Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

E.M. Thorhall
‹Więcej się tu nie spotkamy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorE.M. Thorhall
TytułWięcej się tu nie spotkamy
Opis„Thori” – niezależnie od świeczek na torcie zawsze ma 20 lat. :-) Z wykształcenia ekonomista. Zakochana w epoce średniowiecza, rycerzach i wikingach. Nieśmiały, energooszczędny introwertyk, czasami zgryźliwy i złośliwy. Zafascynowana R.A Salvatore’em i Tolkienem. Lubi pisać fantasy, satyrę i obyczajówkę. Przez własne dzieci zwana czasami nolifem z racji zamiłowania do gier oraz wredną matką (odwet za teksty o Gimbusównie). Niepoprawna optymistka ze skłonnościami do marudzenia. Zdarza jej się napisać artykuł dla Game Exe, Yggdrasilu czy portalu satyrycznego Sadurskiego. Posiadaczka strony internetowej: thorhall.republika.pl i bloga: emthorhall.kawerna.pl.
Gatunekobyczajowa

Więcej się tu nie spotkamy

E.M. Thorhall
« 1 2 3 4 5 »

E.M. Thorhall

Więcej się tu nie spotkamy

Mając w głowie zalecenia lekarzy i psychologa, przez kilka kolejnych dni na spokojnie i powoli usiłowała doprowadzić do porządku mieszkanie.
Cztery tygodnie nieobecności wystarczyły, aby lokal powszechnie zwany użytkowym zaczął wyglądać jak… wnętrze psiej budy? Wszystko pokryte było sierścią Kilera. Kiedyś małej puchatej kulki, żałośnie piszczącej w śmietniku, a teraz jedynego lokatora, który ucieszył się na widok Agnieszki.
Przynajmniej ktoś go jednak wyprowadzał, bo nie było widać śladów załatwiania się w mieszkaniu.
Zlew o dziwo stał pusty, nie licząc kubka z poranną kawą.
W pokojach dzieci jak zwykle było pobojowisko. Takie samo jak w łazience.
Jakby wpadła tu brygada antyterrorystyczna z nakazem drobiazgowej rewizji i dokładnie przeszukała pokoje.
Kiedyś Agnieszka była do tego przyzwyczajona, jednak teraz sterty rozrzuconych ubrań, leżące w nieładzie kartki wyrwane z bloku, śmieci zalegające na parapecie, kurz na półkach – drażniły.
– Mamoooo! Nie mam czystych skarpetek! – Głos syna przypomniał Agnieszce, gdzie jest. I że pomięte świstki wciśnięte pod brzegi dziury w gumolicie to najmniejszy problem. – Wstawisz pranie?
– No i moja bluza! – Kaśka przypadła do matki, nim ta zdążyła dotrzeć do łazienki. – Ciocia powiedziała, że nie będzie nam prała i że ty, jak wrócisz, zrobisz to sama – wyjaśniło dziecko. – Bo i tak nie masz nic innego do roboty.
– A dziadek dzwonił i powiedział, że jak dalej będziesz tak się zachowywała… – Jędrek popatrzył na mamę nieufnie. – No.. jak ta… jak wariatka, to zabiorą nas do domu dziecka.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Szczupła ręka córki zacisnęła się na dłoni Agnieszki.
– Ale ty już nie zemdlejesz, prawda mamo? – Niebieskie oczy ośmiolatki patrzyły z napięciem na bladą twarz kobiety.
– Pewnie, że nie. – Agnieszka zmusiła się do przywołania na twarz uśmiechu.
– I nie będziesz już chora? – Jędrek pokręcił głową.
– Nie będę – zapewniła prędko.
– Dziadek powiedział, że będziesz i że mu wstyd przynosisz. – Syn zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Westchnęła ciężko.
– Dajcie, co tam macie. – Zrezygnowana weszła do łazienki i zerknęła na stos piętrzący się w koszu na brudne rzeczy. – A jak wy sobie tutaj radziliście? – Zaczęła wrzucać wymięte ubrania do bębna pralki.
– Fajnie było. – Kaśka podała spodnie, które wyglądały, jakby wycierała nimi podłogę. – Cały dzień byliśmy sami, tylko w nocy trochę się bałam, jak Jędrek spał, a Kiler szczekał.
– Sami? – Agnieszka poczuła znajomą kulę, wędrującą od żołądka do gardła.
Zamknęła drzwiczki pralki, nastawiła ją i spojrzała na córeczkę.
– Sami – oznajmiła dumnie dziewczynka. – Jędrek mi robił kanapki.
– Przecież mieli się wami zająć ciocia i dziadek. – Kobieta przetarła czoło.
– Oj, mamo… – Kaśka nie widziała nic złego w tym, że cztery tygodnie pozbawieni byli opieki. – Dziadek dzwonił rano i pytał: Jeszcze żyjecie? – oznajmiła, podskakując w miejscu – A ciocia powiedziała, że możemy przyjść na obiad. No i w niedzielę nas zaprosiła.
– W jedną niedzielę? – Agnieszka przełknęła ślinę.
– Nie – córeczka uśmiechnęła się radośnie – dwa razy tam byliśmy. Ale jak ciocia powiedziała, że mamy tyle nie żreć, to Jędrek wstał i kazał mi wyjść. A szkoda, bo zrobiła takie dobre kotlety. I powiedziała, że ty nam takich nie zrobisz, bo jesteś wariatką i nie umiesz. – Kaśka popatrzyła na matkę badawczo. – Naprawdę jesteś wariatką? I będziesz chodzić po ulicy i mówić sama do siebie? Widziałam taką starą babę na przystanku – zaśmiała się – jak szliśmy z panią na przedstawienie do Jędrka szkoły. Moje koleżanki zaczęły się śmiać, a chłopcy rzucali w nią śnieżkami. I trafiali! – opowiadała podekscytowana.
