Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Obca Opowieść Wigilijna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułObca Opowieść Wigilijna
Opis„Obca Opowieść Wigilijna” to trzeci z cyklu świątecznych tekstów Grega Wiśniewskiego. Tym razem niespodziewany atak Świąt czeka załogę statku „Baron Wrangl”.
Gatunekhumor / satyra, SF

Obca opowieść wigilijna

Grzegorz Wiśniewski
« 1 2 3

Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna

– Uruchomcie wykrywacz prezentów – polecił Gourmand otwierając torbę z chipsami.
Syndispleja wrócił biegiem do śniegochodu i zza konsoli z Quakem wyciągnął sześcioletniego przedszkolaka, odzianego w strój ministranta. Posadził go sobie na barkach. Mały chwilę się rozglądał, po czym wzruszył bezradnie ramionami.
– Na razie czysto – zameldował Opona.
– Szukajcie dalej – Gourmand był nieugięty. Miał mapę, którą jeden z gnomów kiedyś sprzedał Kompanii. Nie zauważył tylko, że Powtórka czytała mu przez ramię. Dostrzegła dokąd wchodzą funkcjonariusze przyzwoitości.
– Ojcze dyrektorze – odezwała się – w czym maczacie wasze pieczątki?
– W standardowych, dziesięciomilimetrowych poduszkach z czerwonym tuszem. Dlaczego pytasz?
– Wasi ludzie znajdują się bardzo blisko noclegowni polarnych niedźwiedzi.
– I co z tego?
– Jeżeli zaczną stemplować, czy nie…
– Hou, hou… – włączył się Berek. – Ona ma rację.
– Ma rację? Co do czego?
– Widzi ojciec dyrektor, Święty Mikołaj technicznie rzecz biorąc wynajmuje jaskinie pod swoim domkiem od dominującego w okolicy gatunku. Jeżeli zaczniecie stemplować na oślep, możecie któremuś niedźwiedziowi zachlapać futro i… adios muchachos…
– No to świetnie – zbulwersował się Gourmand. – K***a mać. Genialnie. No żesz w m***ę…
Zastanowił się chwilę. Wreszcie przysunął do ust zdalną kratkę spowiedniczą i odezwał się.
– Aa… Opona…
W głębi kompleksu Opona pstryknął palcami zatrzymując swoich ludzi.
– Opona, nie możecie tam stemplować – Gourmand nerwowo przygryzł Snickersa. – Chcę, żebyś zebrał od wszystkich poduszki z tuszem.
Członkowie drużyny, jak przystało na Niepokalanych Rycerzy, nie przyjęli tego rozkazu ze zrozumieniem.
– Czy ten sk*****l oszalał? – Syndispleja nie uwierzył własnym uszom.
– Czego mamy używać? – odezwał się Mróz. – Dobrej nowiny?
– Ojcze dyrektorze wydaje mi się, że… – zaczął Opona, ale Gourmand nie dał mu dojść do słowa.
Ilustracja: Michał Romanowski
Ilustracja: Michał Romanowski
– Bez dyskusji, wikary. Użyjcie taśmy klejącej. I żadnych banderoli!
Opona spojrzał na swoich ludzi ciężkim wzrokiem.
– Słyszeliście szefa, chłopcy. Oddawać poduszki z tuszem. No, dalej.
Z najwyższą niechęcią, nadal marudząc, wydobyli z wszytych w stuły kieszeni swoje skromne, złote puzderka. Opona zebrał je szybko.
– Mróz, ty je poniesiesz – zadecydował. Gdy wezwany nadstawił tacę ze stelażem, wikary zrzucił nań całe naręcze gustownych drobiazgów. Teraz zdani byli tylko na rolki czarnej taśmy klejącej.
Nie mógł widzieć, jak za jego plecami Walizkez wyjęła z kieszeni dodatkowe poduszki z tuszem. Jedną podała dalej.
