Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Padawanka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułPadawanka
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). „Padawanka” to alternatywny fanfik gwiezdnowojenny z cyklu o Darth Beyre (m.i. „Szczeniaki”, „Przed burzą”, „Obława”).
Gatunekfanfiction

Gwiezdne wojny: Padawanka

« 1 2 3 4 5 12 »
– Mówisz: wojna. Niejedno w życiu widziałem, moja droga. I dla mnie to nie są oczywiste okoliczności. Jedi zazwyczaj nie spadają ze startujących statków, nawet pod ostrzałem. A już na pewno nie tacy Jedi jak ty.
– Kanonierka zakołysała się po trafieniu, a ja…
– Dość silne musiało być to kołysanie – zamyślił się Palpatine. – Anakin był wzburzony, kiedy mi o tym opowiadał. Prosił mistrza Kenobiego, żeby zawrócili po ciebie. Chciał też sam skakać, ale mistrz nie zezwolił na obniżenie lotu.
– I całe szczęście! Panie, najważniejsza jest misja! Nie można narażać powodzenia akcji dla pojedynczego Jedi.
– No tak, oczywiście… – Kanclerz uśmiechnął się słabo. – Wiesz, że nasze poglądy w tej kwestii nie zawsze się pokrywają. Na przykład teraz powinienem rozmawiać z pewną grupą senatorów. Ale myślę, że mogą poczekać. Obowiązki wobec przyjaciół są ważniejsze niż nasze misje.
Cranberry otwierała już usta, żeby gwałtownie zaprotestować, ale nagle ogarnęło ją dziwne, bardzo nieprzyjemne uczucie. Z głębi korytarza popłynął ku niej przez Moc rozdzierający serce żal, już nie rozpacz, ale zrezygnowane, pozbawione jakiejkolwiek nadziei głuche cierpienie.
Padawanka wzdrygnęła się i zbladła, wpatrzona w rozsunięte drzwi, za którymi przesunęły się sylwetki kilkorga Jedi oraz antygrawitacyjne nosze. Cran nie zobaczyła dokładnie leżącej na nich osoby, ale poznała jej emanację Mocy i to sprawiło, że wzdrygnęła się po raz drugi.
W wejściu do sali zjawił się ponownie Ki-Adi-Mundi. Widząc wyraz twarzy dziewczyny, wyjaśnił, choć w zasadzie nie było to potrzebne:
– Udało nam się sprowadzić do Świątyni Depę Billabę. Jest w śpiączce i obawiam się, że może się z niej już nie obudzić. Depa osunęła się w Ciemną Stronę.
Kanclerz pokiwał głową:
– Ogromne nieszczęście… Ciemna Strona niszczy… Słabych.
Ki-Adi-Mundi podążył za smutnym orszakiem, a Palpatine i wstrząśnięta Cranberry milczeli przez chwilę. W końcu senator odezwał się:
– To dla ciebie musi być szczególnie bolesne. Depa Billaba była uczennicą twojego mistrza. Jedną z ulubionych, bardzo zdolną.
– Tak – wykrztusiła wreszcie padawanka. – Mistrz Mace Windu mówił mi o niej wiele dobrego.
Jednak Cran myślała o czym innym.
Przecież Ciemna Strona… To przecież wygląda inaczej…
Pamiętała hrabiego Dooku z Geonosis – brak skrupułów, dążenie do celu wszelkim kosztem. I siła, paraliżująca przeciwników miażdżącą przewagą, zanim jeszcze w ogóle doszło do starcia.
Ciemna Strona, kusząca i niebezpiecznie bliska, na wyciągnięcie ręki w czasie walki. Kilka razy w życiu zdarzyło się Cran otrzeć dosłownie o włos o tę potęgę, poczuć jej muśnięcie. Zupełnie inne od echa emocji nieprzytomnej Depy.
Ale nagle padawanka przypomniała też sobie pogrzeb Mace Windu, dogasający stos i to, jak podeszła do Billaby, oczekując, że zamieni z nią przynajmniej kilka słów. I jak odbiła się od chłodnego dystansu mistrzyni jak od tafli szkła.
– To wielka strata, ale nie mamy już czasu opłakiwać jej tak, jakby na to zasługiwała – powiedział kanclerz, wybijając Cran z rozmyślań. – Grievous nadal pozostaje wielkim zagrożeniem dla Republiki, przed nami walka.
– Panie, nawet nie wiesz, jak ja już chciałabym móc wyjść z tej klatki i wrócić na front…
– Słyszałem, że cię operowano? Czy twoja rana pozostawi jakieś trwałe skutki?
– Nie, no przecież… – zająknęła się Cran, a Palpatine wbił w nią uważne spojrzenie. – To tylko złamanie, zrośnie się. Kiedyś.
– Nie rozważałaś bardziej… radykalnych, ale szybszych rozwiązań? Współczesna medycyna ma tak wspaniałe możliwości. Wystarczy spojrzeć choćby właśnie na generała Grievousa…
– Ale ja mam po prostu złamaną nogę! – zareagowała gwałtowniej niż miała zamiar. – Zwykły uraz, nic poważnego!
