Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jarosław Księżyk
‹Punkt przywracania›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJarosław Księżyk
TytułPunkt przywracania
OpisZ wykształcenia informatyk, z zawodu menadżer, z pasji literat i fotograf. Nie akceptuje podziału na ścisłowców i humanistów, który uważa za sztuczny. Według niego, prawdziwa siła tkwi na przecięciu tych dziedzin.
Mieszkaniec Gliwic o śląskich i warszawskich korzeniach. Zakochany w międzywojennej polskiej modernie. Może godzinami dyskutować o historii, futurologii i militariach. Miłośnik motoryzacji i sportów motorowych. Nie ma kota, ale ma żonę, która podziela jego pasje i dopinguje. Lubi ludzi niebanalnych, docenia odwagę i posiadanie własnego zdania. Używa muzyki jak narkotyku. Przy niej pisze, pracuje i odpoczywa. Uwielbia tę nietuzinkową i międzygatunkową.
Pisze prozę niedającą się zakwalifikować do jednego gatunku, na ogół nacechowaną science fiction. Uważa, że dzięki stosowaniu fantastycznego sztafażu łatwiej pokazywać naturę człowieka.
Autor kilkudziesięciu opowiadań. Część z nich ukazała się w ogólnopolskich periodykach oraz antologiach. Obecnie kończy prace nad debiutancką powieścią.
Strona autorska, profil autorski na Facebook.
Gatunekobyczajowa, SF

Punkt przywracania

« 1 2 3 4 5 »

