Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Metanoia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułMetanoia
OpisSebastian Chosiński już nie raz prezentował Czytelnikom Esensji grające mu w duszy niepokojące klimaty. Tym razem wiedzie nas w odległą, totalitarną przyszłość. A może wcale nie tak odległą…?
GatunekSF

Metanoia

1 2 3 10 »
Wokół niego była pustka. Nie materialna, ale duchowa. Szumiące nad głową drzewa, leniwie płynące po niebie chmury, wzbijające się ku słońcu ptaki – wszystko to nagle przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Spuścił głowę i wbił wzrok w dogasające ognisko. Jeszcze kilka minut, a będzie mógł zagrzebać w popiele wykopane poprzedniej nocy ziemniaki. Z głodu aż burczało mu w brzuchu, nie miał jednak odwagi pójść do wsi i poprosić o jedzenie. Ryzyko spotkania policyjnego patrolu było zbyt duże.

Sebastian Chosiński

Metanoia

Wokół niego była pustka. Nie materialna, ale duchowa. Szumiące nad głową drzewa, leniwie płynące po niebie chmury, wzbijające się ku słońcu ptaki – wszystko to nagle przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Spuścił głowę i wbił wzrok w dogasające ognisko. Jeszcze kilka minut, a będzie mógł zagrzebać w popiele wykopane poprzedniej nocy ziemniaki. Z głodu aż burczało mu w brzuchu, nie miał jednak odwagi pójść do wsi i poprosić o jedzenie. Ryzyko spotkania policyjnego patrolu było zbyt duże.

Sebastian Chosiński
‹Metanoia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułMetanoia
OpisSebastian Chosiński już nie raz prezentował Czytelnikom Esensji grające mu w duszy niepokojące klimaty. Tym razem wiedzie nas w odległą, totalitarną przyszłość. A może wcale nie tak odległą…?
GatunekSF