– A wasza pani nie zwróciła wam uwagi na takie zachowanie?
– Nie. – Kaśka podskoczyła w miejscu i wyszła z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. – Wariatka! – zawołała radośnie, biegnąc do swojego pokoju.
Agnieszka zgrzytnęła zębami.
Wyglądało na to, że czeka ją poważna rozmowa z córeczką. Tyle że nie czuła się na siłach jej teraz przeprowadzać.
Mimo że starała się jak mogła, próbując doprowadzić zapuszczone mieszkanie do porządku, miała wrażenie, że roboty wcale nie ubywa, a zalegający na półkach kurz szczerzy się szyderczo.
Zniechęcona przysiadła na desce klozetowej i oparła brodę na pięści.
Jak dobrze pójdzie, to może w ciągu kilku dni uporam się z wypraniem tego wszystkiego. Powiodła smutnym wzrokiem po łazience.
Podziękowała w duchu niebiosom za pralkę automatyczną, bo gdyby teraz miała wyprać to w starej frani i bawić się potem wyżymaczką, chyba by się wściekła.
„Pralka? Automatyczna? Czy ty wiesz, ile to prądu zeżre? Sama już nie umiesz w rękach wyprać? Twoja matka zawsze tak prała, bo nie zgodziłem się, żeby automat kupić!” Słowa ojca rozbrzmiały w jej głowie. „Leniwa jesteś! Powinnaś brać przykład z siostry! Pracowita, wykształcona, dziećmi się zajmuje, męża ma, a ty co? Tylko wstyd mi przynosisz. Taki wstyd.”
Potrząsnęła głową, próbując odgonić niewesołe myśli.
Już nie dziwiło jej, że wrzeszczący o nierobach wylegujących się w łóżkach ojciec został wyrzucony z oddziału po swojej pierwszej i ostatniej wizycie.
– A obiad kiedy będzie? – dopytywał się syn, zaglądając do łazienki.
Podniosła głowę i popatrzyła na niego nieprzyjemnie.
Chyba zrozumiał, bo szybko wycofał się, mrucząc coś pod nosem.
– Jak zrobimy jakieś zakupy – odpowiedziała cicho, uświadamiając sobie, że trzeba jeszcze iść do sklepu i uzupełnić lodówkę, która podczas nieobecności opustoszała. Jedyne, co w niej pozostało, to światło i jakiś stary dżem.
Kilka dni później mieszkanie lśniło już czystością, dzieci miały czyste ubrania, a sama Agnieszka kiwała się zmęczona na krześle przy kuchennym stole, zmuszając się do zjedzenia spóźnionej kolacji.
Należało pomyśleć o wskazówkach lekarzy. Do tej pory nie udało się zastosować ani jednej z nich.
• • •
Terkoczący natrętnie budzik zmusił Agnieszkę do otworzenia oczu i wlepienia ich w szarą tarczę zegara. Szósta rano. Najwyższa pora wstać. Rozpalić w piecu, nagrzać mieszkanie, przygotować dzieciom ciepłą herbatę i śniadanie, aby zjadły, zanim wyjdą do szkoły.
Zadrżała z zimna, gdy tylko dotknęła bosą stopą lodowatej podłogi.
Najchętniej zaszyłaby się na powrót w ciepłej pościeli, zamknęła oczy i pospała jeszcze trochę. Ciemne zimowe poranki nie nastrajały zbyt optymistycznie.
– Wstawaj, leniu – zażądało alter ego, które w ostatnich dniach zaczynało dochodzić do siebie i wtrącać się w jej myśli.
– Wstawaj, bo nie zdążysz. – Głos Poczucia Obowiązku był tym, co zmusiło Agnieszkę do odrzucenia kołdry i zsunięcia się z wygodnego łóżka.
Bez słowa skargi wsunęła stopy w klapki i poszła do kuchni.
Kubek z niegazowaną wodą, szelest folii i tabletka wylądowała w ustach.
– Kolejny dzień – mruknęła Agnieszka pod nosem, biorąc się za rozpalanie w piecu.
– A zalecenia? – przypomniało alter ego.
– Dzisiaj to załatwię – odparła Agnieszka niechętnie, zerkając na leżące na blacie opakowanie lekarstw. Nie pozostało ich już wiele. Trzeba będzie wykupić następne.
To jednak wiązało się z pieniędzmi. I wydaniem ich. A jak wydać coś, czego się nie miało?
Niby pożyczyła od rodziny, jednak nie była to wystarczająca kwota.
Pieniądze za zwolnienie lekarskie wciąż nie nadchodziły, urzędnikom w ZUS-ie nie spieszyło się, a o pracy nie było co marzyć. Zresztą i tak bałaby się wsiąść do tramwaju czy autobusu i pojechać nim. Gdziekolwiek. A samo leczenie, terapia, miało potrwać co najmniej do sierpnia. O ile oczywiście udałoby się teraz na nie zapisać.
Westchnęła ciężko, przypominając sobie, ile czasu Jędrek czekał na wizytę u okulisty. Ponad półtora miesiąca.
Może być ciężko…
– Mamo… – Kaśka wyszła ze swojego pokoju i zatrzymała na progu kuchni. – Zrób mi śniadanie, bo nie zdążę – poleciła zbyt rozkazującym tonem jak na ośmiolatkę.
Agnieszka spojrzała na nią karcąco.
– A magiczne słowo? – przypomniała córeczce zabawę z dzieciństwa.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

