Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Mój brat, Kain›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułMój brat, Kain
OpisGrzegorz Wiśniewski debiutował na łamach „Nowej Fantastyki” znakomicie przyjętym opowiadaniem cyberpunkowym „Manipulatrice”. Publikowany tekst „Mój brat, Kain” należy również do tego gatunku, rzadko podejmowanego przez rodzimych autorów.
Gatunekcyberpunk, SF

Mój brat, Kain

Grzegorz Wiśniewski
« 1 2 3 4 6 »

Grzegorz Wiśniewski

Mój brat, Kain

Widok był zaskakujący. Nicholas van der Vlygt wpatrywał się we mnie spojrzeniem pełnym strachu, a jego krtań uwięziona była w uchwycie stojącego mu za plecami wysokiego mężczyzny. Od razu uderzył mnie wyraz oczu tamtego, równie szarych jak zmierzch.
– Ten pan… – wychrypiał z trudem dyrektor, starając się ocalić resztki godności. – Musi się koniecznie z panem zobaczyć, heer Sanchez.
Dłoń na jego krtani nasiliła ucisk.
– On… bardzo nalega… heer Sanchez. Czy mógłby pan…?
W tym momencie uderzyła mnie podnosząca się fala wspomnień. W duszy poczułem muśnięcie lodowatego spokoju. Wolno odłożyłem pędzel.
– Apartament 12 – powiedziałem. – Czekam.
Szare jak zmierzch oczy nie zmieniły wyrazu, ale uwolniony van der Vlygt z ulgą opadł głębiej w fotel. Zaczął masować sobie gardło.
– Idę – rzucił Kain chłodno. Ekran zgasł.
Dotarcie do mojego apartamentu nie zabrało mu wiele czasu. Otworzyłem zdalnie drzwi, gdy tylko usłyszałem gong. Kain stanął na progu. Po jego wzroku poznałem, że sprawdza, czy mam na sobie blokery. Kilka sekund się wahał nim ruszył wreszcie w moją stronę. Wstałem i wbiłem w niego spojrzenie. Dla niego być może wyglądało ono na gniewne, ale na to uczucie nie mogłem sobie pozwolić.
Jeszcze nie wtedy.
– Witaj – rzucił zatrzymując się metr przede mną. – Jak samopoczucie?
– Nie jesteś tutaj po to, aby wypytywać mnie o nastrój – stwierdziłem z wystudiowanym spokojem. – I na pewno rozważyłeś ryzyko spotkania ze mną. Znam cię i wiem, że to ryzyko musi ci się opłacać. Sprowadziło cię do mnie to co zawsze. Zysk. Ale mnie to nie interesuje; nie chcę tego słuchać. Odpowiedź z góry brzmi: nie.
– Nic się nie zmieniłeś, bracie – w kącikach ust zatańczył mu sardoniczny uśmiech. – Ani trochę. Dobrze jest znów cię widzieć.
– Zgadza się, Kain. Nie zmieniłem się. I nie zapomniałem.
Lekko pokręcił głową. Tęczowa Wstęga zwisająca mu ze skroni zmieniła kolory. Nadal był człowiekiem yakuzy Chwała. I to wysoko postawionym. Wstęga była długa i gruba, spleciona z biosyntetyków reagujących na nastrój właściciela.
– Jestem tu dla ciebie, Abel – oświadczył swobodnie. Jak zwykle nie byłem w stanie stwierdzić, na ile ta swoboda jest udawana. – Chcę, aby wszystko było jak dawniej.
Milczałem chwilę. Długą chwilę.
– Jak dawniej? – zapytałem. – Jak wtedy, gdy odwalaliśmy brudną robotę na ulicach? A może zanim jeszcze odnalazłeś mnie na Turnieju? Nic z tego. Zostawmy przeszłość tam, gdzie jej miejsce. W krainie cieni. – dodałem, prawie bez goryczy – Nigdy już nic nie będzie jak dawniej.
Zapadła cisza, przerwana po chwili przez kolejny gong. Pojawiła się czarnowłosa dziewczyna z tacą i dwiema asymetrycznymi szklankami na niej. Postawiła je na blacie stolika, tuż obok sztalug.
Kain odprawił ją ruchem dłoni i usiadł w głębokim fotelu obok stolika.
– Porozmawiajmy. – odezwał się, zapraszając mnie gestem do zajęcia drugiego fotela.
Zamknąłem drzwi za dziewczyną i skorzystałem z jego propozycji. Płyn w szklankach był mocno błękitny i prawie nie miał zapachu. SkyStar. Dokładnie taki, jaki kiedyś pijaliśmy.
– Tego nie da się odkręcić, Kain. Za późno – wziąłem szklankę do ręki. – To, co się stało…
– Pamiętam – przerwał mi, jakby ze złością – Ja też to pamiętam. Ale to był przypadek. I nie myśl, że mnie to mniej boli.
Stłumiłem w gardle gorzki śmiech.
– Podobno jestem twoim bratem – mruknąłem bez zadowolenia. – Znam cię na tyle dobrze, żeby wiedzieć co myślisz. Śmierć Nicole nie dotknęła cię bardziej, niż śmierć jakiegoś osmańskiego emigranta.
