Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elżbieta Leszczyńska
‹Umowa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorElżbieta Leszczyńska
TytułUmowa
OpisAutorka pisze o sobie:
Jestem emerytowaną redaktorką, pracowałam m.in. w Naszej Księgarni. Wydawnictwo Skrzat wydało moje dwie książki dla dzieci i młodzieży, a Esensja opublikowała mój dramat „Baśń o miłości”.
Gatunekfantasy, humor / satyra

Umowa

Elżbieta Leszczyńska
1 2 »
Bóg podrapał się w głowę. Targały nim sprzeczne uczucia. Kusiła go gra z diabłem, a równocześnie pragnął jak najszybciej usunąć popełnione przy tworzeniu ludzkich istot błędy.

Elżbieta Leszczyńska

Umowa

Bóg podrapał się w głowę. Targały nim sprzeczne uczucia. Kusiła go gra z diabłem, a równocześnie pragnął jak najszybciej usunąć popełnione przy tworzeniu ludzkich istot błędy.

Elżbieta Leszczyńska
‹Umowa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorElżbieta Leszczyńska
TytułUmowa
OpisAutorka pisze o sobie:
Jestem emerytowaną redaktorką, pracowałam m.in. w Naszej Księgarni. Wydawnictwo Skrzat wydało moje dwie książki dla dzieci i młodzieży, a Esensja opublikowała mój dramat „Baśń o miłości”.
Gatunekfantasy, humor / satyra
Bóg przysiadł na kamieniu w niebiańskim ogrodzie i zadumał się. Od dłuższego już czasu z niesmakiem spoglądał na swoje ludzkie dzieci, wysyłając im jeden znak dezaprobaty po drugim, i co z tego wynika? Nic, żadnej poprawy; nie pomagają powodzie, huragany, susze ani epidemie; nie widać żadnego śladu zastanowienia, żadnej skruchy. Dalej rosną ich żądze i pragnienia, a kurczą się altruizm, empatia i przyzwoitość. Uwierzyli już we własną moc tak bezgranicznie, że on, ich ojciec, wychowawca i sędzia, przestał im być potrzebny. Wyciągają go z lamusa tylko wtedy, gdy chcą Jego Imieniem podeprzeć jakiś podejrzany interes.
Bóg pokręcił głową: trzeba coś z tym zrobić, jakoś to ukrócić i przywrócić porządek. Ale jak? Obiecał Noemu nigdy więcej nie gubić rasy ludzkiej, nawet jeśli nie znalazłoby się choćby dziesięciu sprawiedliwych, a on, Bóg, nie może sobie pozwolić na niedotrzymanie obietnicy. Skinął dłonią i wezwał do siebie archanioła Michała. Michał natychmiast stanął przed nim i na znak wielkiej czci, jaką żywił dla ukochanego mistrza, opuścił głowę i ugiął prawe kolano.
– Wołałeś mnie, Panie – powiedział.
– Tak, Michale – odrzekł Bóg. – Mam problem, z którym nie mogę sobie poradzić.
– Ty, Panie? – Na obliczu archanioła odmalowało się zdziwienie. – Jeśli tylko będę mógł w czymś pomóc, zrobię to z wielką radością.
– Ludzie znowu wymknęli się spod kontroli. W wielkiej pysze, nie znając celu wszechświata, którego są częścią, tworzą nadprogramowe byty, których nie są w stanie kontrolować. To zagraża nie tylko im samym, lecz może obrócić wniwecz mój cały dotychczasowy wysiłek. Trzeba coś z tym zrobić, lecz nie wiem, co.
– Mogę na Twój rozkaz zniszczyć ludzkie plemię – wykrzyknął gorliwie Michał i wyciągnął z fałd szaty swój ognisty miecz.
– Uspokój się, Michale – Bóg pokręcił przecząco głową. – Wiem, że zrobisz dla mnie wszystko, lecz tu trzeba głowy, nie miecza. Nie mogę złamać słowa danego Noemu.
Michał zamyślił się z oczami utkwionym w twarzy umiłowanego mistrza, lecz nic nie przychodziło mu do głowy. Wreszcie Bóg przerwał milczenie:
