Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marianna Szygoń
‹Dobry glina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarianna Szygoń
TytułDobry glina
OpisW moim przypadku pisanie to tylko hobby, na które niestety mam coraz mniej czasu. Wszystkie teksty udostępniam za darmo w sieci, są to głównie opowiadania fantastyczno-naukowe i kryminały z elementami fantastyki i grozy. Działam w redakcji prozy magazynu fantastycznego „Silmaris”.
Gatunekkryminał, SF

Dobry glina

« 1 2 3 4 8 »

Marianna Szygoń

Dobry glina

Na razie tylko kobietę, przekazał, świecąc zieloną skronią. Tamci dwaj to zwykli cyngle Diunersów, widać po tatuażach. Na ofiarę czas przyjdzie później.
Tym razem Maureen po prostu skinęła głową. Burgund nie rozbłysł nad jej uchem. Wyłuskała wtyczkę telepatrona długimi, smukłymi palcami. Przez przezroczystą namiastkę skóry Oleksandr widział doskonale, jak zgina srebrne stawy, napinając delikatne żyłki przewodów, oplatających sztuczne kości. Sina z nagrania przynajmniej miała prawdziwą skórę, przemknęło mu przez myśl. Na szczęście telepatrony były już nieaktywne. Bioniczka podała detektywowi płytkę, patrząc mu głęboko w oczy.
– Dam ci znać – powiedziała, używając wciąż jeszcze ludzkich ust, pomalowanych szminką na kolor winnej czerwieni, po czym oparła się wygodnie, ułożyła dłonie na panelu, wczepiła bioniczne palce w dziesięć specjalnie przygotowanych wejść portu dokującego i przymknęła powieki. Palce stóp ani na moment nie zerwały połączenia z siecią, ale Gorodskij wolał nie wiedzieć, jakie bodźce przez ten czas przenikały jej ciało.
Wyszedł, nie żegnając się. I tak wpadła już w trans, zespolona z fotelem, zintegrowana ze stacją. Przez specjalny przewód, biegnący w oparciu, w jej bioniczny kręgosłup wnikały niezliczone sygnały, głowa oparta na zwykłym zagłówku drgała lekko, tak samo jak zaciśnięte powieki, wyostrzając gęstą siatkę zmarszczek i przypominając o matuzalemowym wieku Maureen. Oleksandr nagle pożałował przeszłości, którą musiała pamiętać.
Pewnie byłby wtedy zwykłym gliną. Takim, jakim zawsze chciał być.
• • •
Nie zgłosił oficerowi dyżurnemu, dokąd idzie. I choć zapewne śledziło go kilka albo nawet kilkanaście pluskiew, to wędrując wąskim tunelem między modułami mieszkalnymi, upchniętymi jak idealnie dopasowane klocki na klaustrofobicznym podpoziomie trzecim, starał się o nich nie myśleć. Gdy Maureen ze szczerym żalem oznajmiła, że ani policyjne archiwa, ani sieć nie zawierają choćby śladu po tajemniczej Sinej, całą dyskrecję mógł z czystym sumieniem odwiesić na kołek, ale postanowił spróbować raz jeszcze.
Moduł, którego szukał, ciemniał w głębi, oddalony od wind. Zapełniony pozbawionymi okien klitkami stanowił dom dla zapobiegliwych, których było stać na irracjonalnie wysoki czynsz. Odnalazłszy znajome drzwi, Gorodskij załomotał pięścią, zamiast zadzwonić. Wiedział, że rozmieszczone w ciemnym korytarzu autonomiczne rejestratory uprzedziły gospodarza nory o jego wizycie. Zapewne transmitowały obraz również do innych, przyległych kwater i kto wie, gdzie jeszcze, więc Oleksandr postanowił zachowywać pozory zwykłej wizyty skorumpowanego gliniarza.
– Czego? – rozległo się zza drzwi.
– Pogadać.
– Dostałeś w zeszłym tygodniu, pamiętasz?
– Pogadać, mówię, głuchy jesteś?
– Wal się, glino.
– Mam wrócić z Kierasem?
Nazwisko krewkiego funkcjonariusza podziałało. Drzwi otwarły się z jękiem zawiasów: na tym poziomie nie montowano energochłonnych rozsuwanych.
– Byle szybko. – Niski, łysy facet w bokserkach i za małym podkoszulku, spod którego wystawał sflaczały, niegdyś zapewne potężny brzuch, wpuścił gościa i ruszył w głąb kwatery, nawet na niego nie patrząc. Nieduży wirtualny ekran lewitował nad jego lewym ramieniem jak wierny pies, połączony z kieszenią multimedialną na czaszce za pomocą cienkiego świetlnego promienia. – No to ile chcesz?
Nora Torresa przypominała pierwszy lepszy śmietnik z czasów świetności orbitalnego miasta. Oleksandr kopnął puste pudełko po chińskim żarciu i z obrzydzeniem zerknął na czubek swojego buta; najwidoczniej nie było puste.
– Ile? – powtórzył Torres.
Opadł na sfatygowaną kanapę, przenikając przez lewitujący nad nią większy wirtualny ekran. Zniekształcony sześcian zafalował, wchłonął mniejszy, po czym rozciągnął się, otaczając leżącego człowieka półkokonem wizji.
– Nie tak przyjmuje się gości. – Gorodskij wsunął rękę w środek rozjarzonego powietrza aż po łokieć i machając dłonią, ponownie zaburzył odtwarzany film. Wiedział, że nagranie, choć wyglądało na amatorski pornos, było tak naprawdę transmisją z jakiegoś burdelu. Torres, zboczony archiwista, zbierał i takie perły. – Wyłącz to, gdy do ciebie mówię, szmato!
