Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Dobrzy, źli ludzie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułDobrzy, źli ludzie
Opis"Dobrzy, źli ludzie" to nie tylko fanfiction gwiezdnowojenne. To także znakomite niezależne opowiadanie science fiction i świetny tekst antywojeny, nagrodzony w 1999 roku nagrodą Elektrybałta.
Gatunekfanfiction, SF

Dobrzy, źli ludzie

Grzegorz Wiśniewski
« 1 16 17 18

Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie

- Do twoich przyjaciół - odwarknął ze złością, ale przestał strzelać. - Mnie z radością posłaliby pod mur. Pamiętasz to? - wskazał na swój totem. - Pamiętasz? Ilu spośród nich jest takich jak Gerter?
Przez jej twarz przemknął błysk zmieszania.
- Kilkakrotnie ocaliłeś mnie przed śmiercią - stwierdziła gorączkowo. - To może być okoliczność łagodząca.
- Uśpią mnie przed rozstrzelaniem? - rzucił cynicznie. - Zapominasz, że byłem już raz w niewoli. Widziałem i poczułem jak to wygląda. I pozwól, że coś ci powiem: nigdy więcej na to nie pójdę.
Trafiony pień bryznął popalonymi drzazgami wprost na ich głowy. Galvin wychylił się zza osłony i zlokalizował przeciwnika - postać w mundurze szturmowca uciekającą w kierunku jednego z namiotów obozu. Starannie wycelował naprowadzając krąg celownika na biegnącego. I nic. Nie mógł. Po prostu nie mógł strzelić mu w plecy. Schronił się z powrotem za pień. Dostrzegł, że Martine podniosła się do przyklęku i śledzi toczącą się walkę.
- Nie wychylaj się ani nie próbuj pokazać - ostrzegł ją. - Podczas walki ktokolwiek nieznany jest traktowany jak przeciwnik. Kropną cię bez namysłu, nie zdążysz się nawet zdziwić.
Po grymasie na jej twarzy odgadł, że trafił w sedno.
Ponownie wychylił się zza osłony. Rebelianci odepchnęli już niedobitki oddziałku Cliftona głębiej w las i ścigali ich teraz niczym psy gończe. Kilku żołnierzy w towarzystwie trzech czy czterech ewoków badało właśnie wejście do świeżo odkrytego kontenera.
- Hej! Tutaj! Jestem żołnierzem Rebelii! - usłyszał Galvin niemal nad uchem. Spojrzał w lewo i zaklął dosadnie.
Martine wyskoczyła zza osłony wbrew ostrzeżeniu i stała teraz jakieś trzy metry od niego wymachując rozpaczliwie rękami. Rebelianci trwali przez chwile zdumieni, szybko jednak zareagowali unosząc karabiny do ramion. Keith ponownie zaklął i spojrzał na Martine, której początkowy uśmiech radości zaczął zastygać w grymas niedowierzania i przerażenia.
Pchnął ją na ułamek sekundy przed naciśnięciem przez tamtych spustów. Był szybki, ale nie dość. Poczuł nagle silne tąpnięcie w boku, jak uderzenie taranem, które odrzuciło go wstecz, na plecy. Upadek wyrwał mu powietrze z płuc, a w oczy uderzyła go czarna ściana, rozmywając się w gasnące czerwone kręgi. Fala bólu, wgryzającego się lodowatymi zębami w bok, przywróciła mu wzrok. Zmusiła do otwarcia oczu. Kierowany siłą woli, zdołał przewrócić się na brzuch. Dostrzegł, że rebelianci biegną w jego kierunku, a karabin leży przed nim, o metr zaledwie, który wydawał się być milą. Prawa dłoń Keitha popełzła w kierunku broni poruszana niemal wyłącznie wysiłkiem woli, ale po dotknięciu kolby osłabła i zamarła.
Czerwone kręgi przed oczami wróciły, wyraźniejsze niż poprzednio. Oddech Galvina stał się płytszy, znaczony krwawą pianą w kącikach ust. Ktoś dotknął go i nie bez wysiłku obrócił ponownie na plecy. Martine. Starała się odnaleźć puls na jego szyi, nie zważając na zbryzgany krwią pancerz szturmowy.
- Keith! Słyszysz mnie? Keith! - odwróciła głowę w kierunku rebeliantów, podchodzących ostrożnie z bronią gotową do strzału. - Dlaczego to zrobiliście?! Nie widzieliście, do kogo strzelacie?!
Galvin spróbował nabrać powietrza w przedziurawione płuca, ale paroksyzm bólu eksplodował mu wśród żeber, a z ust popłynął strumień jasnej krwi. Zimno przeniknęło go na wskroś. Sapnął ciężko, przymykając oczy. Martine nachyliła się nad nim, dłonią delikatnie unosząc jego głowę.
- Dajcie mi medpakiet, szybko! - rozkazała rebeliantom, którzy tymczasem zatrzymali się wokół niej i z mieszanymi uczuciami przyglądali się Galvinowi. - Na co czekacie, on umrze!
- Tak będzie lepiej - oświadczył jeden z żołnierzy, przewieszając karabin przez ramię. - Dla niego i dla nas.
Otwierała usta, by coś dodać, ale ta uwaga zamknęła je na powrót. Na sekundę, może dwie, opadła na kolano, ale zaraz poderwała się ponownie i zerwała z pasa najbliższego podwładnego zasobnik medyczny. Trzęsącymi się dłońmi wydobyła płat opatrunku żelowego oraz antyseptyczny spray i nachyliła się nad rannym.
- Jest pani wolna, poruczniku - powiedział ten sam rebeliant co poprzednio. - O co jeszcze chodzi?
- Boli ... - wykrztusił z wysiłkiem Galvin. - To boli ... - otworzył oczy, ale mignął mu tylko obraz z niedawnej przeszłości. Ciemne włosy. Młodzieńcza twarz. Kerry Dillich. I własny głos pobrzmiewający w uszach: Wszystko będzie dobrze. Musisz tylko w to uwierzyć. Słodki smak krwi w ustach stał się cierpki, niemalże gorzki. Niebo dla honorowych szturmowców. I co z tego, kogo obchodzi, czy to prawda? Koniec już blisko - ... dostałeś już za swoje ... Teraz pójdziesz ... prosto do ... - iskra bólu dźgnęła martwiejący system nerwowy i Keith szarpnął się konwulsyjnie. Z morza czerwieni przed oczami wynurzyła się nagle twarz Martine, spryskującej sprayem ranę w jego boku.
- Keith, nie umieraj, proszę cię - powiedziała widząc, że on otwiera oczy. - Nie umieraj. Nie... nie zostawiaj mnie.
- Co ktoś taki jak ty robi na wojnie? - wyszeptał unosząc nieco zakrwawione kąciki ust - Martine...
- Wszystko będzie dobrze, Keith - odparła gładząc go po twarzy. - Wszystko będzie dobrze.
Jego uśmiech poszerzył się, a dłoń spoczęła na dłoni Martine.
- Jesteśmy kwita... pani porucznik... kwita. Wracaj... do domu.
Ból jeszcze raz targnął jego ciałem i przeszył go jak lodowaty harpun. Galvin spróbował jęknąć, ale zdołał tylko zaskomleć cicho. Jak pies..., zakołatało mu w głowie, Jak pies...
W uszach dźwięk bijącego serca stał się wyraźnie szybszy, mniej równy i jednocześnie Keith wyczuł raczej niż zobaczył jakieś światło przed sobą.
Pozwolił sercu zamilknąć.
sierpień′89 - marzec ′97
koniec
« 1 16 17 18
1 sierpnia 1999

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.