Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Quo Vadis, rynku muzyczny?

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
ZAiKS zadłużony na ciężkie miliony, sprzedaż płyt maleje z sekundy na sekundę, koncerny fonograficzne dają na mszę za przetrwanie na rynku, a ich szefowie kilogramami łykają valium. Tymczasem muzyka zmieniła adres i przeniosła się do Internetu, o czym nikt nie poinformował krajowych wytwórni. Jak się w tym wszystkim połapać? Rozmawiamy z dr. Patrykiem Gałuszką, znawcą marketingu muzyki i ekonomii kultury oraz autorem blogu o przemyśle muzycznym.

Paweł Franczak

Quo Vadis, rynku muzyczny?

ZAiKS zadłużony na ciężkie miliony, sprzedaż płyt maleje z sekundy na sekundę, koncerny fonograficzne dają na mszę za przetrwanie na rynku, a ich szefowie kilogramami łykają valium. Tymczasem muzyka zmieniła adres i przeniosła się do Internetu, o czym nikt nie poinformował krajowych wytwórni. Jak się w tym wszystkim połapać? Rozmawiamy z dr. Patrykiem Gałuszką, znawcą marketingu muzyki i ekonomii kultury oraz autorem blogu o przemyśle muzycznym.
Bez Rhapsody ceny plików sprzedawanych na sztuki nie są atrakcyjne<br>Fot. www.megalitherecords.com
Bez Rhapsody ceny plików sprzedawanych na sztuki nie są atrakcyjne
Fot. www.megalitherecords.com
Paweł Franczak, „Esensja": Chciałbym zacząć od najbardziej aktualnej sprawy, mianowicie sytuacji ZAiKS-u. Czy kłopoty tego stowarzyszenia to signum temporis? Czy po prostu nieumiejętne zarządzanie, tudzież błędy prawne?
dr Patryk Gałuszka: Nie jestem prawnikiem, więc ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć.
PF: Nie pytam Cię jako prawnika…
PG: Tak, ale interpretacja tego, co tam się dzieje, zależy od wiedzy o przepisach podatkowych. I szczerze: nie wiem, czy powinni byli płacić ten VAT, czy nie.
PF: Pytam, jak ocenia to ktoś, kto dobrze zna mechanizmy rynku muzycznego.
PG: Mechanizmy rynku muzycznego nie mają tu nic do rzeczy, to się sprowadza wyłącznie do wiedzy o prawie podatkowym i finansach. Mogę tylko zgadywać, że sprawa zostanie załatwiona polubownie, to znaczy według schematu „wilk syty (Urząd Skarbowy) i owca cała (ZAiKS nie bankrutuje)”. Ale opieram to wyłącznie na przypuszczeniach, że upadek ZAiKS-u oznaczałby zbyt dużo problemów o charakterze PR dla rządu.
PF: Zapytam więc inaczej: co upadek ZAikS-u oznaczałby dla rynku? I czy naprawdę ZAiKS jest muzykom potrzebny?
PG: To już prostsze pytanie. Odpowiedź uzależnić trzeba od tego, o których muzykach mówimy. Może zacznijmy od tego, że ZAiKS działa w imieniu twórców tekstów i muzyki. Czyli ci, którzy piszą teksty i komponują, a ich utwory są często nadawane w radiu i TV, straciliby. Na pytanie: „czy organizacje zbiorowego zarządzania spełniają jakieś funkcje?” – trzeba odpowiedzieć „tak”. Natomiast czy ZAiKS jest fajny w obecnym kształcie – to zależy od punktu widzenia. Od tego, czy i ile się pisze, komponuje lub raczej na ile skutecznie następuje przepływ tantiem. To właściwie jest pytanie z gatunku filozoficznych – nie ma jednej prawdziwej dla wszystkich odpowiedzi… Tyle tylko, że na całym świecie takie organizacje działają. To, że mogą działać sprawniej lub mniej sprawnie niż ZAiKS, to już osobna sprawa.
PF: To, że nie jest taki fajny, podkreślają między innymi właściciele knajp (często zresztą powodowani skąpstwem), ale i wielu artystów, którzy muszą płacić należne organizacji składki. Na przykład artyści ludowi. Może przyczyną kryzysu jest to, że taki moloch prędzej czy później traci z oczu to, co najważniejsze i skupia się na obsłudze samego siebie.
PG: No tak, ale jak już mówiłem: to zależy od punktu widzenia – tym, którzy muszą płacić, Organizacje Zbiorowego Zarządzania nie będą się podobać – to jasne.
PF: A może czas już skończyć z centralnym zarządzaniem cudzymi pieniędzmi?
PG: Trudno to sobie wyobrazić w chwili obecnej, bo po pierwsze: koszty ściągania tantiem w sposób indywidualny byłyby wyższe od ewentualnych zysków – OZZ-y są w pewnym sensie monopolami naturalnymi. To, że istnieją na całym świecie jedna czy dwie takie organizacje na danym polu, ma podłoże czysto ekonomiczne. Możemy zatem rozważać powstanie konkurenta ZAiKS-u – byłyby na rynku dwie organizacje, ale tu się pojawia problem drugi. ZAiKS ma już struktury, doświadczenie i masę podpisanych umów, więc wejście nowego gracza byłoby bardzo trudne. Pytania, które stawiasz, postawiłbym inaczej – co zrobić by OZZ-y (nie tylko ZAiKS) lepiej odpowiadały wymaganiom zmieniającego się rynku muzycznego?
PF: Zmienić je od podszewki?
Rick Rubin. Superproducent, a może wkrótce supermenadżer?<br>Fot. www.theproducersden.com
Rick Rubin. Superproducent, a może wkrótce supermenadżer?
Fot. www.theproducersden.com
PG: Parę pomysłów to: poważne podejście do licencji Creative Commons, większa jawność, być może inne formy kontroli i zarządzania. Ale tu zaznaczam – nie badałem tematu, trudno mi więc coś zaproponować. No i pytanie, czy od podszewki rzeczywiście da się to zmienić…
PF: Ja uważam, że nie. To tak stara i skostniała instytucja, a siedzący w niej ludzie mają z nowoczesnym rynkiem tak niewiele wspólnego, że to niemożliwe. No i jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby CC traktowali serio.
