WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Magdalena Stawniak |
Tytuł | Druga szansa |
Opis | Na co dzień archeolog, a od czasu do czasu dyrektor Orson Krennic. Wielbicielka popkulturowych archeologów i fantastyki, ale przede wszystkim Gwiezdnych wojen i Galaktycznego Imperium. Można ją spotkać (najczęściej w białej pelerynce) na konwentach, gdzie prowadzi prelekcje. Od lat recenzuje książki i komiksy, prowadzi blog Geekwoman i pisze teksty publicystyczne, które ukazały się m.in. w Nowej Fantastyce czy Żar-ptaku. Ostatnio najbardziej zajmuje ją modelarstwo i fotografia figurkowa, czego efekty można oglądać na fanpejdżu Project Stardust. Pisze gwiezdnowojenne fanfiki, ale raczej trafiają one do szuflady, z której, być może, za jakiś czas wyjdą. |
Gatunek | fanfiction, space opera |
Gwiezdne wojny: Druga szansaMagdalena Stawniak
Magdalena StawniakGwiezdne wojny: Druga szansaOprócz nich nie miał nikogo. Ojciec zginął w wojnach klonów, nawet nie wiedzieli dokładnie gdzie. Po prostu pewnego dnia do drzwi ich domu zapukał jakiś wojskowy, wręczył matce datapad i powiedział, że składa szczere kondolencje. To wszystko. Pieniędzy z odszkodowania nie starczyło na długo. Wkrótce musieli się wyprowadzić na niższy poziom Coruscant, a tam… Tam mogło być tylko gorzej. Matka poznała nowe towarzystwo, w tym Tema, który szybko się do nich wprowadził i wciągnął ją w zażywanie przyprawy. Nie, właściwie to sama się wciągnęła, musiał przyznać, nie powinien jej bronić i całej winy zwalać na ojczyma. Ale przecież i tak za całą katastrofalną sytuację odpowiedzialny był Tem. A oprócz nich naprawdę nie miał nikogo. Może gdyby wrócił do dawnego domu, któryś z sąsiadów mógłby wskazać mu jakieś miejsce, gdzie przygarniają chłopców takich jak on, w którym pomagają i… Skręcił w boczną ulicę i stanął jak wryty. Pośrodku stał wojskowy prom, z którego wnętrza wysypywali się odziani w białe zbroje szturmowcy. Nie, nie wojskowy. Gorzej, bo Imperialnego Biura Bezpieczeństwa. Tuż za żołnierzami z pojazdu wyszło dwóch oficerów w białych mundurach potwierdzając tylko jego przypuszczenia. O nie, znowu odszczurzanie… Zawrócił na pięcie i pobiegł w stronę domu. Może uda mu się dobudzić matkę. O Tema nie dbał, niech go złapią i zamkną. Ale matka… Może jeszcze zdążą uciec. • • • Ilustracja: Agnieszka ‘Achika’ Szady Dunstig miał cichą nadzieję, że reedukacja, jakiej zostaną poddane, wyprowadzi je na właściwe tory i te nijakie teraz dzieciaki za kilka lat skorzystają z oferowanej im drugiej szansy we właściwy sposób. Oczywiście, nie obyło się bez przykrych incydentów. Jakiś Devaronianin rzucił się na nich z wibronożem i szturmowcy musieli go zastrzelić. Pterro sam również użył służbowej broni, gdy zza drzwi wypadł starszy mężczyzna i strzelił w jego stronę z blastera. Na szczęście niecelnie. On jednak nie chybił. Gdy podszedł do ciała, przekonał się, że „staruszek” mógł mieć jakieś czterdzieści lat, a sądząc po broni, kiedyś służył w republikańskiej armii. Weteran był jednak tak zniszczony przez nadużywanie alkoholu i narkotyków, że chyba tylko cudem w ogóle dożył takiego wieku. Gdyby nie nowa służba to kto wie, czy za kilka lat Pterro sam nie znalazłby się w podobnym miejscu. Dlatego wiedział, że to, co robi, jest słuszne i potrzebne. • • • Chłopiec wpadł do mieszkania nawet nie siląc się na to by zachować ciszę. Podbiegł do matki i złapał ją za rękę. – Mamo! Mamo, proszę, obudź się. Musimy uciekać. Musimy… – urwał i wypuścił jej dłoń. Ramię bezwładnie opadło na podłogę. – Mamo… – szepnął. Dopiero teraz zauważył, że do strumyczka krwi, który wcześniej skapywał z kącika jej ust dołączył drugi, cieknący z nosa. Spojrzał na klatkę piersiową matki. Nie poruszała się. – Mamo – załkał znów łapiąc ją za dłoń. Ułożył ją na jej piersi i dołączył drugą. Obie były zimne, tak jak jej policzek, gdy po raz ostatni go dotknął. Gdyby nie krew i to nienaturalne zimno, mógłby jeszcze oszukiwać się, że spała. Ale to nie była prawda. Spóźnił się. Umarła, gdy go nie było. Umarła przez przedawkowanie przyprawy, umarła przez… Zerknął w bok, na fotel, w którym w najlepsze spał Tem śniący swoje narkotyczne sny. Zalała go zimna nienawiść skutecznie