– Idź, Michale, i przyślij do mnie Piotra. On jest z nas wszystkich najbliżej ludzi, może wpadnie na jakiś pomysł.
– Tak, Panie – odparł ze smutkiem archanioł i odleciał.
Bóg zamyślił się i pogłaskał swoją długą, białą brodę.
– Jak wszechświat wszechświatem, nigdy jeszcze nie byłem w takiej kropce. Żeby uratować moje dzieło, musiałbym zaprzeczyć ustanowionym przez siebie prawom, co wytworzyłoby negatyw stworzenia i w rezultacie też je zniszczyło.
– Mój Panie, jestem na twoje wezwanie – usłyszał nad głową głos Piotra.
Spojrzał w surową twarz klucznika i uśmiechnął się. On z pewnością będzie wiedział, co robić.
– Kochany Piotrze, ludzkie rozpasanie przekroczyło wszelkie granice. Nie można tego dłużej tolerować. Trzeba przywrócić porządek. Co radziłbyś mi przedsięwziąć?
– Jak wiesz, Panie, to ja robię wstępną selekcję dusz, które zjawiają się przed twoimi wrotami. Już od dawna bardzo rzadko te wrota otwieram, żeby wpuścić którąś do środka.
– Tak, zauważyłem, coraz mniej dusz zjawia się w rajskim ogrodzie, by tu wyczekiwać sądu ostatecznego. Jak tak dalej pójdzie, niewiele będę miał na końcu do roboty. Dlatego przywrócenie ładu jest takie pilne. Czy masz dla mnie jakąś radę, Piotrze?
Klucznik zasępił się, ściągnął krzaczaste brwi nad nosem i powiedział twardym tonem:
– Nic nie rób, Panie. Ludzie wygubią się sami. Własnymi rękami oczyszczą Ziemię z tej rakowatej narośli, jaką są dla planety.
– Tak nie może być, Piotrze. Zanim to się stanie, zdążą zniszczyć inne stworzenia, które zostały im dane pod opiekę, a które rozwijają się zgodnie z planem.
– Panie, mogę o coś zapytać?
– Pytaj, kluczniku – odparł Bóg.
– Dlaczego dałeś Noemu słowo?
– Widziałem ogrom strachu i cierpienia. W końcu to były moje dzieci, a który ojciec nie ulituje się nad własnym dzieckiem?
– Ludzki – spokojnie odpowiedział Piotr.
Bóg spojrzał na niego i uśmiechnął się dobrodusznie.
– Sam byłeś ojcem, Piotrze – powiedział łagodnie.
Piotr zarumienił się i opuścił głowę zawstydzony. Przypomniał sobie kilka par zalęknionych oczu na małych umorusanych twarzyczkach, śledzących każdy jego ruch, kiedy szykował się do opuszczenia domu i wędrówki z Nauczycielem.
„Nie było innego wyjścia”, pomyślał. „Wyrosły na przyzwoitych ludzi i dobrych Żydów.”
Podniósł głowę i, patrząc Bogu prosto w oczy, powiedział:
– Mogę poprosić Noego, żeby zwrócił ci dane słowo, Panie.
– Nie sądzisz, że mnie obowiązuje trzymanie się ducha obietnicy, a nie tylko słowa?
Piotr znowu opuścił głowę i wyszeptał:
– W imię wyższej racji….
– Nie ma, Piotrze, wyższej racji. Ja, stwórca tego wszechświata, jestem celem i wzorem całego stworzenia. Powiedziałem, że nie wygubię już nigdy rodzaju ludzkiego, a to co ja powiem, jest prawem dla wszystkich, nawet dla mnie.
Nagle klucznik wyprostował się i dziwnym wzrokiem spojrzał na Boga:
– Jesteś, Panie, wszechwiedzący; musiałeś wiedzieć, że tak się stanie.
Bóg zmrużył oczy:
– Czy Bóg musi tłumaczyć się przed kimkolwiek ze swoich czynów? – zapytał.
Klucznik ukląkł z pokorą u stóp Pana:
– Wybacz mi, proszę – załkał.
– No, dobrze już – westchnął Bóg. – Wracaj do swojej pracy, Piotrze.
Stwórca podniósł się z kamienia, na którym siedział, i ruszył przed siebie.
– Może spacer po ogrodzie natchnie mnie dobrym pomysłem.
