Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 września 2023
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Kraina podwórek›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułKraina podwórek
OpisAgnieszka jest zapaloną miłośniczką „Gwiezdnych wojen” i aktywną fanką. Ma na swym koncie już opowiadania w „Fenixie” i w „Nowej Fantastyce” oraz znakomicie przyjęte opowiadania i shorty we „Framzecie”. „Kraina podwórek” to pierwsza (mamy nadzieję, że nie ostatnia) publikacja na łamach „Esensji”.
GatunekSF

Kraina podwórek

Ulicy nie było. Stał na kolejnym podwórku, z łatami wyłysiałej trawy i zasobnikiem na śmieci w kącie. Zdziwienie przerodziło się w niepokój. Nie zabłądził przecież, więc co się dzieje? Dlaczego nie może wrócić tam, skąd przyszedł?

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek

Ulicy nie było. Stał na kolejnym podwórku, z łatami wyłysiałej trawy i zasobnikiem na śmieci w kącie. Zdziwienie przerodziło się w niepokój. Nie zabłądził przecież, więc co się dzieje? Dlaczego nie może wrócić tam, skąd przyszedł?

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Kraina podwórek›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułKraina podwórek
OpisAgnieszka jest zapaloną miłośniczką „Gwiezdnych wojen” i aktywną fanką. Ma na swym koncie już opowiadania w „Fenixie” i w „Nowej Fantastyce” oraz znakomicie przyjęte opowiadania i shorty we „Framzecie”. „Kraina podwórek” to pierwsza (mamy nadzieję, że nie ostatnia) publikacja na łamach „Esensji”.
GatunekSF
Ciepłe wrześniowe popołudnie zachęcało do spaceru. Marcin ominął przystanek i ruszył przed siebie, pogwizdując i kopiąc jakiś kamyk. Torba z książkami obijała mu się o biodro.
Ulica biegła wzdłuż rzędu starych kamienic. Kiedyś były to obrzeża miasta i resztki tamtych czasów jeszcze się zachowały – małe ogródki wciśnięte w kąt przy ogrodzeniu, szopy i przybudówki pączkujące ze ślepych ścian. Dlaczego zawsze wydawało mu się, że ten krajobraz jest nudny i monotonny? Podwórka odsłaniały przed nim panoramę krzywych płotów, odrapanych drzwi i murów, na których odpadający tynk tworzył mapy nieistniejących kontynentów.
Sam nie wiedząc dlaczego, skręcił nagle w którąś z bram – cienisty tunel, zakończony jaskrawą plamą słońca. Za nim było małe, czysto zamiecione podwórko z trzepakiem i długą galerią kuchennych schodów. Przy wejściu do piwnicy leżał dziecinny rowerek. Z otwartego okna dobiegała radiowa muzyka i zapach rosołu.
Już miał zamiar wrócić, ale jego wzrok przyciągnęła następna brama – najwyraźniej podwórza były połączone. Ciekawość, a może jakaś inna siła, pchnęła go w tamtą stronę.
Na drugim podwórku nie było nic ciekawego. Smętna studnia wysokich ścian z rachitycznym drzewkiem uwiązanym do drąga, który wyglądał jak dyszel postawiony na sztorc. Marcin poczuł się nagle dziwnie smutno i nieswojo i czym prędzej zawrócił.
Nie wyszedł jednak na pierwsze podwórko. Zamiast tego znalazł się na zupełnie innym, większym, przedzielonym murem. Na długim sznurze suszyło się pranie. Zdziwiony przyspieszył kroku i wszedł w bramę po drugiej stronie, pewien, że wyjdzie na ulicę.
Ulicy nie było. Stał na kolejnym podwórku, z łatami wyłysiałej trawy i zasobnikiem na śmieci w kącie. Zdziwienie przerodziło się w niepokój. Nie zabłądził przecież, więc co się dzieje? Dlaczego nie może wrócić tam, skąd przyszedł?
Rozejrzał się w poszukiwaniu jakichś ludzi, których mógłby zapytać o drogę. Nigdzie nie było jednak żywej duszy. Tylko następna brama. Wszedł w nią, przeklinając chwilę, w której zachciało mu się zwiedzać ten labirynt. Brama była długa i ciemna jak przedsionek piekła. Owionął go zapach piwnicy i kiszonej kapusty, gdzieś z boku zamajaczyły odrapane drzwi. Marcin z ulgą wyszedł na światło dzienne, ale zamiast wrześniowego słońca powitała go mdła szarość – niebo było zasnute warstwą chmur. Podwórko, na którym się znalazł, było małe, brudne i ponure. Pod liszajowatą ścianą, na której ktoś napisał kredą „WRON-a skona” stała przykryta brezentem Syrenka. Wszędzie panowała posępna cisza.
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Nie było innej bramy poza tą, którą tu wszedł, ale kamienica wyglądała na przechodnią. Pchnął drzwi i przeszedł przez mroczną klatkę schodową, obok skrzynek na listy i tablicy ogłoszeń z obszarpanymi kartkami. Takie same ciężkie drzwi o zakurzonych szybkach zaprowadziły go na podwórze, które wyglądało jak końcówka ślepego zaułka. Pełen nadziei chłopak skierował się w stronę wylotu pomiędzy wysokimi domami. W tej samej chwili zza rogu wyszło dwóch mężczyzn w stalowoszarych mundurach. Zanim Marcin zdążył przypomnieć sobie, gdzie widywał takie mundury, podeszli wprost do niego.
– Dokumenty poproszę – powiedział jeden.
Niezmiernie zdziwiony chłopak wyciągnął z kieszeni legitymację. Milicjant – uświadomił sobie, że to były mundury milicyjne z czasów PRL-u – tylko raz rzucił na nią okiem.
– Obywatel pozwoli z nami.
Marcin w ostatniej chwili wyrwał mu ramię i dopadł zbawczej bramy. Ciemna czeluść połknęła go niczym kosmiczna czarna dziura.
Na następnym podwórku wrzała zacięta walka z hitlerowcami. Gwizdały pociski, gdzieś nieopodal z okropnym hukiem rozerwał się granat. W kłębach dymu i ceglanego kurzu przebiegło kilka postaci z biało – czerwonymi opaskami na rękawach.
– Tędy! – zawołał ktoś. Marcin popędził za nimi, przeskoczył zwalony murek, przemknął za tylną ścianą jakichś szop i wpadł do kolejnej bramy. Jeszcze przez chwilę słyszał echo wystrzałów, ale wszystko ucichło, gdy wyszedł na zewnątrz.
Tego podwórza nie otaczały domy. Szeroko otwarta żelazna brama w płocie prowadziła wprost na ulicę. Marcin wybiegł na nią z uczuciem wyzwolenia; miał ochotę krzyczeć z radości, ale rozejrzał się dookoła i to go przystopowało.
Nie miał pojęcia, gdzie jest. Wzdłuż ulicy jak okiem sięgnąć ciągnęły się opuszczone kamienice i stare fabryki z powybijanymi szybami. Ogrodzenia zardzewiały, w szczelinach chodnika wyrastała trawa. Nie było widać ludzi, panowała niczym nie zmącona cisza, tylko lekki wietrzyk przewracał po asfalcie jakieś śmieci.
Marcin wsadził ręce do kieszeni i ruszył przed siebie, kopiąc jakąś puszkę. Słońce wyjrzało zza chmury i w jego blasku nawet bure mury fabryk wyglądały wesoło.
Szedł dość długo, pusta ulica wydawała się ciągnąć bez końca. Wreszcie za którymś zakrętem znalazł porzuconą ciężarówkę. Kluczyki tkwiły w stacyjce, więc udało mu się ją uruchomić i pojechał dalej, prowadząc zdezelowany wóz zrazu powoli, potem coraz szybciej. Chciał nastawić sobie jakąś muzykę, radio jednak było chyba zepsute, bo nie mógł trafić na żadną stację.
Nad kierownicą wisiał proporczyk z napisem „Latający Holender”, ale nie wywołało w nim to żadnych skojarzeń.
koniec
1 listopada 2000

