Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jarosław Księżyk
‹Suicide Blonde›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJarosław Księżyk
TytułSuicide Blonde
OpisJarosław Księżyk – Koziorożec z chińskiego roku świni. Po ojcu – żyjący na co dzień w logicznie uporządkowanym świecie. Po matce – nieustannie ciągnie go w kierunku sztuki. Może godzinami dyskutować o historii, technologii i militariach. Nie ma kota, ale ma żonę, która podziela jego pasje i dopinguje. Lubi ludzi niebanalnych, docenia odwagę i posiadanie własnego zdania. Jako pisarz, najlepiej czuje się w tematyce science-fiction, choć jego teksty uważane są za niedające się zakwalifikować do jednego gatunku. Uważa, że dzięki stosowaniu fantastycznego sztafażu łatwiej pisać o naturze człowieka. Strona autorska: jaroslawksiezyk.pl.
Gatuneksensacja

Suicide Blonde

« 1 2 3 4 7 »

Jarosław Księżyk

Suicide Blonde

– O? Coś nowego? – Patrick podszedł do blatu i wziął jedno ze zdjęć zmarłego lotnika.
Elizabeth bezceremonialnie odepchnęła go od biurka, wyrwała mu zdjęcie z ręki, po czym warknęła:
– Nie twoja sprawa! – Szybkim ruchem zgarnęła pozostałe papiery ze stołu i wrzuciła je do torebki.
– Tak tylko pytałem.
Spojrzała na zegarek.
– Dobra, czas na ciebie. Za godzinę mam pociąg i muszę zdjąć te śmierdzące ciuchy i doprowadzić się do jako takiego stanu. – Wzięła kolejny łyk i skrzywiła się.
– Przecież już cię widziałem nago – odparł z uśmiechem Patrick.
Odłożyła butelkę, wydmuchnęła dym i spojrzała na niego posępnie.
– Kiedyś uratowałeś mi życie, dziękuję. Obojętnie czy tego chciałam, czy nie. Przychodzisz tu co rano… fajnie, pozwalam. Ale do jasnej cholery, nigdy, przenigdy nie wspominaj tamtego dnia, kiedy znalazłeś mnie w wannie. Rozumiesz?
– Tak – powiedział smutno.
– Ja idę do łazienki. A ty rób co chcesz.
Długi i zimny prysznic postawił ją na nogi. Spięła włosy w kok, zrobiła delikatny, ale efektowny makijaż, z trudem wbiła się w czerwoną sukienkę podkreślającą jej talię i kształtny tyłeczek, a następnie wróciła do pokoju. Patrick dalej tam siedział. Patrzył na nią tymi wiernymi, połyskującymi ślipiami. Na rumianej twarzy miał delikatny uśmiech. Był nawet przystojny, choć jak na jej gust zdecydowanie zbyt drobny, zbyt delikatny i zbyt niski. Może gdyby faktycznie trochę przypakował i nosił kilkudniowy zarost. Gdyby zainwestował w jakieś dopasowane ciuchy, zamiast wiecznie nosić szare workowate spodnie, flanelowe koszule i wełniane sweterki w szlaczki. Może wtedy spojrzałaby na niego inaczej.
– Wychodzę – rzuciła.
Wzięła torebkę, spakowała fajki oraz resztkę anyżówki i poszła w kierunku wyjścia.
– Po co ci to? Ta flaszka?
– Nie zamierzam zmieniać swojej natury, bo jeszcze przestaniesz mnie kochać…
Elizabeth trzasnęła drzwiami i wyszła.
• • •
Wypiła duszkiem zimne piwo. Nabrała kolorów na twarzy i poczuła, jak wraca jej trzeźwość myślenia. Siedziała w wagonie barowym i patrzyła tępo na szybko przepływający za oknami krajobraz. Magnetyczny pociąg z ogromną prędkością zbliżał się do hrabstwa Foley – miejsca, gdzie żył i umarł pułkownik Air Force. Odnalezienie denata nie stanowiło dla Elizabeth najmniejszego problemu. Rozległa sieć informacji stała dla niej otworem. Lata praktyki spowodowały, że wystarczyła jedna zarwana noc. Tym razem Michael pozostawił jej aż za dużo wskazówek.