1.
Zza ciemnych deszczowych chmur wyłoniło się zachodzące słońce. Czerwona łuna natychmiast rozlała się po okolicznych pagórkach. Wyglądało to jakby z nieba spłynęła rzeka pełna krwi.
Quinn spoglądał na to niecodzienne widowisko z zapartym tchem; Angela nie potrafiła jednak wyrazić takiego samego, jak on, zachwytu. Widok ten przyprawiał ją o dreszcze.
– Przecież to wygląda… – przerwała w połowie zdania, a Quinn pomyślał, że może przestraszyła się tego, co chciała powiedzieć.
– Jak wygląda? – spytał obojętnym tonem, a kiedy dziewczyna nie spieszyła się z udzieleniem odpowiedzi, sam stwierdził: – Jakby Bóg chciał skąpać naszą wieś we krwi, prawda?
– Nie! – Angela zaprzeczyła, ale odruchowo, przestraszona, przywarła do ramienia Quinna.
Byli niemal rówieśnikami. Niemal, bo chłopak był o kilka miesięcy starszy. Te kilka miesięcy zdecydowało jednak o tym, że poszedł do szkoły o rok wcześniej. Kiedy więc Angela podążyła jego śladem, Quinn stał się jej przewodnikiem i opiekunem. Znali się przecież od małego; przyjaźnili się ich dziadkowie, rodzice, więc i oni skazani byli na przyjaźń.
– Mam nadzieję, że nie tylko na przyjaźń… – tłumaczyła Angela swoim najbliższym koleżankom, tym sposobem jasno dając im do zrozumienia, że Quinn, który w międzyczasie wyrósł na postawnego i bardzo przystojnego młodzieńca, jest już od lat zarezerwowany dla niej.
Koleżanki, choć niechętnie, przyznawały jej pierwszeństwo, modląc się jednak przez cały czas w duchu, że w końcu wydarzy się coś, co sprawi, że chłopak, za którym namiętnie wodziły oczyma, zwróci uwagę także na nie. Ale on nie zwracał; tym samym ich szanse na odbicie Quinna Angeli malały do zera. Z czasem przyzwyczaiły się do tego i poczęły tę dwójkę traktować niemal jak parę małżeńską – z tą jedną różnicą, że nie było im jeszcze dane wypowiedzieć sakramentalnego „tak”.
Quinn po skończeniu nauki wrócił do domu, gdzie pomagał ojcu w prowadzeniu gospodarstwa, które zgodnie z rodzinną tradycją po ślubie z Angelą – inaczej być już nie mogło (przynajmniej nikt nie wyobrażał sobie innego rozwiązania) – miało przejść na jego własność. Po roku na wieś wróciła także Angela i młodzi natychmiast przystąpili do planowania swojej przyszłości. Postanowiono zbytnio nie zwlekać i datę ślubu wyznaczono na jesień.
Młodzi mieszkali oddzielnie, ze swoimi rodzicami i młodszym rodzeństwem, ale dla nikogo tajemnicą nie było, że Quinn dość często odwiedza dziewczynę wieczorami i nie zawsze wraca potem na noc do domu. Kto by się jednak przejmował takimi plotkami, skoro za dwa miesiące Angela i tak miała wyjść za chłopaka?
Większość czasu, po pracy w gospodarstwie, spędzali razem. Spacerowali po okolicy, zbierali grzyby i leśne jagody, a wieczorami siadywali na wzgórzu, z którego rozciągał się wspaniały widok na położoną w niewielkiej dolinie wioskę.
Dziewczyna wtuliła się w chłopaka. Lubiła być blisko niego – tak blisko jak tylko się dało. Czuła wtedy rozleniwiające ciepło jego ciała i siłę jego mięśni; przepełniało ją rozkoszne uczucie pełni szczęścia. I nie był w stanie pozbawić ją tego uczucia nawet widok krwawiącego nieba.
Quinn delikatnie zmierzwił grzywkę Angeli, po czym pocałował dziewczynę w czoło. Jej skóra wilgotna była od potu.
– Boisz się? – spytał.
Nie odpowiedziała; wzruszyła tylko ramionami, co odczytał jako zaprzeczenie. Po dłuższej chwili milczenia stwierdziła jednak:
– Jakże mogłabym się bać, będąc z tobą…
– A ja się czasami boję – odparł bezwiednie Quinn.
– Jak to? – spytała z niedowierzaniem Angela.
– Tylko głupcy nigdy się nie boją…
– A kiedy jesteś ze mną?… – dziewczyna nie dawała za wygraną. – Też się boisz?
– Wtedy boję się podwójnie – stwierdził chłopak, a widząc pytające spojrzenie towarzyszki dopowiedział: – Za ciebie i za siebie!
– Więc gdyby groziło mi jakieś niebezpieczeństwo… co byś zrobił? – Jej głos przybrał na sile, a twarz stężała.
– Wtedy… – mówiąc to, Quinn zerwał się na równe nogi, strącając tym samym z ramienia rękę Angeli – uciekałbym, gdzie pieprz rośnie…
– I zostawiłbyś mnie samą?
– A jakże! – krzyknął, uśmiechając się dziewczyny.
