Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Wroński
‹Co na ziemi, to na niebie…›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Wroński
TytułCo na ziemi, to na niebie…
OpisAutor pisze o sobie:
Marcin Wroński, rocznik 1972. Z zawodu redaktor i autor tekstów do książek dla dzieci. Wcześniej pisarz „trzeciego obiegu” – napisał m.in. mikropowieść pijacko-przygodową „Obsesyjny motyw babiego lata” (1994). Fabryka Słów zapowiada wydanie jego pierwszej książki fantasy „Tfu, pluje Chlu! Opowieści z Pobrzeża”, której fragment ukazał się również w magazynie „Fahrenheit”.
Gatunekfantasy

Co na ziemi, to na niebie…

1 2 3 7 »
– Chcę tu widzieć Nzalana – Quotlin raz jeszcze głośno wypowiedział imię, które kilka tygodni wcześniej wraz z innymi skazał na hańbę i zapomnienie.
– Panie, to przez niego chorujesz! – zawołał uzdrawiacz. – Wszyscy w mieście wiedzą, że to on sprowadził zarazę!
– Panie, sam kazałeś go wychłostać i wtrącić do lochu – przypomniał arcykapłan.
– Kazałem, żebyście wy nie mogli go wbić na pal albo zarżnąć gdzieś w nocy!

Marcin Wroński

Co na ziemi, to na niebie…

– Chcę tu widzieć Nzalana – Quotlin raz jeszcze głośno wypowiedział imię, które kilka tygodni wcześniej wraz z innymi skazał na hańbę i zapomnienie.
– Panie, to przez niego chorujesz! – zawołał uzdrawiacz. – Wszyscy w mieście wiedzą, że to on sprowadził zarazę!
– Panie, sam kazałeś go wychłostać i wtrącić do lochu – przypomniał arcykapłan.
– Kazałem, żebyście wy nie mogli go wbić na pal albo zarżnąć gdzieś w nocy!

Marcin Wroński
‹Co na ziemi, to na niebie…›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Wroński
TytułCo na ziemi, to na niebie…
OpisAutor pisze o sobie:
Marcin Wroński, rocznik 1972. Z zawodu redaktor i autor tekstów do książek dla dzieci. Wcześniej pisarz „trzeciego obiegu” – napisał m.in. mikropowieść pijacko-przygodową „Obsesyjny motyw babiego lata” (1994). Fabryka Słów zapowiada wydanie jego pierwszej książki fantasy „Tfu, pluje Chlu! Opowieści z Pobrzeża”, której fragment ukazał się również w magazynie „Fahrenheit”.
Gatunekfantasy
Dokąd idą umarli?
Do Ojca-Słońca i Matki-Księżyc.
Jaki czeka ich los?
Sprawiedliwy.
Co po śmierci będą robić dobrzy ludzie?
Będą polować wraz z Ojcem-Słońcem.
Co po śmierci będą robić źli ludzie?
Będą przemienieni w zwierzęta, na które Ojciec-Słońce i inni łowcy co dzień polują. Będą się co dzień odradzać, aby Łowcom nie zabrakło jadła.
Czego nie może zapomnieć umierający człowiek?
Swojego imienia, którym przypomni się Ojcu-Słońcu i Matce-Księżyc.


