Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Hubert „Spięty” Dobaczewski

NazwiskoHubert „Spięty” Dobaczewski

Spięty bez maniery

Esensja.pl
Esensja.pl
Hubert „Spięty” Dobaczewski nie należy do milczków. A mówiąc bardziej wprost: gada jak najęty. Do tego mówi ciekawie i bez typowej dla muzyków maniery: „Cholera, ile razy słyszałem już to pytanie”. Wymarzony rozmówca! Dlatego wcześniej przygotowanych pytań do wokalisty Lao Che starczyło mi zaledwie na połowę naszej długiej rozmowy. Było więc o „Powstaniu Warszawskim”, religii i koncertach. Resztę zaś spędziliśmy na niezobowiązującej rozmowie o niekoniecznie muzycznych tematach.

Spięty bez maniery

Hubert „Spięty” Dobaczewski nie należy do milczków. A mówiąc bardziej wprost: gada jak najęty. Do tego mówi ciekawie i bez typowej dla muzyków maniery: „Cholera, ile razy słyszałem już to pytanie”. Wymarzony rozmówca! Dlatego wcześniej przygotowanych pytań do wokalisty Lao Che starczyło mi zaledwie na połowę naszej długiej rozmowy. Było więc o „Powstaniu Warszawskim”, religii i koncertach. Resztę zaś spędziliśmy na niezobowiązującej rozmowie o niekoniecznie muzycznych tematach.

Hubert „Spięty” Dobaczewski

NazwiskoHubert „Spięty” Dobaczewski
Paweł Franczak: Uściślijmy fakty. Czy Lao Che to nadal septet?
Hubert „Spięty” Dobaczewski: Tak, wciąż jest nas siedmiu.
PF: I wciąż nie utrzymujecie się z muzyki? Nadal pracujesz jako kierowca sześciotonowej ciężarówki?
HS: Tak. Ma to swoje dobre i złe strony. Na przykład to, że nie możemy przez brak czasu grać zbyt wielu koncertów – mam przez to „głód grania”, a gdybyśmy żyli tylko z tego, mogłoby się pojawić zmęczenie, wypalenie. Inni w zespole też mają swoją pracę. Ale pewnie kiedyś targniemy się na profesjonalizm, nie będzie wyjścia.
PF: Rozmawiamy w chwili, gdy nie znam jeszcze waszej nowej płyty „Gospel” (wywiad przeprowadzony był 25 lutego, w trzy dni po premierze albumu – przyp. aut.). Czytając recenzje i informacje o płycie zauważyłem, że wszyscy traktują ją jako rzecz lekką i traktującą o religii chrześcijańskiej… Co Ty na to?
HS: Wiesz, lekka, w zależności od tego, z czym ją porównujemy. W porównaniu do „Powstania Warszawskiego” na pewno lżejsza. Ale wcale nie jest to takie oczywiste – tam jest sporo ironii. Zresztą trudno mi o tym mówić, bo nie mam jeszcze dystansu do tego albumu. Takie rozmowy jak ta pomagają mi zrozumieć, jak powinienem traktować „Gospel”. Na pewno jest inna, jest odskocznią od „Powstania Warszawskiego"… A z tym chrześcijaństwem to jest tak, że to nie jest rock chrześcijański. Tylko że ludzie potrzebują etykietek. Tak już jest, to nie zarzut. Jestem osobą wierzącą, ale to album traktujący o religii z ironią, bo ten nasz katolicyzm w Polsce jest jaki jest: dosyć płytki. Choć nie mówię tego w sensie, że „religia to opium dla mas”. „Gospel” to szukanie duchowości, mówienie o tej sferze człowieczeństwa.
PF: A jesteś wierzący?
HS: Pochodzę z rodziny wierzącej. Sam długo poszukiwałem Boga, z Kościołem było mi często nie po drodze. Zwróciłem się nawet w stronę buddyzmu, ale wiesz, to musi być głębokie, jak każda religia. No i ja jestem ulepiony z innej gliny niż mieszkańcy Dalekiego Wschodu. Dlatego nie utrzymałem się w buddyzmie… Generalnie jestem wierzącym katolikiem. Chciałbym być bardzo religijny, bo to daje poczucie stabilności, siłę. Ale nie potrafię.
PF: Dlaczego „Gospel” nagrywaliście w studiu Polskiego Radia, a nie w Rogalowie, jak „Powstanie…"?
HS: Złożyło się na to kilka czynników. Wojcek (właściciel studia nagrań Rogalów Analogowy w podlubelskim Rogalowie – przyp. aut.) miał pewne problemy z tym studiem. Pożar i te sprawy. A studio Polskiego Radia też jest analogowe, to samo brzmienie, stary sprzęt do nagrywania… Choć dużo Wojckowi zawdzięczam, właściwie współprodukował „Powstanie…”
PF: Wracając do „PW” właśnie. Czy twoja rodzina jest jakoś związana z wojną, z historią?
HS: Nie, zupełnie. Cały pomysł albumu wyszedł od „Denata” (Mariusza Densta – przyp. aut.). On ma swoją drogą dziadka urodzonego w Berlinie, więc to dość przewrotna historia.
PF: Gdy wydaliście „PW”, to pojawiły się głosy starszego pokolenia historyków o „obrazie świętości”.
HS: Tak, ale tylko początkowo. Mówili, że to się nie godzi. Jednak szybko stało się to wszystko normalne, „PW” zostało nawet jakimś kanonem. My pewnie też tak kiedyś będziemy myśleć o pewnych sprawach: że tego nie wolno itp. Z chwila wydania płyta wzbudzała kontrowersje, Radio Bis wycofało się z patronatu, trochę się nas obawiano, ale szybko te obawy zniknęły.

