WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Magdalena Świerczek-Gryboś |
Tytuł | Kości dla trupokupca |
Opis | Pisarka, filozofka, redaktorka, badaczka twórczości Stanisława Lema. Autorka kilku książek fantastycznych. Publikowała m.in. w Nowej Fantastyce, Gazecie Wyborczej, Fantazmatach, Fantomie, Białym Kruku, Snach Umarłych; w Esensji po raz drugi. Organizuje ogólnopolskie konkursy literackie i jesienie poetyckie, działa w inicjatywach non-profit. Znana w sieci jako Naz (Cool Story Naz); porusza m.in. tematy proeko, autyzmu, skażeń atomowych, ograniczeń poznawczych. |
Gatunek | post-apo |
Kości dla trupokupcaMagdalena Świerczek-GrybośKości dla trupokupca— Opowiesz mi kiedyś, jak ten świat wygląda i kim są bohaterowie? — spytałem. Miałem dobry dzień. Uśmiechnęła się figlarnie. Brakowało jej górnej jedynki. Nie sądziłem, że musi płacić topielicy. Bo za co? — Pani ma doskonałą wizję świata — zapewniła. — Och, nie wątpię. — Nie chcę ci spojlerować. Musisz poczekać, aż skończę. Na pewno docenisz jej kreacje. Nauczyła się od ciebie wielu rzeczy. I wiesz co? Podoba jej się steampunk. — Czemu mi to mówisz? — Zawsze o to pytasz, jeśli już się cokolwiek odezwiesz. — Pokręciła głową. — Kiedyś trochę pisałeś. Robiłeś erpegi. Wiesz, co to? Położyłem kości na brzegu i usiadłem z Marleną. Chyba nie wiedziałem. — Zazwyczaj mało mówię? — Zazwyczaj jesteś chujem. — Podniosła głowę. — Może to ta burza, jak myślisz? Coś wisi w powietrzu. Ilustracja: Rafał Wokacz — Stare bogi rzadko mają śniączki. Potrzebują karmicieli. — Ona nie jest taka głodna jak reszta, prawda? Widzisz, czego chce. Jest inna. Marlenka zanuciła: Raz i dwa, raz i dwa dziewczynka wojenka na imię ma trzy i cztery, trzy i cztery dziwne ona ma maniery pięć i sześć, pięć i sześć wcale lodów nie chce jeść siedem osiem, siedem osiem wciąż o kości tylko prosi dziewięć dziesięć, dziewięć dziesięć kto z was kości jej przyniesie? — Chyba nie śpi, co? — spytałem, gdy zamilkła. — Obudziłem ją przez jakieś ścierwa pod Micorami. — Wyjdzie za chwilę. To mogło znaczyć wszystko. Po jeziorze pływały dwie wiekowe kaczki, tak stare, że nic i nikt nie chciało ich zjeść, nawet mimo że nie były chorowizną. — Hej, Seba… — Marlenka położyła zimną dłoń na mojej. — Widzisz mnie? No wiesz, tak jak ty to… Popatrzyłem na nią przez szkła. — Nieświadomość jest fajna — odparłem. — Patrzę w lustro i nie wiem, kim jestem. Wydęła usta i obdarzyła mnie szczerbatym uśmiechem. — Trupokupcem naszej Pani. Nad nami zaczynało powoli kotłować się szare piekło. — Ludzie narzekają, że bierzesz za duży procent — stwierdziła. — Czytałeś „Kupca weneckiego”? — Nie mam pojęcia. Przecież nie śpię na ich kościach. Prowadzimy turystykę. Ludzie dobrze goszczą przyjezdnych, dobrze płacą Pani, to mają dobre życie. — Chyba ludzie woleliby po prostu być karmieni przez Panią i tak żyć. Tak żyje wiele miejsc. — Takich, które nie są turystyczne — wyjaśniłem cierpliwie. — Ludzie będą tu przyjeżdżać. Nic im nie damy, to będą tylko kłopoty. Dużo ryzykują, podróżując. Marlenka zamaszyście postawiła kropkę. — Nie możesz dbać bardziej o obcych niż swoich. — Moja jest Pani, Marlenko. Nie znam tych ludzi. Nie pamiętam ich imion. Twojego pewnie też najczęściej nie pamiętam… Powierzchnia jeziora wzdęła się, jakby rozpychała ją łódź podwodna albo grzbiet narwala. Z szuwar wokół jeziora podniosła się skłębiona mgła. Topielica kryła się przed niepożądanymi spojrzeniami. Jej widok mógłby uszkodzić petentów. Nam ukazała się bezwstydnie i szczerze. • • • Leżałem z Szarą w łóżku. Mebel wydawał mi się wielkim przedmiotem o niepojętej naturze. Tutaj Szara się ze mną kochała, a ja ją rżnąłem. Kiedy mi się znudziło, po prostu przestawałem. Ona długo oczekiwała, że „dojdę”, ale udawałem, że nie wiem dokąd. Wolałem nawet nie myśleć o tym, co mogłoby się ze mnie wydostać. Potem był okres, że Szara po seksie płakała, ale teraz zdarzało się to coraz rzadziej. Za oknem pioruny waliły w jezioro, grzmoty dudniły o szyby. Biel i czerń, biel i czerń, Szara i nic, moje ręce i nic. Zapytała: — Myślisz, że kiedyś coś poczujesz? — Czuję różne rzeczy. Dotknęła mojej twarzy. Opuszkami palców błądziła po łukach brwiowych, kościach policzkowych i linii szczęk. — A myślisz, że… mógłbyś poprosić ją, żebyś czuł znowu też te ludzkie rzeczy? Takie jak ja? Może za odpowiednią opłatą… Podniosłem się gwałtownie na łokcie. Światło kaleczyło ciemność jak szalone, rwało ją na kawałki, a najlepsze było to, że mimo wszelkich wysiłków pozostawało wobec niej bezsilne. — Uświadomiłaś mi coś — mruknąłem. — Co? Pomyślałem o kapliczce. O szczekających lisach. O szczerbie w uśmiechu Marlenki. — Mam dużo kości. Od autorki: Opowiadanie z uniwersum „Trupokupców”. Bohaterowie powieści odwiedzają miejsce, w którym toczy się akcja opowiadania, i spotykają Sebę, Szarą oraz Panią. Sądzę, że zagłada tego, co znamy, jest nieunikniona, więc opisuję ją wciąż od nowa i na różne sposoby, wynajdując człowiekowi kolejne role, formy i znaczenia. Wykorzystane utwory: „Nim wstanie dzień”, Krzysztof Komeda, Agnieszka Osiecka „Wojenka”, Lao Che (zmodyfikowana wyliczanka Danuty Wawiłow „Dziwny pies”) |
Atmosfera świetna, Seba daje się polubić, ale podejrzewam, że pewne elementy - na przykład o co chodzi z tymi kościami i innymi wioseczkami i tak dalej - muszą być lepiej wyjaśnione w powieści, bo tu czuję się bardziej jakbym wchodziła w jakiś nowy świat, ale nie mam jeszcze pojęcia jakie są dokładnie jego zasady.
Ale podsumowując, to fajne opowiadanie :)
— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Bardzo trudne samobójstwo
— Magdalena Świerczek-Gryboś
Jako konspekt jakiejś opowieści może być, ale jako skończone opowiadanie już nie. Mocno takie sobie.