Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Kozak
‹Strój›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena Kozak
TytułStrój
Gatunekrealizm magiczny

Strój

« 1 2
- Wszyscy mają dużo pracy - przerwała jej matka kategorycznie. - Takie czasy. To jeszcze nie powód, żebyś tak zaniedbywała rodzinę. O nic cię nie można prosić, naprawdę. Miałaś pojechać do ZUS-u, dowiedzieć się, o co chodzi z tą babci emeryturą. I jeszcze pojawić się w Urzędzie Skarbowym, zgłosić nasze nowe dowody. Ojciec będzie wściekły, zobaczysz. Wiesz przecież, że nie możemy tego zrobić sami, oboje jesteśmy bardzo zajęci...
- Tak, tak. - Alicja westchnęła. - Pracujecie, wiem. Nie to, co ja.
- Nie bądź bezczelna - ofuknęła ją matka natychmiast. - I odezwij się do Marka, dzwonił do mnie i skarżył się, że źle go traktujesz. Że go olewasz ostatnio, nie dzwonisz, nie umawiasz się z nim na spotkania. Czyś ty oszalała, myślisz, że taki mężczyzna jak on pozwoli ci na takie lekceważenie? Stracisz go i nigdy nie wyjdziesz za mąż, zobaczysz. A ja się będę do końca życia wstydziła, że mam taką córkę... I miej tu dzieci, po co ja się tak poświęcałam...
- Muszę już kończyć, mamo - powiedziała Alicja pośpiesznie, widząc Ewelinę na progu swojego pokoju. - Zdzwonimy się. Pa.
Dookoła szefowej szalał istny sztorm.
- Co się z tobą dzieje, dziewczyno! - wykrzyknęła. - Zewsząd dochodzą do mnie narzekania. Ciągle jesteś jakaś nieprzytomna, nie odpowiadasz na maile, spóźniasz się z terminami. Jeśli tak dalej pójdzie, wpiszę ci naganę do akt.
Alicja popatrzyła na nią... i nagle coś w niej pękło, przełamało się. Wiatr łopotał o szybę, jakby w proteście. Nie pozwól się tak traktować, maleńka. Nie tak.
- Mam w kontrakcie czterdzieści godzin pracy tygodniowo - rzuciła nagle twardo i zdecydowanie. - A siedzę co najmniej po sześćdziesiąt. I wciąż nie mogę się uporać z robotą. Nie sądzisz więc, że naganę powinien raczej dostać ktoś, kto gospodaruje zasobami ludzkimi w ten sposób?
Ewelinę zatkało. Popatrzyła na podwładną, na wciąż czający się w kącikach jej ust ślad tego nieobecnego, rozkosznego uśmiechu. Przypomniała sobie, jak przytuliła się wieczorem do męża... A ten odwrócił się na drugi bok, odtrącając ją niechętnym, grubiańskim ruchem ręki.
- Zastanów się dobrze nad tym, co mówisz - wysyczała z jadem w głosie. - Wiesz, jaki jest rynek pracy, prawda? Więc radzę ci dobrze, zastanów się.
Wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami i wiedząc doskonale, kto jest następny w kolejce na jej liście osób do zwolnienia. Alicja nie potrafi przecież pracować w zespole. Uśmiecha się tylko i patrzy w okno, najwyraźniej ma swoje własne, niezrozumiałe priorytety. I cały czas emanuje tym przedziwnym rodzajem spełnienia, które z pewnością osłabia morale zespołu. Nie można tego tolerować, nie tu.
A kochanek za progiem z pierścieni ograbił,
I nie było nikogo, kto by jej nie zabił.
I nie było nikogo, kto by nie był dumny,
Że ją przeżył, gdy poszła wraz z hańbą do trumny.
Miała na sobie znowu ten piękny, bogaty strój. Wirowała w tańcu, wokół niej migotały zachwycone płomyki świec.
Setki powiewów wiatru miłośnie gładziły jej rozpaloną skórę. Jak najczulsze dotknięcia kochanków, delikatnie kobiece, zaborczo męskie... Były wciąż dookoła, bezustannie sunęły razem z nią.
Za oknem szalała śnieżyca, białe gwiazdki to opadały, to się unosiły, porywane niezmiennie zakochanym w nich wiatrem.
