WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Marta Potocka |
Tytuł | Chomik |
Opis | Urodzona w 1986 r. pod Tarnowem, ukończyła Elektrotechnikę na AGH w Krakowie, obecnie mieszka w Warszawie gdzie pracuje jako programistka. Miłośniczka nauk ścisłych, podróży i science-fiction. W swoich tekstach stara się przewidzieć jak będzie wyglądała bliska nam przyszłość. |
Gatunek | SF |
ChomikMarta PotockaChomikSpojrzałem jeszcze raz na Wiolę i podjąłem decyzję. Dieta pudełkowa. Na maila Katarzyny wysłałem zaproszenie do „pilotażowego programu odchudzającego”, przeznaczonego tylko dla wybranych i w bardzo konkurencyjnej cenie, którą ustaliłem tak, aby wynosiła sto dziesięć procent jej dotychczasowych wydatków na jedzenie. Czyli bardzo mało, biorąc pod uwagę rynkowe stawki. Dieta obiecywała szybką utratę dziesięciu kilogramów i firmowały ją swoimi twarzami aż dwie celebrytki. Liczyłem na to, że skoro tym razem lepiej dobrałem robaka, rybka chwyci przynętę. Myliłem się. Odebrała maila i przeczytała ofertę od deski do deski. Nawet weszła na stronę firmy i sprawdziła oficjalny cennik, a później w kalkulatorze policzyła, ile miesięcznie oszczędziłaby, korzystając z obniżki, jaką jej przyznałem. Kliknęła przycisk „zamów”, ale potem chyba opadły ją wątpliwości, bo nie sfinalizowała płatności. Zamiast tego na ListenToMe otworzyła kanał tego całego Petersona i obejrzała film na temat poduszki finansowej. Poduszki finansowej, cholera jasna. Szkoda, że nie na temat hodowli kur albo budowy szałasów. Nie potrafiłem zrozumieć, jak w obecnych czasach ludzie mogą jeszcze poddawać się tak archaicznym sentymentom jak odkładanie pieniędzy. Zdenerwowała mnie, więc zarzuciłem jej konto zdjęciami chudych modelek i artykułami na temat medycznych zagrożeń związanych z nadwagą, i poszedłem do domu. Następnego dnia byłem w biurze pierwszy i popijając kawę, ze złośliwą satysfakcją przeglądałem jej wczorajszą aktywność. Do drugiej w nocy czytała artykuły o odchudzaniu i miałem nieśmiałą nadzieję, że jednak pękła i na końcu loga zobaczę informację o wykupieniu diety. Gdzie tam. Zapisała się na darmowe warsztaty dotyczące metabolizmu kobiet po trzydziestce i dopiero tym uspokojona poszła spać. Ilustracja: Agnieszka ‘Achika’ Szady W takich chwilach brzydziłem się sobą i tą pracą, ale pocieszała mnie myśl, że muszę spędzić tu jeszcze tylko kilka miesięcy, a potem zostawię ten etap za sobą na rzecz bycia zawodowym inwestorem bukmacherskim. Tymczasem jednak trzeba było zarobić na sobotnie zakłady. Zaparzyłem kolejną kawę i sprawdziłem, co porabia Katarzyna. Wyglądało na to, że dopadł ją nastrój filozoficzny. Wrzuciła mocno podrasowanego selfika z zadumaną miną i podpisem „Follow your dreams”, do którego dokleiła ikonę palmy. Chcesz palmę, będziesz miała palmę, pindo – pomyślałem. Dostała porcję zdjęć z blogów podróżniczych, na których wysmarowane oliwką (i oczywiście chude) influencerki opalały się na luksusowych plażach. Godzinę później myślałem, że coś chwyciło, bo Kaśka nagle wyszła z mieszkania i ruszyła w stronę centrum, tym razem rowerem. Niestety chyba zrozumiała mnie zbyt dosłownie, bo zamiast do biura podróży zajechała do palmiarni, gdzie strzeliła sobie kilka fotek, a potem wróciła do domu slalomem, zręcznie omijając podstawione przeze mnie budki z lodami. Mimo woli zaczynałem ją szanować. • • • Kolejny dzień nie przyniósł żadnych nowych pomysłów, a mnie dopadło zniechęcenie. Nie wierząc w sukces, dla czystej formalności podesłałem jej ofertę warsztatów krawieckich i zniżkę na bilety do kina. Kaśka, jak to ona, gapiła się na jedno i drugie dłuższą chwilę jak jakaś pieprzona, głodna sierotka Marysia przyciskająca nos do witryny cukierni, ale oczywiście niczego nie kupiła. Zirytowała mnie już do reszty, kiedy, podglądając, co robi na komputerze, nakryłem ją na tym, jak ustawia sobie na tapetę zdjęcie Petersona. Podsunęło mi to jednak pewien pomysł. Zadzwoniłem do Pudła, nakreśliłem sytuację i spytałem, czy da mi zielone światło na akcję specjalną. Czasem, gdy trafiał się wybitnie oporny chomik, trzeba było nieco zainwestować, aby popchnąć go do działania i w rezultacie odzyskać pieniądze. Jako inwestor rozumiałem to doskonale. Na szczęście szef się zgodził, więc przystąpiłem do wdrażania swojego makiawelicznego planu. Wszedłem na stronę Petersona, żeby sprawdzić, co ten oszołom ma do spieniężenia. Okazało się, że jest tego całkiem sporo. Przewinąłem