Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Pindel
‹Zerwany kwiat›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Pindel
TytułZerwany kwiat
OpisAutor pisze o sobie:
Nowotarżanin, z wykształcenia inżynier, na co dzień pracownik korporacji. Żona mówi o nim, że urodził się zbyt późno, co potwierdzają jego staroświeckie nawyki i awersja do najnowszych zdobyczy technologii. W wolnym czasie chętnie czyta, jeździ na rowerze i wędruje po górach. Pisanie jest dla niego nie tylko odprężającym hobby, ale również sposobem gospodarowania zasobami wyobraźni. Debiutował zbiorem opowiadań „Bez przebaczenia”.
Gatunekobyczajowa

Zerwany kwiat

« 1 2 3 4 5 »

Marcin Pindel

Zerwany kwiat

Otworzyłem oczy, przekonany, że obudził mnie jakiś nieprzyjemny dźwięk. Coś jakby… szuranie krzesła o podłogę? W pokoju panowała zupełna ciemność, do świtu musiało być jeszcze bardzo daleko. Spojrzałem na telefon. Trzecia dwadzieścia siedem… Wstrzymałem oddech, wytężając słuch, ale odgłos się nie powtórzył. Cóż, widocznie jakiś sąsiad wyznawał właściwy wampirom rytm dobowy.
Sen dość szybko otulił mnie ponownie swymi ramionami.
• • •
Obudziły mnie długie promienie porannego słońca. Odrzuciłem kołdrę, nie mogąc się doczekać dalszej pracy. Najpierw jednak wypadało zjeść jakieś śniadanie, jako że moim ostatnim posiłkiem był obiad poprzedniego dnia. Dopiero teraz uzmysłowiłem sobie, że zapomniałem zadbać o zawartość lodówki.
– Trudno. Zacznę od kawy, a później wyskoczy się gdzieś na miasto na rogalika lub jajecznicę.
Z kubkiem aromatycznego napoju w dłoni zacząłem przechadzać się po mieszkaniu. Najpierw oceniłem badawczym spojrzeniem kupkę papierów w pokoju, w którym spałem. Choć wciąż było ich całkiem sporo, uznałem, że spokojnie dam sobie z nimi radę przez resztę weekendu. Ruszyłem w stronę pracowni.
Ledwie pchnąłem jej drzwi, kubek omal nie wypadł mi z dłoni.
Na pustej wcześniej sztaludze stał obraz, którego z całą pewnością nie było w pokoju zeszłego wieczoru.
• • •
W kawiarence na płycie rynku zamówiłem dwa croissanty, nie odmawiając sobie również kolejnej kawy. Poranne odkrycie wprawiło mnie w stan trudnego do odegnania niepokoju.
Jeśli wcześniej sprawa wyglądała na ciekawą, pomyślałem, to teraz stała się już naprawdę intrygująca. Czy niebezpieczna? Ciężko powiedzieć… Na pewno zagadkowa. Jak ten obraz znalazł się    w pracowni? Czy ktoś wkradł się do mieszkania tylko po to, żeby ustawić go na sztaludze? Pytanie: po co? I jak to zrobił? Jeśli chodzi o zamykanie drzwi na noc, to miałem na tym punkcie prawdziwą    obsesję, szczególnie, jeśli nie spałem we własnym domu.
Zamyśliłem się.
A może to Piotrek funduje mi jakiś głupi kawał? Obraz wydawał się wykonany tą samą ręką co poprzednie, musiałby go zatem gdzieś wcześniej ukryć.
Odrzuciłem tę hipotezę. Takie żarty nie były w jego stylu, poza tym cała akcja wydawała się zupełnie niewarta zachodu. No i chyba nie wykorzystywałby swojego dopiero co zmarłego dziadka, aby spłatać mi tak głupi figiel?
Wyciągnąłem telefon i szybko przeszedłem do zdjęć – przed wyjściem sfotografowałem każdy z obrazów.
Choć ten najnowszy przyniósł ze sobą nowe pytania, dał mi też kilka odpowiedzi. Przede wszystkim przedstawiał tę samą kapliczkę, co pierwsze z dzieł, lecz tym razem z takiej perspektywy, że bez trudu ją zidentyfikowałem. Widok miasta i pasma Tatr na dalszym planie nie pozostawiał wątpliwości, że chodzi o obiekt na szczycie Działu. W starszej kobiecie rozpoznałem oczywiście rudą dziewczynę; na ramionach miała identyczną chustkę, co na pierwszym z obrazów. Towarzyszyła jej czwórka małych dzieci, być może jej wnuków. Wszystkie ubrane były zgodnie z aktualnie obowiązującą modą.
Zacząłem się skubać po brodzie.
Kapliczka na Dziale. Z jakiegoś powodu musiała być ważna, skoro pojawiała się na aż dwóch obrazach.
Wiedziałem, że tylko w jeden sposób zdołam się pozbyć nieprzyjemnego napięcia. Dojadłem szybko śniadanie, aby czym prędzej skierować swe kroki w stronę górującego nad miastem wzniesienia.
• • •
Na Dział można się było wspiąć na kilka sposobów; ja wybrałem szlak wiodący przez Stary Cmentarz.
Droga na szczyt wzniesienia zaczynała się od schodów prowadzących do bramy nekropolii, następnie zaś wiodła główną aleją cmentarza. Jeśli nie liczyć śpiewu ptaków i dalekiego echa rozmów pracowników komunalnych, mijałem kolejne grobowce w absolutnej ciszy. Z kilkoma napotkanymi osobami wymieniłem bezgłośne „dzień dobry”.