Lao Che
‹Powstanie Warszawskie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPowstanie Warszawskie
Wykonawca / KompozytorLao Che
Data wydaniamarzec 2005
Wydawca Ars Mundi
NośnikCD
Czas trwania45:19
Gatunekrock
EAN5905912550917
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) 1939/Przed Burzą5:38
2) Godzina „W”2:59
3) Barykada5:23
4) Zrzuty3:08
5) Stare Miasto4:38
6) Przebicie do Śródmieścia5:41
7) Czerniaków3:20
8) Hitlerowcy3:09
9) Kanały7:47
10) Koniec3:36
Wyszukaj / Kup
PF: Czy wy zdajecie sobie sprawę, że zostaliście ikoną, wzorcem patriotyzmu? Że młodzi ludzie są w was zapatrzeni?
HS: Tak, pojawiły się hasła typu „nowy patriotyzm”, wszczęto jakąś dyskusję o historii. Ale to wszystko dobrze. A to, że młodzi ludzie zwrócili się w stronę historii, że podziałało to na nich, widać dobrze na koncertach. Teraz do „PW” podchodzę inaczej, emocje są inne. To już trzy lata grania.
PF: Nie ciąży Ci ta etykieta patriotyzmu, ten wymóg grania materiału z „PW"?
HS: Trochę ciąży, ale wiesz, kiedy po raz setny przyjeżdżaliśmy na koncert z piosenkami z „PW”, to narzekałem. „Znowu musimy to grać, znowu nie mamy nowej muzyki” i tak dalej. Ale potem stajesz w jakimś historycznym miejscu, jak Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie, i widzisz zaangażowanie wszystkich tych ludzi, i naprawdę czujesz, że warto.
PF: Na waszych koncertach bywały dziwne sytuacje z łysymi panami w glanach…
HS: Były, ale to na początku. Graliśmy koncert, a tam ktoś rzuca jakieś „ojowe” hasła. Ignorowaliśmy to i szybko się znudzili. To nie było miejsce dla nich.
PF: Źle to wasze „Oi!” zrozumieli?
HS: Tak, to był taki okrzyk na zachętę: „Oi!” i do przodu! Nie ma tu żadnych ukrytych treści.
PF: Kiedy czytałem wywiady z wami, dotarło do mnie, że niewielka część materiału z „PW” była przemyślana, wykoncypowana. Sporo w tym wszystkim było przypadku. Zgodzisz się?
HS: Prawda. To wszystko zaczęło żyć własnym życiem, gdzieś ponad nami. My chcieliśmy nagrać dobrą rzecz o powstaniu, bez patosu. No i się udało.
PF: To moim zdaniem sukces: jest poważnie, ale nie ma patosu. Jest, powiedziałbym, zawadiacko, a bez ironii. Myślisz, że „PW” ma wartość uniwersalną?
HS: Cały w tym szkopuł, że ma. To największa zaleta albumu. Solidarność, godność – to uniwersalne hasła. Temat powstania daje wiele do myślenia. Na przykład kim innym dla Ciebie jest Twój sąsiad teraz, a kim innym, gdy jesteś na barykadzie i musisz zawierzyć mu swoje życie. Te międzyludzkie relacje w ekstremalnych sytuacjach zmieniają się radykalnie.
PF: Odskoczmy od „Powstania…”. Czy słuchasz dużo muzyki?
HS: Nie, nie za bardzo…
PF: Bo miałem właśnie zapytać o inspiracje, najnowsze fascynacje…
