzyką house.
W 2009 roku zespół postanowił na nowo zagrać razem. Po serii koncertów wydali studyjny album trafnie zatytułowany „Once More”. Dokument „Soul Boys of the Western World”, który w Cannes mogli zobaczyć tylko dystrybutorzy i nieliczni dziennikarze, opowiada historię zespołu. Ale nie tylko.
Marta Bałaga: Co Ci się przytrafiło?
Tony Hadley: Marna ze mnie gwiazda rocka, prawda? Nigdy nie widziałem, żeby Keith Richards poruszał się o kulach, a przecież co miesiąc spada z jakiejś palmy. Przed przyjazdem przeszedłem operację i lekarz zabronił mi szaleństw na scenie. Dobrze, że w Cannes zagramy tylko akustyczny koncert. Będę sobie grzecznie siedział na krzesełku.
MB: Fani i tak to docenią. Skąd pomysł na film poświęcony Spandau Ballet? Czy to zabieg marketingowy mający promować wasz szeroko komentowany powrót?
TH: No pewnie! (śmiech)
George Hencken: Na pomysł zrobienia filmu wpadł Scott Millaney, który wyprodukował wiele teledysków zespołu w latach 80-tych, i ich manager Steve Dagger. Zatrudnili archiwistę, by przekonać się jakimi materiałami dysponują, potem przekonali także mnie. Od razu zapytałam ich, czy mają na myśli mały, sympatyczny filmik dla fanów. Ja chciałam zrobić film, który wykraczałby poza takie ograniczenia, który można by oglądać jako uniwersalną opowieść o tamtym okresie i o przyjaźni. Jakimś cudem się na to zgodzili.
MB: Byłaś wcześniej fanką zespołu?
GH: Nie, byli dla mnie zdecydowanie zbyt popowi, to nie była moja bajka. Myślę, że właśnie dlatego postanowiłam to zrobić – nie byłabym w stanie stworzyć filmu tylko dla fanów, bo sama do nich nie należę. Uwielbiam opowieści o zespołach, rodzaj relacji, jaki istnieje między ich członkami. To rodzaj magii sprawiającej, że ludzie tworzą coś razem. W tym przypadku to coś okazało się takim sukcesem jak Spandau Ballet. Chciałam zrobić film, który opowiedziałby o ich przyjaźni, a nie stanowił suchego podsumowania faktów i liczb.
TH: Podoba mi się, że film nie jest tylko o Spandau. To nie dokument, gdzie w tle wciąż słychać naszą muzykę i wszyscy zgodnie twierdzą, że jesteśmy fantastyczni. Opowiada o przyjaźni i zerwaniu, to dość hollywoodzka historia: (naśladuje głos lektora zwiastunów) „Kochają się! Nie kochają się! Nienawidzą się…i znów się kochają!” Tłem jest Wielka Brytania lat 80-tych. To była dekada, która zdefiniowała nasz kraj, zachodziły tam wtedy radykalne przemiany społeczne i ekonomiczne.
MB: Z filmu jasno wynika, że to, co działo się wtedy w Wielkiej Brytanii znajdowało bezpośrednie odzwierciedlenie w muzyce zespołu i Waszym wyglądzie.
GH: W latach 70-tych, kiedy panował punk, ludzie na nic nie liczyli i o niczym nie marzyli. Potem, gdy nadeszły lata 80-te, sytuacja uległa zmianie. Zespoły wciąż uważały, że wszystko jest gówniane i nie ma perspektyw na lepsze życie, uznały jednak, że w takim razie trzeba zacząć dobrze się bawić. Zespoły takie jak Spandau Ballet głosiły, że żyć należy ekstrawagancko i w pełni, nawet jeśli nie ma się złamanego grosza. Cała moda New Romantic polegała na tym, żeby zrobić coś z niczego.
MB: Z pewnością staraliście się podążać za modą…
TH: Jesteś bardzo dobrze wychowana (śmiech). Chyba najgorzej wypadł w filmie Martin, w pewnym momencie ma na sobie coś wyglądającego na habit mnicha (śmiech). Ja też wyglądam jak ostatni głupek. W tamtych czasach sporo paliłem i w każdej scenie z ust zwisa mi fajka. Wszyscy zawsze mówili, że cuchnę papierosami, a mnie wydawało się, że jestem cool. Najwyraźniej bardzo się myliłem. Musisz jednak zrozumieć, że nie chodziło nam o to, żeby wyglądać idiotycznie, my naprawdę wierzyliśmy w tę modę! Tak właśnie wyglądali wtedy ludzie na ulicach Londynu, nawet księżna Diana się tak ubierała.
MB: Ciekawsze od stylu New Romantic jest jednak to, co nosiliście pod koniec kariery. Wyglądaliście jak Will Smith w „Bajer z Bel-Air”.
TH: No tak, tego nawet ja nie jestem już w stanie zrozumieć. Ktoś chyba chciał zrobić z nas raperów, nic dziwnego, że zespół się rozpadł. Może wynikało to z tego, że wtedy scena klubowa już dogorywała i nawet my zaczęliśmy ubierać się w sieciówkach (śmiech). Jednym z moich ulubionych okresów był czas, kiedy nosiliśmy garnitury. Podobał mi się ten elegancki, nonszalancki styl. Była to wyjątkowa dekada, być może ostatnia, w której muzyka i moda były tak mocno powiązane. W latach 80-tych wciąż można było zaszokować ludzi tym, jak idiotycznie się wyglądało. Teraz już nie – weźmy na przykład Miley Cyrus. Uważam, że jej fenomen jest przezabawny, mogę sobie wyobrazić jak wyglądają przygotowania do jej koncertów: „Słuchaj, ja po pięciu minutach zacznę ocierać się o ciebie tyłkiem i wylądujemy na pierwszych stronach gazet!”
MB: Zaciekawiła mnie struktura filmu. Zdecydowałaś się zupełnie zrezygnować z „gadających głów”.
GH: Nienawidzę „gadających głów”. To tak, jakby ktoś robił ci wykład. Uważam, że dokumenty powinny być tak rozrywkowe jak filmy fabularne, a jak film ma cię wciągnąć jeśli na ekranie jakaś osoba siedzi w fotelu i cię poucza? W przypadku Spandau Ballet całe życie zespołu było udokumentowane, właściwie dorastali przed kamerami. Gdybym teraz przeprowadziła z nimi wywiady pytając o wspomnienia z tamtych czasów, od razu zdałabyś sobie sprawę, że jesteś po jednej stronie ekranu, a oni po drugiej. Chciałam wciągnąć widza w tamte czasy i dlatego zdecydowałam się wykorzystać materiały archiwalne w całym filmie.
MB: A jeśli chodzi o komentarz? Czy został nagrany na samym końcu?
GH: Powstawał właściwie równocześnie. Musiałam z ponad 400 godzin materiałów archiwalnych zbudować jakąś logiczną całość układającą się w opowieść. Zaczęłam z rozmawiać z zespołem dopiero wtedy, gdy miałam już jako takie wyobrażenie na temat tego, w jakim kierunku chcę ją poprowadzić. Przychodzili do studia montażowego indywidualnie, a ja po prostu ich nagrywałam. Tony powiedział, że było to lepsze niż terapia (śmiech). Było to dla nich trudne doświadczenie, ale docenili, że udało nam się zrobić film, który ma szansę przemówić do wielu ludzi bez względu na to, czy są fanami Spandau Ballet czy nie.
TH: Film zobaczyłem po raz pierwszy jeszcze przed oficjalną premierą. Nienawidzę gdy ktoś robi mi zdjęcia, więc oglądanie siebie na ekranie nie sprawiło mi specjalnej przyjemności. Zostawiliśmy George wolną rękę, by pokazała szczerze naszą historię. Rozmawialiśmy z nią o Spandau i naszych początkach, „ścieżce chwały”, rozpadzie zespołu. Znała naszą interpretację tych wydarzeń, ale to ona złożyła wszystko w całość. Kiedy wreszcie zobaczyliśmy film było to bardzo emocjonalne przeżycie. Pojawia się w nim wielu ludzi z przeszłości, których nie ma już z nami.
MB: Gary Kemp ukazany jest w filmie jak czarny charakter. Jako jedyny członek zespołu nie przyjechał też do Cannes…
GH: Rozumiem o co Ci chodzi (krótka przerwa spowodowana pośpiesznym przełykaniem batonika). Przepraszam, nie mogę się powstrzymać. Od wczoraj nie miałam niczego w ustach.
MB: Spokojnie, na szczęście nie jest to relacja na żywo.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jazz cały czas mnie kształtuje
Marcin Hałat