wypierająca rozpacz, hamująca cisnące się do oczu łzy. Na żal i łzy przyjdzie czas później. Teraz miał coś innego do zrobienia. Wstał i poszedł do kuchni. Wiedział, gdzie Tem trzymał narkotyki i bez trudu odnalazł znajdującą się za trzecią szufladą skrytkę. Oprócz paczki przyprawy wyjął łyżeczkę i strzykawkę. Co prawda matka i Tem najczęściej narkotyk wciągali lub wkładali pod język, jednak raz czy dwa widział, jak dawali sobie w żyłę. I wiedział, w jaki sposób to zrobić. Włączył stary i zdezelowany moduł grzewczy – po porządnej kuchence już dawno nie było śladu. Do podgrzania wystarczyła nawet ta odrobina ciepła, jaką dawało to stare urządzenie. Wsypał narkotyk na łyżeczkę i czekał, aż ten się rozpuści. Płynna przyprawa wydzielała przyjemny aromat, ale wiedział, że nigdy w życiu nie weźmie tego świństwa. Widział aż za dobrze, co robiło z ludźmi. Napełnił strzykawkę i poszedł do pokoju. Starał się nie patrzeć na leżące na kanapie zwłoki matki. Wolał zapamiętać ją taką, jaką była zanim poznała tego… tego… Podszedł do Tema i podwinął rękaw jego koszuli. Bez trudu znalazł żyłę i bez wahania wbił w nią igłę. Mężczyzna drgnął i chłopiec o mały włos nie wypuścił strzykawki z ręki, ale udało mu się wcisnąć tłoczek do końca, choć drżały mu ręce. – Śpij dobrze, skurwysynu – szepnął rzucając pustą strzykawkę na podłogę. Usiadł na zniszczonej wykładzinie i czekał. Po minucie Tem drgnął. Potem drugi raz. Jego powieki zatrzepotały w niekontrolowanym odruchu, a dłonie zacisnęły się na podłokietnikach. Z jego nozdrzy, kącików oczu i ust zaczęła sączyć się krew. A potem znieruchomiał. Już na zawsze. Chłopiec nie wiedział, jak długo siedział na podłodze wpatrując się w martwe ciało. Dopiero hałas za drzwiami wyrwał go z letargu. Musiał się schować. I to szybko. • • • Szturmowcy otworzyli drzwi kolejnego mieszkania. Smród niedawno podgrzewanej przyprawy uderzył Pterro w nozdrza. Szturmowcy mieli filtry w maskach, ale on niestety nie. – O kurwa… – wyrwało się jednemu z nich, gdy przekroczyli próg. Pterro wyjął i odbezpieczył blaster, tak na wszelki wypadek. Gdy dwójka szturmowców weszła głębiej, wiedział już, że nie będzie z broni korzystał. – Ale bajzel – skomentował stojący w progu Sgellti. Szturmowcy rozeszli się po mieszkaniu sprawdzając każdy kąt, gdy tymczasem Pterro podszedł do stojącej pośrodku pokoju kanapy. – Czysto – zameldował pierwszy. – Czysto – powtórzył drugi. Obaj ustawili się przy drzwiach gotowi do ewentualnego działania, gdyby zaszła taka potrzeba. – Skoro tak, to idźcie dalej, Teah – powiedział Dunstig. – Sprawdzę, co tu się stało. – Jak chcesz – Sgellti wzruszył ramionami. – Dla mnie to oczywiste. Przedawkowali. Będzie z tym kupa formularzy do wypełnienia, ale i tak mniej, niż gdybyśmy mieli ich zabrać. – Dziękuję za cenną uwagę – warknął zirytowany Pterro pochylając się nad ciałem kobiety. – Idźcie już. Sgellti wyszedł bez słowa, a wraz z nim szturmowcy. Dunstig przyjrzał się zwłokom. Ocenił, że musiała umrzeć jakąś godzinę, najdalej dwie temu. Przedawkowała przyprawę, którą wciągała przez nos, o czym świadczyły zaczerwienione nozdrza i krew. Wcześniej jednak ktoś ją pobił, bo miała opuchnięte wargi i siny policzek. Mężczyzna w fotelu to inna historia. Złoty strzał w żyłę. I to niedawno, ale raczej jakiś czas po śmierci kobiety. Facet również wcześniej zażył przyprawę i po stanie nozdrzy było widać, że robił to regularnie. Dlaczego tym razem zdecydował się dać sobie jeszcze w żyłę? Większy kop? Strzykawka leżała na podłodze. Sądząc po jej rozmiarach dawka narkotyku była spora, a tłoczek wciśnięty do samego końca. Czyżby ktoś mu pomógł w zejściu ze świata? Pterro ponownie wyjął blaster, nagle niepewny, czy dobrze zrobił odsyłając tamtą trójkę. Gdy rozejrzał się uważnie po pokoju, jego wzrok padł na leżący w kącie plecak. Plecak był mały, niegdyś kolorowy, teraz mocno zużyty i wytarty. I ewidentnie należał do jakiegoś dzieciaka. Pterro powoli wsunął broń do kabury, zastanawiając się, czy nie ryzykuje niepotrzebnie. A potem powiedział głośno: – Możesz już wyjść. |
— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Świetny tekst,lubię go.Idre jest wiarygodny,historia jego matki też.Pisz dalej!