Komentarze

23 X 2016   19:12:29

16 lat temu, kiedy przeczytałem ten tekst po raz pierwszy w dodatku do magazynu CD Action, zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie - teraz po tylu latach jest podobnie ;)

24 X 2016   08:15:27

O rany, dzięki! Sama już o tym tekście nie pamiętałam :-)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ryby na niebie
Agnieszka Makowska

16 IX 2023

Założyły kalosze i wyszły. Na mokrej ziemi leżały olchowe liście i patyki, ale nie było nawet dużych odłamanych gałęzi. Nad jeziorem snuła się mgła. Przez kałuże poczłapały na Cypel, skąd miały szerszy widok. Wtedy dopiero zobaczyły pasmo powalonego lasu.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:aszady@uw.lublin.pl'>Agnieszka ‘Achika’ Szady</a>

Eksperyment Tasalina
Łukasz Sowa

19 VIII 2023

Dużo uciechy miał Jakub. Biegał za gryzoniami jak opętany, próbując nabijać je na widły, a gawiedź radowała się, biła brawo i skandowała na jego cześć. Wdzięczny mu byłem, bo każda ubita sztuka to mniej czerni na mym imieniu. Pozostawała nadzieja, że potomstwo tychże myszek nie będzie zbyt gadatliwe, szczególnie na mój temat.

więcej »
Kolaż: <a href='mailto:voqo@redakcja.esensja.pl'>Wojciech Gołąbowski</a>

Zelotka
Leon Brand

29 VII 2023

W tym momencie słup dotarł do dna. Przez całą okolicę przetoczył się ryk konstrukcji przyjmujących na siebie falę sejsmiczną. Budynki stęknęły na elastycznych fundamentach. Gdzieś w okolicy strzelił odkształcony metal. A może pękł lód? Teraz już wszyscy na tarasie przerwali rozmowy i patrzyli w napięciu na zastygłą ścianę. Skrzywiłam się, bo nagle zabolała mnie głowa. Jakby hałas wbił mi w uszy potężnego bratnala i niemal natychmiast wyjął. Z trudem ustałam na nogach.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gwiezdne wojny: Powinności Jedi
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Daleko od domu
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Bez wyjścia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Na krętym szlaku – część 2
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Ucieczka
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Na krętym szlaku – część 1
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.