Michael, tak właśnie nazywała tajemniczego nieznajomego nadawcę kopert Suicide Blonde. Wybrała to imię na cześć zmarłego samobójczą śmiercią wokalisty INXS. Jakże pasowało do zawartości listów. Wciąż żywo pamiętała ten pierwszy raz. Twarda biała koperta formatu A4 w jej skrzynce, coś absolutnie nietypowego. W dzisiejszych czasach prawie nikt nie używał tradycyjnej poczty, porzuconej na rzecz znacznie szybszej i bezpieczniejszej transmisji cyfrowej. A jeżeli już cokolwiek przychodziło analogowym kanałem, były to na ogół przeźroczyste, zaszyfrowane data-holdery z holo-wiadomością albo z cyfrowymi dokumentami.
Elizabeth należała do nielicznych zatwardziałych tradycjonalistów zmuszających innych do staroświeckich metod komunikacji. Nadawca wiadomości dobrze o tym wiedział.
Było to niedługo po tym, jak wyszła ze szpitala, rany na nadgarstkach dopiero się zabliźniały, a ona nie wiedziała co ma ze sobą począć. Wyrzucono ją z Imagine Inc. Nie chcieli mieć w zespole potencjalnej samobójczyni. Mentaloplastykony były na cenzurowanym, przez co firmy takie jak Imagine unikały rozgłosu i wszelkich kontrowersji. Dobrze ich rozumiała. Nie chciała żyć na tym świecie, ale też nie zamierzała swoją tragedią obarczać innych. Nie potrzebowała żałobników płaczących nad jej grobem. Wolała anonimową mogiłę.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Dni mijały jeden za drugim, noc zlewała się z dniem, pusta butelka przemieniała się w pełną. Kto wie, gdzie by ją to doprowadziło, gdyby nie list Suicide Blonde. Moment otwarcia przesyłki to pierwsza data jaką pamięta po wyjściu ze szpitala. Dwudziesta trzecia dwanaście, piętnastego września. Wtedy wróciła do życia. Dzięki Michaelowi.
– Czy podać coś jeszcze? – Podpłynął do niej cylindryczny robot i wyświetlił hologram staroświeckiego kelnera z muchą.
– Jeszcze jedno. – Podsunęła w jego kierunku pustą szklankę.
– Takie samo? – odpytał nierzeczywisty kelner.
– Tak – odparła sucho.
Pociąg miał jechać jeszcze godzinę. W środku panował przyjemny chłód, na zewnątrz świeciło poranne, intensywne słońce. Wróciła do rozmyślań.
Zawartość przesyłki bardzo ją zdziwiła. Wydrukowane, czarno-białe zdjęcia z miejsca zbrodni. Młoda dziewczyna z poharataną twarzą, leżąca na metalowym stole w prosektorium. Zakrwawiona sukienka. Scyzoryk Victorinox leżący obok ciała. Wreszcie wycinki ze starych gazet, informujące o śmierci córki jakiegoś miejscowego notabla. I list, informacja, notatka. Posklejane literki na białej kartce. „Zagrasz? Chyba potrzebujesz rozrywki. Po wyjściu ze szpitala byłaś taka smutna. Do zobaczenia w mentaloplastykonie.”
Noc spędziła na czytaniu wiadomości w tę i we w tę, zupełnie jakby spomiędzy liter miała się wyłonić jakaś dodatkowa treść. Oglądała zdjęcia, patrzyła na zmasakrowaną dziewczynę, piła i znowu szukała drugiego dna. Czemuż miałaby nie zagrać? Nawet jeśli nie znała zasad tej gry.
Elizabeth musiała odnaleźć tę dziewczynę.