koszulki i książki z dedykacjami na zamówienie oraz bilety wstępu na wykłady. Potrzebowałem większego kalibru. Perełka znalazła się na samym końcu – indywidualne, trwające osiem godzin szkolenie ekonomiczne zakończone wspólną kolacją. Kaśka pewnie posika się po nogach na samą myśl. Dymek mówił, że to ostatni dostępny w tym roku termin, więc musiałem się spieszyć. Sprawdziłem koszt i brwi podjechały mi na czoło. Facet się cenił. Uruchomiłem środki z awaryjnego konta ZRS i za pośrednictwem agencji eventowej, która w rzeczywistości była naszym słupem, wykupiłem wejściówkę in blanco. Teraz trzeba było tylko nie spieprzyć reszty. Nie mogłem tak po prostu wysłać jej oferty kupna, bo mogłoby to wyglądać zbyt podejrzanie. Zamiast tego wyświetliłem jej na Watchu zaproszenie do wzięcia udziału w quizie wiedzy na temat Petersona, organizowanym, całkowitym przypadkiem, przez naszą agencję-słupa. Dobre dwie godziny męczyłem się z układaniem pytań. Włączyłem podgląd live z jej komputera i nerwowo gryząc kupione na promocji paluszki, obserwowałem rozwój wydarzeń. Kaśka kliknęła linka z prędkością błyskawicy, ale kiedy przeczytała, że główną nagrodą jest pokrycie tylko dziewięćdziesięciu procent kosztów szkolenia, mina chyba jej zrzedła. Nadal musiałaby wyskoczyć z całkiem sporej sumy. Myślała intensywnie, robiąc myszką na ekranie bezsensowne kółka, a ja czułem się jak w piątkowy wieczór w lokalu bukmachera, czekając na wyniki meczów, które obstawiałem. Jeśliby nie chwyciło i zainwestowana kasa by przepadła, mogłem pożegnać się z robotą. Czułem, jak adrenalina krąży mi w żyłach, a Kaśka myślała i myślała. Sądziłem już, że nic z tego nie będzie, bo wąż, jakiego wyhodowała w kieszeni, powstrzyma ją nawet przed szansą na kolację z idolem, lecz właśnie wtedy kliknęła „zagraj”. Jak można się było domyślić, na wszystkie pytania, włącznie z tym o imię nieżyjącej już papugi ekonomisty (Margaret), odpowiedziała bezbłędnie i błyskawicznie, choć później jeszcze raz przewinęła quiz, żeby sprawdzić, czy nigdzie się nie pomyliła. Na ekran wyrzuciłem jej planszę z gratulacjami i informacją, że zdobyła sto procent punktów, ale w konkursie biorą też udział inni gracze i wyniki będą ogłoszone później. Świerzbiły mnie palce, żeby finalizować sprawę już teraz, ale powstrzymałem się. Mogłaby zacząć coś podejrzewać, gdyby wygrana pojawiła się zbyt szybko. Czasem trzeba odczekać, aż klient dojrzeje i sam nie będzie mógł się doczekać zakupu. W zakładzie nazywaliśmy to leżakowaniem. Leżakowanie Kaśki przebiegało perfekcyjnie. Przez następne dwa dni co chwilę wchodziła na profil konkursu, żeby sprawdzić, czy są już wyniki. Im dłużej ich nie było, tym częściej zaglądała, a ja na aktualizowanym na bieżąco wykresie śledziłem, jak wzrasta jej zaangażowanie. Zlitowałem się w końcu i, oczywiście za pośrednictwem nieistniejącej agencji, wysłałem jej maila, że spośród dziewiętnastu innych osób, które również miały sto procent poprawnych odpowiedzi, wylosowaliśmy właśnie ją. Poniżej wiadomości znajdowała się grafika przedstawiająca pierwotną cenę kursu przekreśloną wielkim czerwonym iksem, a obok niej widniała zielona i budząca zaufanie cena zredukowana o jedno zero oraz przycisk „Zapłać”. Prymitywne, ale badania prowadzone od lat przez ZRS mówiły jasno, że właśnie taki przekaz był najskuteczniejszy. Sądziłem, że znowu zacznie się zabawa z kręceniem kółek myszką i liczeniem każdego grosza, ale Kaśka była już dostatecznie odleżana. Szybko przelała pieniądze, a ja zobaczyłem, jak na pomocniczym wykresie jej współczynnik konwersji podnosi się z tragicznych osiemnastu na trzydzieści sześć procent. W końcu! Z chomikami najtrudniejszy jest pierwszy krok. Im dłużej chomikują, tym trudniej jest ich złamać, ale kiedy już raz sprzeniewierzą się swoim chorym zasadom, zwykle puszczają im hamulce i rozpoczyna się konsumpcyjna orgia. Rozparłem się w fotelu, bardzo z siebie zadowolony. Ułożyłem dłonie w piramidkę i spod półprzymkniętych powiek obserwowałem wskaźniki. Zastanawiałem się, co teraz zrobi moja ofiara. Gdy zdecydowanym ruchem myszki otworzyła eShop, byłem pewien, że rzuci się na dział mody damskiej w poszukiwaniu wyjściowej kiecki. Tak zwykle reagowały kobiety, którym umawialiśmy randkę, a nie wątpiłem w to, że spotkanie z Petersonem będzie traktowała właśnie w taki sposób. Posiadanie czyjegoś zdjęcia na tapecie zobowiązuje. |
Dziękuję, i cieszę się, ze tekst przypadł Ci do gustu.