– Mam podzielną uwagę. – Gospodarz podrapał się po klatce piersiowej. Odgłos skrobania przydługimi paznokciami spoconej skóry zagłuszyło sapanie z ekranu. Oleksandr zniekształcił tylko obraz, nie dźwięk. – Gadaj, ile dziś chcesz i wynoś się do diabła.
– Pięć kostek.
– Co, pazerny ciulu?
Detektyw zignorował to pytanie. Niespodziewanie dobył służbowego paralizatora, przeniknął ekran i dopadł gospodarza, wymierzając mu impuls obezwładniający. Głos atakowanego przeszedł w bełkot. Oleksandr pociągnął leżącego za ramię, wyrwał z objęć ekranu i zrzucił z posłania na zaśmieconą podłogę, po czym przydusił kolanem i wydobył z kieszeni skroniowej Torresa płytkę multimedialną, by bezzwłocznie umieścić tam wtyczkę telepatrona. Ekran, pozbawiony połączenia ze źródłem, zniknął.
Chodzi o extremosy zdjęte wczoraj przez łowców, nadał detektyw, chwycił za włosy krnąbrnego obywatela i zaczął bić jego głową o podłoże, przekazując jednocześnie: mord w dokach, dwóch diunerskich zafajdańców i jedna sina suka. Już wiesz? Pewnie przechowujesz gdzieś przechwycony strumień.
– Yyyy… Yyyy… – z gardła Torresa wydobyło się coś, co równie dobrze mogło być potwierdzeniem jak i zaprzeczeniem. Głowę Gorodskiego wypełniła kakofonia splątanych przekleństw. Detektyw złapał pierwszy z brzegu papierowy śmieć, zmiął go i wcisnął w usta gospodarza w charakterze knebla.
Myśl, nie gadaj, łajzo, nadał. Kto miałby wiedzieć, jak nie ty? Nie chcę żadnych pieprzonych kości, chcę wiedzieć, czy masz coś z nią. Każdy film się liczy.
Oddam wszystkie za tę technologię, przekazał zupełnie przytomnie Torres.
Nie jest na sprzedaż, odparł Gorodskij.
To idź się walić, rozbłysła skroń kolekcjonera.
Gliniarz znów uderzył czołem gospodarza w podłogę, po czym wcisnął jego nos w jakąś podejrzanie mokrą szmatę. Odczekał chwilę, aż Torres zaczął się krztusić; dopiero wtedy rozluźnił uchwyt.
Więcej szacunku do władzy, łajzo. Chcę wszystko, co na nią masz, powtórzył Oleksandr, opróżnił kieszeń skroniową Torresa, wstał, ukrywając płytkę telepatrona w kieszeni i zapowiedział głośno: – Wrócę jutro wieczorem. I żebyś miał, co potrzeba.
Oswobodzony kolekcjoner niezdarnie wyrwał knebel z ust.
– Za mało czasu – wymamrotał. – Nie zdążę, słyszysz?
Gorodskij puścił to mimo uszu. Bez słowa opuścił mieszkanie, świadomy, że jego wizytę obserwowało kilkanaście mikrodronów rejestrujących i zapewne Torres pierwszy umieści te nagrania w sieci. Nie obeszło go to wcale. Przywykł do odgrywania roli złego gliny.
Nie pamiętał już zresztą, jak to jest być dobrym.
• • •
Na tej stacji tajemnice miały krótki żywot. Już w windzie między poziomami Gorodskij odniósł wrażenie, że ludzie, wpatrzeni w swoje osobiste ekrany, podziwiają na nich jego wyczyny. Cienkie, wirtualne nici łączące skronie z sześcianami rozjarzonego powietrza pulsowały światłem, przesyłając obrazy, na których – być może – maltretował Torresa. Nie obawiał się rozpoznania, ale gdy po drodze do domu wstąpił do speluny u Pierre’a, usiadł jak najdalej od zatłoczonego głównego korytarza. Z niegdysiejszego bistra zostały tylko stoliki przy dawno wybitych taflach imitacji szkła i tanie syntetyczne żarcie, teraz prawie niejadalne.
Dziewczyna z obsługi niechętnie wyszła zza baru i podeszła do jego stolika. Zamówił coś, co w smaku przypominać miało kawę, i kieliszek alkoholu. Dziewczyna, ostentacyjnie kręcąc tyłkiem, wróciła za bar, a Gorodskij wprawnym okiem śledczego ocenił, że nie ma nic pod spodem. Już miał dolać podłej wódki do wcale nie najcieplejszej kawy, ale zmienił zdanie i uniósł dłoń z kieliszkiem do ust.
Na zdrowie! – przyjął przekaz przez telepatrona i o mało się nie zakrztusił. Tak, jego wtyczka wciąż tkwiła w skroni, nie zdezaktywował jej wychodząc od Torresa, ale drugą bezpiecznie skrywał w kieszeni spodni. W pierwszej chwili uznał to za omam. Przecież każda para płytek używała unikalnej częstotliwości, ktoś musiałby ją znać i się dostroić, ale wtedy nie dałoby się uniknąć zakłóceń, a ten przekaz był czysty. Mało prawdopodobne, uznał, bezwiednie transmitując to stwierdzenie.
« 1 2 3 4 8 »

Komentarze

21 X 2019   10:09:18

Czyżby delikatne zasugerowanie się „Expanse”? Ogólnie niezłe hard s-f, ale czegoś brakuje. Nie wiem, czy przedstawienie bohatera, czy może antagonisty? Po namyśle stwierdzam, że tej trzeciej strony- niby coś wiemy o Maureen, ale jej motywy i sposób działania jest dla mnie co najmniej dziwny.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Luka w pamięci
— Marianna Szygoń

Negatywy
— Marianna Szygoń

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.