– Ekstra, Wal – ucieszył się Drąg.
Ruszyli dalej. Obszerny, miejscami poszerzany korytarz skończył się nagle. Idący na szpicy Walizkez i Drąg znaleźli się w wielkiej, wysokiej hali. Ku ich zaskoczeniu nie była ani pusta, ani ciemna. Na środku stała wysoka, gęsta choinka o gałęziach bogato ustrojonych rozmaitymi ozdobami. Bombki, pierniki, gwiazdy – czego tylko dusza zapragnie. A jakby tego było mało, całe drzewo ozdobiono z wprawą setkami choinkowych łańcuchów, dużych i małych, girland i światełek. Widok był naprawdę piękny. Oczywiście niemoralnie piękny, bo nic co moralne nie może być tak piękne.
– Pracowite te prezenty… – rzucił pod nosem Opona, gdy wyłonił się z korytarza.
W tym czasie reszta już przeszukiwała okolicę. Pod nogami szeleściły dziesiątki zużytych arkuszy ozdobnego papieru pakowego i kilometry splątanych wstążek. Jasne stało się, że oprócz wielkiej choinki w hali znajdowało się też wiele mniejszych drzewek, równie niemoralnie przystrojonych. Opona wydał rozkaz przeczesania przestrzeni pod każdym z nich.
Trud ten nie okazał się daremny. Marlena, która szła mniej więcej w środku grupy dostrzegła coś pod jednym ze świątecznych drzewek. Podeszła zaciekawiona i pochyliła się nad podłogą.
Prezent był tam.
Nieduży, ale i nie za mały. Zawinięty grubo w gustowny papier, przepasany szeroką wstążką nieprzyzwoitego koloru i zdradzający kształtem niemoralną zawartość. Dotknęła jego powierzchni i wówczas prezent zaczął się gwałtownie odpakowywać. Część papieru osunęła się i Marlena dostrzegła zawartość. To była kaseta video z filmem „Ksiądz – Director′s Cut"…
– Odsuń się! – krzyknął zza niej Opona. Dopadł do prezentu i owinął go grubo taśmą klejącą. Szelest papieru urwał się nagle.
– W samą porę, wikary – Marlena odetchnęła z ulgą.
W tym samym momencie zorientowała się, że szelest rozwijającego się papieru pakowego pojawił się znów. Rozlegał się w całej hali.
– Prezenty! – krzyknął nagle Syndisplaja, przedszkolak na jego ramionach starał się wskazywać wszystkie kierunki jednocześnie.
– Jaka pozycja? – Opona poderwał się na nogi.
– Eee… – Syndisplaja spojrzał na Wykrywacz, – nie mogę ustalić. Zbyt wiele sygnałów. Zbliżają się!
– Przejść na podczerwień, ludzie – rozkazał Opona.
W śnieżnym transporterze Gourmand beknął niespokojnie.
– Opona, co się dzieje?
– Wycofaj swój oddział, Gourmand – zażądała Powtórka.
– Mam sygnały z przodu! Z tyłu! Tutaj jest gorzej niż pod choinką!
– Gdzie człowieku… ciemność widzę – Mróz rozejrzał się.
– Nic tu nie ma – uspokoił go Czkawek.
– Mówię ci, że ktoś tu coś rozpakowuje, ale to nikt z nas! – Syndisplaja niemal wpadł w panikę.
– Może nie widać ich w podczerwieni? – rzucił Czkawek.
– A może w ogóle się nie pokażą? – Marlena rozejrzała się po słabo oświetlonym stropie hali.
Nie dostrzegła, że za jej plecami od ściany oderwał się stos prohibitów obwiązanych niemoralnie różową karbowaną bibułką. Zachwiał się niebezpiecznie i runął w dół.
– Aaaa! – wrzasnęła, gdy ją przywaliły.
Mróz obrócił się w jej kierunku, a wtedy niespodziewanie rolka taśmy klejącej odwinęła się w dłoni Marleny i spętała mu nogi. Stracił równowagę i zatoczył się.