z Księgi ważkich pytań i odpowiedzi do czytania dzieciom i ludziom nieuczonym Chlu-Kempisa, kapłana z miasta Ere
CO NA ZIEMI…
1.
Barbarzyńcy pojawili się na północnych rubieżach Pobrzeża w czasie, gdy jego stolicę powoli zaczęła opuszczać zaraza. Jeszcze w wielu domach jęczeli pokryci ropnymi wyciekami nieszczęśliwcy, jeszcze nie wszystkie trupy były pogrzebane, a już zza pustyni przychodziła nowa plaga, kto wie, czy nie straszliwsza. Zmęczony posłaniec niósł miastu wieść o wrogach. Pędził, wzbijał tumany kurzu i myślał, za cóż to bogowie przeklęli Molk. Ledwo jednak przedarł się przez tłoczne Podgrodzie, ledwo minął Bramę Zachodnią i dokłusował do Cytadeli, dostojny Quotlin nagle poczuł się źle i polecił Aru, dowódcy Pierwszej Wieży, odprowadzić się do komnaty sypialnej. To w niej zebrała się Rada. Posłaniec stanął przed dostojnikami i mówił o czarnej szarańczy, dzikich ludziach, kolejnej karze bogów. Z ciekawością, strachem i zdziwieniem spoglądał też na swojego pana. Nigdy go wcześniej nie widział, spodziewał się jednak zastać na tronie Molku mężczyznę, nie trzęsące się pledy, pod którymi namiestnik zapadł właśnie w niespokojny sen.
– Wrogowie u bram, a tu choroba – powiedział przerażony Tayno, starszy Gildii Kupieckiej. – Te wieści nie mogą wyjść poza pałac.
– Te wieści nie wyjdą nawet z Pierwszej Wieży – rzekł spokojnie Aru, siadając na krześle Quotlina. – Podobnie jak nikt z was, to pewne.
– Nie możesz nas tu zatrzymać! – wykrzyknął kupiec.
– W Pierwszej Wieży mogę wszystko. Wojowniku! – dowódca skinął na posłańca, który siedział na posadzce, przypatrując się choremu. Zawołany wstał i skłonił się generałowi. – Oddaj miecz.
– Ależ panie… – zdziwił się przybyły, nauczony krzykami dziesiętników, że nie wolno tego robić na niczyj rozkaz. Ale to był sam Aru, dowódca Pierwszej Wieży…
– Jesteś w komnacie namiestnika – wyjaśnił generał. – Tylko mnie wolno nosić tu broń.
Posłaniec ujął ostrze i wyciągnął rękojeść w stronę Aru. To bardzo uprościło sprawę. Generał pchnął miecz, zanim jeszcze żołnierz go wypuścił.
– Strażnik!
Posłaniec opadł na kolana. Dowiedział się, że zginął w potyczce z barbarzyńcami i rodzina dostanie dziesięć groszy pośmiertnego. Żył jeszcze, kiedy go wynosili. Za chwilę z korytarza dobiegł szczęk broni. Żołnierze poprawili pchnięcie Aru.
– Dlaczego i mnie nie zabijesz?! – zawołał kupiec Tayno. – Potem odrąb mi palce i ściągnij pierścienie. Czy zastanowiłeś się jednak, co powiedzą kupcy, jeśli jutro nie pojawię się w Gildii?
– Masz słuszność, Tayno. Zatem pójdziesz do Gildii, gdy tylko twoja żona i córki przybędą tutaj pielęgnować chorego. Pisz list, ale bez żadnych szyfrów! Wieść się rozniesie, wszystkie zginą.
– Nie wzniesiesz miecza, Aru, przeciw molkijczykom! – Sirh-Chlu, arcykapłan Boga Wody, stuknął swym zwyczajem laską w podłogę. Ale dźwięk, który zwykle przywoływał do porządku wszystkich akolitów, teraz utonął w miękkim dywanie. Arcykapłan spojrzał pod nogi. Jego wzrok natrafił na wymalowany kolorową nicią wizerunek Smoka Pobrzeża powalonego przez Lwa Aytlanu. Różnych odmian tej sceny pełno było na wszystkich pałacowych sprzętach, aby molkijscy namiestnicy, nawet korzystając z nocnego naczynia, pamiętali, komu służą. Niedługo Smok znów może mieć rozerwaną gardziel, nie przez Lwa jednak, lecz przez nieznaną siłę bez godła i imienia.
– Wzniosę miecz tyle razy, ile miasto będzie potrzebować, arcykapłanie! – Aru usiadł i położył sobie na kolanach obnażone ostrze. – Nawet na ciebie. Bo i ty musisz tu zostać, by dniem i nocą wznosić modły o zatrzymanie wrogów Molku. To będzie nawet bardziej wiarygodne niż zatrzymanie w pałacu naszego arcykupca Tayno. Nikt nie zacznie plotkować.
– A jaką mamy pewność, że wieść nie wyjdzie stąd wraz z tobą? – zapytał starszy Gildii.
– Jak nigdy nie opuszczam Pierwszej Wieży, tak żadne nieopatrzne słowo nie opuści moich ust – powiedział uroczyście Aru. – Tylko ja jeden mogę wyjść z tej komnaty, ale moje uszy tu pozostaną – wskazał na drzwi, za którymi jak co dzień stali jego najbardziej zaufani wojownicy. – To wszystko. Piszcie listy.
2.
– Molk kocha cię, panie – generał Aru przemawiał, jak tylko umiał najłagodniej. – Najważniejsi ludzie w mieście przyrzekli nie odstępować cię dniem ani nocą, nim choroba nie minie.
– Czy zwołałem zebranie Rady?
– Nie, szlachetny panie. Rada jest tu, bo chce czuwać przy tobie, aż wrócisz do sił.
– Aha, dobrze… – Quotlin zamknął oczy i pogrążył się we śnie.