– Tego nigdy nie będziesz wiedział na pewno – odpowiedział patrząc mi w oczy. Resztki mojego sztucznego uśmiechu spełzły mi z twarzy. Miał rację. Nigdy nie będę tego wiedział. Nie na pewno.
– To i tak jest bez znaczenia – upiłem łyk ze szklanki. Napój miał cierpki, mocno korzenny smak. Uwielbiałem go. Kiedyś.
Kain też spróbował SkyStara.
– Dowiedziałem się ostatnio rzeczy, którymi i ty byłbyś zainteresowany – stwierdził neutralnym tonem.
– Nie byłbym. Niczego od ciebie nie chcę. Jakoś nie mogę zapomnieć finału tego, jak ostatnim razem poszedłem ci na rękę.
– Ale…
– Nie będę więcej zabijał – przerwałem mu nie podnosząc głosu. – Ani dla ciebie, ani dla nikogo innego.
Odstawił szklankę i na chwilę zamilkł.
– Wiem, kto realizował Eksperyment – oświadczył cicho.
Nie zareagowałem przez jakieś pięć sekund. Tyle trwało, nim poderwała mnie na nogi fala zrozumienia.
– Kto… – nie dokończyłem.
Furia wybuchła we mnie jedną, potężną iskrą. Duszę zalał mi błysk nienawiści, ucięty po trzydziestu milisekundach paraliżującym szokiem elektrycznym, zaaplikowanym przez blokery. Nie zdążyłem dopaść Kaina, z impetem wyrżnąłem w podłogę.
Impuls jeszcze długą chwilę targał moim ciałem. Wreszcie jednak odzyskałem władzę nad mięśniami. Pozwoliłem sobie poleżeć jeszcze chwilę na podłodze i ciężkimi haustami łapać powietrze. Po całym ciele rozpełzły mi się macki bólu. Kain pomógł mi wstać i posadził z powrotem w fotelu.
– Odpocznij chwilę – mruknął przyklejając mi do skroni plaster nasączony neutraliną, jeden z tych z opakowania na półce. Na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Widział mnie w akcji tyle razy, że impuls nie był dla niego niczym nowym.
Przymknąłem oczy poddając się zbawiennemu działaniu neutraliny. Kain w tym czasie zajęty był odprawianiem lekarzy, zaalarmowanych przez czujniki mojego apartamentu. Wyrzucił ich w końcu bezceremonialnie, a oni nawet zbytnio nie protestowali. Byłem zdumiony jego pewnością siebie. Kain to wprawdzie szycha yakuzy Chwała, ale takie rządzenie się w eksterytorialnej strefie może napytać mu sporo kłopotów.
– Kto to zrobił? – zapytałem, gdy byłem wreszcie w stanie zdobyć się na jakiś pewniejszy ton głosu.
Wolno i przecząco pokiwał głową.
– Nie sądzę, aby było to odpowiednie miejsce do rozmowy na ten temat – zauważył pozbawionym emocji głosem. Miał rację. Van der Vlygt z pewnością nas podsłuchiwał. – Poza tym nie ma to i tak żadnego znaczenia.
Tego ostatniego nie zrozumiałem.
– Nie ma znaczenia? – wycedziłem. – Spójrz na mnie, na to co ze mną zrobili! Odebrali mi wspomnienia, przemienili w mordercę… A ty mi mówisz, że to nie ma znaczenia?
– To nie tak. Źle mnie zrozumiałeś – stwierdził. – Ta informacja i tak niczego ci nie da. Są poza twoim zasięgiem. Poza moim również.
– I to miało mi pomóc? Świadomość, że nigdy ich nie dostanę?
– Nie. Znalazłem kogoś, kto może się tobą zająć. W zamian za kompleksowe testy psychofizyczne i demonstrację.
Spojrzałem na niego w napięciu.
– A jeżeli się zgodzę, co będę z tego miał?
– Mogą skasować uwarunkowania i usunąć ci to z głowy.
– Będą chcieli pogrzebać w moim mózgu?
W milczeniu, wolno skinął głową. Zastanowiłem się w ciszy.
– Abel – stwierdził wyważonym tonem – Pomogłem ci zaraz na początku, pamiętasz? Wydobyłem cię z Turnieju. I teraz też cię nie zostawię. Jestem twoim bratem, do cholery. Jestem ci to winien.
Przymknąłem oczy.
– Co muszę zrobić?
– Nic – powiedział miękko i na jego twarzy zagościł lekki uśmiech. Doskonale znany mi grymas, którym zawsze uspokajał swoich klientów. Naszych klientów. – Musimy się stąd wynieść. Potem skontaktuję się z… pewnymi ludźmi. Kilka dni i będzie po wszystkim. Będziesz wolny, Abel.
– A ci ludzie? Ci od Eksperymentu? – zapytałem nagle. – Co z nimi?
– Nie dostaniesz ich, mówiłem ci. – odparł Kain i rozparł się w fotelu – Wszyscy nie żyją. Nie żyli już wtedy, gdy cię znalazłem.
– Rozumiem. – skwitowałem. I gdy to mówiłem, jego szare jak zmierzch oczy były puste jak zwykle. Choć przed momentem pełne były śmierci.
Czy wszystko miało być tak jak dawniej?
Nie. Nigdy do tego nie dopuszczę.
« 1 2 3 4 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.