Mniej więcej w połowie wzniesienia, gdzie leżała nowsza część cmentarza, robiło się płasko. Wyszedłem przez furtkę naprzeciw szpitala, aby kontynuować marsz chodnikiem wzdłuż drogi. Prędko jednak asfalt ustąpił miejsca polnej ścieżce, będącej ostatnią prostą w drodze na szczyt. W przeszłości biegł tędy niebieski szlak na Bukowinę Obidowską i Stare Wierchy, ale jakiś czas temu został wytyczony na nowo, w nieco innym miejscu. Ja jednak wciąż dość często korzystałem ze starego.
Zostawiwszy za sobą bacówkę, przy której wygrzewał się na słońcu piękny owczarek, minąłem kierdel owiec, a pięć minut później dotarłem na szczyt. Kapliczka stała niedaleko charakterystycznego pasa drzew porastającego niemal łysy wierzchołek. Już na miejscu odwróciłem się w kierunku, z którego przyszedłem. Szczyty Tatr wciąż pobłyskiwały bielą, ale Babia Góra zdążyła się już pozbyć swojej śnieżnej czapy.
– Widok jak z pocztówki – rzekłem sam do siebie, przypominając sobie ostatni z obrazów.
No dobrze, tylko co dalej? Dotarłem na miejsce, miałem przed sobą kapliczkę, ale co mi to tak naprawdę dawało? Nie zastanowiłem się nad tym wcześniej, licząc naiwnie, że olśni mnie na sam jej widok. Dla zachowania wszelkich formalności podszedłem bliżej i rozpocząłem oględziny. Murowany obiekt liczył sobie ponad sto lat, a w ostatnim czasie został poddany renowacji. Jeśli była na nim jakakolwiek wskazówka, to zapewne została zniszczona w trakcie prac.
A zresztą, przecież to nie jest poszukiwanie skarbu piratów! Co spodziewałem się ujrzeć? Strzałkę wraz z liczbą kroków, jakie należy wymierzyć we wskazanym kierunku?
Zdjąłem okulary, aby potrzeć oczy, gdy niespodziewanie usłyszałem za plecami czyjś głos:
– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Obejrzałem się. To baca Michał zmierzał w moim kierunku, podpierając się ciupagą. Radził sobie nadzwyczaj sprawnie jak na swój wiek, a musiał sobie liczyć z pewnością ponad osiemdziesiąt lat. W Nowym Targu wszyscy kojarzyli go bardzo dobrze.
– Na wieki wieków amen – odpowiedziałem.
– A czego to tak krążysz wokół tej kapliczki? Przy niej się ino modlić trza, a nie oglądać z każdej strony, jak krowę na jarmarku. Zgłupiał, czy co?
Uśmiechnąłem się. Bezpośredniość bacy miała w sobie jedyny w swoim rodzaju urok, właściwy starszym pokoleniom i jako taka nie była niczym niestosownym.
– W zasadzie czegoś tu szukam – odparłem. – Choć na dobrą sprawę sam nie wiem, czego.
I wtedy nieoczekiwanie spłynęło na mnie olśnienie, na które tak bardzo liczyłem. Złapałem głębszy oddech, przeczuwając w duchu, że nie może mi się nie powieść.
– Baco – zwróciłem się do swego rozmówcy – miałbym do was pytanie. Długo tu już owce pasiecie?
Starszy mężczyzna wsparł się obiema dłońmi na ciupadze.
– Ho, ho, ho, będzie z sześćdziesiąt roków. A wcześniej pasał tu owce mój tatko. Pomagałem mu od małego.
Serce zaczęło mi bić mocniej. Wyciągnąłem telefon, wyświetliłem zdjęcie ostatniego obrazu i podałem urządzenie bacy.
– Baco, skupcie się, możecie mi bardzo pomóc. Poznajecie kobietę na tym zdjęciu? Wiem, że to tylko obraz, ale może…?
– A po czym miałbym ją poznać, jak tyłem stoi?
Palnąłem się otwartą dłonią w czoło.
– No tak, rzeczywiście. Ale mam tych zdjęć więcej, wystarczy przesunąć palcem…
Zaskoczony przekonałem się, że starszy mężczyzna radzi sobie z telefonem bez mojej pomocy. Niestety, jego mina w trakcie oglądania kolejnych zdjęć nie zwiastowała dla mnie niczego dobrego.
– Nie, znam… Nie, nie poznaję…
Naraz jego twarz rozpromieniła się, niczym twarz dziecka, któremu właśnie wręczono jakiś wyjątkowy prezent.
– O krótki śpic! Dyć to Marysieńka od Batkiewiczów!
Błyskawicznie doskoczyłem do starszego mężczyzny, stając z nim ramię w ramię. Z najwyższym trudem starałem się ukryć swoje podekscytowanie. W końcu jakiś trop! Pośpiesznie zerknąłem na telefon, na którym wyświetlało się zdjęcie pierwszego obrazu.
– Jesteście pewni, że to ona?
– Hej! Mieszkała tu, niedaleko, na Buflaku, a wszyscy chłopcy w okolicy okropnie się w niej kochali, bo dziewczę z niej było śwarne i wesołe. Nawet ja, choć miałem wtedy może z sześć, siedem roków, nic ino wypatrywałem kolejnego nabożeństwa pod kapliczką, coby ją ujrzeć. I nie raz, nie dwa spozierała na nas właśnie w ten sposób, tak figlarnie i krapkę zadziornie. Hej, ależ z niej była panna!
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Bestseller
— Marcin Pindel

Wiatr
— Marcin Pindel

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.