WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Mika Modrzyńska |
Tytuł | Welesówna i niezbyt żywi mieszkańcy Brzózki |
Opis | Mika Modrzyńska – mieszka czasem na Mazurach, ale zwykle włóczy się po świecie, a o swoich podróżach opowiada na facebook.com W magazynie Silmaris #10 pojawiła się także z opowiadaniem ze świata Welesówny, tym razem opisującym początki Witka jako pogromcy demonów. Pierwszy tom trylogii o Ted, młodzieżówki osadzonej w świecie demonów słowiańskich, wychodzi na początku 2020 roku nakładem wydawnictwa Alegoria. |
Gatunek | urban fantasy |
Welesówna i niezbyt żywi mieszkańcy BrzózkiMika ModrzyńskaWelesówna i niezbyt żywi mieszkańcy BrzózkiKrzyk z jej gardła przeciął ciszę panującą po tej stronie jeziora. Niemal podskoczyłam ze strachu. Dziewczyna straciła przytomność i jej ciało zawisło bezwładnie na ramieniu Witka. Szarzała, widziałam to wyraźnie mimo ciemności, aż całkiem straciła kolor. Była już całkiem przezroczysta, gdy zmieniła formę i przepłynęła Witkowi przez palce. Jak woda, którą się stała, wsiąkła w przybrzeżne błoto. Dopiero wtedy zauważyłam, że Witek ściskał ten swój śmieszny, chropowaty nóż. Uśmiechnął się do mnie i zakręcił nim młynka, nim wetknął go sobie za pas. • • • Odwieźliśmy Michała na stację. – I siedź cicho – powiedział mu na pożegnanie Witek. – Nikt nie musi wiedzieć, co tu się dzisiaj wydarzyło. – Żebyś wiedział. Na razie, Ted. Sorki, że myślałem, że miałaś z tym coś wspólnego. – Na razie – odpowiedziałam grzecznie. Ruszyliśmy w stronę Brzózki. Powiedziałam mu, jak trafić na ulicę Bratkową. – Czemu wszyscy nazywają cię Ted? – spytał Witek, ścinając kolejne zakręty. Nie musiał się bać, o tej porze ulice były całkiem puste, ale i tak się stresowałam. – Nie lubię mojego imienia – skrzywiłam się. – Jest strasznie… staroświeckie. – Mnie się podoba – oświadczył beztrosko, jakby moje imię było jedynym problemem w jego życiu, a jego opinia na ten temat była najważniejsza. – Tośka, twoja sytuacja jest niedopuszczalna. Jesteś Welesówną i nie masz pojęcia, jakie są twoje możliwości. Ilustracja: Rafał Wokacz – Zaraz nic nie będę mogła, bo dostanę taki szlaban od mamy, że następnym razem zobaczymy się w wakacje – mruknęłam, spoglądając na zegarek. Zbliżała się godzina policyjna. – Musimy się spotkać i porozmawiać na spokojnie. Jeszcze nigdy nie spotkałem innego pośrednika. Powinniśmy podzielić jakoś teren albo rozdzielić dyżury. Zdaje się, że strasznie dużo się tu dzieje, od mojego przyjazdu wciąż napotykałem jakieś nadprzyrodzone siły. Dużo masz z nimi roboty? Wytrzeszczyłam na niego oczy. – Tak, ignorowanie ich to spory wysiłek – warknęłam wreszcie. – I zrobię, co w mojej mocy, by utrzymać status quo. – Próbowałaś pomóc Martynie. – Próbowałam pomóc mojej koleżance – zgodziłam się. – Zatrzymaj się tu, przed zakrętem. Nie chcę, żeby mama zobaczyła samochód. Witek spojrzał na mnie z niedowierzaniem, ale spełnił moją prośbę. Wysiedliśmy. Nauczyciel wyciągnął z bagażnika mój rower i opuścił klapę. Spojrzał na mnie, jakby formułował jakąś myśl. Oho, znałam to spojrzenie ze szkoły. Kazanie nadciągało. Zerknęłam tęsknie w stronę mojego dwukołowca i spróbowałam odejść, ale Witek unieruchomił mnie, przytrzymując bagażnik roweru. – Myślę, że nie chciałaś pomóc Martynie – powiedział. Widząc moje zaskoczone spojrzenie, dodał: – Nie tylko. Myślę, że chciałaś dowiedzieć się czegoś o sobie. O darze bogów, który otrzymałaś. Wzruszyłam ramionami. – One cię potrzebują. Musisz nauczyć się, jak im pomagać. Wiedzieć, jak je unieszkodliwiać. Wiesz, czym zabiłem Martynę? Odsłonił nóż. Teraz widziałam wyraźnie, jak bardzo był nierówny. Wydawał się wyciosany z kamienia. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, jednak zaraz potrząsnęłam głową. Dziś o mały włos miałabym kogoś na sumieniu. – Nie wiem i nie chcę wiedzieć! Dzisiaj o mało co nie zabiłam niewinnego chłopaka. Ja mam tylko siedemnaście lat. Chcę zdać rozszerzenie z biologii i umówić się z Bartkiem na randkę. Jeśli byłaby możliwość, by pozbyć się tego przekleństwa, zrobiłabym to bez wahania. Szarpnęłam rowerem, by puścił bagażnik. – Jeśli będziesz potrzebować pomocy, masz mój numer. – Skinął głową na pożegnanie. • • • Było raptem kilka minut po jedenastej, gdy dotarłam do domu. Rodzice oglądali telewizję w salonie. – Już jestem! – zawołałam od progu. Spodziewałam się wymówek, ale mama ledwie na mnie spojrzała. Zostawiłam w łazience ubłocone ubrania. Na piętrze panowała ciemność, chociaż mogłam się założyć, że Oskar siedzi jeszcze z telefonem pod kołdrą. Byłam padnięta. Rozebrałam się i wślizgnęłam pod pościel. Już zasypiałam, gdy ktoś zapukał do drzwi. – Długo wam zeszło z Patrycją – stwierdziła mama, stając w progu. – Uczyłyście się tyle? – No. Chyba zdamy ten test, bo już wszystko rozumiem. – A wiesz, pani Mirka zadzwoniła że widziała cię, jak wysiadałaś z samochodu wnuczka Leonki. Czy on nie jest aby dla ciebie trochę za stary? |
— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak