Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ida Żmiejewska
‹Gucio›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułGucio
OpisAutorka pisze o sobie:
Specjalistka od zasobów ludzkich, doradczyni zawodowa, długoletnia rezydentka Forum Literackiego Mirriel, autorka kilkunastu fanfików potterowskich i kilku opowiadań o Eryku Potockim, wiedźma, kocia własność oraz żona.
Gatunekhumor / satyra, urban fantasy

Gucio

1 2 3 4 »
Kwadrans po północy Alina zakończyła wreszcie rozmowę z czwartą kandydatką na etatową wiedźmę dzielnicy Ursynów i przeklinając w duchu jej gadatliwość, udała się do kuchni po herbatę z sokiem malinowym, która zawsze i niezawodnie stawiała ją na nogi.

Ida Żmiejewska

Gucio

Kwadrans po północy Alina zakończyła wreszcie rozmowę z czwartą kandydatką na etatową wiedźmę dzielnicy Ursynów i przeklinając w duchu jej gadatliwość, udała się do kuchni po herbatę z sokiem malinowym, która zawsze i niezawodnie stawiała ją na nogi.

Ida Żmiejewska
‹Gucio›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIda Żmiejewska
TytułGucio
OpisAutorka pisze o sobie:
Specjalistka od zasobów ludzkich, doradczyni zawodowa, długoletnia rezydentka Forum Literackiego Mirriel, autorka kilkunastu fanfików potterowskich i kilku opowiadań o Eryku Potockim, wiedźma, kocia własność oraz żona.
Gatunekhumor / satyra, urban fantasy
Znacie? To posłuchajcie…
Aleksander Fredro
Wiszący w recepcji stary szwarcwaldzki zegar z zepsutą kukułką wybił ósmą wieczorem, tym samym dając znak, że w Agencji Doradztwa Personalnego Ciemna Gwiazda Sp. z o.o. właśnie rozpoczyna się kolejna noc pracy.
Maryla Wereszczyńska, specjalistka w dziale scare & haunt, włączyła komputer i po omacku sięgnęła po kubek. Z trudem stłumiła ziewnięcie i pociągnęła łyk mocnej gorzkiej kawy: w tej chwili tylko taka siekiera z fusami mogła postawić ją na nogi. W normalnych warunkach późne godziny pracy, narzucone przez specyfikę branży, były całkiem do przyjęcia, ponieważ Maryla od zawsze preferowała lunarny tryb funkcjonowania, ale tego dnia czuła wyjątkowe zmęczenie po długiej delegacji, z której wróciła zaledwie kilka godzin wcześniej. Na domiar złego ciśnienie atmosferyczne gnało w dół niczym winda szybkobieżna.
Pani Wereszczyńska pomyślała z rezygnacją, że w taki mroźny wieczór powinna leżeć pod kołdrą, głaskać kota, pogryzać czekoladę z orzechami i delektować się jakimś wzruszającym romansidłem z epoki Regencji, a tymczasem musiała pokutować w biurze i zmagać się z najpoważniejszym zleceniem w swojej dotychczasowej karierze.
Fakt, gdyby kilka tygodni temu ktoś jej powiedział, że będzie zmuszona wykopać choćby spod ziemi najprawdziwszą Białą Damę, zabiłaby go śmiechem. A tymczasem, pyk – i stało się! Dyrekcja Zamku Królewskiego nieoczekiwanie doszła do wniosku, że budowla tej rangi nie może dłużej obejść się bez własnej, etatowej zjawy. Imaginacja, Strach, Widmo i Diabeł, powołane niegdyś do życia przez nieodżałowanej pamięci wieszcza Juliusza, pracowały już tak długo, że wypaliły się zawodowo, potrzebne było więc wsparcie.
Niech to jasny gwint strzeli! – Konsultantka po raz kolejny zazgrzytała zębami niczym prawdziwa dusza potępiona. – Ale sobie wymyślili!
Jeszcze nikomu w tym kraju, ani nawet w całej Europie Wschodniej, nie udało się namówić jakiejkolwiek Białej, Czarnej czy Niebieskiej Damy do zmiany miejsca pracy. Gorsze mogłoby być chyba tylko szukanie Wiślanej Syreny albo bezrobotnej Złotej Kaczki z certyfikatem autentyczności.