Popatrzył za Piotrem, który przygarbiony, ze skulonymi ramionami, powoli oddalał się w stronę promieniejącej słonecznym blaskiem bramy nieba.
– Czy wiedziałem? Oczywiście, że wiedziałem. Lecz żal i litość przeważyły szalę na korzyść ludzi. Ja też mam uczucia, a uczyniłem niewyobrażalne. Kobiety rodziły i zaraz umierały z nowo narodzonymi dziećmi, mężczyźni obejmowali ramionami swoje rodziny, jakby je chcieli uchronić przed nieuchronnym i wspólnie szli na dno. Gospodarze wypuszczali trzodę, bydło i konie z zagród, żeby się ratowały, a woda zalewała wszystko. I ten krzyk. Do dziś mam go w uszach. Gdy się skończyło i spojrzałem na świat, zobaczyłem tylko falującą, lśniącą powierzchnię, odbijającą tarczę wschodzącego słońca. Nad światem panowała martwa cisza. Z jakąż radością spostrzegłem bujającą po tej zimnej, lustrzanej tafli ciemną plamkę arki. Byłem tak wstrząśnięty, że obiecałbym wtedy wszystko.
Z piersi Boga wyrwało się ciężkie od wspomnień westchnienie: „Co innego: wiedzieć, a co innego: widzieć i przeżywać” – stwierdził ze smutkiem.
Spacerował już dłuższą chwilę, pozwalając niebiańskim ptakom i motylom przysiadać na siwej głowie i wplątywać się w długą białą brodę, kiedy usłyszał z boku uprzejme chrząknięcie.
– O, nie – powiedział z naciskiem. – Żadnych więcej rozmów z tobą, mój panie. Wracaj tam, skąd przyszedłeś. A tak à propos, kto cię wpuścił do ogrodu?
– Twojego klucznika nietrudno ominąć – odpowiedział ten sam uprzejmy głos.
„No tak, jest już zmęczony i stracił dawną gorliwość” – pomyślał dobrotliwie Bóg i, nie zwracając uwagi na małego człowieczka w zielonym surducie i tyrolskim kapeluszu, który biegł koło niego, skierował kroki w jedną z bocznych ścieżek.
– Wiem, co cię męczy, Panie, i, gdybyś trochę zwolnił, dałbym ci dobrą radę – wysapał człowieczek.
– Twoje rady… – żachnął się Bóg.
– Co masz przeciwko nim? Zawsze wywoływały skutki pozwalające ci pchnąć świat we właściwym kierunku. Gdyby nie ja, Adam i Ewa nigdy nie zjedliby jabłka z zakazanego drzewa i nie zaczęli żyć na własny rachunek, korzystając z wolnej woli, jak pragnąłeś. Dzięki mnie też mogłeś sprawdzić, czy Nauczyciel jest już gotowy wypełnić swoje przeznaczenie, czego nie byłeś pewien. Oddałem ci wielką przysługę.
– Nie za darmo – wyrwało się Bogu, chociaż wcześniej postanowił w ogóle nie otwierać ust.
– A kto dzisiaj robi cokolwiek za darmo? – żachnął się z kolei człowieczek. – A ja już z pewnością nie powinienem. To byłoby wbrew zasadom, które sam ustanowiłeś. Ty jesteś doskonały we wszystkim, lecz beze mnie nic nie mogłoby się dziać i zmieniać. Świat zamarłby wpatrzony we własne odbicie, a bezruch to śmierć materii. Nie trzeba było tworzyć tego świata z gliny, tylko ze światła, wtedy nie byłbym potrzebny.
1 2 »

Komentarze

11 IV 2021   16:35:47

Fajne, przypomniało mi informacje o kilku cwaniakach, co w ten sposób nie musieli spłacać kredytów (raz jak dobrze pamiętam całości, innym razem odsetek). Również w trakcie czytania umowy dokonali albo skreśleń, albo dopisków, po czym pracownik banku nie sprawdził treści, tylko podpisał.

17 IV 2021   00:01:09

Przeczytałem z dużą przyjemnością. Podobnie jak „Baśń...”!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gelimer
— Elżbieta Leszczyńska

Baśń o miłości
— Elżbieta Leszczyńska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.