Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Bichalska
‹O trzech siostrach›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Bichalska
TytułO trzech siostrach
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1983. Urodzona na skraju Podlasia, w miasteczku mlekiem płynącym, gdzie czerwony wilk (bez Czerwonego Kapturka) przemyka wśród drzew. Obecnie mieszka w Ełku. Od dziecka namiętny czytacz i pożeracz liter. Od kilku lat próbuje pisać. Miłośniczka (prawie) wszystkiego co czworonożne i kudłate oraz gitarowych brzmień. Lubi klasykę baśni i grozy.
Gatunekfantasy

O trzech siostrach

Anna Bichalska
1 2 »
Niezliczona ilość chat rozciąga się w ogromnej przestrzeni. Małe, pulsujące punkciki światła migoczą w oknach. A zamiast kominów wszędzie sterczą ogromne studnie. Wahamy się przez chwilę, spoglądając w bezdenną dziurę. Sześć bladych stóp przesuwa się po śliskich kamieniach. W końcu skaczemy.

Anna Bichalska

O trzech siostrach

Niezliczona ilość chat rozciąga się w ogromnej przestrzeni. Małe, pulsujące punkciki światła migoczą w oknach. A zamiast kominów wszędzie sterczą ogromne studnie. Wahamy się przez chwilę, spoglądając w bezdenną dziurę. Sześć bladych stóp przesuwa się po śliskich kamieniach. W końcu skaczemy.

