Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Nocą wszystkie koty są czarne›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułNocą wszystkie koty są czarne
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Debiutowała w 1996 r. pod panieńskim nazwiskiem Borówko. Publikowała w Science Fiction, SFFiH, Esensji, Fahrenheicie i Szortalu. Laureatka konkursów Pigmalion Fantastyki 2010 („Kredyt”) i „Science Fiction po polsku 2” w 2013 r. („Dziewczynka ze strychu”), finalistka Horyzontów Wyobraźni 2011 („Cyberdziadek”).
„Nocą wszystkie koty są czarne” to samodzielne opowiadanie będące częścią dłuższej historii o genetycznie modyfikowanych agentach wywiadu.
Gatuneksensacja, SF

Nocą wszystkie koty są czarne

« 1 2 3 4 9 »

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Nocą wszystkie koty są czarne

– Pokażę wam miasto. W amfiteatrze pod Akropolem jest dziś koncert, jakaś gwiazda pop. Możemy się przejść w okolicy, posłuchać.
– Nie lubimy koncertów. Są za głośne. – Majka użyła liczby mnogiej i Sanja zastanawiała się, czy odruchowo, czy jednak świadomie i prowokacyjnie. Stawianie spraw na zasadzie „bo my, Koty…” często ludzi peszyło.
– To pójdziemy po prostu pić! – Dimitrisa trudno było zbić z pantałyku.
• • •
Motorówka kołysała się na falach, w zapadającym zmierzchu po wodzie pełgały już tylko ostatnie błyski różowej łuny znad zachodniego horyzontu. Jednak było jeszcze o wiele za wcześnie. Czekali.
Kiedy noc zapadnie na dobre, pomkną na północ, klucząc znanym od lat szlakiem. Ktoś został przekupiony, kto inny wychlapał się nieopatrznie o awarii patrolowego drona, a wreszcie jeszcze ktoś umiejętnie wtopił się w szeregi wrogów, by w momencie takim jak ten pomóc swoim. Pozostawało tylko wierzyć, że – jeżeli Bóg pozwoli – czujne ślepia satelitów będą dzisiejszej nocy skierowane gdzie indziej.
• • •
– Moi drodzy – oświadczył Katranidis, wskazując szerokim gestem na knajpiany ogródek i zwisające z pergoli pędy winorośli. – Mamy tu właśnie sympozjon. Bo sympozjon to znaczy wspólne picie!
– I rozmowy na poważne tematy – uściśliła Sanja, która uparła się zrozumieć chociaż część powodów, dla których wyrwano ich nad ranem z łóżek i w trybie pilnym przywieziono do Aten wojskowym samolotem.
Grecki kapitan ewidentnie nie lubił rozstawać się z informacjami, co świadczyło bardzo dobrze o jego profesjonalizmie, ale Kotkę tylko prowokowało.
– Więc aresztowali czcigodnego, leciwego szejka, on umarł w czasie przesłuchania i teraz szukacie jego rodziny, produkując kolejne zwłoki. Bo facet prowadził ekstremistyczny blog…
Nawet nie musiała kończyć. Raczej nie chodziło tylko o to, że jakiegoś szacownego emeryta nakryto na anonimowym głoszeniu poglądów, iż Kalifat jest rządzony łagodną, ojcowską ręką, Unia dąży ku zatraceniu w swej duchowej pustce, a ortodoksyjnie rozumiany szariat jest lekiem na wszystkie niepokoje polityczne, ekonomiczne i osobiste. Oczywiście, że za coś takiego można było pójść siedzieć, ale najwyraźniej na naukach szejka cała ta historia się nie kończyła.
– Z rozmów z informatorami wynika – Grek lekko się zjeżył – że przyjazd kogoś z jego rodziny organizują jako bardzo poważną operację. Widocznie jest po temu powód. I nie sugeruj mi tutaj, że ktoś brutalnie przesłuchiwał słabego staruszka. On umarł w trakcie rozmowy, tak po prostu.
– Na wylew – zgodziła się Sanja.
– Miał osiemdziesiąt jeden lat. Nikt go nie tknął palcem! Tak po prawdzie, to nie zdążyli go o nic porządniej wypytać, sam czytałem tłumaczenie przesłuchania.
Katranidis był arogancki tym rodzajem inteligentnej pewności siebie, która w oczach kobiet wydaje się czasem dość urocza.
– Yhm. – Popović z filozoficznym wyrazem twarzy zanurzyła złocisty krążek kalmara w sosie, doprawiła oliwką i popiła winem. Maja dolała jej kolejną szklankę, a Peter pozwolił skubnąć kawałek ryby ze swojego talerza.
Dimitris miał całkowitą rację – szejk, konsekwentnie niewymieniany przez niego z nazwiska, które w wersji europejskiej brzmiało Mufid al-Kamali, zmarł na wylew. Potwierdzili to patolodzy podczas sekcji. Nikt go nie zdążył nawet zastraszyć, a samo aresztowanie o dziwo wcale nie wywołało u dziadka szoku. Był lodowato spokojny i Sanja mogłaby to potwierdzić przed każdym sądem. Nie było jej tam, na wyciągnięcie ręki, i nie czuła zapachu potu starego szejka, ale widziała film z rozmowy i chwili jego śmierci. Bo Kotka w przeciwieństwie do Katranidisa mówiła płynnie po arabsku. Al-Kamali od lat mieszkał w fińskim Turku i znał świetnie angielski, ale rozmawiający z nim agent, śniady, czarnowłosy, wybrał język, którego obaj używali w domach.
