WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Bohdan Waszkiewicz |
Tytuł | Części zamienne |
Opis | Autor urodził się w drugiej połowie lipca w Kętrzynie. Zawodowo zajmuje się logistyką w drukarni, a hobbystycznie muzykowaniem oraz pisarstwem. Kilka jego opowiadań zostało opublikowanych na łamach periodyków literackich, a wkrótce ukaże się jego debiutancka powieść. |
Gatunek | SF |
Części zamienneBohdan WaszkiewiczCzęści zamienneMój wzrok niespodziewanie odnalazł gruby pręt oparty o ścianę. Prawdopodobnie nasz firmowy złota rączka go zostawił. Często zdarzało mu się o czymś zapomnieć. Zacisnąłem dłonie na pręcie, aż zbielały mi knykcie. Powoli skradałem się do robota. Przyspieszyłem kroku, a już po chwili biegłem z krzykiem na ustach. W ułamku sekundy zmieniłem się z szeregowego pracownika w gladiatora. Uderzyłem z całej siły, a z głowy androida posypały się iskry. Dookoła rozległy się wrzaski zagrzewające mnie do walki. Nie zwlekałem. Zaatakowałem ponownie. I jeszcze raz. I znowu przyładowałem, zaciskając zęby, słysząc ich zgrzyt. Ilustracja: Rafał Wokacz Simon nie ruszał się. Jego głowa zmieniła się w miazgę z wystającym z pustego oczodołu drutem. Obok leżało kilka małych metalowych części, a z ust wypłynął gęsty zielony płyn. Dźwignąłem pręt oburącz nad głowę. Wydałem z siebie głośny ryk. Odpowiedział mi wrzask aprobaty i zaciśnięte pięści uniesione w górę. Rozpierała mnie duma. Uratowałem ludzi, stanąłem po stronie dobra. Czułem się niczym archanioł Michał. Zgładziłem bestię. Blask mojej chwały nie trwał długo. Skończył się szybciej niż mogłem przypuszczać. Gdy opadły emocje, zaczęły do mnie docierać głosy moich kolegów i nie do końca pokrywały się z moimi oczekiwaniami. Wcześniejszy entuzjazm tłumu zdecydowanie zmalał, niespodziewanie ustępując miejsca wątpliwościom i krytyce. – No to, koleżko, zaszalałeś. Do końca życia będziesz to spłacać. Chyba, że go naprawią, ale nadaje się najwyżej na części zamienne. – W sumie to trochę robocika szkoda. Człowiek mógł się poobijać jak nigdy. – Stary, wiesz, co ty narobiłeś!? Pójdziesz za to do pierdla. Ostatnie zdanie podziałało na mnie jak zimny prysznic. Błyskawicznie zeskoczyłem z białego konia i odrzuciłem miecz, po czym pobiegłem do drzwi, szukając w kieszeniach kluczyków samochodowych. Kiedy odpalałem auto, przez moją głowę przebiegało tysiące myśli, ale jedno pytanie było najważniejsze: gdzie się ukryć? Najlepiej za granicą, odpowiedziałem sobie bez namysłu. Może u krewnych w Nowej Zelandii albo Australii? Tylko, czy ja miałem tam jakąś ciocię lub stryjka? Pewnie tak, przecież każdy Brytyjczyk miał. Wcisnąłem gaz i ruszyłem z piskiem opon. Pikanie rozlegające się w samochodzie nie dawało mi spokoju. Zerknąwszy na pulpit, wyłowiłem wzrokiem złośliwą kontrolkę, sugerującą, że jakiś imbecyl nie zapiął pasów. Zacząłem szarpać się z nieposłuszną taśmą, której mechanizm akurat w tym momencie postanowił się zablokować. Wjechałem na najruchliwsze rondo w mieście. • • • Wolontariat w zoo stał się obecnie chyba najjaśniejszą stroną mojego życia. Lubiłem te wszystkie zwierzaki i zdaje się, że one odwzajemniały sympatię. Może poza jednym z lwów. Kilka dni temu niepotrzebnie i zbyt ryzykownie się z nim spoufaliłem, a gdy spróbował dziabnąć mnie w nogę, nieomal połamał sobie zęby. Potem tylko zerkał na mnie spode łba, ani myśląc podejść bliżej. Menadżer też sprawiał wrażenie zadowolonego z mojej pracy i coraz częściej przebąkiwał coś o stałej umowie, co miało dla mnie nie lada znaczenie. Co prawda, jako niepełnosprawny otrzymywałem od rządu pieniądze, lecz praktycznie połowa z tego szła na spłatę kary za zdemolowanego robota. Sąd i tak wykazał się wyrozumiałością, ale kto byłby tak bezduszny, żeby wpakować za kraty gościa bez nóg i z kikutem zamiast dłoni? Nawet pomijając już to, że media oraz obrońcy praw człowieka nie pozostawiliby takiego wyroku bez odzewu. Protezy sprawowały się bez zarzutu. Z dłonią praktycznie już na wstępie radziłem sobie dość dobrze, znacznie gorzej było z nogami. Początkowo poruszałem się niczym C3-PO, jednak z czasem nabrałem wprawy. Nauczyłem się również dobierać właściwe spodnie oraz buty, które całkiem nieźle ukrywały tytanowe kończyny i tylko wnikliwy obserwator byłby w stanie zauważyć coś dziwnego. Ale jedna rzecz mnie ciągle drażniła. Próbowałem wszystkiego, by zetrzeć ten cholerny napis. Nie udało się. I teraz, za każdym razem, kiedy ściągam spodnie, zgrzytam zębami i nie potrafię powstrzymać się przed zerkaniem w tym kierunku. Logo na płytce prawej nogi. Pieprzony szyld Japan Modern Robotics. |
— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Biała nienawiść
— Bohdan Waszkiewicz