– Chol*************a! – krzyknął z desperacją.
Runął z nóg, przygniatając sobą tacę z poduszkami pełnymi tuszu. Czerwień trysnęła z impetem we wszystkie strony. Kruke dostał prosto w oczy. Zakrył je i podał tyły, pakując się między dwie rosłe choinki, za którymi coś podejrzanie szeleściło. Mróz tymczasem stoczył się w odległy, ciemny kąt hali, coraz mocniej oplątywany feralną taśmą klejącą.
– Mróz! – wrzasnął za nim Czkawek.
– Nie – zaoponował Opona – całkiem tu ciepło…
Czkawek nie dał za wygraną – ruszył odszukać kolegę. Po kilku krokach potknął się o coś. Ktoś leżał przywalony przewiązanymi wstążką rocznikami Playboya. Czkawek odepchnął je kopniakiem. Kruke. Za późno. Na jego twarzy zastygł wyraz absolutnie niemoralnego zadowolenia.
– Rany, Opona, – odezwał się z niezadowoleniem Gourmand. Właśnie rozlał sobie capuccino. – Co tam się dzieje?
– Willowman i Kruke zniknęli! – odpowiedział Czkawek.
– Powtórz, nie słyszę – Oponie coś szeleściło w słuchawkach. A może poza nimi?
Ktoś zaczął krzyczeć niedaleko, z wyraźnym – acz nienaturalnym – zadowoleniem. Czkawek znał ten głos.
– Willowman! Willowman! – zawołał.
Walizkez nie wytrzymała.
– Gramyyy! – wrzasnęła. Rzuciła się między choinki dźgając stemplem przed siebie na oślep. Drąg przyłączył się do niej. Trafiła raz, drugi, trzeci. Czerwień cenzorskiego stempla rozbryznęła się na kilku powłokach, obezwładniając straszliwą siłą moralnej wyższości. Kolejne prezenty nieruchomiały bezradnie, z wielkimi symbolami wbitymi na wszystkich możliwych płaszczyznach. Oponie się to nie spodobało.
– Walizkez! Drąg! Przestańcie stemplować! – rozkazał. – Walizkez!
Nie zdążył się obrócić – z cienia wysokiej choinki wychyliła się wysoka sterta podręczników do RPG, ustawionych jeden na drugim. Ze szczytu oderwał się dek kart do Konklawe: The Gathering i runął na Oponę.
– Ha! – zdołał tylko wrzasnąć, nim przydusiła go fala nieobyczajnych atrakcji.
Drągowi wiodło się lepiej – zionął moralnym ładem za pomocą pieczęci, głęboko umaczanej w czerwieni. Na nieszczęście tusz po ostemplowaniu hałdy moralnie agresywnych prezentów wyczerpał się, więc Drąg z desperacją chwycił za rolkę taśmy klejącej.
– Czkawek! – wrzasnęła Walizkez – Wychodzimy!
Pod natłokiem prezentów zaczęli się cofać. Drąg starał się ich osłaniać. Niestety oplątując kilka solidnie acz nagannie wyglądających pudeł, udrapowanych w fikuśny papier pakowy, dał się zajść z boku. Nagle świeżo ratyfikowany przez parlament dokument o przyznaniu równych praw religijnym rozgłośniom radiowym podtoczył mu się prosto pod nogi. Drąg podniósł go machinalnie, omiótł wzrokiem, a potem krzyknął boleśnie, ugodzony moralną niesprawiedliwością, i zniknął gdzieś w cieniach.
– Drąg! – krzyknęła Walizkez z rozpaczą. Wyczerpała swój tusz dobrą chwilę wcześniej, więc dobyła zza stuły garście banderol antyimportowych i rzuciła się na stado coraz bardziej namolnych kartonów z rosyjskim alkoholem. W mgnieniu oka w nich zatonęła.