Tylko, że wiele się nie dowiedział, bo szejk zaczął w pewnej chwili zachowywać się dziwnie. To nawet nie był jakiś atak – po prostu zaczął szybko i rytmicznie oddychać, w bardzo nienaturalny sposób. Nagle przestał, nie reagując jednak na pytania. I znowu. Za trzecim razem uśmiechnął się jeszcze tylko, triumfalnie i drwiąco – i zasłabł, ze skutkiem tragicznym.
Popović potwierdziła podejrzenia: również jej zdaniem al-Kamali popełnił samobójstwo. Jeżeli rzeczywiście, jak uważali anonimowi dla niej eksperci, można uruchomić w ten sposób wszczepionego nanobota, aby uwolnił substancję, która rozpuści właścicielowi tętnicę w mózgu – to owszem, jak najbardziej, zachowanie aresztowanego można interpretować jako nadawanie oddechowym kodem wiadomości dla ukrytego we własnej głowie zabójcy. Kotka wiedziała tyle, że facet robił to świadomie, celowo i na zimno.
– Kto to ma być, ten ktoś spokrewniony? – Maja w końcu nie wytrzymała, choć początkowo siedziała cicho, czekając aż Popović podprowadzi im Katranidisa pod jakieś sprytne pytanie. – Źródło zmodyfikowanej genetycznie zarazy, żywa bomba? – prychnęła.
Dimitris parsknął:
– Tak, jasne. A takie Czarne Koty to oni tam już po prostu po garażach robią!
– No, Kotka to akurat w garażu zrobić można – skomentował niewinnie Rueckner znad szklanki.
– Oj, ale generałowej Popović to bym jednak nie podejrzewała. – Sanja pokręciła głową z demonstracyjnym powątpiewaniem. Fakt, trudno było wyobrazić sobie jej oschłą i konwencjonalną matkę w tak niestosownej dla damy sytuacji.
Katranidis nieco się zacukał, czując, że towarzystwo się z niego w najlepsze nabija.
– Znaczy, że…?
– Nikt nas nie składał w laboratorium, nukleotyd po nukleotydzie – zlitował się nad nim Peter. – Jak dobierali naszych rodziców, to nawet brali pod uwagę, żeby właśnie nie było problemu z normalnym zajściem w ciążę. Modyfikowali dopiero układ nerwowy embrionów. Dodatkowe geny, farmakoterapia i tak dalej.
– A jej tata – Grek wskazał oskarżycielsko na Sanję – jest generałem?
Popović zasymulowała strzelanie sobie z palca w skroń.
– Tak, wiem, miałam z tego powodu przechlapane już w liceum.
– Wojskowym?
– No a jak?
Dimitris jeszcze przez chwilę trawił wyciągnięte z Kotów plotki.
– Wszyscy macie rodziców w armii?
– Co najmniej jedno.
– Hmm, a dużo was jest? Tak mniej więcej?
Ale Czarne Koty też nie lubiły rozstawać się z informacjami, zwłaszcza tymi, które od zawsze wbijano im w głowy jako absolutne top secret na skalę Unii. Teraz uśmiechnęli się do Katranidisa bardzo uprzejmie, wszyscy troje, jak na zawołanie.
– Dobra, ja tylko tak… towarzysko pytałem. W końcu skoro można nawet w garażu…
Sanja czując jego lekko kpiące spojrzenie, nagle bardzo zainteresowała się tym, że dzbanek jest pusty i trzeba poprosić o więcej wina. Oczywiście, że facet jej się podobał. Był co prawda jej wzrostu, ale to raczej ona była wysoka jak na dziewczynę. Za to pewnie mógłby ją sobie bez wysiłku przerzucić przez ramię, gdyby miał ochotę na takie ekscesy. Oliwkowa cera, czarne włosy, wymiętoszona jasna koszula z podwiniętymi rękawami. Obiektywnie interesujący, starszy od Sanji pewnie o jakieś dziesięć lat. Dla niej do tego najważniejsze było, że pachniał tak, jak ci mężczyźni, za którymi zdarzało jej się czasem oglądać na ulicy. Pominąwszy tytoń, dezodorant, który o tej porze już prawie całkiem wywietrzał, oraz wino, pachniał przede wszystkim sobą. Ładnie. Bardzo ładnie.
Koty oczywiście się zorientowały. Rueckner, od lat szczęśliwy mąż i adopcyjny ojciec, zatroszczył się o Sanję i oświadczył nagle:
– Strasznie mi się chce spać.
Katranidis był jedyną osobą, która nie wiedziała, że Peter po prostu ordynarnie kłamie.
– Fajnie było, ale sorry, muszę się położyć – kontynuował Kot.
Rzucił Mai ponaglające spojrzenie, a ta wlepiła w niego na chwilę kompletnie nierozumiejący wzrok. Wreszcie załapała. Popović przewróciła oczami. No, podoba jej się ten Grek, ale na Boga – co z tego?
Dimitris, trochę rozkojarzony, w ogóle nie zauważył błyskawicznej wymiany urwanych gestów. Ucieszył się, kiedy zostali sami. Przysunął krzesło bliżej Sanji. Kotka pomyślała, że dobrze, niech im wszystkim będzie. Przynajmniej sprawdzi, czy w mniejszym gronie Katranidis nie będzie bardziej rozmowny.
– A jeszcze wracając do szejka. – Udawała, że nie widzi, jak Grek prawie się skrzywił. – Jakiego stopnia pokrewieństwa się spodziewacie? Dla nas to ważne.
« 1 2 3 4 9 »

