Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Bichalska
‹Ogród pana B.›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Bichalska
TytułOgród pana B.
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1983. Urodzona na skraju Podlasia, w miasteczku mlekiem płynącym, gdzie czerwony wilk (bez Czerwonego Kapturka) przemyka wśród drzew. Obecnie mieszka w Ełku. Od dziecka namiętny czytacz i pożeracz liter. Od kilku lat próbuje pisać. Miłośniczka (prawie) wszystkiego co czworonożne i kudłate oraz gitarowych brzmień. Lubi klasykę baśni i grozy.
Gatunekrealizm magiczny

Ogród pana B.

Anna Bichalska
1 2 3 4 »
Myślę, że to dlatego, iż nie potrzebujemy tu powietrza. Nie oddychamy, choć może właściwiej byłoby powiedzieć, że jednak oddychamy, tylko po prostu inaczej.

Anna Bichalska

Ogród pana B.

Myślę, że to dlatego, iż nie potrzebujemy tu powietrza. Nie oddychamy, choć może właściwiej byłoby powiedzieć, że jednak oddychamy, tylko po prostu inaczej.

Anna Bichalska
‹Ogród pana B.›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Bichalska
TytułOgród pana B.
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1983. Urodzona na skraju Podlasia, w miasteczku mlekiem płynącym, gdzie czerwony wilk (bez Czerwonego Kapturka) przemyka wśród drzew. Obecnie mieszka w Ełku. Od dziecka namiętny czytacz i pożeracz liter. Od kilku lat próbuje pisać. Miłośniczka (prawie) wszystkiego co czworonożne i kudłate oraz gitarowych brzmień. Lubi klasykę baśni i grozy.
Gatunekrealizm magiczny
Do Ogrodu trafiłam przypadkiem. Tak jak wszyscy tutaj. Każdy jednak dostał się tu inaczej. Czasem nocami siadamy blisko siebie i opowiadamy. Mówią, że to taka terapia. Szeleszczą liście ogrodowych drzew. Każdy z nas stanowi odrębną historię. Mówią, że każde przyjście jest inne.
Mamy tu coś w rodzaju powietrznego ekranu. Na pierwszy rzut oka wygląda on jak zawieszone w powietrzu stare i poszarzałe płócienne prześcieradło. Jednak gdy się go dotknie, palce przechodzą na wylot. Nie wyczuwa się też żadnej materii. Mówią, że ekran utkany jest z gęstej, wilgotnej mgły.
Przeważnie na ekranie wyświetlają się stare, czarno-białe nieme filmy. Czasami można, długo się w niego wpatrując, przywołać jakiś określony film czy obraz. Jednak nie zawsze się to udaje.
Natomiast raz na tydzień, kiedy wszyscy zbierają się dookoła ekranu, wyświetla on historię przyjścia któregoś z nas.
Dziś na ekranie widzę moją historię. Wspomnienia powoli odżywają, kiedy patrzę na siebie sprzed lat.
• • •
Przypomina mi kukułkę z zegara w naszym pokoju gościnnym.
– Basiu!(kuku!) – słyszę i odwracam głowę. Ale wiem, że to nie do mnie. Ciemnowłosa kobieta co wieczór wystawia głowę przez okno wielkiego domu.
– Wracaj zaraz do domu!(kuku!) – krzyczy.
Powoli zmierzcha. Dziewczynka z małym niebieskim rowerem unosi głowę i spogląda w górę.
– Już idę, mamo! – odkrzykuje. Jej głos niesie się echem.
Nie znam jej. Obserwuję z daleka, jak posłusznie zmierza w stronę domowej furtki. Kobieta zatrzaskuje okno (mechaniczne drzwiczki w zegarze zatrzaskują się za kukułką). Po chwili dziewczynka zamyka furtkę.
Zostaję sama. Tylko ja i pusta ulica. I choć jestem prawdopodobnie niewiele starsza od dziewczynki z rowerem, ja nie wrócę dziś do domu. Mam tu kryjówkę.
• • •