Jarosław Księżyk

Punkt przywracania

– Zaraz wszystko będzie dobrze, wszystko naprawimy. Gdybym cię tak zostawiła, to do reszty byś…
– Co do reszty?
– Nieważne. Teraz to zupełnie nieważne. Jeszcze kilka minut.
Nagle widzę poranną herbatę oraz wieczorną kąpiel. Za to zapominam tytułu Bonda.
Ona obserwuje moje zmieszanie, nucąc coś kojącego pod nosem.
Ja obserwuję siebie na szpitalnym łóżku, z zabandażowaną głową, szczęśliwego. Krząta się wokół mnie kobieta. Anna?
Twarz Agaty przybiera wyraz cierpienia.
– Przypomnisz sobie i mnie – mówi.
Wtedy nagle staje wentylator. Taki podsufitowy, który zamontowałem kilka lat temu. Pomagał mi znosić coraz częstsze upały. Nic wielkiego, po prostu będzie goręcej i bardziej duszno. Lecz ona reaguje dziwnym strachem.
– Co się stało? – mówię.
– Nic, nic, chyba nic – rzuca jakby nieobecna.
Bierze do ręki urządzenie, wali po jego klawiaturze. Sprawdza wtyczkę w gniazdku.
– Na pewno nic? – pytam, jednocześnie zdając sobie sprawę, że tajemniczy gość ulotnił się z mojej głowy.
– Może to korki – mówi ona, wybiegając do przedpokoju.
– One są w szafce, za… – próbuję tłumaczyć.
– Tak, wiem – odpiera ostro.
Skąd? – przechodzi mi przez myśl. Po odwiedzającym została dziwna pustka.
Po chwili ona wraca, tym razem już przerażona.
– Trzymaj się! Prąd na pewno zaraz wróci!
– Na pewno – uspokajam ją.
Tymczasem ogniska otchłani pochłaniają Annę. Jedyne co o niej wiem, to imię.
– Agata? – mówię ze strachem.
– Tak?
– Co się dzieje?
– Nic, nic takiego. Jak będzie prąd, wszystko naprawimy.
– A kiedy będzie prąd?
– Kurwa, nie wiem – drży jej głos.
– A jak nie będzie? – dopytuję.
Wtedy ona wpada w czarną rozpacz. Chowa twarz w dłonie, płacze. Co chwila patrzy na wentylator.
– A jak nie będzie prądu? – naciskam.
Ile moje mieszkanie ma pokoi? Gdzie jest szmata do podłogi, bo chyba coś rozlałem?
Agata wskakuje mi na kolana, obejmuje mnie.
– Jakoś damy radę – szepcze łamiącym się głosem.
Nic z tego nie rozumiem. Obejrzałbym Bonda, dawno nie widziałem.
– Jak tylko się obudzisz, wszystko ci opowiem, wszystko przypomnę. Rozumiesz, serce pamięta. To nic, że głowa zawodna.
– Przepraszam, jak pani ma na imię? Moglibyśmy przejść na ty, skoro tu już o sercach mowa.
Zeskakuje ze mnie, patrzy wrogo, jak spłoszone zwierzę. Następnie podchodzi do meblościanki, by wyciągnąć chusteczki higieniczne. Za otwartymi drzwiami widzę damskie kosmetyki i inne fatałaszki.
– Proszę sobie nie pozwalać – mówię, rozdrażniony. Nie lubię, gdy obcy grzebią w moich prywatnych rzeczach.
– Co? – krzyczy ona. – Ja nie mogę, ja już nie mogę. Ratujcie – lamentuje. – Przecież to jest mój dom, Witek! Jestem twoją żoną!
Podbiega do mnie. Okłada mnie pięściami. Krzyczy.
– Jesteś potworem, rozumiesz! Potworem! Za minutę rozjedziesz się już do reszty, a implant załaduje ci pamięć ostatniego punktu przywracania. Znów, kurwa, wstaniesz, jakbyś był dopiero co po operacji, a jakbym ja dopiero co zastąpiła tę sukę Annę.
– Annę? – bełkoczę.
– Tak! – wrzeszczy. – Annę! Tę Annę, która nie wytrzymała z tobą. Tego ciągłego zaczynania od początku. Ja też nie wytrzymam, cholera.
– Od początku?
Nie wiem czy z przeciążenia emocjonalnego, czy z innego powodu, ale chyba odpływam. Obraz mi się dziwnie rozmazuje przed oczyma.
Postępowanie główne
W sali konferencyjnej rozległy się gromkie brawa i pogwizdywania. Laboranci wstali, głośno klaszcząc. Dziewczyny rzuciły się w objęcia chłopakom, którzy przybijali sobie piątki. Na szyjach dyndały im elektroniczne karty, poświadczające dostęp do pomieszczeń o najwyższym poziomie tajności. Wysoki mężczyzna o siwych, postawionych na sztorc włosach i wielkich dłoniach stał między nimi z wyrazem ojcowskiej troski na twarzy. Poklepywali go po plecach i uroczyście ściskali prawicę. On, lekko zmieszany i ewidentnie wzruszony, skromnym gestem dziękował każdemu z osobna.