Sprawa wyglądała naprawdę beznadziejnie, mimo że Maryla i dwie specjalnie oddelegowane do tego zlecenia researcherki urabiały sobie ręce po łokcie. Co z tego, iż nie wzbudzając niczyich podejrzeń, udało im się dotrzeć do kilku interesujących kandydatek? Co z tego, że zdołały poznać ich gusta, preferencje i aktualne zarobki? Żadna z pań nie była zainteresowana przeprowadzką do stolicy. Żadna! I za żadne pieniądze.
Jednak szefowa agencji, Maria Twardowska, podchodziła do sprawy niezwykle ambicjonalnie, więc naciskała na zespół i oczekiwała konkretnych wyników. Co gorsza, w jej słowniku nie istniał wyraz „niemożliwe”, bo wszystko, czego się do tej pory w życiu tknęła, zamieniało się w pieniądze. Na przykład przez wiele lat prowadziła wraz z małżonkiem sieć świetnie prosperujących włoskich restauracji. Jednak kiedy się rozwiodła, postanowiła zmienić branżę i wykorzystując swe liczne znajomości, postawiła na doradztwo.
W sumie z tym jej eksmężem to naprawdę ciekawa sprawa – przez ponad rok zawracał żonie głowę i nawet pozwał ją o alimenty, aż tu nagle wyparował jak kamfora. Oficjalna wersja głosiła, że zrozpaczony rozpadem małżeństwa, wyjechał do Stanów pracować dla NASA. Nieoficjalna – że prowadzi kurzą fermę gdzieś w Małopolsce. Natomiast sama szefowa podobno mawiała, że najzwyczajniej w świecie wzięli go diabli.
Konsultantka westchnęła ciężko i chcąc jak najbardziej odwlec chwilę, w której znowu będzie musiała zapuścić się między Scylle i Charybdy alternatywnego rynku pracy, odpaliła przeglądarkę i zagłębiła się w lekturze wiadomości, które – jak łatwo przewidzieć – zdołowały ją jeszcze bardziej. Dla poprawy humoru zajrzała więc na bloga swojego ulubionego ducha Sylwestra, a potem jeszcze na portal randkowy dla wampirów.
– Dobry wieczór!
– Cześć. – Maryla oderwała od monitora nieco błędny wzrok i uśmiechnęła się do Aliny Malinowskiej, specjalistki od wróżb i czarów, która – jak zwykle spóźniona – wpadła do pokoju i z rozmachem rzuciła torbę na blat, strącając przy okazji stertę papierów zalegających tam od niepamiętnych czasów.
– Cholera jasna! – zaklęła głośno przybyła i natychmiast rzuciła się zbierać rozsypane dokumenty. – Wszystko mi z rąk leci! Autobus nie przyjechał! I jeszcze mam pięć wiedźm na rozmowy.
– A ja ani jednej Białej Damy – poskarżyła się żałośnie starsza konsultantka. – Twardowska mnie zamorduje.
– No to sama pójdziesz straszyć – odparła beztrosko Alina spod biurka.
Pani Wereszczyńska musiała przyznać, że w chwilach zwątpienia takie rozwiązanie rzeczywiście przychodziło jej do głowy i owszem, chętnie aplikowałaby na wakujące stanowisko, gdyby nie pewien niewielki, ale bardzo istotny szkopuł – niezaprzeczalnie wciąż była żywa. Dodatkowo dyskwalifikował ją zupełny brak, tak pożądanych w tym fachu, traum. Co prawda dwa lata temu rozwiodła się z mężem, ale jak na złość, wszystko przebiegło wręcz obrzydliwie spokojnie i zakończyło już po jednej rozprawie.
– Coś się działo, jak mnie nie było? – zapytała z nadzieją. Jeszcze przez chwilę nie chciała myśleć o nieprzyjemnych obowiązkach.
– Nic specjalnego. – Alina wzruszyła ramionami, sadowiąc się wreszcie na obrotowym krześle. – Tylko wampir, którego Izka dwa tygodnie temu wysłała do nocnego klubu w centrum, uciekł z żoną właściciela.
– Coś ty? – ożywiła się Maryla. – Z tą rudą?
