Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Dobrzy, źli ludzie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułDobrzy, źli ludzie
Opis"Dobrzy, źli ludzie" to nie tylko fanfiction gwiezdnowojenne. To także znakomite niezależne opowiadanie science fiction i świetny tekst antywojeny, nagrodzony w 1999 roku nagrodą Elektrybałta.
Gatunekfanfiction, SF

Dobrzy, źli ludzie

Grzegorz Wiśniewski
« 1 2 3 4 18 »

Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie

Coś było jednak nie w porządku. Tej masakry nie mogli dokonać uzbrojeni w kamienną broń tubylcy, nawet wspierani przez tuzin rebeliantów, tak jak udało im się to z trzema plutonami pilnującymi bunkra. Aby tego dokonać, potrzeba było poważniejszych sił, co najmniej pułku. Skąd one się wzięły? Co zatem stało się z bunkrem kontrolnym i Gwiazdą Śmierci?
Galvin zerknął w górę, usiłując przebić wzrokiem baldachim liści, ale nie mógł dostrzec stacji bojowej. Jego pewność co do faktu, że Gwiazda Śmierci nadal tam jest, została nagle zachwiana. Zaklął i ruszył naprzód, zerkając na kompas, aby uchwycić właściwy kierunek. Otumanienie i pewna beztroska, które towarzyszyły mu od momentu ocknięcia się, teraz zniknęły bez śladu. Pozostała tylko niepewność.
Zawsze uważał się za urodzonego żołnierza, chociaż nikt z jego najbliższych nie miał większej styczności z wojskiem. Kiedy po roku nauki rzucił studia medyczne, aby zaciągnąć się do jednego z Legionów imperialnych, rodzina odcięła się od niego jak od trędowatego. Kiedy był młodszy, pogardzał ich niemal fetyszystycznym kultem wiedzy, a decyzję o zaciągu podjął pod wpływem impulsu. Teraz, po paru latach, zrozumiał ich punkt widzenia, ale i on miał swoje racje. Robił to, co lubił.
Owszem, zdarzały się zgrzyty i to dość często, gdy nadchodziły rozkazy pacyfikacji osiedli i kolonii niezbyt uległych względem Imperium. A wiadomo, rozkaz to rozkaz. Galvin nie był jednak sadystą i nie lubił sadystów. Wiadomość o spacyfikowaniu przez 12 Legion Oddziałów Szturmowych miast na planecie Sylidon wywołała w nim głęboki niesmak. Przede wszystkim dlatego, że z tego powodu do Rebelii przyłączyło się następne pięć systemów. Imperium wydawało się popełniać błąd za błędem.
Dosłużył się stopnia porucznika, ale ponieważ raziły go wzajemne animozje w dowództwie Legionu, przeniesiono go do 6 Karnego Legionu Oddziałów Szturmowych i zdegradowano. Stanowisko dowódcy plutonu dla człowieka o jego umiejętnościach taktycznych było jak policzek. W dodatku 6 Legion był jednostką wsławioną różnymi brudnymi i brutalnymi akcjami na obszarze całej Galaktyki. Jego autorstwa była między innymi masakra tatooińskiego osiedla Anchor Heat oraz atak na dyplomatyczną korwetę senacką na orbicie tej planety. Kiedy fakty te dodano do wcześniejszych zbrodni popełnionych przez tę jednostkę - 6 Legion stał się najbardziej znienawidzonym spośród wszystkich, jakie Imperium posiadało. Teraz, na porośniętych paprociami polanach tej planety, nadszedł czas zapłaty.
Rozmyślania przerwał Galvinowi nagły szelest gdzieś z boku. Mógł go spowodować jakiś przedstawiciel licznej tutaj fauny, ale Keith wolał nie ryzykować. Uskoczył za najbliższe drzewo wydobywając z kabury przy kolanie mały miotacz laserowy, by chwilę potem wyjrzeć ostrożnie z bronią gotową do strzału. Jego uwagę przyciągnął sterczący opodal wrak kroczącego AT-ST. Maszyna miała całkowicie skruszone lewoburtowe systemy hydrauliczne i pęknięty wspornik. Był to rezultat zderzenia z pniem ściętego drzewa zepchniętym z prawej strony kotliny. Oprócz tego salwy z cięższej broni wybiły w pancerzu kilka otworów, których poszarpane, popalone brzegi przypominały otwarte do krzyku usta. Szczeliny obserwacyjne w górnej części kadłuba były martwe, ale Galvin był przeświadczony, że to właśnie stamtąd doszły go szelesty. Postanowił zaczekać chwilę.
Nie czekał długo. Z włazu umieszczonego na górze kadłuba wraku nagle wychyliła się jakaś sylwetka i zręcznie ześlizgnęła się po boku maszyny. Keith bez trudu rozpoznał mundur tamtego, głęboka czerń charakteryzowała operatorów-pilotów Korpusu Zmechanizowanego. Postaci brakowało tylko zdobiącego głowę rozłożystego hełmu. Opuszczając miotacz wyszedł zza drzewa.
- Hej - zawołał w kierunku żołnierza. - Co tu się ...?
W połowie wypowiedzi głos uwiązł mu w gardle. Tamten bowiem niespodziewanie rzucił na ziemię trzymany pod pachą pakunek, dobył broni i dwukrotnie nacisnął spust rzucając się desperackim szczupakiem za osłonę. Galvin wykonał rozpaczliwy unik i obie czerwone, opalizujące igły przemknęły obok niego osmalając pobliskie drzewo. Klnąc na czym świat stoi, wczołgał się za stertę spróchniałych gałęzi.
