Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Edward Strun
‹Sześć oktaw›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorEdward Strun
TytułSześć oktaw
OpisUrodzony w 1981 r. na Górnym Śląsku, z zawodu inżynier budownictwa, projektant; z zamiłowania domorosły filozof, zainteresowany astrofizyką i kosmologią. Miłośnik gadów. W jego terrariach zamieszkują gekony orzęsione, kameleon jemeński i żółw stepowy.
Pseudonim „Strun” pochodzi od teorii strun, a „Edward” od Edwarda Wittena, jednego z najważniejszych propagatorów tej teorii.
Gatunekcyberpunk, kryminał, SF

Sześć oktaw

« 1 2 3

Edward Strun

Sześć oktaw

Ilustracja: <a href='mailto:edward.strun@gmail.com'>Edward Strun</a>
Ilustracja: Edward Strun
Crox zakończył połączenie i przeszedł na manualne kierowanie samochodem. Chciał jak najszybciej dotrzeć do mieszkania. Od dawna był przygotowany na podobną ewentualność. Gdy pracujesz dla najgorszego sukinsyna w mieście, musisz mieć opracowany plan ucieczki, bo prędzej czy później współpraca przestanie się układać. Crox miał załatwioną drugą tożsamość, komplet lewych dokumentów. Problem stanowiła wiza wyjazdowa z miasta – musiała na niej widnieć odpowiednia data, a tej nie dało się ustalić z wyprzedzeniem.
Nerwowo zerkał na zegarek. Za chwilę Baron zadzwoni zaniepokojony brakiem wieści. Do obowiązków dilera należało zameldowanie szefowi o przebiegu każdej większej transakcji. A zlecenie opiewające na dwie bańki z pewnością do takich należało.
Pojazd zatrzymał się przed nowoczesnym apartamentowcem niedaleko centrum miasta. Crox wysiadł i pognał do drzwi wejściowych. Szybko wystukał kod na klawiaturze domofonu i wbiegł po schodach na drugie piętro. Nie chciał tracić czasu, czekając na windę. W głowie już planował, co musi spakować. Kilka koszul, spodnie, kosmetyki, szczoteczka do zębów. Tylko tyle będzie potrzebował. Reszta już czekała na drugim końcu pieprzonego kraju, w mieszkaniu, które kupił jakiś czas temu na nazwisko Harris. Właśnie tak będzie się teraz nazywał. Wszystkie oszczędności także od dawna przelewał na bezpieczne konto, którego właścicielem oczywiście był Harris. Musiało się udać. Musiało. Od dawna to przygotowywał.
Wystukał kolejny kod na klawiaturze przy drzwiach i wszedł do mieszkania. Zamierzał od razu pobiec do szafy, wyciągnąć walizkę, spakować koszule i spodnie… Nie zdążył. Coś ciężkiego trafiło go w głowę. Odpłynął.
Odzyskaniu świadomości towarzyszył nieznośny ból w skroniach. Crox chciał rozmasować obolałe miejsca, ale próba poruszenia ręką skończyła się fiaskiem. Był skrępowany. Wraz z przytomnością odzyskiwał też wzrok. Siedział wciąż w swoim mieszkaniu, przywiązany do krzesła w kuchni. Pośród szarości zamajaczyły trzy postacie. Ostrość widzenia wracała powoli. Wszyscy trzej mężczyźni mieli na głowach kominiarki. Dwóch mięśniaków z wszczepami rąk, które – sądząc po bezrękawnikach – były dla nich powodem do dumy. A może miały budzić strach? Wszyscy wiedzieli, że dzięki nim mogą bić dużo mocniej niż zwykli śmiertelnicy. Trzeci facet, pośrodku – tłuścioch w skórzanej kurtce. Ten właśnie najbardziej przykuwał uwagę; od razu widać było, że to szef, a nie mięśniak na usługach.
– Rozczarowałeś mnie – powiedział, nachylając się nad dilerem. Crox rozpoznał głos Barona. – Bardzo mnie rozczarowałeś, Crox. A może powinienem powiedzieć „panie Harris”?
„Nie jest dobrze” – pomyślał diler. I nic więcej nie był w stanie pomyśleć, bo ból rozsadzał mu czaszkę.
– Myślałeś, że cię nie sprawdzę? – ciągnął Baron. – Myślałeś, że o niczym nie wiem? Konto bankowe na nazwisko Harris, nowe mieszkanie. Naprawdę myślałeś, że można robić takie rzeczy za plecami Barona? Miałeś mnie, kurwa, za amatora?
Crox nie odpowiedział. Ból był nieznośny.
– Wierzyłem w ciebie, Crox. Byłeś jednym z moich najlepszych ludzi. Dzisiejsze zlecenie miało być testem twojej lojalności. Gdybyś załatwił sprawę jak należy, awansowałbyś na szefa dzielnicy.
Grubas usiadł na krześle naprzeciw dilera.
– A ty musiałeś wszystko zjebać – ciągnął. – I w imię czego? Z powodu tej dziewczynki? Sumienie cię ruszyło?
– To tylko dziecko – wybełkotał Crox. Wyschnięty język obijał się bezładnie. Ból głowy jeszcze bardziej się nasilił.
– Myślisz, że naprawisz świat?
Crox znów milczał. Tylko ulotna myśl przemknęła mu przez głowę: „Niech wreszcie strzeli mi w łeb, nie zniosę dłużej tego bólu”.
– Powinieneś pojąć najistotniejsze prawo – ciągnął Baron. – Jeżeli ty nie zdecydujesz się popełnić jakiegoś skurwysyństwa, zrobi to ktoś inny. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Świat pozostanie tym samym chujowym miejscem, a różnica będzie tylko taka, że ktoś inny zgarnie szmal. – Baron wstał. – Na razie cię nie zabiję. Będziesz przyglądał się, jak operujemy tę dziewczynkę. A potem posłuchasz, jak zaśpiewa.