Anna Bichalska
‹O trzech siostrach›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Bichalska
TytułO trzech siostrach
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik 1983. Urodzona na skraju Podlasia, w miasteczku mlekiem płynącym, gdzie czerwony wilk (bez Czerwonego Kapturka) przemyka wśród drzew. Obecnie mieszka w Ełku. Od dziecka namiętny czytacz i pożeracz liter. Od kilku lat próbuje pisać. Miłośniczka (prawie) wszystkiego co czworonożne i kudłate oraz gitarowych brzmień. Lubi klasykę baśni i grozy.
Gatunekfantasy
1.
Mówił mi, że ból szarpie się w czaszce jak wściekłe zwierzę, które chce się wydostać z zamknięcia. Drapie pazurami, próbując rozedrzeć ściany celi jak płachtę. Słuchałam, ale nie mogłam na to nic poradzić. Do niedawna.
Łóżko skrzypi, kiedy przekręcam się na bok i spoglądam na niego. Śpi. Wsłuchuję się w płytki oddech. Nie zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że choroba go tak osłabiła. Chwilowo muszę radzić sobie sama, choć bez niego czuję się jeszcze wątła i delikatna jak mały kangur, który wypadł z matczynej kieszeni.
Spoglądam na zegar, który tyka cicho na ścianie jak świerszcz. Cyt. Cyt. Cyt. Odmierza sekundy.
Dziś przyjdzie po raz drugi i wszystko się skończy. Jeśli uda nam się to dobrze rozegrać. Zamykam oczy i czekam na nią, starając się nie myśleć o bólu. I o tym, co ma nastąpić potem.
Po raz pierwszy przyszła kilka dni temu. Pojawiła się znienacka, jak wilk, który chwyta owcę. Sen nie chciał przyjść, więc przyszła ona. Moja pierwsza siostra.
2.
Tamtej nocy po raz pierwszy poczułam jego ból. Skulona słuchałam skarg Kokonu, próbując go uspokoić, uleczyć od środka. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że na chwilę możemy się tak po prostu rozdzielić, mimo mojej nieporadności. Nie wiem jak to się stało, że przejęłam jego ból. On zasnął, a ja wypadłam na zewnątrz, naga i bezbronna. Nie byłam na to przygotowana. Miał rację. Najgorsze było to uczucie, czegoś żywego wewnątrz głowy, jakby chciało wyjść, wydostać się na zewnątrz. Wyobrażałam sobie, że zdzieram skórę i rozłupuję czaszkę, a potem wyjmuję to coś. Coś żywego i ruchliwego jak szara mysz.
Wtedy w zaciśniętej z bólu pięści naprawdę coś poczułam. Otworzyłam dłoń i zobaczyłam głowę. Była wielkości jabłka, mrugała ciemnymi oczyma, w bladej i gładkiej niczym skorupka jaja twarzy. Długie, przetykane lekko siwizną włosy łaskotały moje palce. Należała do kobiety, jej rysy wydawały mi się dziwnie znajome. Zamarłam, westchnęłam, a głowa potoczyła się na poduszkę i zatrzymała obok mojej szyi. Wyczułam jej chłodny dotyk. A potem znów poczułam ból, tym razem inny, jakby ktoś wgryzał się w moje ramię. Odwróciłam głowę i ujrzałam jej twarz. Twarz mojej pierwszej siostry. Wpatrywała się we mnie ciemnymi oczyma. Jej usta poruszały się. Były tak blisko, że poczułam na policzku chłodny oddech. Spojrzałam w lustro. Wyglądałyśmy jak dwugłowy smok.
Przypomniała mi kim jestem, a świadomość, tłumiona tyle lat przez Kokon, zaczęła powracać. Słuchałam, kiedy tłumaczyła mi, po co przyszła.
– Teraz muszę już iść – szepnęła na koniec. – Ale wrócę tu później.
• • •
Dziś przyszła po raz drugi.
Próbuję powstrzymać drżenie i obrzydzenie, kiedy czuję, że coś znowu wgryza się w moje ramię, a potem wyrasta tuż przy głowie. Po chwili jest już obok.
– Musimy iść. Nie mamy zbyt wiele czasu – mówi i szarpie głową, ciągnąc mnie za sobą.
Łóżko faluje, a ja zaczynam zapadać się jak w pustynnym piasku.
3.
W chacie jest ciepło. W rozżarzonym piecu buchają płomienie. Leżymy wszystkie stłoczone na sienniku. Nad nami widzę wyschłą i pooraną zmarszczkami, niczym wysłużony worek, twarz starej Silji. W dłoniach trzyma długi i gruby jak pień warkocz, w który splecione są włosy każdej z nas. Rozplata go powoli, czuję lekkie szarpnięcia.
– Jeszcze trochę – mówi, widząc jak rozglądam się ze zniecierpliwieniem.
Po chwili stoję już nad bezwładnymi ciałami dwóch pozostałych sióstr. Ich długie włosy leżą rozrzucone jak stosy srebrno-złotych nici. Ab, moja pierwsza siostra, ta, która po mnie przyszła, ocknęła się najpierw. Jej czarne, bystre oczy i szare włosy przywodzą na myśl starą wilczycę. Jest równie pierwotna i dzika. Zu, moja druga siostra, to jeszcze dziecko. Ma potargane, złote włosy i orzechowe oczy. Przypomina małego, niesfornego lisa. Pociera piąstkami powieki i ziewa.
Później siedzimy jeszcze chwilę na sienniku, nie odzywając się do siebie. Nie potrzebujemy słów, by się porozumieć. Silja Opiekunka czesze nasze włosy, a potem ponownie zaplata je każdej z nas w gruby warkocz. Jej wysuszone dłonie robią to wprawnie i szybko.