PG: Fakt – wydaje się, że nie traktują.
PF: Chyba że jako zagrożenie…
PG: Ale właśnie tu wkrada się prawo – nie wiem (bo nie jestem prawnikiem), jak wygląda status prawny ZAiKS-u i czy można nim zarządzać inaczej. Reasumując: takie organizacje są na całym świecie i spełniają pożyteczne funkcje. To, że u nas pewne rzeczy nie działają, wynika zapewne po części z przepisów. Ustawodawca mógłby wiele zrobić, by unowocześnić OZZ-y i dostosować je do potrzeb rynku. Nowoczesnego rynku. Tyle że może w przyszłości ściąganie tantiem będzie w ogóle inaczej wyglądać. Być może w ogóle OZZ-y w dzisiejszej formie nie będą potrzebne. Ale na to potrzeba jeszcze kilku lat.
PF: No dobrze, zostawmy w spokoju (prawie) truchło ZAiKS-u. Powiedz, gdzie upatrujesz szansę biznesu muzycznego? Nowych idei nie brakuje, a te stare, pardon le mot, o kant dupy można potłuc.
PG: Ale jak rozumiesz pojęcie „biznes muzyczny"? Kto to niby jest ten „biznes"?
PF: Firmy fonograficzne, muzycy…
PG: To dwie różne rzeczy
PF: To dość oczywiste. Ale i jedni, i drudzy chcą zarabiać.
PG: Muzyka ma się tak dobrze, jak nigdy dotąd. No, może przesadzam, ale ma się świetnie…
PF: Ho, ho – ryzykowna teza…
PG: …natomiast firmy fonograficzne mają się nieco gorzej.
PF: Tu się zgodzę. Inaczej rozmieściłbym akcenty: muzyka ma się dobrze, a firmy ledwie zipią.
PG: Nie mówię o jakości wydawanej muzyki (bo to kwestia subiektywna), ale o ilości i możliwościach „życia z grania”. Są nowe opcje zarabiania, muzykom może się powodzić lepiej, o ile będą to umieli wykorzystać. I w tym kontekście o muzykę byłbym spokojny. Nawet jeśli nie będą wychodzić tak fajne płyty jak w roku 1968 lub 1991 (tu znowu kwestia tego, co kto lubi). Natomiast firmy (mam na myśli te największe) – nie chcę operować banalnymi stwierdzeniami – ale albo dostosują się do nowych realiów rynku, albo pozostanie im jedynie zarządzanie starymi katalogami aż do wygaśnięcia praw autorskich. Ogólnie jestem zdania, że to zupełnie nieistotne dla nas – słuchaczy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wyda muzykę, a czy to będzie firma X czy Y… Czy to aż tak ważne? Na przykład firma Live Nation, która zajmuje się koncertami. Weszła przebojem do fonografii, podpisała kontrakt między innymi z Madonną i z punktu widzenia słuchacza niewiele się zmienia. Madonna dalej będzie nagrywać płyty, wydawać pliki, grać koncerty itp. Jedynie pieniądze będzie rozliczać z kim innym.
PF: Czy na przykład zatrudnienie słynnego producenta, Ricka Rubina (Red Hot Chilli Peppers, Slayer), przez Columbię to w ogóle jakiekolwiek rozwiązanie? Majorsi szukają na łapu-capu kogokolwiek, kto uratuje ich z opresji.
Steve Gogarth z Marillion. Na co dzień piosenkarz. Od święta: jasnowidz<br>Fot. www.i2.photobucket.com
Steve Gogarth z Marillion. Na co dzień piosenkarz. Od święta: jasnowidz
Fot. www.i2.photobucket.com
PG: Nie wiem, czy majorsi szukają kogoś na łapu-capu, czy nie. Rozwiązania ich kłopotów są całkiem dobrze znane. Problem w tym, że czegokolwiek by nie zrobili, będzie to dla nich trudne. Po prostu: zmienił się cały rynek muzyczny i sama instytucja dużej firmy fonograficznej niezbyt pasuje do nowych realiów. Czemu na przykład Last.fm lub iTunes nie miałoby być czymś na kształt majorsa XXI wieku? Mają ku temu wszelkie atuty. Problem polega na tym, że prawo i ustawodawcy nie nadążają za zmianami dokonującymi się na rynku, a prawo stoi po stronie dużych koncernów. O tym jak wygląda lobbing branży muzycznej w USA pisałem na blogu. Może trochę uogólniam, ale sporo tu zależy od prawa uchwalanego w USA i Unii Europejskiej. Ujmując to jaśniej: model, w którym artysta podpisuje kontrakt, nagrywa płytę i potem możemy ją kupić w sklepach, jest już mocno nieaktualny. Tak długo jednak, jak ktoś będzie te płyty kupował, będą wydawane. Prawo jest dostosowane do tego modelu. Cała działalność wytwórni muzycznych na nim się opiera. Ktoś bowiem musi to wszystko zorganizować: rozwieźć płyty do sklepów itp. W efekcie artysta zarabia mało i mało który staje się gwiazdą, a CD są drogie. Po drodze od twórcy do słuchacza jest paru graczy, co przekłada się na cenę. W nowym modelu tych graczy jest mniej, artysta może zarabiać więcej, a cena za muzykę może być niższa. Jest parę przeszkód i dlatego zmiany idą dość wolno, ale są nieuniknione.
PF: Ale z drugiej strony: nie sądzisz, że cały internetowy rynek muzyczny, paradoksalnie, nieco utrudnia zadanie młodym zespołom? Przebić się wśród milionów bandów na majspesie nie jest łatwo…
PG: Nie, absolutnie tak nie sądzę. Jest dużo prościej niż dawniej. Teoretycznie: każdy ma dostęp do twojej muzyki. Przecież dawniej też było dużo kapel, tylko nie było majspejsa. Teraz każdy ma dostęp, więc jeśli muzyka jest dobra, każdy może ją odkryć. Kiedyś, nawet jeśli była dobra, musiał ją odkryć ktoś w wytwórni lub mediach. Sęk w tym, że wiele kapel wstawia swoje nagrania na MySpace i myśli, że to załatwi sprawę. A trzeba jeszcze grać dobre koncerty, nawiązywać fajne relacje z fanami i próbować tradycyjnej promocji. Być może konkurencja jest duża, kto wie – może nawet większa, ale nie oddaje się potencjalnie zarobionych pieniędzy tak wielu pośrednikom. Można żyć z grania, nawet jeśli sprzeda się mniej płyt, plików, biletów.
1 2 »

