Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Sikorska
‹Sin-ra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Sikorska
TytułSin-ra
OpisAnna Sikorska – Łodzianka szukająca swojego miejsca w Europie. Jej opowiadania ukazały się w „Fenixie Antologii”, „Marsie” oraz w zbiorach z serii „U nas za stodołą”, „Zapomniane sny” i „Rubieże rzeczywistości”. Zdobyła wyróżnienie w konkursie „Krajobrazy słowa”. Regularnie publikuje w „ForuM” MP, udziela się w projekcie Fantazmaty, tłumaczy opowiadania science-fiction. W wolnym czasie czyta, gotuje i zaklina rośliny w ogródku.
GatunekSF

Sin-ra

Anna Sikorska
« 1 2 3 4 »

Anna Sikorska

Sin-ra

Z wysiłkiem przypomniała sobie wydarzenia. Kobieta chciała odłączyć sin-ra od niej. Albo nie zrozumiała, albo nie uwierzyła w słowa Gertranda o tym, że ich połączenie jest nierozerwalne. A może to on nie zrozumiał lub źle coś przetłumaczył? Gerez i Rener próbowali ją ochronić. I zginęli. To była walka, nie zaplanowane morderstwo. A i ona może by wyszła z tego tylko trochę zraniona, gdyby spróbowała wytłumaczyć, zamiast pozwolić sin-ra przejąć jej ciało i uciec w panice. Oby, bogowie, oby to wszystko okazało się jednym wielkim nieporozumieniem…
• • •
Dotarła do domu wieczorem. A raczej do tego, co z domu zostało. Co prawda już wcześniej obserwowała znaki mówiące, że coś jest nie w porządku, a nawet że nic nie jest w porządku, ale zignorowała je łudząc się nadzieją, że to jakieś drobiazgi. Teraz jednak nie mogła już dłużej zaprzeczać świadectwu własnych zmysłów.
Na miejscu tętniącej życiem osady stały smętnie zgliszcza spalonych chałup. Gdzieniegdzie uchowała się mniej zniszczona, albo nawet cała, stodoła czy obora, jakby napastnicy chcieli pokazać, że atakowali wyłącznie Ekkotli, że nie zależało im na ich dobytku. Kiedy Quarana zmusiła się do zejścia do wioski, zauważyła, że zwierzęta zniknęły. Prawdopodobnie uciekły od ognia. Może znajdzie je później na bardziej oddalonych pastwiskach lub w lesie. Nie wyglądało na to, by atakujący zabrali bydło czy owce. Studnie też były nietknięte. I ogródki warzywne, chyba że zniszczył je ogień. Przeszła wzdłuż wszystkich gospodarstw aż dotarła do ostatniego. Tam skręciła w stronę sadu. Jabłka o tej porze roku powinny być już słodkie, a gdyby tak je upiec… Zresztą może znajdzie już upieczone. Usiądzie pod drzewem, wgryzie się w soczysty owoc i popatrzy na szybujące na wietrze dorosłe sin-ra. Co prawda rzadko można je było zobaczyć w nocy, ale jeśli poczeka do rana, na pewno znów zauroczą ją swym podniebnym tańcem. I choć jej własny symbiont próbował jej przekazać, że w okolicy nie ma żadnych przedstawicieli jego gatunku, nie uwierzyła mu. Przecież przerażająca cisza, która ją otaczała, nie mogła być prawdziwa. Poczeka do rana, a wtedy wszystko będzie dobrze, tak jak zawsze.
Obudził ją szloch. Przez chwilę nie wiedziała, o co chodzi, gdzie jest i kto rozpacza. Rozejrzała się prędko. Nikogo w pobliżu. Mgła zalegała pomiędzy drzewami. Sad był upiornie cichy. Dotknęła twarzy i poczuła na niej wilgoć. Rosa? Skosztowała jej. Słona.
To były jej własne łzy. To ona szlochała.