Najpierw ten Rodianin z Corvis, teraz kanclerz… A może oni wiedzą coś, czego nikt nie chce mi powiedzieć?…
Czuła, jak pełznie ku niej paskudny, odpychany niepokój. Pytanie, którego nie odważyła się nigdy sformułować nawet w myślach, a które teraz Palpatine zadał wprost, przyglądając się jej z zatroskanym wyrazem twarzy:
– A co będzie, jeżeli już nigdy nie odzyskasz dawnej formy?
– To tylko złamanie… – powiedziała przez zaciśnięte gardło.
– Oczywiście. – Senator uśmiechnął się pokrzepiająco. – Nie pora teraz rozważać pesymistycznych scenariuszy. Dużo odpoczywaj, postaraj się znaleźć sobie jakieś przyjemne zajęcie – wskazał na dłoń Cran, nadal w rękawicy do projektowania wirtualnych modeli.
Wstał i kierował się już do drzwi, ale jeszcze zatrzymał się w ostatniej chwili.
– Ciągle dręczy mnie sprawa tej kanonierki… Powiedziałaś, że zakołysała się po trafieniu. Dobry pilot nie dopuściłby do takiego wypadku, a przecież za sterami siedział klon. Oni są najlepsi. I zawsze bezwzględnie posłuszni generałowi Jedi, który nimi dowodzi.
Nie czekając na odpowiedź, Palpatine, nadal zamyślony, wyszedł na korytarz.
• • •
Ostrzeżenie Mocy wyrwało Cranberry ze snu. Świadomość, że dzieje się coś złego. Chwilę później do jej sali wbiegł jeden z młodszych padawanów, odbywający w szpitalnym skrzydle przeszkolenie medyczne.
– Flota Grievousa wyszła z nadprzestrzeni nad Coruscant!
Resztę nocy Cran spędziła jak większość mieszkańców stolicy – wpatrzona w holo, śledząc przebieg toczącej się na orbicie bitwy. Ale gdy wielkie, pomarańczowe słońce Coruscant stało już wysoko nad horyzontem, młodziutki Twi’lek wsunął się ponownie przez drzwi i cichszym, lecz jeszcze bardziej przejętym głosem przekazał koleżance plotkę, która właśnie obleciała Świątynię lotem błyskawicy:
– Kanclerz został porwany! Jest na okręcie flagowym Grievousa. Rada wysłała po niego Skywalkera i Kenobiego.
Cranberry zagryzła usta w bezsilnej rezygnacji. Dlaczego, dlaczego musiała tu tkwić… I jak miliardy mieszkańców planety czekać przed ekranem.
Kilka godzin później „Niewidzialna ręka”, okręt zbudowany w orbitalnej stoczni i nieprzeznaczony w ogóle do wchodzenia w atmosferę, wylądowała brawurowo, pilotowana niewątpliwie przez Jedi, personaliów którego łatwo było się domyślić. Mieszkańcy Coruscant zamarli w przerażeniu, nie spodziewając się, żeby ktokolwiek z pasażerów przeżył katastrofę.
Jednak Cran była już spokojna. Przecież wiedziałaby, gdyby coś się stało Anakinowi czy Obi-Wanowi. Albo kanclerzowi Palpatine.
• • •
Panorama za wielkim oknem zapierała dech. Cranberry stała na tarasie widokowym sąsiadującym z salą obrad Rady Jedi. Najwyższa z pięciu wież Świątyni górowała nawet nad otaczającymi ją budynkami ścisłego centrum stolicy. Wiatr gnał po niebie poszarpane, ciemnogranatowe chmury, przez które błyskały skośne promienie żółtego słonecznego światła. Sznury pojazdów sunęły nieprzerwanie powietrznymi korytarzami wytyczonymi przez radiolokacyjne boje.
Dziewczyna czekała, aż zostanie ponownie wezwana przed Radę. Właśnie ważył się jej los, przynajmniej na najbliższych kilka miesięcy. Wyczuwając czyjąś obecność na tarasie, obejrzała się natychmiast.
– Cranberry… – Agen Kolar, długowłosy Zabrak, skinął zapraszająco.
Ruszyła za nim niezgrabnie, nieprzyzwyczajona do opierania się na kulach. Jeszcze niedawno musiała zupełnie od nowa nauczyć się chodzić.
Gdy stanęła pośrodku okrągłej sali, znów spojrzała odruchowo ku fotelowi zajmowanemu kiedyś przez Mace Windu. I znów ją zdradziły emocje, czytelne dla wszystkich obecnych, mimo starań Cran. Obi-Wan posłał padawance ciepły uśmiech, Yoda ważył myśli z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Odezwał się Plo Koon, zza maski zasłaniającej jego usta i nos:
– Władze Dorin prosiły mnie o przekazanie ci podziękowań za zaangażowanie podczas ewakuacji naszego ambasadora.
Cran pomyślała, że zapewne nie podano do publicznej wiadomości nawet jej imienia. Skłoniła się lekko.
– Zastanawialiśmy się już od dawna, co dalej z twoim szkoleniem – powiedział wreszcie Kenobi. – Miałem próbować zastąpić ci mistrza, ale skoro ja wracam na wojnę, a ty zostajesz tutaj na czas rehabilitacji, to takie rozwiązanie byłoby w zasadzie tylko niepotrzebną formalnością.
Oczy Cranberry błysnęły ledwo maskowaną nadzieją, która jednak zgasła równie szybko, jak została obudzona:
« 1 2 3 4 5 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.