Komentarze

12 III 2010   21:36:36

Zajmuję się problematyką zarządzania Artystą na poziomie

podstawowym czyli problematyką `manageringu` i chętnie podyskutowałbym z p.Gałuszką
Co do przedmiotowego wywiadu niestety potwierdzam mizerię
polskiego muzbizu i co gorsza w najbliższej perspektywie nie zapowiadają się żadne większe zmiany-to nie jest gałąż gospodarki w Pl i nie generuje takich zysków jak np.chociażby u sąsiadów oczywiście na Z .....

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jazz cały czas mnie kształtuje
Marcin Hałat

13 X 2021

Ze skrzypkiem jazzowym i klasycznym rozmawia Sebastian Chosiński.

więcej »

Nie przegap: Październik 2019
Esensja

31 X 2019

Oto co zrecenzowaliśmy w październiku – jeśli coś ciekawego wam umknęło to akurat zdążycie nadrobić w weekend.

więcej »

Emocje są dla mnie w muzyce najważniejsze
Piotr Schmidt

19 VII 2018

Rok po nagraniu doskonałej płyty „Dark Morning” i na niespełna dwa miesiące przed publikacją – wypełnionego gwiazdami – albumu „Saxesful” postanowiliśmy dowiedzieć się od twórcy obu płyt, trębacza Piotra Schmidta, jak rozpoczęła się jego przygoda z jazzem, co dała mu współpraca z pianistą Wojciechem Niedzielą oraz czy jako pedagog widzi w swoim otoczeniu młodych artystów, którzy w przyszłości mogą wpłynąć na oblicze polskiego jazzu…

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Milczenie Boga
— Paweł Franczak

Są wielcy, nie Mali!
— Paweł Franczak

Pokój z Zornem!
— Paweł Franczak

Podsumowanie muzyczne roku 2008 (2)
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zawód: kompozytor
— Paweł Franczak

Na żywo i z prądem
— Paweł Franczak

Pierwszy sort Chopina
— Paweł Franczak

Między arcydziełem a Radiem Maryja
— Paweł Franczak

Diament nieco zszarzały
— Paweł Franczak

40 najlepszych soundtracków wszech czasów
— Sebastian Chosiński, Paweł Franczak, Wojciech Gołąbowski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński, Konrad Wągrowski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.