Początkowo ciężko jest przyzwyczaić się do Ogrodu. Wyjaśnił mi to Różany Chłopiec (wszyscy tu tak na niego mówimy, bo jego ciało wydziela bardzo intensywny różany zapach), kiedy odpoczęłam nieco po przejściu i po raz pierwszy zwiedzałam to miejsce. – Pan Brodacz mówi, że to przez szok – stwierdza. – Po prostu większość ludzi nie wierzy. Tak naprawdę Pan Brodacz nie nazywa się Pan Brodacz – wyjaśnia. Ale wszyscy tu tak na niego mówią. To oczywiście przez brodę. Nigdy jej nie obcina. Poza tym mówią, że był tu pierwszy. – Nam, dzieciom, jest tu trochę łatwiej – dodaje po krótkim zastanowieniu.
• • •
Kryjówkę znajduję już wcześniej. Przez większość letnich wakacji włóczę się po okolicy i właśnie wtedy odkrywam ten dom. Stoi nieco na uboczu dużego osiedla domów jednorodzinnych. Nie sprawia miłego wrażenia. Duży, niewykończony budynek bez szyb w oknach. Nigdy nie oddano go do użytku. Wygląda nieco jak martwy człowiek z czarnymi otworami zamiast oczu. Pusty, szary i ponury. Mi się jednak podoba.
Najpierw tylko kręcę się obok niego i obserwuję. Po jakimś czasie uznaję, że musi być opuszczony, bo nigdy nie widzę, żeby ktokolwiek tam przychodził lub przyjeżdżał.
Wreszcie po jakimś czasie postanawiam poszwendać się za ogrodzeniem i w środku. Pomysł okazuje się łatwy do zrealizowania. Dom otaczają bowiem jedynie stara i dziurawa w paru miejscach żelazna siatka oraz sklecony naprędce drewniany płot, który zresztą wygląda tak, jakby miał się lada chwila rozlecieć.
Na powietrznym, migotliwym ekranie widzę małą, szczupłą dziewczynkę ze zwichrzoną ciemną czupryną, jak przeciska się przez dziurę w siatce.
Posępny, czarny dom spogląda na nią z góry, w milczeniu.
• • •
W Ogrodzie jest inaczej. Ciężko to wytłumaczyć, ale to chyba najlepsze słowo. Po prostu inaczej. Weźmy na przykład chodzenie. Właściwie tu chodzenie jako takie, w normalnym sensie, nie istnieje. Tutaj unosimy się leciutko ponad zieloną trawą Ogrodu. Z daleka można by pomyśleć, że suniemy na niewidzialnych, zrobionych z powietrza wrotkach. Jednak kiedy przyjrzeć się z bliska, wtedy wygląda to nieco inaczej. Widać wtedy, że nasze stopy nie dotykają ziemi.
Ogród jest trochę jak duża, zielona wyspa. Choć tak naprawdę nikt nie wie, czy to wyspa. Wprawdzie z każdej strony, gdzieś hen na horyzoncie, widać wielką, błękitną przestrzeń. Otacza ona Ogród z każdej strony, jednak nie mamy pewności, czym owa przestrzeń jest. Niektórzy mówią, że to ocean, inni zaś, że błękitne niebo. Natomiast jeszcze inni, że nie jest ani jednym, ani drugim. Jednak na pewno nikt tego nie wie. Mówią, że nikt nie dotarł do żadnego z krańców Ogrodu. Podobno nikt nawet nie próbował.
Można tu zanurzyć się w jednym z błękitnych stawów i unosić się w jego wnętrzu jak w wielkiej macicy. Stawy są pełne maleńkich, migotliwych żabek i kolorowych rybek. Kiedy zamknie się oczy, można usłyszeć, jak maleńkie żabki dzwonią cicho. Przypomina to delikatne stukanie o siebie kawałków szkła lub lodu. Można też obserwować, jak różnobarwne, połyskliwe kształty ryb migają przed oczami tworząc osobliwy, podwodny spektakl. Można przebywać na dnie stawu tak długo, jak się tylko chce. Można nawet usnąć.
Myślę, że to dlatego, iż nie potrzebujemy tu powietrza. Nie oddychamy, choć może właściwiej byłoby powiedzieć, że jednak oddychamy, tylko po prostu inaczej.
To dlatego trudno na początku się przyzwyczaić.
• • •
Na podwórzu obok domu znajduję starą taczkę. Jest w niej pełno wody deszczowej. Na powierzchni wody unoszą się przebierając odnóżami owady. Małe muszki i pająki. Nakrapiane biedronki i metaliczne żuki. Przesiaduję tam godzinami, wpatrując się w powierzchnię tej ogromnej kałuży. Muchy i pająki. Niemal słyszę ich bulgoczący krzyk. Wyrywam źdźbło trawy. Teraz jestem dzielną bohaterką, a taczka to wielkie, słone morze. Widzę, jak owadzi rozbitkowie rozpaczliwie łapią się źdźbła. Siedzę na trawie obok taczki (morza) i dmucham ciepłym powietrzem w każdego wyłowionego owada (rozbitka). To sztuczne oddychanie. Powoli wysychają przezroczyste skrzydła, a drobne ciała odklejają się od źdźbła trawy.