– Wiesz, po co przyszłaś? – pyta.
– Wiem – potakuję.
Chwilę później przywdziewamy płaszcze wiszące na kołku przy drzwiach i ruszamy w drogę.
Studnia wyrasta pośrodku chaty jak kamienny komin. Schody prowadzące do otworu są wysokie. Przypominają schody do zamkowej wieży. Po długiej wspinaczce nasze bose stopy stają w końcu nad okrągłą przepaścią, na zimnej cembrowinie, jak u wylotu okrągłego kamiennego komina. Rozglądam się dookoła. Niezliczona ilość chat rozciąga się w ogromnej przestrzeni. Małe, pulsujące punkciki światła migoczą w oknach. A zamiast kominów wszędzie sterczą ogromne studnie. Wahamy się przez chwilę, spoglądając w bezdenną dziurę. Sześć bladych stóp przesuwa się po śliskich kamieniach. W końcu skaczemy.
Kraina w studni jest wysuszona i jałowa, ale gdzieniegdzie widać jeszcze ślady dawnego życia. Rzeka przecinająca jej środek prawie już wyschła, a te resztki żywowody, które zostały, są mętne i brudne. Zerkamy w stronę niewielkich drewnianych drzwiczek, spod których wypływa woda. Otwieramy je i wychodzimy na zewnątrz. Przestrzeń jest rozległa i zielona, pocięta niebieskimi żyłkami, które przypominają koryta miliardów rzek. Skrzą się niebieskawymi zygzakami wśród traw, niczym wzory na wielkim zielonym dywanie.
4.
Ostrożnie wymijamy wąskie błękitne wstążki, stąpając wśród miękkich traw. Cały czas poruszamy się wzdłuż popękanego i prawie wyschłego już koryta rzeki.
W końcu po długiej wędrówce docieramy do morza. Jest ogromne. Zamek stoi na skale, lizany ciągle przez zimne języki fal. Kamienie są lśniące i gładkie. Odbijają promienie słońca, niczym tysiące drobnych luster. Powoli wchodzimy na wielki drewniany most, który wydaje się ciągnąć w nieskończoność.
Strażnik stoi przy końcu mostu, obok wielkich wrót. Jego głowa przypomina psią, a kolczuga lśni w słońcu niczym rybie łuski. W ręku ściska halabardę.
Ilustracja: <a href='mailto:wolffowna@gmail.com'>Magdalena Wolff</a>
Ilustracja: Magdalena Wolff
– Musicie zapłacić – warczy i patrzy na nas łakomie.
Spoglądamy po sobie. Ab wzdycha, a potem, nie zastanawiając się zbytnio, wyciąga zza pasa ostry nóż i unosi go nad głową. Drżę, a Zu patrzy na nią szeroko otwartymi oczami. I nagle już wiem co chce zrobić, wiem jaka jest zapłata. Ab łapie swój srebrno-czarny warkocz i odcina go kilkoma wprawnymi ruchami. Potem rzuca w stronę strażnika. Ten otwiera pysk i chwyta warkocz w powietrzu, a potem pożera jak pęto kiełbasy. Oblizuje pysk różowym językiem.
Uchyla ozdobne wrota i przepuszcza nas. Wchodzimy do rozległej komnaty.
Smok jest większy, niż się spodziewałam. Trzy głowy spoglądają na nas uważnie.
– Czy ty jesteś Enki? – pytam.
– Różnie mnie nazywają – odpowiada. W jego ogromnym i przezroczystym, niebieskawym ciele bulgoczą wodne bąbelki. Widzę jak osadzają się wewnątrz, na gładkiej błoniastej skórze, niczym krople deszczu na szybie. – Jestem Panem Wód. Po co przyszłyście? – Kiedy mówi, delikatne bańki wypływają mu z ust i unoszą się u sufitu komnaty.
Odrzucamy kaptury. W jego oczach dostrzegam błysk zrozumienia, kiedy patrzy na krótko ostrzyżoną głowę Ab.
– Jesteście pewne? – pyta.
Wszystkie trzy kiwamy głowami.
– Więc wiecie, czego potrzebuję.
Wyciągam nóż zza pasa i spoglądam na Zu.
– Nie – szepcze nagle. – Nie chcę.
– Musimy – mówię.
Uspokaja się trochę i kiwa zrezygnowana głową.
Chwytam jej warkocz i ucinam go u samej skóry. Potem to samo robię ze swoim. Zu chlipie żałośnie. Kiedy kończę, czuję, że ją tracę, tak jak wcześniej Ab. Rozwarstwiam się, rozpadam na kawałki. Po chwili stoi obok, samotna, odrębna. Wszystkie trzy jesteśmy już pojedyncze, ułomne. Jak porcelanowa lalka rozbita na trzy części. Znów czeka nas długa droga do doskonałości. Trzeba będzie zacząć od początku, od nowa się połączyć i przypomnieć sobie wszystko. A byłyśmy już tak blisko.
Rzucam złociste jak kłosy warkocze w stronę smoka. Łapie je zręcznie szponiastą łapą. Po chwili pośrodku komnaty, niczym drzewo, wyrastają drzwi. Otwiera je i wtedy widzę plątaninę innych warkoczy. Przypominają wielobarwne sznurki. Więc nie byłyśmy jedynymi, które zaryzykowały. To dodaje mi otuchy.
– Chodźcie – mówi Pan Wód.
1 2 »

Komentarze

13 VIII 2012   20:02:57

Zachwyciła mnie abstrakcyjność tej opowieści i jej niedoprecyzowanie.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Siła więzi
— Joanna Kapica-Curzytek

Ogród pana B.
— Anna Bichalska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.