Nagle zza ściany dobiegł ich dziwny, głuchy dźwięk. Crox rozpoznał wyładowanie symulatora EMP. Impuls elektromagnetyczny sprawił, że syntetyczne ręce dwóch dryblasów opadły jak zwiędłe gałęzie. Potem już wszystko zdarzyło się niemal równocześnie. Głośny huk w przedpokoju. Nim Crox zdążył mrugnąć, ktoś wyważył drzwi mieszkania, do kuchni wbiegli antyterroryści. Ubrani na czarno, w kominiarkach. Z emblematami policji na piersiach i plecach.
– Ręce za głowę! Na ziemię! – wrzeszczeli mierząc z broni.
W przypadku dwóch mięśniaków, których wszczepy wisiały bezwładnie wzdłuż tułowia, rozkaz „ręce za głowę” brzmiał jak ponury żart. Ale cała trójka posłusznie położyła się na podłodze.
Jeden z funkcjonariuszy podszedł do Croxa i przyjrzał się jego więzom.
– Teren zabezpieczony – rzucił do słuchawki, którą miał zaczepioną za uchem.
W progu stanął facet w eleganckim garniturze. Rzucił okiem na policjantów, którzy akurat zakładali kajdanki Baronowi i jego gorylom. Przynajmniej próbowali założyć…
– Zostaw – powiedział z uśmiechem do funkcjonariusza, który siłował się z bezwładnymi synxami.
Elegancik podszedł do leżącego na podłodze Barona i szybkim ruchem zdjął jego kominiarkę. Crox nie mógł zobaczyć twarzy bosa, ale widział, że tamten patrzy mu prosto w oczy.
– Nareszcie, skurwysynu – wycedził. – Każdy w końcu popełnia błąd. Na twój czekałem pięć lat. Było warto.
Teraz Crox zyskał już pewność, że zna tego faceta. Był to klient, z którym spotkał się dziś w restauracji. Diler zaśmiał się w duchu, gdy przypomniał sobie, jak japiszon złapał go za rękaw bluzy. Pewnie wtedy podrzucił mu pluskwę z nadajnikiem. Dzięki niej dopadł Barona. Banalne, ale skuteczne. Pewnie przedtem długo musiał węszyć i zdobywać zaufanie półświatka, żeby dostać namiary na handlarzy nielegalnymi wszczepami.
– Zabrać to ścierwo – elegancik rozkazał policjantom. Potem zwrócił się do Croxa: – A ty… Jeśli będziesz współpracował, dostaniesz łagodny wyrok.
Diler nie miał siły odpowiedzieć. Ból był nie do zniesienia. Czuł, że znów traci przytomność.
• • •
Crox współpracował. Opowiedział o wszystkim. Dokładnie i ze szczegółami. Nie miał nic do stracenia. I faktycznie kara, którą mu wymierzono, była stosunkowo łagodna – trzy lata odsiadki bez zawieszenia. Zupełnie inaczej sprawa wyglądała dla Barona. Facet resztę życia spędzi w więzieniu. Croxa natomiast zdziwił fakt, że żadnych zarzutów nie postawiono matce dziewczynki. Przynajmniej nic nie było mu na ten temat wiadomo. A przecież policja musiała dysponować nagraniem jego rozmowy z tą kobietą. Musiała też znać adres, pod który wtedy się udał. Jak widać, w The City wszystko można było załatwić, jeśli miało się odpowiednio dużo pieniędzy i znajomości.
Odsiadka była dla Croxa czasem na przemyślenia, na rachunek sumienia, na zastanowienie się nad swoim życiem. Stracił cały majątek, który zdobył dzięki nielegalnym interesom, ale wciąż mógł spojrzeć w lustro. To już coś. Dla niego bardzo wiele.
Dni w więzieniu mijały na powtarzaniu tych samych czynności. Rano prysznic, potem śniadanie, powrót do celi, spacer, obiad, powrót do celi, kolacja i sen. Raz w tygodniu więźniom, którzy dobrze się sprawowali, pozwalano oglądać telewizję w świetlicy. Crox należał do tego uprzywilejowanego grona. Pewnego razu, podczas takiego właśnie „seansu”, kiedy jeden ze współwięźniów akurat przełączał kanały w poszukiwaniu ciekawego programu, Crox na ekranie rozpoznał znajomą twarz.
– Zostaw! – wrzasnął.
– Chcesz oglądać program dla dzieci? – zdziwił się tamten.
– Zostaw, kurwa, na pięć minut.
Crox zobaczył dziewczynkę. Tak. Tę dziewczynkę. Śpiewała. Przepięknie. Swobodnie skakała po dźwiękach, ekstremalnie wysokie nuty nie stanowiły dla niej żadnego problemu, każdą frazę kończyła przepięknymi melizmatami. Crox nie znał się na muzyce, ale jej występ go zachwycił. Kiedy skończyła, na scenę wbiegł konferansjer.
– Cudownie, złotko! – zapiał zachwycony. – To niewiarygodne, że w tym małym ciałku mieści się tak ogromny głos! Nie uwierzą państwo, ale jej skala głosu obejmuje aż sześć oktaw!
Crox zaklął w myślach.
Świat jednak pozostał tym samym chujowym miejscem. A ktoś inny zgarnął szmal.
koniec
« 1 2 3
2 października 2021

Komentarze

03 X 2021   12:30:29

Stary dobry cyber-punk. Warte poświęcenia pięciu minut. Niby nic specjalnego, fabuła i epilog do przewidzenia od pierwszego akapitu, ale poprawne językowo, przedstawione przybliżone tło świata akcji.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.