– Ty… ty potworze – zająknęła się Angela. – A ja cię tak kocham! I tak ci ufam…
– Kochasz mnie? – chłopak zmienił ton; ściszył głos i starał się, aby pytanie zabrzmiało jak najpoważniej.
– To znaczy: kochałam cię – poprawiła się dziewczyna. – Ale teraz, po tym, co mi powiedziałeś, to już sama nie wiem…
– I kto tu jest potworem? – odparł Quinn.
Wyciągnął przed siebie rękę, aby pomóc Angeli podnieść się z ziemi. Dziewczyna skorzystała z pomocy i po chwili szli już czule objęci jak na kochanków przystało.
Słońce na dobre skryło się za chmurami i powiało wieczornym chłodem. W oddali gęstniała mgła.
– Brrr! – wzdrygnęła się Angela. – Chciałabym już być w domu.
– W takim razie – …wracamy?
– Wracamy!
Zbiegli ze stromego wzgórza ku dolinie, przecinając polną drogę prowadzącą od wsi do miasteczka. Mieszkańcy od dawna starali się, aby pokryć ją asfaltem, ale lokalne władze wciąż wymigiwały się od tej inwestycji, tłumacząc, że mają pilniejsze i poważniejsze wydatki. Efekt był taki, że niekiedy zimą zwały śniegu, a wczesną wiosną spływające z gór rwące strumyki zatapiały dróżkę, odcinając tym samym wieś od świata.
Niewiele zmieniła się wioska w ciągu tych kilku lat, które Quinn spędził w mieście. Gdyby nie przywiązanie do ojcowizny i uczucie, jakim darzył Angelę, pewnie nigdy by tu nie wrócił.
Za żadne skarby – powtarzał sobie w myśli.
– Co ty tam mruczysz pod nosem? – spytała dziewczyna.
– Nic – odparł i mocniej ścisnął jej dłoń.
– Przestań, to boli!
Teraz z kolei, urażony, puścił ją całkiem.
– Co się z tobą dzieje, Quinn? Od kilku dni jesteś nieswój…
Przeszli kilka metrów, po czym zatrzymali się w miejscu. Spoglądali teraz na siebie uważnie, próbując zapewne z wyrazu twarzy odczytać nawzajem swoje myśli.
– Nic się nie dzieje. Po prostu koniec lata to nie jest moja ulubiona pora roku – odpowiedział chłopak.
– Widzę – mruknęła Angela. – I chyba wiem, co się za tym kryje.
– Wiesz? – Quinn nie potrafił ukryć zdziwienia. – A skąd możesz to wiedzieć?
Uśmiechnęła się do niego, odsłaniając rządek równiutkich białych zębów – widok ten mocno kontrastował z jej śniadą cerą; na dodatek była jeszcze po lecie mocno opalona.
– Przede mną nic się nie ukryje…
– Bo też ja nie mam zamiaru niczego ukrywać – odparł obojętnym tonem. Doskonale znał Angelę i wiedział, że dziewczyna za moment zacznie drążyć temat i będzie robić to tak długo, aż otrzyma wreszcie satysfakcjonującą ją odpowiedź. Wiedział też, że zrobi wszystko, aby nie dać się wciągnąć w jałową dyskusję.
– A może sam mi powiesz?
Już chciał uśmiechnąć się do niej, delikatnie pogłaskać ją po policzku, powiedzieć coś czułego, kiedy nagle dostrzegł, iż Angela – wpatrzona w jakiś punkt za jego plecami – blednie; poczuł też, jak chwyta go za dłoń i ściska mocno, aż do bólu.
– Co ci jest? – wyszeptał.
Nie odpowiedziała, ale nadal przez cały czas wodziła wzrokiem ponad jego ramieniem. Quinn odwrócił się dyskretnie i natychmiast zauważył ów zaskakujący widok, który wprawił Angelę w takie osłupienie. Kilkanaście metrów od nich, na kamienistej ścieżce, spowity mgłą stał mężczyzna. Miał na sobie długi do kolan ciemny płaszcz; w opuszczonej dłoni trzymał worek, który niemal dotykał ziemi.
– Jak długo on tam stoi? – spytał szeptem Quinn.
Dziewczyna milczała, dopiero kiedy chłopak szturchnął ją łokciem, odzyskała mowę.
– Nie wiem.
– Mógł słyszeć, o czym rozmawialiśmy wcześniej?
– Nie wiem! – powtórzyła, a w jej głosie można było wyczuć rosnące zdenerwowanie i strach.
Nieznajomy nie ruszał się, jakby czekał na reakcję dwojga młodych; ci z kolei czekali na to, co zrobi on. Mierzyli się wzrokiem przez minutę, może półtorej – potem nagle chłopak pociągnął dziewczynę za rękę, rzucając się do ucieczki. Przebiegli tak kilkadziesiąt metrów, nim wreszcie na chwilę zatrzymali się, aby złapać tchu.
– Chyba wiem, kto to jest! – powiedział Quinn.
– Znasz go?
1 2 3 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Niech ogarnie cię lęk
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nic już nie słychać
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.