Sprawa pochłonęła ją bez reszty. Znalazła gazetę, od kilkudziesięciu lat wydawaną tylko elektronicznie. Przeprowadziła swoiste śledztwo, tygodniami poszukując emerytowanych policjantów, którzy niegdyś prowadzili dochodzenie. Wreszcie dotarła do kochanka zmarłej, miejscowego wieśniaka, zadurzonego w paniusi z dobrego domu. Oskarżono go i skazano. Gdyby nie kompletne załamanie, pewnie poszedłby na krzesło elektryczne. Jednak szczerość jego łez przekonała przysięgłych. Posiedział trzydzieści lat, w tym połowę w psychiatryku, a potem wiódł życie pustelnika w jakiejś dziurze na uboczu.
To on, drżącym, pełnym emocji głosem powiedział Elizabeth prawdę. O samobójstwie dziewczyny, zduszonej i zniewolonej przez ojca. O lęku przed zniszczeniem rodzinnej reputacji, który kazał jej okaleczyć się, a potem wykrwawić na śmierć, wrabiając we wszystko miejscowego biedaka. Chciała odejść i wolała zniszczyć życie jednego chłopaka, niż położyć cień na historii całego rodu.
Pierwszą reakcją Elizabeth było zwymiotowanie. Potem czym prędzej wróciła do domu, piła, tarzała się po ziemi, znowu piła i łkała. I wtedy dopuściła do siebie Patricka. Wiedziała, że to on znalazł ją w wannie i zawołał karetkę. Pierwsze, co widziała po przebudzeniu, to właśnie jego zatroskaną i przerażoną zarazem, delikatną twarz. Stał nad nią wraz z sanitariuszem, ponurym brodaczem o krzaczastych brwiach.
Po wypadku Patrick wielokrotnie próbował z nią kontaktu, bezskutecznie. Nie chciała, nie mogła go do siebie dopuścić. Nie chciała żyć i nie miała zamiaru obarczać tym innych. Patrick stanowił przeszkodę na jej drodze do przeznaczenia. Tak było do czasu Suicide Blonde i zmasakrowanej dziewczyny. W roztrzęsieniu Elizabeth zostawiła otwarte drzwi. Patrick wszedł. Zapewne słyszał płacz i bał się, że…
Całą noc słuchali razem INXS. Leżeli przytuleni, płakali, kochali się. On prawił jej komplementy, gładził po włosach. Mówił, że jest piękna. Ona tonęła w dziwnym neurotycznym uniesieniu. Ale chciała żyć, tej nocy chciała żyć.
– Jak smakuje piwo? – przerwał cyfrowy kelner.
Przy białych plastikowych stolikach w wagonie barowym nie było nikogo innego. Zapewne dlatego znowu ją napastował.
– Wydupiaj – wypaliła, wściekła, że ktoś ingeruje w jej rozmyślania.
– Przepraszam, ale użyto niezrozumiałego polecenia. Proszę powtórzyć.
– Wydupiaj!
– Czy mogłaby pani użyć innego słowa? Może to pomogłoby mi…
– Dupa, syf, kupa. Spierdalaj!
– Użyto słowa powszechnie uważanego za wulgarne. Jeżeli sytuacja się powtórzy, będę zmuszony do poproszenia panią o opuszczenie wagonu restauracyjnego.
– Sama wyjdę.
Nie miała ochoty wracać do przedziału. Stanęła w korytarzu, oparła się o okno, wlepiła wzrok w sielski krajobraz i po raz kolejny zebrała myśli.
Tak, tamta noc z Patrickiem była oznaką słabości. Przeżyła kolejne załamanie nerwowe, a on się po prostu napatoczył. Przecież ledwie go znała. Z drugiej strony, kto wie jak skończyłaby się tamta noc, gdyby nie on? A tak, rano wstała odmieniona. Silna, zdeterminowana, ukierunkowana, by opowiedzieć ludziom historię pewnej nieszczęsnej dziewczyny z dobrego domu.
« 1 2 3 4 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Punkt przywracania
— Jarosław Księżyk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.