Komentarze

25 IX 2013   22:40:50

Muszę powiedzieć, żeee... podobało mi się, nawet bardzo.
Akcja toczyła się wartko, ale bez zbędnego pośpiechu i w sposób dla mnie przynajmniej nieprzewidywalny. Zakończenie okazało się w pełni satysfakcjonujące i świetnie rozegrane.
A jako piękne dopełnienie, ten śródziemnomorski klimacik.

02 X 2013   13:57:12

Może nie od samego początku mnie wciągnęło, ale potem było coraz lepiej. Całkiem wartka akcja, ciekawie rozwinięta. Sam pomysł wykorzystania modyfikowanych agentów jest frapujący. Koty mają te same zdolności, ale różnią się pod względem osobowości. To sprawia, że każdy z nich ma w sobie coś charakterystycznego tylko dla siebie. Fajnie napisane. Podobało się.

07 X 2013   16:52:47

Musiałem czytać na raty, bo długie:)
Nie zawiodłem się. Wartka akcja, wciągająca historia, choć na początku jest trochę nudnawo. Sam pomysł bardzo dobry.
Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gwiezdne wojny: Padawanka
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Drapieżnik
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Szczeniaki
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Jango i Boba
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Przed burzą
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Bliźniaki
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Obława
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Światełko
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Mos Eisley 2000
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.