HS: Nie, nic z tego. Nie znam się za bardzo na muzyce. Meloman ze mnie żaden. Wiesz, słuchałem death metalu za młodu, wtedy byłem w tym naprawdę obeznany, ale po pewnym czasie skończyłem z tą subkulturą.
PF: Podobno miałeś nagrać własny album z szantami. I co?
HS: Kurcze, nie mogę. Jakoś się nie mogę za to zabrać. Taki już jestem, co zrobię. Mam taką presję. Sam sobie robię wyrzuty, że nie nagrałem tego czy tamtego. Ale trochę już przeżyłem i wiem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę.
PF: Gdy mówisz o Lao Che i muzyce, to mam wrażenie, że mówisz jak ktoś, kto miał pracować w firmie „tylko na chwilę”, a siedzi na etacie od wielu lat. Utrzymujesz się z jazdy ciężarówką i mówisz, że muzyką nie zajmujesz się na stałe, ale przecież grasz już tyle lat. Boisz się zaangażować na całego?
HS: Trochę tak. Tak już mam. Moja decyzja to brak decyzji. Siedzę, czekam, wypominam sobie, ze za mało nagrywam i tak dalej. Porównując się z niektórymi znajomymi, to wypadam różnie.
PF: Zwariujesz w ten sposób. Swoją drogą, wiele jest takich przypadków wrażliwych ludzi przepełnionych frustracjami, że czegoś tam jeszcze nie zrobili.
HS: No mam te frustracje. Patrząc na moją kondycję „psychoekonomiczną”, nie ma powodów do dumy. Wielu rzeczy nie zrobiłem. Z jednej strony czuję się artystą, a z drugiej nie angażuję się w to pełną parą…
PF: Daj spokój. Morse do czterdziestego roku życia był malarzem, Hrabal napisał pierwszą powieść po czterdziestce. Jest czas…
HS: Tak sobie myślałem. Na wszystko jest pora. Może zadebiutuję dopiero po czterdziestce? Kiedyś się z tego śmiałem, a teraz sam nie wiem…
koniec
4 marca 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jazz cały czas mnie kształtuje
Marcin Hałat

13 X 2021

Ze skrzypkiem jazzowym i klasycznym rozmawia Sebastian Chosiński.

więcej »

Nie przegap: Październik 2019
Esensja

31 X 2019

Oto co zrecenzowaliśmy w październiku – jeśli coś ciekawego wam umknęło to akurat zdążycie nadrobić w weekend.

więcej »

Emocje są dla mnie w muzyce najważniejsze
Piotr Schmidt

19 VII 2018

Rok po nagraniu doskonałej płyty „Dark Morning” i na niespełna dwa miesiące przed publikacją – wypełnionego gwiazdami – albumu „Saxesful” postanowiliśmy dowiedzieć się od twórcy obu płyt, trębacza Piotra Schmidta, jak rozpoczęła się jego przygoda z jazzem, co dała mu współpraca z pianistą Wojciechem Niedzielą oraz czy jako pedagog widzi w swoim otoczeniu młodych artystów, którzy w przyszłości mogą wpłynąć na oblicze polskiego jazzu…

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Niech żyje Polska!
— Marek Staszewski

Tegoż twórcy

Album niekoncepcyjny z konceptem
— Monika Kapela

Nareszcie
— Jakub Stępień

Festiwal piosenki studenckiej
— Paweł Franczak

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.