Popatrzyła w przestrzeń, zmuszając się do przywołania z pamięci poprzedniego dnia. Litościwa mgła skrywała wioskę i okropieństwa, które Quarana mijała na swojej drodze do sadu. Nie była w stanie jednak zasłonić jej wspomnień. Wszystko to, czego dziewczyna uparła się nie widzieć poprzedniego wieczoru, wróciło do niej ze wzmożoną siłą. Oparła się plecami o pień starej gruszy, podciągnęła kolana pod brodę, objęła je rękoma i zaczęła się rytmicznie kiwać.
– Nie, nie, nie… – szeptała, a po jej policzkach płynęły łzy.
To nie zgliszcza domów były najstraszniejsze. Nie trupy mieszkańców osady. I nawet nie zwłoki dzieci. To wszystko zdarzało się już wcześniej. Ekkotli mieli na sumieniu napaści na sąsiednie wioski, porwania, morderstwa, rzezie. Nigdy nie byli pokojowo nastawionym ludem. Trudno utrzymać na wodzy dzielone emocje, a gniew łatwo się rozpalał. Spróbowali jednak przyjaznego podejścia do obcych. A ci odpłacili im popełniając największe świętokradztwo, najstraszliwszą zbrodnię. Wycięli sin-ra z ciał nosicieli. Żaden Ekkotli by tego nie zrobił, nie miało to najmniejszego sensu, skazywało symbionta na śmierć, a nosiciela na dożywotnie kalectwo. Na dodatek zagrażało przetrwaniu kolonii sin-ra. Nagła myśl zatrzymała monotonne kołysanie się Quarany. A jeśli…
– Nie! – krzyknęła zrywając się na równe nogi.
Zapatrzyła się w niebo. Wsłuchała w siebie. Nic. Nawet pojedynczego koloru, nawet jednej emocji. Wydawało się to nie do pomyślenia, ale jednak istniała zbrodnia straszliwsza niż rozdzielenie Ekkotli i sin-ra, okropniejsza od wymordowania całej wioski.
Dziewczyna zerwała się do biegu w stronę jeziora. Na brzegu odnalazła starą łódź i wiosła. Odległość do wyspy pokonała nie wiedząc kiedy. Opłynęła ją w całkowitej ciszy. Także wewnętrznej. Gdy mgła zaczęła się unosić, ujrzała na powierzchni wody setki barwnych plam –dorosłe sin-ra. Martwe.
Przycumowała do jedynej plaży i wdrapała się na wzgórze, z którego mogła przyjrzeć się klifom i gniazdom symbiontów. Zbadała całą wyspę. Nie znalazła ani jednego jaja. A więc stało się niewyobrażalne. I to przez jej własną głupotę. A może naiwność. Cóż to za różnica?
Owszem, istniały inne kolonie sin-ra, ale Quarana wiedziała, że obcy nie poprzestaną na jednej. Tylko po co niszczyć? Musieli mieć swoje powody, by ukraść jaja symbiontów. Może były cenne, może ratowały życie. Cokolwiek by to nie było, zniszczenie nie miało sensu. Czy nie lepiej byłoby podbierać jaja od czasu do czasu, pozwalać kolonii rosnąć i pomnażać zyski? Może nie spodziewali się oporu, nie aż tak zażartego.
Usiadła na kamieniu, opuściła głowę z rezygnacją i straszliwym poczuciem winy. Czemu to zrobiła? Czemu wyjawiła im tak wiele? Jak po sznurku Gertrand poprowadził ją od jednej informacji do następnej. Nie dość, że opowiedziała mu wszystko o sin-ra, to jeszcze zdradziła umiejscowienie wyspy. A przecież powinna była zauważyć, że jego pytania nie są niewinne, a zainteresowanie wręcz ociera się o gorączkowe. Czy to dlatego, że był dla niej miły, że słuchał zamiast się naśmiewać? A może po prostu wreszcie poczuła, że nie zmarnowała życia ucząc się bzdur, że jednak jest potrzebna, że może zostać pełnoprawnym członkiem społeczności? Jęknęła. Co z tego, że był miły? Gerez też był zawsze dla niej wyrozumiały i pomocny, a teraz nie żył. Przez nią. Rozpaczliwy szloch wyrwał się z jej piersi. Czy było jeszcze coś, co mogła zrobić?