Aru odwrócił się, szukając oczu, w których mógłby się przejrzeć i znaleźć potwierdzenie swej władzy. Ale nikt na niego nie patrzył. Arcykapłan wyglądał przez okno, a Tayno cicho rozmawiał z żoną:
– Zostaniesz tu, Khulla, dopóki on nie wyzdrowieje. Zostaniecie tu wszystkie. Macie go pielęgnować.
– To powinni robić służący, ojcze – Wtrąciła młodsza córka Alla. Już przestała się cieszyć swoją pierwszą wizytą w pałacu. To nie była uczta, o jakiej marzyła. A ten śmierdzący potem człowiek ani trochę nie przypominał namiestnika. – Jak mamy tu… mieszkać? Z tymi mężczyznami?
Tayno nie odpowiedział. Milcząc, pogładził po głowie starszą Gehe, która siedziała spokojnie obok matki. Potem zdjął z ręki pierścień i z uśmiechem podał go dziewczynie. Nie słuchał jej podziękowań, tylko znów zwrócił się do Alli:
– Jesteś córką kupca, największego kupca w tym mieście! Jeśli chcesz nią być nadal, musisz baczyć, żeby twój język nie był prędszy od rozumu. Khulla, pomożesz mi zapiąć płaszcz!
– Pilnuj tej głupiej dziewuchy, żebym nie zaczął się zastanawiać, czy naprawdę jest moją córką! – syknął do żony, kiedy już byli przy drzwiach komnaty. – Uważaj, co mówisz, i rób, co każą. Wydobędę was stąd. Ale jeśli Quotlin umrze za prędko, wszyscy będziemy zgubieni.
– Zdradziłeś nas, Tayno!
– Milcz, kobieto! Siedząc tu z wami, nic nie mógłbym zrobić.
Ledwo wyszedł, zderzył się z uzdrawiaczem Tsofu, którego strażnik prowadził do komnaty namiestnika. Tsofu samym ruchem ust zapytał, czy jest bardzo źle. Starszy Gildii tylko się uśmiechnął. Szedł z tym przyklejonym uśmiechem przez cały pałac, a jego myśli skakały jak małpy w ciasnej klatce. Jak wymknąć się z miasta? Nie, to niemożliwe, jeszcze nie ogłoszono końca zarazy i nawet port zamknięto łańcuchem! Pieniądze? Trzeba byłoby płacić gdzieś pod nosem samego Aru! Poprosić o pomoc aytlancką Gildię? Ona może wszystko, nawet spowodować odwołanie namiestnika! Tylko czy zdąży, zanim Quotlin stanie się jednym wielkim, cuchnącym wrzodem? Strach kupca trzepotał w nim jak uwięziony ptak amato. I ledwie Tayno wrócił do domu, wyjął z klatki jednego ze swoich skrzydlatych posłańców, by przywiązać mu do łapki wiadomość dla aytlanckiej Gildii. Nie patrzył, jak jego strach opuszcza Molk, zmierzając za morze. Chciał zaraz wrócić do interesów. Jednak ledwo podszedł do skrzyni z rachunkami, usłyszał zamieszanie na dziedzińcu. Wyjrzał. To zbrojni z Pierwszej Wieży odepchnęli służących i wdarli się do jego domu. Wstrząsnął nim dreszcz, aż liczące kamienie na jego szyi zmieniły się w grzechotkę…
Ilustracja: Krzysztoff Kain May
Ilustracja: Krzysztoff Kain May
– Panie Tayno! – Oficer stanął w drzwiach jego izby. – Poświęcisz mi kilka chwil!
– Z jakiej przyczyny, panie… Panie…
Oficer podszedł tak blisko, że kupiec czuł wyraźnie woń rzemieni świeżo natartych łojem. Choć miały one tylko podtrzymywać pancerz, a nie wzbudzać lęk, to Tayno zawsze zaczynał bać się nosem. Jego strach nie miał oblicza, miał tylko zapach… Jak wtedy, przed kilku laty, gdy skuty łańcuchami w Komnacie Prawdy przysiągł być uchem generała Aru. A obok, na palenisku grzały się szczypce, ostrza i inne instrumenty kata. Śmierdziały bólem…
– Zgubiłeś coś! – Wojownik Pierwszej Wieży wyjął spod płaszcza strzałę z przebitym nią ptakiem amato.
3.
Namiestnik budził się co chwilę i znów zasypiał. Zapadając w kolejny niespokojny majak, przypomniał sobie pieśń zasłyszaną dawno temu, gdy studiował w Akademii – w rodzinnym Mieście Trzech Słońc, sercu świata:
Jak ryba, co nie widzi wody,
Jak burza, co nie słyszy wiatru,
Jak martwy, co nie boi się miecza…
Jam twoim trupem, o Pani!
Te słowa wracały do niego wiele razy. Nie w tym rzecz, że nadawały się do powtarzania kobietom. Po prostu Quotlin dobrze znał to uczucie.
1 2 3 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Listopad dla Polaków niebezpieczna pora
— Agnieszka Szady

Sss!
— Wojciech Gołąbowski

Z dziejów piątego żywiołu
— Wojciech Gołąbowski

Wielki Bestiariusz Praktyczny: Sfinks
— Marcin Wroński, Paweł Muszyński

Wielki Bestiariusz Praktyczny: Satyr
— Marcin Wroński, Paweł Muszyński

Wielki Bestiariusz Praktyczny: Wilkołak
— Marcin Wroński, Paweł Muszyński

Wielki Bestiariusz Praktyczny: Podwójniak
— Marcin Wroński, Paweł Muszyński

Wielki Bestiariusz Praktyczny: Gobliny
— Marcin Wroński, Paweł Muszyński

Wielki Bestiariusz Praktyczny: Golem
— Marcin Wroński, Paweł Muszyński

Wielki Bestiariusz Praktyczny: Krasnoludy
— Marcin Wroński, Paweł Muszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.