– Aha – potwierdziła panna Malinowska. – Podobno zostawiła mężowi list. Napisała, że dopiero teraz zrozumiała, co to jest miłość do grobowej deski.
Starsza konsultantka roześmiała się cicho, a potem z ociąganiem otworzyła skrzynkę mailową. Podczas jej nieobecności nazbierało się sporo zaległej poczty.
Szybko przebiegła wzrokiem tematy wiadomości. Same życiorysy. Modląc się o to, aby udało się znaleźć wśród nich coś interesującego, otworzyła pierwszy z brzegu. Licho z Puszczy Białowieskiej chciało się dowiedzieć o możliwości zatrudnienia w Kampinosie lub ostatecznie w Lesie Kabackim.
Poszukamy – pomyślała Maryla. Warszawa od zawsze cierpiała na deficyt licencjonowanego personelu straszącego, więc popyt na wykwalifikowanych i doświadczonych pracowników niezmiennie utrzymywał się na bardzo wysokim poziomie.
A Białej Damy jak nie było, tak nie ma.
Tymczasem Alina, nucąc trudną do zidentyfikowania melodię, przekopywała się przez swoje papiery; najwyraźniej znowu nie mogła znaleźć którejś cefałki. Maryla naprawdę szczerze lubiła swoją koleżankę, ale za nic nie mogła przyzwyczaić się do totalnego chaosu, który ją otaczał. Najgorsze było jednak to, że nie śmiała nawet o tym wspomnieć, ponieważ od czasu, gdy starsza siostra odbiła jej narzeczonego, panna Malinowska zrobiła się okropnie przewrażliwiona i wszystkie uwagi natychmiast brała do siebie.
Na myśl o męskiej niestałości tudzież wyrachowaniu pewnego gatunku kobiet, pani Wereszczyńska westchnęła i spojrzała w okno. Ciemność zawsze wpływała na nią uspokajająco.
Nagle coś przerwało tę kojącą chwilę relaksu. Zaniepokojona Maryla najpierw zamrugała, a potem zmrużyła oczy. Albo właśnie miała omamy, albo jakiś mrugający czerwonym światełkiem, niezidentyfikowany obiekt latający mknął jak burza w stronę biurowca. Konsultantka natychmiast przypomniała sobie płonące wieże World Trade Center i zrobiło się jej zimno.
– O, matko! – zawołała i w obronnym geście podniosła ręce do piersi.
Tymczasem tajemnicza rzecz rąbnęła w szybę, aż zajęczało, rozpłaszczyła się na niej jak naleśnik, po czym z łopotem tkanin malowniczo spłynęła w dół.
Alina podniosła wzrok znad dokumentów, z dezaprobatą pokręciła głową, a następnie podniosła słuchawkę i wybrała numer recepcji.
– Słuchaj, Danuśka – zaczęła spokojnie. – Weź i skocz na dół. Kandydatka chyba zapomniała, że do nas nie da się przez okno. Aha, i niech się nie tarabani z miotłą do biura, tylko zaparkuje. Tak, przy stojakach dla rowerów.
Nie minęło nawet pięć minut, a rusałka Danuśka, tymczasowo zatrudniona na stanowisku recepcjonistki, oddzwoniła, aby zameldować, że pechowa wiedźma już zdołała doprowadzić się do stanu używalności i czeka w sali konferencyjnej.
– No to idę – Alina z miną cierpiętnicy podniosła się z krzesła i niedbałym gestem zgarnęła życiorysy.
Kiedy koleżanka opuściła pokój, Maryla znowu odruchowo zajrzała do skrzynki. W międzyczasie przyszły dwa kolejne maile. Ledwo zdążyła zajrzeć do pierwszego z nich, kiedy znowu zadzwonił telefon.
– Słucham.
1 2 3 4 »

Komentarze

10 V 2013   22:21:43

Ten tekst jest martwy. Więcej tu elokwencji niż życia, a może to ja jestem zbyt przewrażliwiony... Za dużo przymiotników i niepotrzebnych opisów.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Stokrotki
— Ida Żmiejewska

Morderstwo w Widmo Ekspresie
— Ida Żmiejewska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.