Dzięki poświęceniu towarzyszy, pozostałych dwóch Niepokalanych Rycerzy dotarło do drabiny i próbowało wdrapać się na górę. Drabina chwiała się niebezpiecznie, więc załoga śniegochodu rzuciła się na pomoc. Powtórka chwyciła drabinę, Żelazna sięgnęła ręką w dół i pomagała się wdrapywać. Czkawek zdołał dotrzeć na górę, odpierając nieobyczajne sukcesy rynkowe komputerowej gry Sim Parafia. Syndisplaja miał mniej szczęścia. Nadepnął na wydrukowaną na kredowym papierze ustawę o całkowitym rozdziale kościoła od państwa, pośliznął się i runął na kłębiące się w dole prezenty, pociągając usłużną Żelazną ze sobą. Pozostali nie czekali dłużej – w panice, jaką może wywołać tylko prawdziwe, niemoralne zagrożenie, pobiegli do śniegochodu. Wypadli z domku Świętego Mikołaja przepychając się wzajemnie. Śniegochód stał z szeroko otwartym wejściem – to Dwusklep opuścił na chwilę fotel kierowcy i poszedł się odlać.
Przywołali go do porządku i ruszyli. Z każdym kolejnym kilometrem dzielącym ich od legowiska prezentów coraz bardziej upadali na duchu. Wydawało się, że ruja i poróbstwo niechybnie zawładną światem.
A nad ich głowami pojawiła się zorza polarna, całkowicie blokując łączność.
Ilustracja: Michał Romanowski
Ilustracja: Michał Romanowski
V.
Po dwudziestu czterech godzinach ich nastrój nie uległ poprawie. Wracali milcząc ponuro. Zostało ich zbyt mało, aby skutecznie przeczesać wszystkie zakamarki jaskini. Odnaleźć wszystkie niemoralne prezenty i je ocenzurować. Nadal pozostało ich zapewne sporo, łatwo więc przemieszają się ze zwykłymi podarkami. I przenikną na cały świat.
Tymczasem był już wigilijny poranek. Pozostało niewiele czasu, aby ostrzec Kompanię i cały świat przed tym co, niby fluor w wodzie pitnej, miało zakraść się pod choinki całego świata, a stamtąd w dusze i sumienia ludzi.
Ale musieli zdążyć. Nie było innego wyjścia. Dwusklep, który usiadł za kierownicą nie zwalniał nawet na chwilę, ale silny przeciwny wiatr utrudniał podróż. Liczyli jednak, że wkrótce wejdą w zasięg radiowy i będą w stanie przekazać ostrzeżenie.
Gdy wzeszła pierwsza gwiazdka, zrobili małą przerwę w podróży. Byli zmęczeni hałasem silnika i przybici ostatnimi wydarzeniami. Potrzebowali odprężenia. Zebrali się na skromnej kolacji w tylnej części pojazdu, pod małą pokładową choinką. Złożyli sobie życzenia i zagryźli suchym prowiantem.
– Nie będzie prezentów? – zapytał Czkawek.
– Nie – uśmiechnęła się Powtórka. – Nie chcę ich oglądać przez długi czas.
Nie powinna była tego robić, uświadomiła sobie natychmiast. Nie wolno życzeń wypowiadać na głos, bo wtedy się nie spełnią…
Zza nich, z kąta obszernej kabiny dobiegł ich charakterystyczny szelest rozwijającego się papieru. Obejrzeli się z przerażeniem. Pośród odwiniętego papieru i wstążek leżały straszliwe cztery numery „Strażnicy”, wydane za pieniądze z rządowych dotacji.
Nikt nie ujdzie przed wigilijnym prezentem.
koniec
« 1 2 3
1 stycznia 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Matriksowa Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Imperialna Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie
— Grzegorz Wiśniewski

Płomień Tiergarten
— Grzegorz Wiśniewski

Mój brat, Kain
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.