Ciekawy pomysł z tymi Chińczykami. Pewne jest to, że system u nich działałby zupełnie naczej (jeśli w ogóle by istniał). Nie sądzę, żeby udostępniali swoim obywatelom dostęp do tych samych banków, w których bezpiecznie mogą przechowywać pieniądze Europejczycy. W tamtych realiach poszlabym chyba w nakręcanie maksymalnej rywalizacji między ludźmi i bardzo mocne (wykładnicze) powiązanie jakości życia z ilością wypracowanego zysku.
Ależ system oceny socjalnej już u nich istnieje i działa, przynajmniej w dużych miastach, tyle że nie wdrożyli jeszcze pensji podstawowej.
Z punktem widzenia Chińczyków chodziło mi bardziej o ich spojrzenie na nasz system. Dodatkowo nie wydaje mi się, aby przelane poza system pieniądze były bezpieczne- wszak żaden z „porządnych” obywateli nie będzie miał szans na dostęp do nich.
Z tego co wiem, to system oceny socjalnej w Chinach powstał kilka miesięcy po emisji odcinka "Black Mirror" poruszającym właśnie ten temat. Nie wierzę wprawdzie, żeby Chińczycy się nim inspirowali, ale zbieżność czasowa wyszła idealnie.
Obstwiałabym też, że w najbliższych dziesięcioleciach Chiny nie będą miały motywacji do wprowadzania pensji podstawowej. Nie potrafiłabym tego uzasadnić w ich realiach. Natomiast jak najbardizej potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której mocno zmotywowany do zarabiania chiński haker patrzyłby na europejski system jak na łakomy i słabo broniony kąsek ;)
Bardzo trafna ocena systemu społeczno-ekonomicznego i kierunków w których zmierza. Gratuluję.
Niezaleznie od Nosedive z Black Mirror podobny system oceny spolecznej zaprezentowano tez w Majority Rule - 7 odcinku pierwszego sezonu serialu sci-fi The Orville (serial podobny do Star Treka TNG).
The Orville nie oglądałam, ale z Black Mirror się nie do końca zgodzę. Tam system skupiony był na pilnowaniu aby obywatel "zachowywał się tak jak trzeba", w moim tekście system ma za zadanie napędzić konsumpcję i obieg pieniądza, monitorowanie zachowania obywateli nie jest jego cześcią.
Chodzilo mi o to, ze Majority Rule jest podobne do Nosedive, a nie do Twojego tekstu. A serial The Orville polecam, jesli lubilas ST TNG, to Orville tez bedziesz lubila.
Kolejne zaskoczenie. Doceniam za te niespodziewane "zwroty akcji" i przemycenie do opowiadania elementów z życia codziennego.
Opowiadanie całkiem fajne, bo na czasie. Ale żeby na Zajdla? Jako że tematyka z praktyki biznesowej i zainteresowań jest mi bliska, będę się trochę czepiał. Świat ten w opowiadaniu jest niestety trochę niedopracowany, chociaż ma sens i pewną składnię logiczną. Ale problemy które w opowiadaniu wystąpiły można będzie bardzo prosto rozwiązań i to bez żadnych instytucji. W tak zaawansowanym świecie jaki mamy, pojawia się zbyt wiele trywialnych problemów - jak np. możliwość zakupu zakazanych książek, niechęć do wydawania pieniędzy czy do pracy i wiele innych. Oczywiście konwencja opowiadania nie podejmie próby rozwiązania tego typu problemów, ale mi już świta prosta myśl - nie wydajesz kasy? to zostają skasowane środki na koniec miesiąca - masz za damo to się trzymaj reguł (tak działają obecnie korporacje, nie wydadzą budżetów to przepada). Więc takim prostym mechanizmem można rozwiązać wszystkie problemy w tym opowiadaniu.
— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Gratuluję pomysłu- połączenie opisu systemu oceny socjalnej w wersji polskiej z zaawansowanym wrogim bot-netem, o takiej wersji rozwoju sieci jeszcze nie czytałem. A może to nie bot, tylko AI? Chętnie zobaczę jakieś inne opowiadanie w tym uniwersum, np. z punktu widzenia Chińczyków.