Jedna z laborantek, młoda brunetka o przyjemnej aparycji podeszła do niego z bukietem kwiatów i skromnym upominkiem. Miniaturową żółtą ścierką zatopioną w przeźroczystym sześcianie z plastiku. Naukowiec pocałował dziewczynę w nasadę dłoni, obejrzał prezent z każdej strony, a potem pozwolił zaprowadzić się tuż pod duży ścienny ekran, na którym widniała zatrzymana ostatnia klatka filmu, na której Witold leży omdlały na sofie, a zadowolona z siebie Agata z defragmentatorem na kolanach patrzy w kierunku kamery.
Profesor Wagner spojrzał ponownie na tę scenę, po czym wyuczonym gestem poprosił o ciszę. Bez mała tuzin podwładnych otoczył go półokręgiem. Gdzieś za nimi stał chudy mężczyzna w niedopasowanym garniturze i nudnym krawacie. Na piersi miał przypiętą plakietkę z odręcznie zapisanym nazwiskiem: Kowalski. Patrzył badawczo na profesora.
Siwy naukowiec odchrząknął, po czym zaczął przemowę.
– Drogie koleżanki, drodzy koledzy. Gdy kilka lat temu prosiłem was, byście zostali częścią projektu, uprzedzałem, że wiąże się to z szeregiem wyrzeczeń. Wiedzieliście, że będziecie musieli podpisać klauzule milczenia i od tego momentu nawet najbliżsi nie będą wiedzieli nie tylko nad czym, ale i gdzie pracujecie. Musieliście poświęcić część swojego życia, swój prywatny czas, a niejednokrotnie i karierę w komercji. I to wszystko w imię niepewności, trudów i nieskończonej liczby znaków zapytania. Dziś triumfujemy. Na naszych twarzach maluje się radość. Wpadamy sobie w ramiona. Z tego miejsca, wam wszystkim i każdemu z osobna, gratuluję wytrwałości i niezłomności. Dokonaliśmy czegoś wielkiego. Przetarliśmy nowy szlak w niedostępnej dla nauki dżungli, jakimi są meandry ludzkiego umysłu. Od teraz potrafimy kontrolować wspomnienia. Umiemy nakazać mózgowi, co ma pamiętać, a czego nie. Umiemy uczynić człowieka bezwzględnie posłusznym.
Przerwała mu kolejna eksplozja braw i radosnych pokrzykiwań. Zarumieniony profesor Wagner kiwał głową, jakby chciał powiedzieć: „tak, zrobiliśmy to”.
Gdy wrzawa ustała, naukowiec postanowił powiedzieć coś jeszcze.
– Jesteśmy zespołem, lecz w sposób szczególny chciałbym wyróżnić naszą nieocenioną koleżankę, Agatę. Bez niej eksperyment nie mógłby się powieść.
Wtedy wywołana filigranowa blondynka o kręconych włosach podeszła do profesora, który objął ją i mocno uściskał. Ktoś z zespołu zasugerował wspólne zdjęcie. Ktoś inny rozdał kieliszki z szampanem. Przy ekranie stanął cały zespół, z profesorem na czele. Wagner trzymał sześcienną pamiątkę w jednej ręce, a drugą wciąż jeszcze obejmował Agatę. Za aparat chwycił chudzielec w garniturze. Ktoś odpalił racę z konfetti. Historyczne zdjęcie zostało zrobione, choć prawdopodobnie nigdy nie opuści utajnionych akt.
Chwilę później wjechały wózki z okolicznościowym bufetem: wykwintnymi kanapeczkami, sałatkami i pasztecikami. Podekscytowani pracownicy laboratorium rzucili się na poczęstunek. Tylko profesor Wagner stanął z boku, obserwując ich z radosną miną. Podszedł do niego Kowalski.
– Gratuluję – powiedział urzędowym tonem, podając naukowcowi rękę.
– Jest pan świadkiem wydarzeń o wiekopomnych następstwach. Kto wie, może kiedyś będą o tej chwili pisać w książkach – odparł dumnie Wagner.
– Na to bym nie liczył.
– Nawet najtajniejsze badania kiedyś w końcu wychodzą na światło dziennie.
– Czyżby?
Profesor Wagner spojrzał na Kowalskiego badawczo. Blada cera, lekki zarost, krótko ścięte włosy. Okulary w grubych, niemodnych oprawkach i beznadziejny krawat. I do tego ten pełen politowania uśmieszek.– Od początku pan w nas nie wierzył, prawda? – powiedział uszczypliwie profesor.
– Mnie przekonują fakty – wzruszył ramionami Kowalski.
– No to teraz ma pan namacalne dowody.
– Czy ta prowokacja to faktycznie ostateczny dowód?
– Panie Kowalski, miał to pan wszystko w briefingu.
– Tak… czytałem – odparł okularnik jakby w zamyśleniu.
– Wymazaliśmy Witoldowi część pamięci. Dzisiejsze przedstawienie miało pokazać, że skutecznie.
– I że nie będzie do niej dostępu, choćby pod hipnozą. Rozumiem.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Suicide Blonde
— Jarosław Księżyk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.