Kiedy się umiera, zakopują cię w ziemi. I wtedy zjadają cię robaki, myślę. Robaki i coś mniejszego – bakterie. Przypominam sobie, że widziałam coś takiego w telewizji. A może czytałam w książce, albo słyszałam na lekcji przyrody. Rozkładanie się. Poza tym pamiętam, że ten świrus, chłopiec sąsiadów, tak mówił. To było już dość dawno, myślę zanurzając źdźbło trawy w wodzie. Zakopał zdechłą wronę w pudełku po butach. Później to odkopał. Strasznie cuchnęło. Pamiętam, że zrobiło mi się niedobrze od tego widoku i zapachu. Duszącego, okropnego i dziwnego. To zapach śmierci. Z ludźmi jest tak samo.
– Mnie nie zjedzą – mówię chłopakowi sąsiadów.
– Co?
– Robaki. Nie zjedzą mnie.
Stuka palcem w czoło i patrzy z politowaniem.
– Głupia jesteś. Wszystkich zjedzą.
Ale ja i tak wiem, że mnie nie zjedzą. Wiem.
• • •
Mówią, że powstanie Ogrodu ma coś wspólnego z Panem Brodaczem. Niektórzy mówią nawet, że to on stworzył Ogród.
• • •
Długo się nad tym zastanawiam. Nie podejmuję decyzji od razu. Każdego popołudnia przychodzę zmęczona wędrówką i zabawą do domu. Jest pusty, jak zwykle o tej porze. Robię kanapki, odkrawając niezgrabnie grube i nierówne pajdy chleba. Zacinam się niechcący ostrzem noża. Krzywię się. Znów ten sam palec, to samo miejsce. Krew jest jasna i dziwnie nierealna. Wygląda to tak, jakby wypływała ze mnie mała czerwona strużka rozrzedzonej plakatowej farby. Przyglądam się jej przez chwilę, po czym biorę taboret i w górnej szafce szukam plastra.
Czekam aż przyjdzie. Czytam książkę, oglądam kreskówki.
W końcu na powietrznym ekranie widzę wysokiego mężczyznę o krótkich kasztanowych włosach. Sztruksowe spodnie i bawełniana koszulka. Pod pachą mała płócienna torba na ubranie robocze. To mój ojciec.
Wyglądam przez okno i biegnę otworzyć drzwi. Wita mnie lekkim, bladym uśmiechem. Patrząc na niego myślę, że ten uśmiech powoli, z każdym dniem robi się bledszy i bledszy.
Niedługo potem zasiadamy do stołu i jemy w milczeniu odgrzewany obiad. Ciszę przerywają jedynie stłumione entuzjastyczne okrzyki faceta z jakiegoś teleturnieju, dochodzące z pokoju. Po raz setny przeżuwając spieczoną pizzę, przypominam sobie, jak było dawniej. Dawniej, zanim jeszcze mama zniknęła. Ile czasu minęło? Rok? Dwa? Nie wiem. Wiem tylko, że wtedy było zupełnie inaczej.
1 2 3 4 »

Komentarze

19 VI 2012   19:26:12

Zazwyczaj nie mam cierpliwości, by czytać opowiadania z sieci, ale tym razem przysiadłam na dłuższą chwilę i nie żałuję. Dobry tekst. Przekonująca bohaterka, zwłaszcza uwagę zwracają trafnie opisane drobne rzeczy - jak np. łapanie pasikoników, czy przemyślenia (ot choćby to o znikaniu), które budują całość.
Czuć w tym opowiadaniu prawdę, mam tylko nadzieję, że nie opiera się ono na osobistych przeżyciach (to znaczy mam nadzieję, że autorka miała lepsze dzieciństwo, a nie, że przeszkadzałby mi tekst oparty na własnych przeżyciach).

24 X 2012   13:40:06

Bardzo spójne, wciągające i depresyjne opowiadanie. Skłania do przemyśleń, co także lubię. Chociaż wydźwięk jest nieco niepokojący, to właśnie dzięki temu zapada ono w pamięć i sprawia, że czas spędzony na przeczytaniu go nie wydaje się stracony.;]

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Siła więzi
— Joanna Kapica-Curzytek

O trzech siostrach
— Anna Bichalska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.