13 X 2021

Ze skrzypkiem jazzowym i klasycznym rozmawia Sebastian Chosiński.

więcej »

Nie przegap: Październik 2019
Esensja

31 X 2019

Oto co zrecenzowaliśmy w październiku – jeśli coś ciekawego wam umknęło to akurat zdążycie nadrobić w weekend.

więcej »

Emocje są dla mnie w muzyce najważniejsze
Piotr Schmidt

19 VII 2018

Rok po nagraniu doskonałej płyty „Dark Morning” i na niespełna dwa miesiące przed publikacją – wypełnionego gwiazdami – albumu „Saxesful” postanowiliśmy dowiedzieć się od twórcy obu płyt, trębacza Piotra Schmidta, jak rozpoczęła się jego przygoda z jazzem, co dała mu współpraca z pianistą Wojciechem Niedzielą oraz czy jako pedagog widzi w swoim otoczeniu młodych artystów, którzy w przyszłości mogą wpłynąć na oblicze polskiego jazzu…

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Duże dzieci z artretyzmem
— Marta Bałaga

Rysunek kontrolowany
— Marta Bałaga

Dokumentalna fikcja
— Marta Bałaga

Nie jestem strategiem
— Alice Rohrwacher

Innego razu w Anatolii
— Marta Bałaga

Wszystko o Marii
— Marta Bałaga

Dwa dni w Belgii
— Marta Bałaga

Propozycja nie do odrzucenia
— Marta Bałaga

Najdroższa mamusia
— Marta Bałaga

To nie jest kraj dla kobiet
— Marta Bałaga

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.