Nagle zauważyła ruch trawy, mimo że było bezwietrznie. Rozejrzała się. Przeczesała dłonią źdźbła. Czyżby? Tak! Rozpłakała się ze szczęścia widząc małe gąsienice zaciekle pożerające roślinność. A więc jest nadzieja! Teraz tylko musiała znaleźć dorosłe osobniki, które poroznoszą larwy do Ekkotli. No i dość nosicieli, by je przyjęli. Ale to nie powinno stanowić problemu. Sin-ra potrafiły czekać. Pochyliła głowę, dłonią dotknęła dekoltu, skóry, pod którą rósł jej własny, powoli odzyskujący zdrowie, symbiont. Wstała.
– Wrócę po was – oznajmiła gąsienicom. – Albo przyślę waszych krewnych. Jedzcie, rośnijcie, potrzebujemy was.
Zdeterminowana raźnym krokiem ruszyła z powrotem do łodzi. W jej świecie dominowały jeziora i lasy. Osady Ekkotli stanowiły rzadkość, choć czasem rozrastały się do rozmiaru małych miasteczek. A raczej skupisk powiązanych ze sobą wiosek, położonych na tyle blisko, by ułatwiało to wymianę dóbr, lecz wystarczająco daleko, by wszelkie spory mogły zostać szybko zdławione i ograniczone do niewielkiej grupy mieszkańców. Siedliska dobrze ukrywano. Najłatwiej było do nich trafić śledząc podniebne tańce sin-ra, tyle że wtedy należało też spodziewać się zasadzek. Quarana sama zdradziła położenie swojej wioski i te śmierci na zawsze obciążą jej sumienie. Ale tylko te. Żadnych więcej. Przypomniała sobie opowieści starej Kevi. Przecież nauczycielka opowiadała jej tyle razy o zagrożeniach! A ona jak głupia je zignorowała. Dlaczego? To przez ciszę, przez to, że nie mogła dzielić z przybyszami uczuć, zdecydowała. Tak, na intensywność tego przeżycia nic jej nie przygotowało. Dlatego ona musi ostrzec i przeszkolić innych. Przepłynęła jezioro, puściła łódkę w dryf, by nie zostawić śladów, i ruszyła w podróż do najbliższej wioski, jedynej, do której drogę znała.
• • •
– I w ten sposób, wędrując od wioski do wioski, dotarłam tutaj. – Popatrzyła w twarze siedzących przy ognisku Ekkotli. Wszyscy mieli poważne miny. Wieści o Quaranie i jej misji wyprzedzały ją. Każda osada oczekiwała podróżniczki z niecierpliwością, ale i z niepokojem. Ludzie zbroili się sami, znając już jej historię od sąsiadów. Jednak usłyszana z jej ust opowieść zawsze pozostawiała niezapomniane wrażenie, emocji dzielonych bezpośrednio z jej symbiontem nie dało się niczym zastąpić.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Kształt duszy
Tomasz Jarząb

16 XII 2023

Upubliczniasz dostęp do swoich myśli i ludzie odnajdują w tobie własne odbicie. Nie możesz kłamać, oszukiwać. Jesteś tylko tym, czym jesteś, obrany z pozorów i kurtuazyjnych zasłon, które jedynie przysłaniają twoją zwyczajność. Rzeka to widzi i podziwia. A ty podziwiasz siebie za to, że odważyłeś się pokazać komuś prawdziwe ja. Że stałeś się przez to kimś niezwykłym.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.