Aż wreszcie okno otworzyło się, ustępując pod silnym, zdecydowanym pchnięciem burzy. Płatki śniegu wtargnęły do mieszkania, z sykiem gasząc ustępujące przed nimi trwożnie języki świec.
- Chodź do nas, chodź... - rozległ się cichy, namiętny szept.
Alicja podbiegła do okna. Uniosła dłonie, odchyliła głowę, pozwalając, by teraz całował ją zachwycony śnieg.
- Chodź do nas, chodź... - zabrzmiało znów czułe zaproszenie. - Dołącz do nas, właśnie ty... Jeden z nas odszedł, potrzebujemy cię... Wysłaliśmy ci przecież strój.
Uśmiechnęła się, pokiwała głową ze zrozumieniem. Wspięła się na parapet, popatrzyła na kłębiące się tuż nad blokiem chmury. Roześmiała się, przepełniona wdzięcznością. A więc to taki rozkoszny, cudowny, pełen miłości i tańca, to taki piękny czekał ją los.
Pobiegła więc przed siebie, pomiędzy wirujące płatki śniegu, nie kłopocząc się już o nic. Dołączyła do swoich... Nareszcie tak nieodparcie kochana, tak cudownie bezpieczna.
Stu płanetników popędziło dalej w swój zaklęty tan.
Tylko Bóg jej nie zdradził i ślepo w nią wierzył
I przez łzy się uśmiechał, że w niebie ją przeżył.
"Ty musisz dla mnie polec na śmierci wezgłowiu,
A ja muszę dla ciebie trwać na pogotowiu!
Ty pójdziesz tą doliną, gdzie ustaje łkanie,
A ja pójdę tą górą na twoje spotkanie.
Ty opatrzysz me rany, ja twych pieszczot ciernie,
I będziem odtąd w siebie wierzyli bezmiernie!"
- Nie pochowamy samobójczyni - głos księdza był twardy, zdecydowany. - To grzech śmiertelny, proszę pani. I nie widzę tutaj tematu do dalszej dyskusji. Żegnam. - odłożył słuchawkę.
Siostra z matką popatrzyły po sobie w desperacji.
- No, to pochowamy ją po cywilnemu - westchnęła matka wreszcie, ocierając chusteczką łzy. - Jak ona mogła mi to zrobić, niewdzięczne dziecko.
- Nie płacz, mamo - powiedziała jej córka, poklepując ją po ramieniu. - Może jej lepiej tam, gdzie teraz jest. A z tym księdzem, to trudno, nie chcą, to nie. Cywilny pogrzeb też jest ładny, naprawdę.
Matka wytarła nos, wyciągając kolejną chusteczkę.
- Pochowamy ją tak, jak jest, w tej zielonej sukience - oznajmiła. - Nie będziemy jej przebierać przecież. Co jej wpadło do głowy, żeby paradować w czymś takim? I skąd ona wzięła tę okropną rzecz?
- Nie wiem - powiedziała córka, wzdychając. - Naprawdę nie wiem. Ala zawsze była dziwna, to fakt. Ale może ta sukienka była dla niej ważna, skoro to w niej właśnie... zrobiła ten krok.
- To pochowamy ją tak, jak jest - odezwał się milczący dotąd brat.
Ojciec i narzeczony pokiwali głowami w milczeniu.
Niechże Alicja leży w tym stroju... skoro to tak właśnie miało być.
Wiatr uderzał w okno, zawodząc swą ponurą, żałobną, rozpłakaną pieśń.
Nie słyszeli, że chwilami w tej pieśni pobrzmiewał wesoły, figlarny, roześmiany ton, który dochodził jakby z chmur.
Miała w trumnie strój bogaty,
Malowany w różne światy,
Że gdy w nim się zapodziała,
Nie wędrując - wędrowała.
Strój koloru murawego,
A odcienia złocistego -
Murawego - dla murawy,
Złocistego - dla zabawy.
koniec
« 1 2
1 października 2004
*) Bolesław Leśmian "Strój"

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krótko o książkach: Lektura w splotach
— Jarosław Loretz

Esensja czyta: Sierpień 2016
— Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Joanna Słupek

Telenowela transylwańska
— Michał Foerster

Krwiopijcy znad Wisły
— Cyryl Twardoch

Wampiry w służbach specjalnych
— Małgorzata Klimowicz

Świeczka
— Magdalena Kozak

Pędziwiatr
— Magdalena Kozak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.