30 IV 2014   11:13:07

Przygnębiające, ale dobre

04 V 2014   02:33:21

Przygnębiające?!- to nie przygnębia, to tylko opisuje rzeczywistość samotnej matki z depresją. Sceny w przychodni- jakbym nie bywał to bym nie uwierzył, na szczęście jeszcze jestem zdrowy (chociaż tylko na ciele). W zakończeniu nie powinno być informacji o tym co powiesiła.

16 V 2014   11:08:01

@freynir - nie zgodzę się w kwestii zakończenia, które uważam za bardzo dobre, bo zmieniające wydźwięk całości.

10 XII 2014   22:18:17

Drogi freynir. Opisem rzeczywistości zajmuje się reportaż. Oczywiście koleżanka E.M. Thorhall mogłaby pokusić się o reportaż, ale wtedy musiałaby zapomnieć o fikcji i trzymać się faktów z wszelkimi uciążliwościami z tą decyzją związanymi. A gdyby się już namęczyła, to chciałaby być odpowiednio wynagrodzona. Z tego co wiem, esensja nie płaci za teksty, czyli reportaż powędrowałby gdzie indziej, może nawet do jakiejś prasy, do tygodnika społeczno-politycznego i nie czytalibyśmy go w esensji. Błędne koło się zamyka

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.