- Zwariowałeś? - ryknął. - Omal mnie nie zabiłeś!
Operator-pilot musiał także przeżyć chwilę konsternacji, bo odezwał się dopiero po chwili.
- Kim jesteś?
- Sierżant Keith Galvin, 2 kompania 6 Legionu - odparł nieco spokojniej Keith wodząc lufą miotacza po okolicach schronienia przeciwnika. - A tyś co za jeden?
Znów nastąpił moment ciszy.
- Varini. Hesser Varini, kapral, 1 sekcja wsparcia. Podejdź tu, to pogadamy.
- A dlaczego sam nie podejdziesz?
- Bo ci nie ufam.
- To miło z twojej strony.
Od strony Variniego nic nie nadbiegło w odpowiedzi. Zapadła cisza, wróżąca impas w rozmowie. Galvin postanowił jednak za wszelką cenę czegoś się dowiedzieć.
- Hej, jesteś tam jeszcze?
- Tak - mruknął Varini czujnie.
- Kręciłeś się trochę po tym pobojowisku, więc może mi powiesz co się tutaj stało? - zapytał Keith rozglądając się.
- Najpierw ty mi coś powiedz - energicznie nakazał Varini nie wychylając się nawet o cal zza osłony. - Podaj hasło specjalne z akcji na Andal Andara.
Galvin zastanowił się chwilę.
- Andal Andara? Szkoła oficerska Floty? Oddziały Szturmowe nie miały nic wspólnego z tą pacyfikacją. Flota zrobiła to na własną rękę - odpowiedział spokojnie - Czy o to ci chodziło?
Po drugiej stronie znad połamanych paproci ostrożnie wychynęła postać przyciskająca do ramienia miotacz i, zataczając łuki jego lufą, postąpiła kilka kroków naprzód. Galvin uczynił podobnie, ale wstając zdecydował się schować miotacz do kabury. To czyniło go wprawdzie bezbronnym, ale pomogło przełamać nieufność tamtego.
- Jeszcze chwila, a odstrzeliłbym ci łeb - mruknął Varini opuszczając broń. - Ale powiedzmy, że na razie ci wierzę.
Zrobił kilka kroków wstecz i podniósł upuszczoną wcześniej paczkę. Galvin zasalutował mu pobieżnie, mimo, że Varini w zasadzie powinien zrobić to pierwszy i spróbował nadać swojemu głosowi besztający ton.
- Co pan do cholery wyprawia, kapralu? - powiedział dobitnie. - Mógł mnie pan zabić. Od kiedy to przestała obowiązywać na polu walki procedura rozpoznania ?
Varini spojrzał na niego z mieszaniną zaskoczenia i złości.
- Do diabła, sierżancie - wycedził - to lepsze niż dać się ustrzelić lub złapać patrolom rebeliantów.
- Co takiego? - wykrztusił Galvin natychmiast pojmując sens wypowiedzianych przez operatora słów. - Opowiadaj człowieku, opowiadaj!
- O czym? - Varini podejrzliwie zmrużył oczy.
- O tym, co się stało! - dodał Keith zataczając ręką łuk w kierunku zamarłych wokół nich wraków i ciał. - Dostałem czymś w łeb na samym początku i nie mam pojęcia, w jakim świecie się obudziłem.
- Nie ma co opowiadać - mruknął Varini z trudną do zdefiniowania miną. - To koniec. Wszystko szlag trafił.
- Wszystko? W jaki sposób?
- Chcesz szczegółów? Proszę bardzo. Pamiętasz jak zwiała ochrona bunkra?
- Nie. Mówiłem, że ...
- Dobra, słyszałem. Jak tylko zaatakowały te podobno niegroźne miśki, zapanował chaos - totalny chaos. Plutony przy bunkrze rozbiegły się w cholerę po lesie, a jedyny, który został na miejscu, zaskoczony rozproszył się i rebelianci umknęli. Okopali się przy wejściu do bunkra i odpierali wszystkie ataki, jakie udało się zorganizować. Jakiś debil odwołał wszystkie AT-ST do pościgu, ale ponieważ ruszyły w jednym kierunku - przeszkadzały sobie wzajemnie, zderzały się, grzęzły w prymitywnych pułapkach. Naszych w lesie wkrótce wyrżnięto. Może siedziało tam więcej rebeliantów? Potem w jakiś sposób jeden AT-ST przeszedł w ręce wroga i dobił resztki naszych szturmujących pozycje rebeliantów pod bunkrem kontrolnym. Wtedy rebelianci wdarli się do bunkra i wysadzili emiter pola. Wtedy flota Rebelii rozprawiła się z Gwiazdą Śmierci, gdzieś około dwudziestej czasu uniwersalnego. Ale to nie był koniec. Wówczas nadleciały transportowce pełne wojska. Rebelianci odbili lądowisko i budynki koszar, a potem zepchnęli do tej kotliny resztkę garnizonu i zmiażdżyli. Wystarczy?
Keith wpatrzył się z zastanowieniem w Variniego. W ciągu dnia zaledwie dumne Imperium otrzymało najcięższy chyba cios w całej swojej historii. A przecież na Gwieździe Śmierci był podobno sam...
- Czy Imperator się uratował? - zapytał Galvin spoglądając mimowolnie w górę, w miejsce, gdzie kiedyś unosiła się stacja bojowa.
- Nie mam pojęcia - Varini zadumał się nieco. - Meldunki nic o tym nie wspominały, przynajmniej do chwili, kiedy mogłem je jeszcze odbierać. Kiedy zobaczyłem lądujące transportowce rebeliantów, rzuciłem w krzaki swój komunikacyjny złom i zwiałem w las. Wolałem nie ryzykować śmierci lub niewoli. Nie wiadomo, co gorsze...
« 1 2 3 4 18 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.